24 godziny z życia ojca, czyli tata sam na sam z niemowlakiem

Tyle razy jej mówiłem, żeby wyjechała na dzień, dwa, żeby odpoczęła, bo nie można tak z dzieckiem non stop. Ale przecież nie mówiłem poważnie!

W życiu każdego ojca przychodzi taki moment, kiedy musi zająć się dzieckiem sam. Jeśli pójdzie dobrze, nikt nie będzie o tym pamiętał. Jeśli pójdzie źle, będą mu to wypominali przy każdej okazji. I bez okazji też.

Głowę mam kwadratową od uwag i wskazówek. Takie małe dziecko, a tyle trzeba wiedzieć. Nie to, że się boję. Nie boję się. Przecież umiem się zająć własnym dzieckiem.

Wszystko zostało wytłumaczone: że mama wyjeżdża, ale wróci, a tata tu sobie będzie radził.

Pobudka, czyli siła spokoju

Na noc zostajemy już sami. W pogotowiu pieluchy, śpiochy na zmianę, mleko, podgrzewacz. Pierwsza pobudka krótko po północy, ale niegroźna. Biorę małego na ręce, nucę coś pod nosem, udaję szum wiatru i znowu śpimy.

Trzy godziny później to samo, ale groźniej. Chwilę potrwa, zanim zorientuję się, gdzie jestem i co to za awantura. Rzecz jasna do dziecka wstajemy na zmianę, ale ja tak jakby rzadziej, więc nie jestem na to do końca przygotowany. A płacz się wzmaga. Serwuję mleko, zmieniam, co trzeba, przytulam, kołyszę, robię ciiii z każdym wydechem. I nic.

Po piętnastu minutach ten płacz wydaje mi się już trochę niepotrzebny i zaczynam się denerwować. Próbuję racjonalnie przekonywać, że późno, że może jednak już zaśniemy, ale syn jakoś mnie nie słucha, więc denerwuję się jeszcze bardziej. I tak sobie jeszcze zawodzimy pół godziny, choć wydaje mi się, że minęły trzy. Już w łóżku myślę sobie, że w przyszłości zamiast siły argumentów, lepiej zastosować siłę spokoju. Śni mi się premier Tadeusz Mazowiecki.

Na spacer, gotowi... start!

Wstajemy rześcy, choć niezbyt wypoczęci, dziecko wesołe, więc i mi się udziela dobry humor. Gaworzymy, coś tam sobie pokazujemy za oknem, przewalamy się po dywanie. Na śniadanie podaję kaszkę przygotowaną zgodnie z instrukcją na opakowaniu (łatwizna). Pogoda ładna, więc idziemy na spacer.

Do wózka pakuję zestaw sanitarno-higieniczny, komplet rzeczy na cztery pory roku, kilka małych zabawek, na wypadek gdyby rozmowa się nie kleiła. Podopieczny umiejscowiony wygodnie i jesteśmy gotowi. Prawie. Bo jeszcze coś do picia przecież. I biszkopty w razie głodu. I jeszcze czapki zapomniałem spakować. I tak biegam po domu jak oszalały, ściemni się, zanim wyjdziemy, a dziecko bardzo nie lubi czekać, oj nie lubi.

Zabawa z asekuracją

Krzyki zniecierpliwienia puszczam w niepamięć i spacerujemy. Wszyscy się do nas uśmiechają, jesteśmy młodzi, piękni, mądrzy i - choć potykamy się co chwilę na nierównych chodnikach - spacer uważam za udany. Dojeżdżamy do placu zabaw, tam obowiązkowo huśtawka, parę zjazdów z asekuracją i do piachu. Myślałem, że sobie trochę odpocznę, coś poczytam może, ale ledwo się człowiek rozmarzy, a już ręka cała w piasku wędruje w stronę ust. I choćby nie wiem jak czysta była piaskownica, zawsze można w niej znaleźć jakiegoś peta. Czyli trzeba uważać.

Zobacz wideo

Po powrocie do domu, przed drzemką, wrzucimy sobie jeszcze coś na ząb.

Wybór pada na banana. Ma zwartą konsystencję, więc nie da się go wylać, nie bardzo można się nim też pobrudzić. Wymarzony pokarm dla niemowlaka. Gryziemy kawałek, później następny i jeszcze jeden, ale nagle widzę wybałuszone oczy i otwarte usta szczelnie wypełnione żółtą miazgą, której wcześniej, przysięgam, tam nie było. W panice wyciągam palcem z małej buzi resztki banana, z których można by złożyć ze trzy takie owoce. Udało się, oczy wracają na swoje miejsce. Szybko liczę, że skoro ja mam 32 zęby, a moje dziecko tylko cztery, to je osiem razy wolniej niż ja.

Drzemka na kawę

Drzemka mija jak mgnienie oka. Z zadań, które sobie wyznaczyłem na ten czas, udaje mi się właściwie tylko wypić kawę. Na obiad podaję danie ze słoiczka, wcześniej podgrzewając je i schładzając kilka razy w celu uzyskania optymalnej temperatury. Okazuje się, że nawet w kwestii podgrzewania słoika dopiero praktyka czyni mistrza.

Prasówka dla początkujących

Po południu jedziemy na krótką przejażdżkę wózkiem po okolicy, a później już tylko zabawa w domu. Zawczasu powyciągałem baterie ze wszystkich grających zabawek, które są ulubionym prezentem bezdzietnych znajomych, więc w ciszy i spokoju możemy oddawać się drobnym przyjemnościom. Przeglądamy kolorowe gazety w poszukiwaniu aut, bawimy się przypadkowo znalezioną folią bąbelkową i wkładamy klocki do odpowiednich otworów.

Kąpiel synchroniczna

A wieczorem kąpiel. Pomny historii opisywanej w artykułach o uzależnieniu od internetu - o matce, która zassana przez znany portal społecznościowy zapomniała o dziecku w kąpieli - nie opuszczam łazienki na krok.

My się kąpiemy, a w kuchni grzeje się mleko. Dzieje się to jednocześnie, bo dziecko, przyzwyczajone od pewnego czasu do określonego następstwa wydarzeń (kąpiel, mleko, "Pan kotek był chory"), każdą zwłokę traktuje jak bezpardonowy atak na swoje przywileje.

Przed mlekiem jeszcze smarowanie specjalnym dziecięcym specyfikiem, chyba dość przyjemne, bo idzie sprawnie.

Po jedzeniu mycie nielicznych jeszcze zębów, bo przyzwyczajenie jest drugą naturą. Czynność tę łączymy z nauką alfabetu i dykcji - na "a" myjemy od dołu, na "i" od frontu. A później już tylko "zanadto się jadło", "myszki", "szynki" i "sadło" (szczęśliwie jestem jeszcze przed kolacją).

Zasypiamy z myślą, że owszem, przetrwamy kolejny dzień. A jak będzie trzeba, to nawet i dłużej.

Zobacz wideo

Pamiętaj, że...

(Dzieci zarostu nie lubią.

Dzień z niemowlakiem rozpocznij od golenia. Dzięki temu unikniesz nerwowego szukania odpowiedzi na pytanie: skąd ta wysypka?

(Pojemność pieluchy jest ograniczona.

Zmieniaj pieluchę regularnie. Zbyt długie trwanie w przekonaniu "właśnie ją zmieniłem" skończy się uciążliwym przebieraniem i smarowaniem odparzonej skóry.

Dziecko męczy się szybciej niż ty.

Wbrew pozorom. Stałych pór drzemki pilnuj jak portfela na zlocie kieszonkowców. Przemęczony niemowlak jest trudny do opanowania.

Trzeba być czujnym.

Gorące napoje, ostre przedmioty i wszystko, co jest na tyle małe, że można to zjeść, trzymaj poza zasięgiem malucha. Jeśli dziecko może sobie zrobić krzywdę, to pewnie ją sobie zrobi. A przynajmniej spróbuje.

Dziecko nie musi mieć na sobie wszystkich rzeczy, które posiada.

Na spacerze bądź przygotowany na nagłą zmianę pogody, ale ubieraj niemowlaka tak jak siebie.

W lecie pamiętaj o czapce z daszkiem chroniącej przed słońcem.

W zimie dziecko musi być ciepło ubrane, ale kombinezon "a la Gagarin" przydaje się tylko w siarczyste mrozy.

(Na nagłe zmiany humoru najlepsza jest niespodzianka.

Trzeba się pogodzić z faktem, że przyczyny niezadowolenia niemowlaka często są nieodgadnione, a jedyne, co można wtedy zrobić, to odwrócić jego uwagę. Przyda się więc w pogotowiu coś kolorowego, brzęczącego lub świecącego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA