"Becikowe z czystym sumieniem przepiłem" - ojcowie o swoich doświadczeniach

Czy mężczyźni naprawdę nie lubią kobiet w ciąży? Czy ten stan napawa ich lękiem, skłania do marzeń o ucieczce, zdradzie, drugim życiu? Trzy różne opowieści, jeden wspólny mianownik: ojcostwo

Tata może się bać. Może nawet uciec z cyrkiem, jak w książce Etgara Kereta. Może zabrać rodzinę na grzyby, przebrać się za Mikołaja, kupić domek letniskowy i przyrządzić kolację wigilijną, zupełnie jak w fińskiej rodzinie Różyczków. Ba! Tata może być nawet królem egzotycznej wyspy Kurrekurredutt i mieć córkę o imieniu Pippi. Ojcowie, którzy wypowiadają się w artykule opublikowanym niedawno w "Wysokich Obcasach", postanowili jednak opowiedzieć o strachu, niedojrzałości, utracie zainteresowania ciężarnymi partnerkami, przyzwoleniu na zdradę, wpisując się tym samym w stereotypowe myślenie kobiet o mężczyznach: że nieodpowiedzialni, że tchórzliwi, że nigdy nie dorosną, że nie można im ufać ani na nich polegać... Że w najważniejszych i najtrudniejszych momentach życia kobieta może liczyć tylko na siebie.

Potwierdzają swoimi wypowiedziami obawy kobiet uważających, że w ciąży stają się brzydkie. Karmią ich lęki i niepewność. Panowie z artykułu skarżą się i cieszą jednocześnie, że w końcu mogli zrzucić ciężar z piersi, opowiedzieć o tym, jak to ciężko być ojcem. Królowie życia. Teza? Mężczyźni też mają emocje, a ojcostwo ich przerasta. Potwierdzenie? Zbierzmy kilku przestraszonych i pozwólmy im wygadać się. Co należało dowieść. Moja teza? Współcześni mężczyźni lubią być ojcami, są zakochani w swoich partnerkach, podobają im się ciężarne ciała, nie marzą o ucieczce. Potwierdzenie? Zbieram kilku znanych mi ojców i pozwalam im wygadać się. C.n.d.? Niestety, tu sprawa trochę się komplikuje: część mówić nie chce, część jest zbyt zapracowana, część obiecuje, ale zapomina, a ci, którzy dzielą się swoimi odczuciami... Cóż, przekonajcie się sami, oto historie trzech ojców, opowiedziane ich własnymi słowami. Jak mówi jeden z nich "nic nie jest zero-jedynkowe". Ojcostwo również.

Prawie dwie córki: Michał Podemski

Michał jest wydawcą w jednej z największych polskich stacji telewizyjnych. Chętnie dzieli się swoimi spostrzeżeniami i odczuciami, pod jednym warunkiem wszakże: chce być podpisany imieniem i nazwiskiem. Teksty, w których bohaterowie występują anonimowo nie przekonują go. - Występuję pod nazwiskiem i uważam, że nie mam czego się wstydzić. Oczywiście jakbym zdradzał żonę codziennie z inna laską, a ona tego by nie wiedziała to nie zdecydowałbym się opowiedzieć o tym pod nazwiskiem, ale jakoś nie widzę w mojej wypowiedzi nic tak kontrowersyjnego, że należałoby tego unikać - stwierdza. Michał Podemski, mieszkaniec Warszawy, jedna żona, jedna córka, druga urodzi się jeszcze w tym miesiącu, lat trzydzieści parę (niewiedza wynikająca z zaniedbania autorki, a nie tajemniczości Michała).

Plany

Zanim urodziło się pierwsze dziecko zaplanowałem sobie, że przyjdzie na świat przed moją 30-tką, a do 35 roku życia będzie ich przynajmniej 3. Docelowa liczba, o ile żona da radę, to 5 dzieci. Podkreślam - zaplanowałem sobie, bo wówczas moja jeszcze nie-żona zaplanowała sobie z kolei, że nie będziemy mieć dzieci. Dziś przyznaje, że może mogłaby mieć i 3, ale to wszystko. Nie pochodzę ze szczególnie licznej rodziny, ale nie wyobrażam sobie, by dziecko było jedynakiem - w czasach podstawówkowych to była postać zawsze tępiona, postać, z której drwiłem, postać, którą się dręczyło.

Rozterki

Pierwsze dziecko urodziło się na początku 2011 roku, drugie rodzi się 1,5 roku później. Szczerze mówiąc to jeszcze nie zdążyliśmy się nacieszyć pierwszą córką, a tu już druga. Tu pojawiają się wątpliwości - czy drugą córkę też będę kochać tak samo mocno, czy uda mi się dokonać cudu, czyli sprawić, by moje córki czuły, że kocham je tak samo mocno? Mam dwie siostry i obie są przekonane do dziś, choć jesteśmy już samodzielni, że rodzice kochają mnie bardziej.

Różnice

Na pewno pierwszą ciążę bardziej przeżywałem. Smarowałem brzuch żony jakimś śmierdzącym kremem i generalnie wydawało mi się, że ciąża jest czymś mega niesamowitym, a tacierzyństwo moim powołaniem. Drugą ciążę mam już trochę w nosie. Bo już to przerabialiśmy. Temat jest nudny i nie widzę powodu do tego, by się nad sobą użalać, bo ciężko się chodzi czy siedzi. Ja, jak się objem i opiję to też mi się ciężko chodzi, a czasem nawet siedzi, a jakoś nie narzekam. Jeśli chodzi o poród to ja zostanę z córką pierwszą, a żona weźmie taksówkę i pojedzie urodzić. I już.

Becikowe i przyszłość

Nie boję się o przyszłość swoją ani swojej rodziny, choć mój pracodawca jest wyjątkowo niepewny (umowa o dzieło przedłużana co miesiąc). Mieszkamy w Warszawie, a nie w Chodzieży czy Siemiatyczach - praca zawsze się jakaś znajdzie, najważniejsze by była ciekawa i by sprawiała mi przyjemność. Koszty utrzymania dziecka nigdy nas nie bolały - prawie wszystko dostawaliśmy od znajomych i to czego nie potrzebowaliśmy sami też wypożyczaliśmy. Becikowe w każdym razie z czystym sumieniem przepiłem. I z kolejnym zrobię to samo, bo skoro wózek dla dziecka kosztuje nawet i 6000 zł to nic innego z tym tysiącem od mec. Giertycha zrobić nie wypada. Trzeba przepić, żeby podkreślić debilizm tego rozwiązania. Becikowe powinno być 10 razy wyższe i powinno trafiać do tych, którzy tego potrzebują - a takich jest z pewnością sporo. Dawanie ich z urzędu każdemu to wyrzucanie pieniędzy w błoto, co z czystą przyjemnością uczyniłbym i przy kolejnych ciążach, ale czytałem, że coś się zmienia w tej kwestii.

Lęk

Obawą, która nie dotyczyła pierwszej ciąży, z pewnością był temat wad i chorób nowego dziecka. Pomiędzy naszym pierwszym i drugim dzieckiem na świat przyszło drugie dziecko mojej siostry, dziewczynka z zespołem Downa. Okazało się to po porodzie - żadne badania wcześniejsze tego nie rozpoznały. Jak się o tym dowiedziałem to byłem przerażony, ale odwiedzając ją i widząc z jakimi problemami rodzą się dzieci, zrozumiałem, że zespół Downa to naprawdę nie problem. Córka mojej siostry jest równie fajna jak inne dzieciaki, tyle tylko, ze trochę dłużej tym dzieckiem będzie. Po tych wszystkich badaniach wiemy, że nasza córka będzie najpewniej zdrowa, ale po przypadku mojej siostry niczego nie można być pewnym, więc jakiś lęk z tym związany jest.

Atrakcyjność fizyczna

Żona już z samego założenia jest nieatrakcyjna. Bo jest i jest twoja. Najbardziej atrakcyjna jest zanim zostanie żoną. Znacznie ciekawsze są inne kobiety, a nawet inne żony. Wiem, wiem - są mężczyźni, którzy uważają inaczej, ale taką wersję słyszą tylko ich żony, bo innym żonom, kolegom, kolegom kolegów, przypadkowo poznanym kompanom od kieliszka, mówią coś zupełnie innego. Owszem, wybrałem sobie ją, bo jest fajna, ale odkąd jestem do niej przywiązany nie tylko emocjonalnie, ale i formalnie, to uznałem już za rzecz "kupioną". Wiesz, jak samochód - fajnie wygląda, jak marzysz o nim, gdy stoi w salonie, ale jak już jest twój to jest trochę inaczej - też fajny, ale już jest codziennością. I żona jest taką codziennością właśnie. Ale żona w ciąży już tą codziennością nie jest, bo nie jest przez cały czas w ciąży, tylko średnio ok. 9 miesięcy. Jest inna.

Jeśli ciąża ma wpływ na atrakcyjność kobiety, to raczej pozytywny. Moja nie zrobiła się jakaś bardzo gruba, ani brzydka, ani nie śmierdzi - no jest kobietą w ciąży, a kobiety w ciąży są ładne i to nie tylko dlatego, że noszą większą część nas w sobie. Kobieta w ciąży to kwintesencja kobiecości - nikt nigdy nie namalował chudej kobiety, tylko się malowało kobiety okrągłe. I dzięki Bogu. Kobiety w ciąży wyglądają zawsze bardzo ładnie, choć wiem, że czują się źle. Tak więc zmiany w ciele żony mnie za bardzo nie interesują, o ile ciągle nie stęka i nie narzeka, że jej ciężko. Najbardziej lubię, jak śpi i odpoczywa, bo wtedy nie stęka. A właśnie to stękanie ma największy wpływ na nasz związek - wiadomo, kobieta w ciąży jest trudna, ale jak się ma do tego dystans to można wytrzymać. Ja mam dystans. Żona nie ma.

Na tym nie koniec

To, że stęka i jęczy nie zniechęca mnie przed robieniem kolejnych dzieci. Dzieci musi być dużo. Znam sporo osób, które mają drugie dziecko i jakoś nie zauważyłem, żeby mieli większa skłonność do zdradzania żony. Ja też jakoż w sobie nie odczuwam, by ta chęć wzrastała. Jest na stałym poziomie.

Pod jednym dachem z 4 dzieci: Marcin

Marcin ma 37 lat. Sam określa siebie prekariuszem z Krakowa, a nazwiska podać nie chce, bo po pierwsze go nie lubi, a po drugie nie jest nikim znanym: - To, czy przykładowy strwożony ojciec nazywa się Pipsztycki, czy Hudefacki akurat mało powinno czytelnika obchodzić - stwierdza. Poznajcie więc historię Marcina, który wychowuje czwórkę dzieci.

Będę ojcem

Kiedy dowiedziałem się, że zostanę ojcem, byłem przerażony. Byłem wówczas w przełomowym, ale bardzo trudnym momencie życia. Moja Mama, z którą całe życie byłem bardzo związany, nagle zachorowała. Żaden lekarz nie robił nam złudnych nadziei, guz mózgu był nieoperacyjny i szybko narastał. Wizyty w szpitalach, załatwianie tysiąca spraw, radzenie sobie z coraz mniej zrozumiałym i coraz uciążliwszym zachowaniem znajomych Mamy - to był koszmar. Osobą, która cały czas mi pomagała była moja obecna żona, pierwsza miłość z czasów licealnych. Nasze drogi kiedyś się rozeszły, ponownie zaczęliśmy spotykać się po tych 10 latach. Agnieszka samotnie wychowywała trójkę dzieci z pierwszego małżeństwa. Rekapitulując: miałem chorą, umierającą matkę, a nie miałem pracy, pieniędzy i wykształcenia. Coraz poważniej myślałem wtedy o naszym związku, widziałem się nawet w roli ojczyma w takiej rodzinie zrekonstruowanej, ale sprowadzanie na świat czwartego dziecka wydało mi się wtedy niedorzecznością. Obawiałem się, że nie poradzę sobie z takim natłokiem zdarzeń i obowiązków. Dziś wiem, że to była najlepsza rzecz, jaka mogła mnie spotkać. Myślę, że nienarodzona jeszcze Martyna uratowała wtedy moje zdrowie psychiczne.

Ona jest w ciąży

Ciąża Agnieszki była dla mnie fascynującym przeżyciem. Myślę, że duży wpływ na to miał fakt, że ona była już doświadczoną mamą. Miała też oczywiście doświadczenia złe, z polską służbą zdrowia i z bólem porodowym. Z obserwacji kobiet w ciąży płynie wiedza, że z całą pewnością nie stanowią one "słabej płci" i coś jest w żartobliwym stwierdzeniu, że gdyby to mężczyźni mieli rodzić dzieci, ludzkość dawno by wymarła. W tych wszystkich przemianach w trakcie ciąży najgorsze jest to, że można pomagać, wyręczać, odciążać, ale nie wszystko można wziąć na siebie. Narzekań facetów, że ciało partnerki się zmienia, że nie jest już atrakcyjna, nie jestem w stanie zrozumieć, a toleruję z ledwością. Przyszłe i świeżo upieczone mamy są seksowne i kropka. Największym problemem może być tylko to, że same się za takie mogą nie uważać i tu czasem czuję się bezradny.

Tata od 2 miesięcy: Kuba

Kuba mieszka w Rybniku, jego syn ma niespełna dwa miesiące. Zastanawia się czy podać nazwisko, ale w końcu stwierdza, że nie ma takiej potrzeby: - Czytając tekst w "Wysokich Obcasach", nie przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić albo chcieć wiedzieć imiennie, czyje to były wypowiedzi. Trochę "w zamian" dostałem w wypowiedziach zarys profilu gościa: mały poligraf, muzyk nauczyciel, itp. To trochę zdaje się przybliżać i uwiarygadniać tych ludzi, nie nazwiska - tłumaczy. Przybliżamy: Kuba pracuje jako analityk biznesowy i świetnie gra na gitarze. Muzyka to jego prawdziwa pasja.

Będę ojcem

Nie pamiętam już dokładnie, jak się czułem w dniu, kiedy się dowiedzieliśmy... Chociaż tak, był telefon, byłem w pracy i zareagowałem spontanicznie i entuzjastycznie. Pomyślałem sobie "Oh shit! Ale jaja, chyba dzieje się coś prawdziwego". Pomyślałem, że to jest całkiem normalne, że mam już prawie 32 lata, że to jest właśnie treść życia i że będzie radość i pewnie trauma też. Może być tylko różnie. Ludzie chcą i lubią oceniać rzeczy bardzo zero-jedynkowo: albo coś jest wspaniałe, albo coś jest do bani. Tymczasem takie kryteria w większości przypadków nie pasują. Jest i będzie różnie - to jest pewne.

Obawy

Boję się o brak wolnego czasu, zmartwienia rodzica, kłopoty z dzieckiem, kiedy zacznie dojrzewać. Martwię się o forsę i to czy cały czas będzie się jakoś udawało ją zarabiać na poziomie umożliwiającym normalne funkcjonowanie. Martwię się czy uda się jakoś tam dbać i próbować rozwijać swoje zainteresowania. Dookoła słyszę głosy innych już-rodziców, wszystkie te klisze: "wyśpij się", "będziesz miał przerąbane". Nie wiem czy to fakt, że bardziej przytłaczające, czy po prostu więcej było tych negatywnych głosów, ale po pewnym czasie straciłem na to tolerancję, zaczęło mnie to wkurzać. Teraz też uważam, że to takie gadanie - mówisz komuś, że będziesz miał dziecko, a tu - z braku lepszego pomysłu - tyrada gróźb i bolączek rodzicielstwa. "No, to pojeździłeś na tym motocyklu, teraz będziesz jeździł wózkiem". I w kółko. Dżizzz. Są też dobre głosy - całe szczęście! Są też głosy rzeczowe, przemyślane i - niestety - brzmiące ponuro. W pewnym momencie dość mocno zajmowało mi to myśli. Póki co wszystko wskazuje jednak na to, że różnie to wszystko wygląda u różnych osób, nie wszystkim idzie to równie łatwo ani równie trudno. Wierzę, że nam pójdzie to przynajmniej nieźle.

Ona jest w ciąży

Moja partnerka nie przestała być atrakcyjna w ciąży, ale też ten stan nie odbił się w znaczący sposób na jej ciele. Nie straciła też czaru czy powabu na rzecz jakiejś mającej nastąpić lub już dokonującej się zmiany. Nie miałem myśli o żadnej ucieczce. Myśli, żeby od czasu do czasu urwać się na jakąś imprezę raczej nie przybrały na sile, to miało miejsce wcześniej i pewnie będzie miało dalej... Niezależnie od tego, czy to jest w porządku, czy nie - nie ma korelacji. Mówią, że różnie to jest z apetytem seksualnym w ciąży. U mnie było ok, u mojej partnerki słabiej. Daję sobie z tym radę bez problemu. Nasz związek nie jest idealny, ale akurat to nie było źródłem jakichś szczególnych napięć. Mieliśmy dobrą ciążę - przyjazną dla niej i z niezłym klimatem między nami. Rozmawialiśmy o tym, że to wszystko jest jakieś kompletnie nierealne i o tym, że się boimy i ciekawimy, jak to będzie.

Pierwsze rodzinne chwile

Nasza rozmowa o porodzie rodzinnym: "Chcesz być przy porodzie?", "No nie wiem, trochę się boję", "A ja co mam powiedzieć?", "To chcę". Brzmi może i dziwnie, ale tak to wyglądało i było szczere. Przez nieprzychylność beznadziejnych położnych, które pomagały przy porodzie, niemalże bym się spóźnił (przyszła mama była już od 3 dni w szpitalu) - z tego, co mówili na szkole rodzenia, nie tak to miało wyglądać... Mężczyzna chce zobaczyć dziecko, a kobieta chce, żeby ktoś z nią był przez te męczące 10 godzin pierwszej fazy porodu. Wszedłem na salę, a po chyba 20 minutach dziecko było już z nami. Teraz wiem, że za nic nie chciałbym przegapić tych emocji. Strach przed szpitalem, płynami, wydzielinami, pępowiną - to kompletnie zeszło na drugi plan. Nie było z tym problemu. Było wspaniale, wrażenie popsuły nieznacznie dwie wredne baby. W polskich szpitalach jest w dużej mierze problem z ludźmi, a nie z pieniędzmi - to najbardziej daje popalić zwykłym ludziom, poza przypadkami ekstremalnych kłopotów zdrowotnych.

Uciśnieni panowie?

Możemy mieć bohaterów dobrych i złych, możemy starannie ich wybrać, dopasować do tezy, którą chcemy udowodnić. Możemy zbudować przekaz, który będzie brzmiał wiarygodnie: tata jest przytłoczony i zalękniony lub - wprost przeciwnie - tata jest wspierającym partnerem. Współczesny model ojcostwa zakłada zaangażowanie i większość znajomych mi mężczyzn odnajduje się w swojej roli. Jasne, znam też takiego, który porzucił ciężarną żonę, ale znam również kobietę, która rzuciła kochającego męża - wkrótce po urodzeniu ich wspólnego syna. W moim odczuciu nie jest to kwestią płci, tylko indywidualnych cech osobowościowych oraz momentu, w którym przydarzają się nam ważne rzeczy. Niektórzy panowie uważają, że presja społeczna i oczekiwania wobec ojców są obecnie zbyt wysokie? Cóż, nie można ciągle obserwować wydarzeń z bezpiecznej odległości, żywiąc nadzieję, że sama nasza fizyczna obecność jest wyjątkowym darem losu dla kobiety i dzieci. Nie jest.

Nie współczuję uskarżającym się ojcom, ale rozumiem, że nie każdy z nich był przygotowany na zmianę. Skoro jednak już się wydarzyła, może warto znaleźć w niej dobre strony i iść naprzód? Każdy z moich rozmówców jest inny, jego historia i przemyślenia również. Wszystkich trzech łączy fakt bycia ojcami. Ciąże ich partnerek też były zaskoczeniem, a jednak oni potrafili odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Zgadzają się ze sobą w przynajmniej jednej kwestii (drogie panie, tak, jesteście piękne w ciąży!), a każdy z nich, mimo skrajnie różnych osobowości, tworzy szczęśliwą rodzinę z matką swojego potomstwa. Więc kiedy ktoś mi mówi, że panowie są uciśnieni, bo boją się mówić o swoich emocjach związanych z ojcostwem, ja odpieram: ale kto się boi? Poproszę o nazwiska! No dobrze, wystarczą też imiona.

Więcej o:
Copyright © Agora SA