Fotel

Dzieci należy rozwijać intelektualnie. Z dziećmi należy spędzać dużo czasu.

Dzieciom należy zapewnić świeże powietrze i aktywny wypoczynek. Zgadza się? Zgadza. No to postanowiliśmy zabrać Pitulka za granicę na wakacje.

Wynajęliśmy piękny stary domek w zapadłym kącie Toskanii w cenie nieznaczne niższej niż kwatera nad modnym Bałtykiem i ruszyliśmy w drogę. Kudłata, znana przeciwniczka podróży, kiedy zobaczyła, co się święci z wrzaskiem uciekła na ręce do babci i przerażona, że jednak moglibyśmy ją zabrać na wakacje siłą, schowała się pod stołem, robiąc pa pa. Pitu, znany podróżnik, usadowił się w swoim foteliku na godzinę przed wyjazdem, na wypadek gdybyśmy mieli o nim zapomnieć, i przymocował się pasem, gdybyśmy chcieli go wyrzucić.

Zrobiliśmy Kudłatej pa pa i ruszyliśmy w świat.

Pitu był wniebowzięty.

- Jestem na wakacjach - obwieścił kelnerce w austriackim barze, gdzie jedliśmy obiad.

Wieczorem zatrzymaliśmy się w motelu.

- Tu są wakacje? - zachwycił się Pitu na widok sali z selfservicowym jedzeniem, gdzie nałożył sobie miskę ulubionych czarnych oliwek. - Lubię wakacje.

Zachwyt Pitu rósł, kiedy odkrywał kolejne uroki motelu: telewizor na wysięgniku w pokoju, czekoladkę na poduszce zasłanego łóżeczka i fontannę w ogródku. Alpy za oknem też przypadły mu do gustu.

- Bardzo lubię fotele - westchnął, kiedy odjeżdżaliśmy.

- Motele - poprawiłem.

- Tak. Wrócimy jeszcze na wakacje w fotelu? - zgodził się uprzejmie nasz syn i zajął się oglądaniem tuneli, które uwielbiał.

No cóż, wakacje w Toskanii były urocze. Pitu docenił włoskie lody i włoską pizzę. Uprzejmie zgodził się przejechać przez Florencję i zajrzeć do Perugii. Ba, zamiast siedzieć pod drzewkiem i się bawić sam nas wyciągał na zwiedzanie.

- Urodzony turysta - dziwiłem się, kiedy niezmordowany Pitu brnął przez Duomo, wołając, żebyśmy się pospieszyli.

- Uhu, duży zamek panowie zbudowali - dziwował się otoczony Japończykami pstrykającymi katedrę.

- Chodź tata, nie siedź, idziemy - popędzał mnie, kiedy znużony słońcem usiadłem w cieniu. - Kupimy loda kakałowego i pomarańczowego.

W ten sposób odbębniliśmy imponujący program turystyczny, którego wcale nie mieliśmy w planie, sądząc, że Pitu będzie raczej siedział nad jakąś wodą i bawił się samochodzikami. Tymczasem on zwiedzał i zadawał dziesiątki pytań, na które w popłochu szukałem właściwych odpowiedzi.

- Może jeszcze nie wszystko rozumie, ale nasiąka kulturą europejską - puszyłem się przed Moniką.

Wakacje wreszcie dobiegły końca i zapakowaliśmy się do samochodu, szykując się w drogę do domu. Pitu cierpliwie jechał cały dzień, a kiedy zaczęły się alpejskie tunele, zaczął podskakiwać z radości.

- Hura, tunele - wołał.

Po dziesięciu godzinach jazdy zacząłem szukać noclegu, ale Pitu był nieubłagany.

- Jedziemy dalej, musimy znaleźć nasz fotel - oświadczył.

Udało się po godzinie.

- Jest fotel, jest wreszcie, znalazłem - wrzasnął.

Stanęliśmy na noc. Pitu znowu był wniebowzięty. Trochę zdziwił się, że pokój jest na innym piętrze, ale czekoladka na poduszce i telewizor na wysięgniku uspokoiły jego wahania.

W sali restauracyjnej nabrał pełną miskę oliwek i usiadł z wyrazem błogostanu.

- Wreszcie znaleźliśmy wakacje - westchnął.

Po powrocie nie mógł się nachwalić rodziców.

- Byliśmy na wakacjach w fotelu, takim fajnym, przy drodze - zawiadamiał każdego. - I w tunelu. Mama i tata mnie zawieźli do tunelu.

W przyszłym roku też pojedziemy. Nie wiem tylko, czy potrzebna nam ta Toskania. Może sam fotel plus oliwki wystarczą?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.