Jak zostałem Elem

Pitu nigdy strachliwy nie był. A teraz obudził się w nocy, płakał i mówił ?bojam się, bojam?.

Życie z Pitulkiem to jak kierowanie wielką korporacją. Człowiek cały czas się zastanawia, czy może pójść na ustępstwa i pozwolić na jeszcze jednego batonika, czy być twardym. Czy przetrzymać jeszcze jeden zmasowany atak, czy jednak się poddać?

Nic dziwnego, że gdy pewnego dnia wśród problemów, powiedzmy, siłowych pojawił się problem innego rodzaju - zaniemówiłem z wrażenia.

Pitu nigdy strachliwy nie był. Kiedy do windy wpadł pies i go obszczekał, Pitu nadął się i tak na niego wrzasnął, że pies uciekł. Kiedy zgubił się na ulicy, filozoficznie usiadł na ławeczce i wypatrywał, kto go wreszcie znajdzie.

A teraz obudził się w nocy, płakał i mówił "bojam się, bojam".

- Pewnie coś mu się przyśniło - zasugerowała Monika.

No cóż, dowiedzenie się, czego obawia się twoje dziecko, nie jest proste. Pitu co jakiś czas budził się w nocy przestraszony, a z czasem zaczął bać się również w dzień.

Byle co potrafiło wpędzić nieznającego dotąd strachu Pitu pod stół.

- Bojam się, bojam - wołał i zwiewał ile sił w nogach.

- Czego się boisz? - wpadałem jako dzielny supertata gotów na spotkanie z każdym maszkaronem.

- Bojam, bojam - wołał Pitu spod stołu i pokazywał telewizor.

Na ekranie telewizora tymczasem Krecik pokłócił się z myszką i myszka wlała mu do dziurki wody. Hmmm, czyżby Pitu uznał, że chce utopić Krecika i biedne stworzonko zginie?

- Nie bój się. O, zobacz, już się pogodzili - przekonywałem Pitu. - Już OK.

- OK? - Pitu wystawiał nos spod stołu.

Niebezpieczeństwo wydawało się zażegnane, ale oto na spacerze w gałęziach drzewa coś zaszumiało, a Pitu hyc za moje nogi.

- Hej, co się stało?

- To El - wyjaśnił Pitu, rozglądając się na boki. - El nie OK.

W ten sposób dowiedzieliśmy się, z kim mamy do czynienia. Syna straszył nam El. W nocy robił mu cienie na suficie, czaił się w windzie, w szafie i telewizorze.

- Nie ma Ela - spróbowałem negocjacji.

- Jest El, jest - pokiwał poważnie głową Pitu. - Bojam się. Tam El - wskazał na szafę.

No cóż, już dyskusje polityków w telewizji powinny mi uświadomić, że jeśli nawet nie widać jakiegoś zjawiska, to jeszcze nie dowód, że go nie ma. Tak samo było z Pitulkiem. Ela nie ma w szafie? Pewnie zaczaił się w łazience.

- Bojam się myć ząbki - tłumaczył Pitu. - Bojam się iść do pokoju. Bojam się windy.

W końcu Pitu zaproponował: - Tata będzie Elem.

Klient nasz pan. Owinąłem się w kołdrę i schowałem za łóżkiem, gdzie zacząłem nastrojowo buczeć.

- El, El! - wrzasnął Pitu.

- Tak, to ja El, złapię cię zaraz i zjem - zaryczałem jak prawdziwy El.

- Uciekaj, Elu, uciekaj - ryknął Pitu i żeby pokazać, że to nie przelewki, przyłożył Elowi z główki. Kiedy El siedział otumaniony za łóżkiem, Pitu wymontował szczebelek z łóżeczka i wygrzmocił nim Ela po głowie, a na koniec mocno ugryzł go w nogę.

Od tej pory Pitu znowu jest najdzielniejszy. Czasem przestraszy się jakiejś bajki albo cienia na ścianie, ale ma na to lekarstwo.

- Tata Elem - woła.

Muszę go tylko poprosić, żeby nie kopał mnie w podbrzusze. Nawet El tego nie wytrzyma.

Copyright © Agora SA