Kupa już tak nie śmierdzi, czyli tata z dzieckiem

O trudnych i pięknych chwilach rodzicielstwa rozmawiamy z trzema ojcami.

Nasi rozmówcy mówią, że opieka nad dzieckiem to harówka jak na wykopkach, że nie zawsze mają cierpliwość i czasem wysiadają im nerwy. Ale zgodnie twierdzą, że faceci, którzy pracują po 12 godzin i swoje dzieci widzą w niedzielę, mogą im zazdrościć, bo bycie z dzieckiem to niezapomniane chwile.

Szok poporodowy

Najtrudniejsze jest to, że dziecko budzi się w nocy. Ja nie słyszę płaczu albo nie mogę zwlec się z łóżka. To żona musi wstawać do syna - mówi Łukasz Domagała, ojciec 13-miesięcznego Ignasia

Jakie było twoje pierwsze wrażenie?

No dobra, powiem, chociaż żonie przyznałem się do tego dopiero całkiem niedawno. Byłem w szoku, że urodził mi się tak brzydki syn. Wielkie oczy, mała pomarszczona głowa. Nigdy wcześniej nie widziałem noworodka. Dopiero po dłuższej chwili zrobiło mi się głupio. Dziecko zdrowe, żona cała, a ja marudzę, że pomarszczone. Mówią, że kobiety miewają szok poporodowy, ale to chyba ja go miałem. Minął po kilku dniach. Wtedy zobaczyłem, że mały wcale nie jest brzydki. Tak bardzo wstydziłem się tego uczucia z pierwszych dni, że nawet tego nie zanotowałem.

Prowadzisz notatki?

Nazwałem to "Pamiętnikiem czasów Ignacego". Zaczęło się, gdy Natalia zaszła w ciążę. Na początku notowałem na karteluszkach, biletach, serwetkach, potem znalazłem pusty zeszyt. Kiedy kupiliśmy wózek, wpisałem jego cenę i co wtedy można by kupić za jego równowartość. Notuję różne rzeczy, na przykład, że Ignacy urodził się w dniu, kiedy Benedykt XVI ogłosił swoją abdykację.

Planowaliście dziecko?

Kiedy wzięliśmy ślub, znajomi zaczęli wypytywać, kiedy Natalia rodzi... Dziecko oczywiście chcieliśmy, ale nie było żadnego planowania. Ignaś? pojawił się dwa lata po ślubie.

Byłeś przy porodzie?

Natalia tego nie chciała, a ja nie nalegałem, bo na widok krwi mdleję. Stałem pod drzwiami, a położne o mnie zapomniały. "Urodziło się?", pytam w końcu. "Tak, pół godziny temu". Kiedy wszedłem, Natalia i Ignacy byli umyci, w czyściutkiej bieliźnie. Żadnej krwi.

Co cię najbardziej przerażało, gdy pojawił się na świecie?

Bezradność. Przez całe życie chodziłem do rodziców z problemami. A teraz ktoś będzie przychodził z nimi do mnie.

Co jest najtrudniejsze w rodzicielstwie?

Że dziecko budzi się w nocy. To koszmar. Ja w nocy jestem po prostu nieprzytomny, nie słyszę dziecka albo nie mogę zwlec się z łóżka. Żona musiała wstawać. Chylę przed nią czoła, że tak dzielnie to znosi. Tym bardziej teraz, kiedy wróciła do pracy. Ja nawet próbowałem wstawać, ale zamiast pilnować syna, już po chwili przy nim drzemałem.Pozostałymi obowiązkami się dzielimy. Z początku nie zmieniałem pieluch, jeśli była w nich kupa. Jak to dlaczego? Przecież bym zwymiotował. Żona mnie pytała, czy wymiotuję, kiedy sobie tyłek podcieram. W końcu dotarło to do mnie. Jednego dnia gdzieś wyjechała. Mały długo leżał z kupą, bałem się, że odparzy sobie pupę i w końcu się przełamałem.

Kłócicie się z powodu dziecka?

Gdy żona mówi: "Mógłbyś wreszcie coś przy nim zrobić". Napięcie mija, gdy "coś" zrobię. Dodam, że żona ma rację.

Pierwsza porażka?

Chcieliśmy, by syn zaczął oglądać telewizję dopiero po kilku latach. Ale kiedyś pokazałem mu teledysk w komputerze i strasznie mu się spodobało. Od tego dnia jest fanem i komputera, i telewizji, i telefonii komórkowej. Trudno. Gdy widzę, jak się z tego powodu cieszy, tracę głowę. Najbardziej lubi muzykę. Tańczy. Nie wiedziałem, że dzieci są tak muzykalne.

Czego słucha?

Puszczamy mu Chopina i Mozarta, ale jego największym hitem jest "Bałkanica" Piersi. Nie gardzi też disco-polo. Ostatnio moja teściowa odkryła przed nim nawet nieszpory i też przypadły mu do gustu.

Masz jakieś plany wobec niego?

Nie będę przy jego pomocy realizował moich niespełnionych marzeń. Boję się tylko, że po tym, jak podczas pierwszych urodzin wybrał różaniec, zostanie księdzem. Pół biedy, jeśli połączy to z profesją swojego taty (bo pracuję w gazecie) i zostanie dziennikarzem Telewizji Trwam.

Teraz jest łatwiej niż z początku?

Tak, Ignacy wypiękniał, a kupa już tak nie śmierdzi.

Ojcem pełną gębą poczułem się trzy miesiące temu, gdy Ignaś po raz pierwszy powiedział "tata".

Ojciec na pełnym etacie

To dziecko nie potrzebuje snu. Wstaje o szóstej rano. O dziewiątej robi sobie pauzę, jak kierowca ciężarówki, kwadrans na sen. Czasem podrzemie po obiedzie na spacerze. A potem jest w akcji do dwudziestej - mówi Grzegorz Gajewski, ojciec Zosi (8 lat) i Zuzi (9 miesięcy)

O której mogę przyjechać?

Od szóstej do wieczora. Przyjeżdżaj, kiedy chcesz. Przez cały dzień jestem z córką.(Przyjeżdżam o dziesiątej. Zuzia bawi się w przestronnej kuchni. Grzegorz zaparza kawę, podaje pączki. Siadamy we troje do stołu).

Widzę, że sobie radzisz?

Przy Zosi, osiem lat temu, bardzo się zaangażowałem. Za bardzo. W pewnym momencie miałem wrażenie, że żona nie zdaje sobie sprawy, że ma dziecko. Woziłem kwiaty z Holandii. Wyjeżdżałem w niedzielę wieczorem, wracałem we wtorek rano. Pozostałe dni były dla Zosi. Chciałem ją kąpać, usypiać, przewijać, a nawet karmić w nocy, bo szybko znudziło jej się picie z piersi. Bardzo mi się to wszystko podobało. Czułem się ojcem pełną gębą. Szybko chcieliśmy mieć drugie dziecko, ale Aurelia poroniła. Doczekaliśmy się dopiero po siedmiu latach. I tym razem powiedziałem żonie: "Teraz twoja kolej". To ona kąpała Zuzię, budziła się każdej nocy, bo córka do dzisiaj pije mleko z piersi. Przez pół roku tylko raz ją przewinąłem.

No to co robisz w domu?

Żonę w pracy poprosili, by skorzystała tylko z półrocznego macierzyńskiego, by nie przedłużała go do roku. Zaklepaliśmy więc opiekunkę. Pracowałem jako instruktor nauki jazdy, ale liczba klientów w tej branży spadła ostatnio o kilkaset procent, no i szef musiał zwolnić trzy osoby. Założyłem firmę remontową. Miałem już pierwsze zlecenia. I wtedy opiekunka nagle zrezygnowała. Zdecydowaliśmy, że to ja dokończę urlop rodzicielski. Od czterech miesięcy opiekuję się Zuzią.

Bałeś się?

Ja przecież zapomniałem, jak się te pieluchy zmienia. I zacząłem uczyć się wszystkiego od nowa. Najpierw był okres przejściowy: w weekendy przygotowywałem kaszki, przewijałem, a Aurelia odpoczywała.

A teraz?

Żona wyjeżdża do pracy po szóstej. Muszę nakarmić Zosię, wysłać ją do szkoły, a to nie takie łatwe. Zosia, umyj się. Przynieś plecak. Załóż okulary. O wszystkim trzeba jej przypominać. To dobijające. Od ósmej jest łatwiej, bo jestem tylko z Zuzią. Ogarniam dom i zabieram się do gotowania. To nie problem, gotowałem już jako nastolatek. Obiad przygotowuję na trzy tury: najmłodsza jaśnie pani je w południe, Zosia - kiedy wraca ze szkoły o trzynastej, i ja jem z nią, a o piętnastej je żona. Ale jakoś to ogarniam, choć muszę zaciskać zęby.

Wybuchasz?

Zdarza się. Nerwy czasem siadają, ale serce mam miękkie. Jak dam klapsa, nie śpię potem przez pół nocy. Jak nakrzyczę, to zaraz zastanawiam się, czy nie za głośno. Zosia po kolacji jeszcze chce mleko, a ja jej tłumaczę, żeby tyle nie jadła, bo nabierze niepotrzebnej wagi jak tata. "Kocham cię", mówi wtedy. A ja odpowiadam: "Też cię kocham, dlatego nie dam ci mleka". Ale w końcu i tak daję.

Coś cię przerasta?

(Zuzia strąca ze stołu kubek, zabawki, drze na strzępy najnowszy numer "Dziecka").Widzisz, to właśnie mnie przerasta. Nie można jej na chwilę spuścić z oka. Przeraża mnie, że to dziecko nie potrzebuje snu. Wstaje o szóstej. Koło dziewiątej robi sobie pauzę, jak kierowca ciężarówki, kwadrans na sen. Jest jeszcze szansa, że podrzemie po obiedzie, szczególnie gdy idziemy na spacer. A potem jest w akcji do dwudziestej. Dziewczyna nie do zajechania.

Pewnie nie może bez ciebie żyć?

Kiedy ją karmię, klaszcze w rączki, piszczy. I wtedy się zastanawiam, czy zdaje sobie sprawę, że ten gość to jej tata.

To nie żenada zostać w domu z dzieckiem?

To małe miasteczko. Zastanawiałem się, co ludzie powiedzą. I co ja im odpowiem, jak zapytają. Potem byłem zdziwiony, że nikt się nie dziwi. Sąsiad czasem pyta: "Co porabiasz?". Mówię, że gotuję obiad, a potem idę na spacer. Śmieje się, czy go poczęstuję. Na spacerze spotykam koleżanki z dziećmi. Wymieniamy doświadczenia. Jej dziecku wyszedł już piąty ząbek, a mojemu czwarty. Tamto je to, a moje co innego. Przez te rozmowy Aurelia nieraz się denerwuje. Bo Zosię wychowywaliśmy książkowo. A teraz, gdy usłyszę, że dziecko koleżanki je już z rodzicami ziemniaki, to zaraz Zuzi też daję. Na słoiczku dla niemowląt widzę napis "spaghetti", to myślę sobie, że równie dobrze może jeść spaghetti, które ja zrobię.

Nie tęsknisz za "wolnością"?

Nie. Priorytety się zmieniają. Kiedyś do znajomych wychodziliśmy o dwudziestej, wracaliśmy o pierwszej. Teraz wychodzimy o piętnastej, a wracamy o dwudziestej. Jedną córkę można było jeszcze podrzucić do babci, z dwiema babcia nie da rady.

Jest ciężko?

To harówka gorsza niż odkopywanie ziemniaków. Ale zacząłem dorabiać, bo to możliwe na urlopie rodzicielskim. Od czasu do czasu wyskoczę po południu robić jakiś remont. Wtedy odpoczywam. A w weekend, gdy już nie daję radę, wyskoczę choćby do sąsiada, który akurat naprawia samochód, żeby się zresetować.

Nie czujesz się uwiązany?

Znam tylko jednego faceta, który wolał pracować do późnych godzin, bo dzieci go dobijały. A przecież nie ma co dobijać. Tydzień, dwa i działasz jak automat. Trzeba wyrobić sobie tylko schemat dnia. Bez schematu bym nie ujechał. To ci faceci, którzy pracują po dwanaście godzin i swoje dzieci widzą w niedziele, mogą mi zazdrościć. Mała jest coraz bardziej ruchliwa. Przy mnie pierwszy raz usiadła. W piątek po raz pierwszy stanęła na nogach. Codziennie sadzam ją na nocnik, uczy się siusiać. Jak jej się uda, bije sobie brawo. To piękne chwile. Moja żona zna je tylko z moich opowiadań.

Priorytety się zmieniają. Kiedyś do znajomych wychodziliśmy o dwudziestej, wracaliśmy o pierwszej. Teraz wychodzimy o piętnastej, a wracamy o dwudziestej.

Przewijanie to wyzwanie

Dla mnie największa trudność w posiadaniu dzieci to wyjmowanie kup z pieluszek. Gdy muszę przewinąć syna, składam tetrową pieluchę w trójkąt, zakładam na usta i nos, zawiązuję na szyi. Wyglądam jak jakiś kowboj, ale to jedyny sposób - mówi Mateusz Tomaszewski, 36 lat, ojciec Zuzi (9 lat) i Antka (11 miesięcy) i dodaje. - Przepraszam za spóźnienie. Żona z córką były na treningu taekwondo. A musiałem pilnować małego...

Twoja córka walczy?

Sam uprawiałem aikido, ale dla niej wymyśliłem taekwondo, bo jest w naszym mieście bardzo dobra sekcja. Tak jakoś samo wyszło, że żona dba o rozwój intelektualny naszych dzieci, a ja - o ich tężyznę fizyczną. Zuzia trenuje już trzeci rok. Niedługo jedzie na obóz, by zdobyć czerwony pas.

Tata trener, a na treningi zaprowadza mama?

Dzisiaj wyjątkowo, bo Ania przy okazji wybrała się na aerobik. Ale to ja jeżdżę na treningi, zawody, zawożę na obozy. Dzisiaj miałem inne wyzwanie - przygotować do snu Antka. Oczywiście się zabezpieczyłem, bo inaczej zwymiotuję. Składam tetrową pieluchę w trójkąt, zakładam na usta i nos, zawiązuję na szyi. Nie chodzi o sam smród, ja nawet spojrzeć na kupę nie mogę. Dla mnie wyjmowanie kup z pieluszek to największa trudność w posiadaniu dzieci.

Byłeś przy porodzie?

Przy obu. A przecięcie pępowin to najlepszy moment w moim życiu.

Planowaliście dzieci?

Zuzię udało się spłodzić po miesiącu od postanowienia, Antka od razu. A różnica w wieku między nimi taka spora, bo były kłopoty lokalowe, czekaliśmy na mieszkanie.

Widzisz różnice między wychowaniem Zuzi i Antka?

Do Zuzi biegliśmy, słysząc każdy szmer. I jak szmerów nie było słychać, to też. Przyzwyczailiśmy ją do noszenia na rękach, a odzwyczaić już się nie dało. O Antku już wiemy, że to manipulant i od razu się nie dajemy. Nauczyłem się rozróżniać rodzaje płaczu: kiedy chce jeść, kiedy się przytulić, a kiedy chce sobie po prostu pokrzyczeć. Ale kiedy dłużej Antka nie słychać, wystarczy, że spojrzymy z Anią na siebie i od razu któreś z nas biegnie sprawdzić, co się z nim dzieje. Bardziej przeżywam drugie dziecko: bo chłopiec dla faceta jest bardziej rajcujący, ale też dlatego, że gdy urodziła się Zuzia, miałem własną firmę i z pracy wracałem, kiedy już spała. Teraz w domu ląduję już o piętnastej trzydzieści. No i jestem dojrzalszy. Kąpiel to mój rytuał, staram się też częściej przewijać, oczywiście zabezpieczony. Uważam, że miłość do dziecka przejawia się w poświęconym mu czasie.

Twój ojciec albo teść też tak uważali?

Żyli w innych czasach, ale mówią, że dzieci przewijali. Kiedy widzą, że mam częstszy i lepszy kontakt z dziećmi niż oni, to raczej podziwiają, niż się dziwią.

Noce przesypiałeś?

Ania karmiła piersią, przez ostatni rok nie wyspała się ani razu. Nie wiem, jak kobieta jest w stanie to znieść. Ja śpię jak zabity. Chociaż czasami podobno w nocy pomagam.

Czy żona robi przy dzieciach rzeczy, którymi ty w ogóle się nie zajmujesz?

Różni nas tylko to, że ona karmi piersią. Pozostałymi czynnościami się wymieniamy.

I wykonujesz te wszystkie babskie zajęcia?

Kobiety są teraz bardziej niż kiedyś zaangażowane zawodowo. Faceci coraz więcej zajmują się dziećmi. Przekonaliśmy się, jaki to trud. Dotarło do nas, że to w pracy się odpoczywa. Już nie powiemy jak pokolenie naszych ojców do swoich żon: "Siedzisz w domu, nie pracujesz, tobie to dobrze". A jednak czuję, że faceci nie są tak świetnie stworzeni do opieki nad dziećmi jak kobiety. Brakuje nam cierpliwości, częściej jesteśmy bezsilni i bardziej nerwowi. Te zdolności muszę w sobie wyrabiać. W tej chwili bezpieczny czas, który bez przerwy mogę poświęcić dzieciom, to dwie godziny. Na szczęście mamy z Anią metodę: od znużenia do znużenia. Jeden drugiego obserwuje: wiemy, kiedy się wymienić.

Nie zaniedbujesz Zuzi, odkąd pojawił się mały?

Teraz jako dziewięciolatka ma lepszy kontakt z żoną. To jej się zwierza. Ja jestem raczej od wygłupów, dokuczania i wymierzania kar, chociaż tych Zuzi niewiele trzeba.

Można mieć dobry seks, gdy za ścianą są dzieci?

Tak zorganizowaliśmy sypialnię, że od dzieci dzielą nas dwie ściany. Ale co z tego: musimy się pilnować, bo po przeprowadzce jeszcze nie zamontowaliśmy drzwi.

Ale czasem wywozicie dzieci do dziadków, by przypomnieć sobie dawne czasy?

Z okazji, oczywiście, skrzętnie korzystamy. Ale nie przyszłoby nam do głowy, żeby dla seksu pozbywać się dzieci. Teraz to one są najważniejsze. Tak samo jak nie mógłbym oddać maleństwa na dłużej komuś pod opiekę. Najwyżej na jedną noc i tylko babci i dziadkowi. Dłuższego rozstania bym nie przeżył. Zuzi pozwoliliśmy jechać z dziadkami na wakacje dopiero w przedszkolu.

Troskliwy z ciebie tata.

Nie znam teraz żadnego faceta, który nie interesowałby się i nie zajmował swoimi dziećmi. Chyba już takich nie ma. Zmieniło się. Ręka ojca nie jest już tylko od bicia.

Czasy się zmieniły. Jest więcej zagrożeń i dzieci wymagają więcej uwagi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA