Mama wraca do pracy

Kiedy babcia mieszka daleko, a opiekunka jest za droga - co zrobić z dzieckiem, kiedy młoda mama chce wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim? Jedynym wyjściem jest żłobek. Uspokajamy, że choć wielu rodzicom aż ciarki przechodzą na dźwięk tego słowa, to większość żłobków to naprawdę przyjazne dla maluchów miejsca. Problem w tym, że jest ich zdecydowanie za mało.

Znalezienie miejsca w publicznej placówce bardzo często graniczy z cudem, prywatne żłobki są niestety dość drogie. Niestety powrót młodej mamy do pracy nie jest w Polsce prosty...

Gdzie są te żłobki!?

Urlop macierzyński trwa w naszym kraju 5,5 miesiąca. Nawet jeśli młoda mama "zaoszczędziła" jeszcze kilka dni urlopu wypoczynkowego - to i tak musi wrócić do pracy, kiedy dziecko ma zaledwie pół roku. Tymczasem specjaliści radzą, żeby malucha wysyłać do żłobka dopiero, gdy skończy rok. - To jakaś fikcja. Ze względów finansowych muszę wrócić do pracy po macierzyńskim, babcie są daleko, na miejsce w żłobku czeka się rok. Na opiekunkę mnie nie stać. Istna kwadratura koła - narzeka Magda, mama 2,5 miesięcznej Hani. W takiej sytuacji jest niestety mnóstwo matek. Według raportu Fundacji Świętego Mikołaja jednym z największych problemów, jaki mają młode kobiety wracające do pracy jest właśnie brak żłobków.

Niestety, to nie koniec złych informacji. Duża część żłobków przyjmuje tylko dzieci starsze niż rok Taka sytuacja zdarza się częściej w placówkach prywatnych.

Poszukiwania żłobka warto więc zacząć - choć brzmi to jak niezbyt mądry żart - zanim dziecko się urodzi. Pozwoli nam to zorientować się, czy w ogóle są szanse na znalezienie miejsca i powrót młodej mamy do pracy po urlopie macierzyńskim bez szukania opiekunki. Lepiej nie zostawiać tego na ostatnią chwilę.

Sprawdź wszystko dwa razy

Jeśli w naszej okolicy są żłobki, to jak wybrać ten właściwy? Powinniśmy sprawdzić rzeczy podstawowe: czy w środku jest czysto, czy budynek jest nowy lub wyremontowany, czy stary i zniszczony. Zobaczmy jak wyglądają łazienki, sale zabaw i zabawki. Ważne jest, czy żłobek ma własny ogród lub plac zabaw i jak one wyglądają. Ale to dopiero początek.

Jeśli oględziny wypadły dobrze, porozmawiajmy z personelem. - W końcu dziecko spędza tam pół dnia. Ja strasznie bałam się wysyłać synka do żłobka. Właśnie rozmowa z opiekunkami pomogła mi podjąć decyzję. I teraz jestem zadowolona - opowiada Kasia, mama 1,5 rocznego Antka.

Ważnie jest jak duże są grupy. Tu przewagę mają prywatne placówki. W publicznych żłobkach grupy są większe - niestety nawet ponad 20-osobowe. - Zrobiłam błąd, bo moja córeczka nie widziała wcześniej takiej chmary dzieciaków i pierwsze dni w żłobku były straszne. Opieka była dobra, opiekunek było chyba z pięć, były naprawdę fajne, ale po dwóch tygodniach płaczu zabrałam małą - wspomina Asia, mama rocznej Patrycji. Miała szczęście, bo stać ją było na opiekunkę. Inaczej musiałaby pójść na urlop wychowawczy.

Zanim zapiszemy dziecko do żłobka porozmawiajmy z rodzicami, którzy już posyłają tam swoje pociechy. Od nich możemy dowiedzieć się szczegółów, które pracownicy chętnie by przed nami ukryli. Ale może być odwrotnie: usłyszymy pochwały, które nas ostatecznie przekonają, że dobrze wybraliśmy.

Bardzo trudny start

Kiedy wysyłamy malutkie dziecko do żłobka (niezależnie, czy ma ono pół roku, czy rok), przygotujmy się na ciężki początek. Najlepsze placówki organizują dni otwarte - skorzystajmy z nich. Zobaczymy jak nasza pociecha reaguje na inne maluchy, na opiekunki i na nowe otoczenie. Bardzo dobrze byłoby, gdyby wybrany przez nas żłobek pozwoliło na swego rodzaju okres adaptacyjny. Polega to na tym, że przez pierwsze dni rodzice przychodzą razem z dzieckiem. Stopniowo zostawiają je na coraz dłuższy czas. - U mojej Majki trwało to chyba z miesiąc. Poszła do żłobka, gdy miała 8 miesięcy. - opowiada Dorota. Pamiętajmy, że takiego małego dziecka nie możemy zostawić na dłużej niż 8-9 godzin - oczywiście, jeśli nasza pociecha wytrzyma tak długo. - Nawet teraz po pół roku Majkę mogę zostawić na maksymalnie 5-6 godzin. Więc mogę pracować tylko w domu, na pół etatu. Ale to lepsze niż nic - mówi Dorota.

Prywatne, czy publiczne?

Prawda jest taka, że często nie mamy wyboru. Ale oba typy żłobków mają swoje plusy i minusy. Publiczne żłobki są tańsze, bo finansują je gminy: kosztują ok. 200-300 złotych za miesiąc, możemy też liczyć na ulgi. Ich zaletą jest to, że ich personel ma często bezcenne doświadczenie. Minusem mogą być duże grupy i rutyna, której niektóre dzieci nie cierpią.

Prywatne żłobki są co najmniej trzy-cztery razy droższe - to na pewno minus. Ale często są ładniej położone niż duże publiczne placówki, mają też zazwyczaj mniejsze grupy. Minusem jest to, że często są to bardzo nowe żłobki, nie mamy więc kogo zapytać o opinię na ich temat. Takie placówki organizują często dodatkowe zajęcia - pamiętajmy jednak, by nie przesadzać. Półroczny, czy roczny maluch potrzebuje przede wszystkim czułej opieki i zabaw.

- Ja wysłałam dziecko do publicznego żłobka, bo panie opiekunki mnie do siebie przekonały. Prywatne mi się nie spodobały - zdecydowanie mówi Kasia, mama Antka. - A ja z publicznego uciekłam z krzykiem. Prywatne okazało się super. Warto płacić - twierdzi jednak Dorota, mama Majki.

Najważniejszym argumentem jest w końcu to, czy nasza pociecha będzie się w żłobku dobrze czuła, a młoda mama będzie zostawiała tam dziecko bez obaw.

Więcej o:
Copyright © Agora SA