Jak to jest być ojcem

Mówi Tomasz Gleb z Ośrodka KARTA, tata 6-letniego Szymka i 12-miesięcznej Janki.

Chciałem dziecka. Ale chcieć dziecka i dowiedzieć się, że ono będzie, to są dwie różne rzeczy. Ja się bałem. Pamiętam stan lekkiej paniki, której nie uzewnętrzniałem wobec nikogo -zwłaszcza wobec Agnieszki. "Skończyło się! Nie będzie imprez, wyjazdów, kina, teatru. Będą zarwane noce, krzyk dziecka, zmęczona żona...". Te wszystkie lęki w ogóle się nie potwierdziły. I Szymek, i Janka byli bardzo spokojni. Kolkę mieli oboje, ale to też nie był straszny dramat. "Obsługa techniczna" odbyła się w miarę bezboleśnie. To było odkrycie - że posiadanie dziecka nie jest wkroczeniem w jakiś piąty krąg piekła. Straty okazały się niczym w porównaniu z tym, co dostałem. W Jankę mogę się wpatrywać i gaworzyć z nią - to jest po prostu kop energetyczny. Chodzę potem pełen ciepłego światła.

A zmiany? Dziecko uświadamia, że minęły czasy, gdy proste czynności dało się wykonywać błyskawicznie. Wyjście na zakupy z kilkulatkiem po chleb i ser to godzina, bo po drodze będzie wyjątkowo interesująca kałuża i fascynujące roboty drogowe. Kiedy można, pozwalam i synowi, i sobie na luz i brak pośpiechu. Ale wyobrażam sobie tatów, którzy mają listę zadań - spłacają raty za dom, kupują samochód czy muszą zrzucić pięć kilogramów - i dziecko im przeszkadza. Ja się zgodziłem na anarchię. I jest mi z tym dobrze.

Stan wrzenia osiągam rzadko - kiedy naprawdę musimy się spieszyć. Dziesięć razy powiem spokojnie, ale za jedenastym jestem już wulkanem. Głębszym problemem jest lęk: "jak ja tego dzieciaka ochronię przed tym światem?".U nas Agnieszka przytulała, gdy się stała krzywda, i dbała o to, żeby dziecko nie wyszło ubrane przeze mnie za lekko albo za ciepło (z reguły za lekko). To był nieustalony, ale naturalny przydział. A ja byłem od poznawania świata, od wyzwań, przekraczania barier - żeby nasz syn rósł na mężnego i ciekawego młodego człowieka. Chciałbym, żeby umiał dostrzegać piękno w drobiazgach i czerpał z tego radość. Żeby był otwarty na ludzi i świat, ale też żeby nie dał mu się pognębić czy ukąsić. Przedszkole to jest jeszcze w miarę bezpieczny teren, ale w szkole zaczyna się wyścig i tego się boję.

Szymo lubi teraz gry i łamigłówki. Latem byliśmy w Borach Tucholskich -miło to wspominam. Siedzimy przy ognisku, przelatuje meteoryt. I już rozmawiamy sobie o wszechświecie, Drodze Mlecznej, Wielkim Wozie. Szymo potrafi mnie zadziwić. Czytam mu na dobranoc, a potem często przychodzą do niego lęki albo coś, z czym chodził cały dzień. Pytania o śmierć (gdy zdechł nam kot) i inne pytania istotne. Mamę rzadziej pyta o takie rzeczy. Te chwile przed zaśnięciem dają mi poczucie, że jestem kimś, kto pomaga mu świat obłaskawić i przyswoić.

Od niedawna Szymo chce słuchać historii o nas. Szczególnie upodobał sobie moje wyprawy jaskiniowe. Na pewno nie jestem idealnym ojcem, ale mam nadzieję, że Szymowi jest ze mną dobrze i chce ze mną być,rozmawiać,wyjeżdżać. No a ja z nim.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.