Przez te dziesięć lat się wyszalałam

Przyznaje szczerze, że nie umie godzić macierzyństwa z karierą, chociaż jest gorącą zwolenniczką korzystania z pomocy innych przy opiece nad dzieckiem. Przy drugim dziecku uczy się sztuki relaksu. Znajomi Kasi Kowalskiej twierdzą, że powinna karmić piersią jak najdłużej.

Jak godzisz macierzyństwo z karierą?

No nie godzę, i ubolewam za każdym razem kiedy małego zostawiam. Nie wyobrażam sobie w ogóle jak kobiety po trzech miesiącach wracają do pracy a dzieci do żłobków oddają, przecież to jest jakiś koszmar. Uważam ze to powinno być odgórnie ustalone że przynajmniej te dziewięć miesięcy nawet jak nie rok, z tym dzieckiem powinna siedzieć. Dla obopólnego dobra.

Karmisz?

Karmię. Przed urodzeniem wzbudzało to we mnie niesmak, myślałam że to jest takie bleee, ale jednak hormony bardzo mocno działają i już "po" było to dla mnie oczywiste że muszę karmić. Zresztą on był taki, że tak szukał tego cyca, to jak ja to zobaczyłam... Niesamowite są te hormony, coś takiego budzą w kobiecie, naprawdę złapałam go i mówię: mój tyś, synu! Cyca do buzi i po prostu... byłam przeszczęśliwa. Zresztą cały czas jestem strasznie szczęśliwa że go karmię, jest to dla mnie takie mistyczne przeżycie. Olki nie karmiłam, nie miałam pokarmu, zresztą ona się urodziła chora więc spędziła czas w inkubatorze, potem już chyba było za późno... To jest piękne, że jak karmisz, to siłą rzeczy musisz się nauczyć zresetować i wyciszyć. To dla mnie jest niesamowite, to jest lepsze niż jakikolwiek trening, joga i te wszystkie wizyty u psychoterapeuty. Po prostu siłą rzeczy patrzysz na tego małego i mówisz, no muszę się uspokoić. Zdarzało mi się tam przy nim zrobić jakąś pseudoawanturę. Stwierdziłam że nie, odsuwam wszystkie problemy od siebie i on jest najważniejszy. I się uspokoiłam. W ogóle się uspokoiłam. Znajomi twierdzą że powinnam karmić jak najdłużej.

Jesteś alergiczką. Karmisz Ignasia piersią, czy on też jest na coś uczulony? Jak sobie z tym radzisz?

Jestem uczulona na nabiał, którego po prostu nie jem. Też na inne produkty, truskawki, maliny... Jak karmię, to mam wielki głód, więc zdarza mi się zjeść coś na co jestem uczulona, ale nie czuję żadnego dyskomfortu, pewnie jest to tak przestawione w organizmie, żeby dawać jak najwięcej dziecku i na razie to wszystko gdzieś tam jest odsunięte na bok.

Jaka jest różnica pomiędzy byciem mamą teraz a tym, co było 11 lat temu, kiedy urodziłaś Olę?

No wiesz... Wtedy to ja miałam 23 czy 24 lata, wydawało mi się że - bo dziecko nie ukrywam było nieplanowane - wydawało mi się wtedy pewnie że wszystko się już skończyło w moim życiu, że teraz to już nie będę nigdzie wyjeżdżać, no tak zwana depresja poporodowa, klasyczna. Udało się dzięki rodzicom, dzięki mamie, dzięki tacie, którzy bardzo się zajmowali Olą. Ja tak naprawdę bardzo uciekałam od tego. Oczywiście córkę kochałam bo to nie jestem jakąś... zwyrodnialcem, ale gdzieś tam z tyłu głowy miałam to że kurcze, coś straciłam... Co oczywiście jest bzdurą, bo to są typowe problemy depresji poporodowej, później tylko i wyłącznie czerpałam z bycia matką radość i siłę. Tak jest do dziś. A z drugim dzieckiem... no ja nie ukrywam że od kilku lat myślałam o tym drugim dziecku, ale wpadałam w takie relacje, które absolutnie nie nadawały się na nic. Nawet powiem ci szczerze myślałam o tym, że jest tyle dzieci w domach dziecka, że może mogłabym adoptować. Rozmawiałam już na ten temat. Bo wiedziałam, że dobiegam do tej magicznej granicy 35, więc chciałam mieć to dziecko. No i Bóg mi zesłał mężczyznę, w którym się zakochałam od pierwszego wejrzenia - i dla mnie to było oczywiste że to jest on! To jest on i ja będę miała z nim dziecko, ja po prostu wiedziałam to od razu. Jak się coś takiego wie, to już reszta przestaje mieć znaczenie. Jesteśmy bardzo szczęśliwymi rodzicami. Ja teraz najchętniej siedziałabym z nim w domu, oczywiście też z panią do opieki, bo to też się nie da tak cały czas. Pierwszy miesiąc siedziałam sama w domu z dzieckiem, i to jest jednak ciężkie. Potrzebna jest i odskocznia, i jakaś tam pomoc. Żeby nawet wyjść do sklepu, albo na dwudziestominutowy spacer, żeby po prostu ochłonąć. Jednak dziecko jest absorbujące. Ale wiesz, świadomość jest inna, przeżywanie jest inne, aż czuję takie mrowienie jak o tym mówię. Bardziej dojrzałe to jest po prostu. Czuję się spełniona i szczęśliwa, że udało mi się mieć to dziecko, tak jak sobie wymarzyłam. A przecież ile jest moich znajomych par, które są w rewelacyjnych związkach, starają się o dziecko - i nie mogą mieć. Nigdy nie myślimy o tym że to może być jakiś problem. Tak że tym bardziej jestem wdzięczna niebiosom że mam dziecko i przede wszystkim moje dziecko jest zdrowe.

A jak się zmieniły relacje pomiędzy tobą a córką od pojawienia się Ignasia?

Ola była bardzo na "nie", jak zaszłam w ciążę. Była bardzo zazdrosna i zareagowała fatalnie. Ale po urodzeniu nastąpiła całkowita zmiana w drugą stronę. Bawi się z nim, skacze na łóżku, on jest wpatrzony w nią jak w obrazek. Dzieci chyba wyczuwają dzieci. Śpiewa mu piosenki, wymyśla teksty, jemu oczy się śmieją... Relacja jest póki co fantastyczna. Nie wiem jak będzie później, jak na przykład on podrośnie i trzeba będzie się nim zająć, zostać i tak dalej. Olka nie jest łatwym dzieckiem, więc tym bardziej teraz się cieszę.

 

Kasia Kowalska: Córka lubi brata

Jak sobie radzisz z podziałem czasu poświęcanego dzieciom?

Fatalnie. Na niekorzyść Oli niestety. Próbuję jej to wynagradzać rzeczami, o które mnie już od dawna prosiła. Ona kocha konie. Ja nie miałam czasu jej wozić. Ale teraz stwierdziłam, że naprawdę mało czasu z nią spędzam - ona wychodzi o 7:30 do szkoły, wraca przed 18 - ja teraz gdzieś tam bywam, udzielam wywiadów i mijamy się dosyć mocno. No więc zapisałam ją na konie dwa razy w tygodniu, wczoraj wróciła przeszczęśliwa, że może sobie konia wyczyścić, że jeździła, że to jest cudowne - więc gdzieś tam czuję się rozgrzeszona. To jest jedyny dla mnie sposób chyba, żeby ją dopieścić w tej sytuacji.

Czy czujesz się teraz bardziej dojrzała do roli matki?

Bycie rodzicem w ogóle jest momentami frustrujące, bo każdy rodzic popełnia błędy, ja tez popełniłam wiele błędów wobec Oli. Pragnęłam zastąpić jej obydwoje rodziców i nieco ją rozpieściłam, chciałam jej dawać wszystko to, czego ja nie mogłam mieć w dzieciństwie. Okazuje się że dzieci niestety... Dla dzieci niektóre rzeczy, o których my tylko marzyliśmy, są już oczywiste. One są już innym pokoleniem. I my czasami oczekujemy jakiegoś szacunku, respektu, za te wszystkie rzeczy które im dajemy. Nie o to chodzi. Musimy poświęcać im czas, rozmawiać z nimi. Czas, najważniejszy jest poświęcony im czas. A wiadomo, że teraz mnóstwo rodziców nie ma czasu dla swoich dzieci. Zasypują je drogimi prezentami, bądź zajęciami tak jak w moim przypadku, a to nie do końca jest dobre rozwiązanie.

Co czułaś na myśl ze zostaniesz mamą 11 lat temu, a co czułaś teraz?

Strach. Ja byłam wtedy w dosyć skomplikowanym związku, gdzie nie była to taka radosna nowina, i byłam całkiem oszołomiona... Kiedy się dowiedziałam, byłam na trasie, jeździliśmy po Polsce i ja przed każdym koncertem po prostu ryczałam. Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, to był dla mnie po prostu jakiś koszmar wtedy, nie wiedziałam co mam robić. Pamiętam, jednak dziewczyna mnie wtedy zapytała: dlaczego ty masz ciągle takie zapuchnięte oczy? Więc ja jej powiedziałam. A ona mówi: Kobieto, ty masz w sobie tyle ciepła, że mogłabyś obdarować pięcioro dzieci. Jak ona mi to powiedziała, to ja nagle uwierzyłam w to, że będzie fantastycznie. Ona też wychowywała sama syna. I zaczęła mi o tym opowiadać. Że oczywiście na początku to jest lęk, frustracja, ale to wszystko w końcu idzie na plus. Na pewno się bałam. A teraz? Na pewno to się bał mój chłopak. Ja tam niby była opanowana, mówiłam: dobrze, spokojnie, teraz mnie położą, teraz dostanę znieczulenie, a on cały czas: jak to, jak to? Ale summa summarum to ja na końcu się okazałam największą panikarą. Ostatecznie ja się trzęsłam a on: zdjęcie, zdjęcie! Ola się urodziła w zamartwicy i dopiero po czwartej próbie zaczęła oddychać, więc ten poród pamięta cały szpital. Więc pamiętając pierwszy poród, nie byłam niczego pewna, dopóki nie zobaczyłam Ignasia. Dopiero wtedy poczułam ulgę i wielkie szczęście. Na pewno wiek ma tu znaczenie. Jak się ma dwadzieścia ileś lat, to się nie ma w głowie niańczenia dzieci... Ale co jest piękniejszego? Człowiek się starzeje, to są takie truizmy, ale taka jest prawda: człowiek się starzeje i musi mieć jakieś dzieci, musi mieć kogoś o kogo dba, kto później o ciebie dba, mimo wszystko. Mimo że to jest duży wysiłek, cały czas trzeba się starać. Ja cały czas czytam książki, cały czas staram się nie spaprać dzieciństwa Olki, nie popełnić nieodwracalnych błędów. Na pewno bardzo pomaga mi to że chodzę do psychologa. Człowiek nie rodzi się wspaniałym rodzicem. To jest naprawdę bardzo ciężka praca. Mało tego, za tę pracę czasem nawet nikt nam nie podziękuje.

 

Kasia Kowalska: W ciąży miałam koszmary

A jak się różniły oba porody?

Wtedy, tak jak mówię, przy Oli ja byłam chora, na patologii ciąży i cudem ją uratowano. Akurat był mój lekarz prowadzący na zmianie i to dzięki niemu, zresztą ten sam lekarz przyjmował teraz drugi poród. Powiem szczerze: wiele dziewczyn opowiadało mi, że to jest fantastyczne przeżycie i tak dalej, ale ja tego tak nie wspominam. Dla mnie to jest jednak no straszny stres. Po porodzie lekarz mi mówi: pani Kasiu, jak nie te problemy z Olką, to teraz dziecko było dwa razy okręcone pępowiną na szyi. Ale za to urodzone w czepku! Więc będzie miało duże szczęście. Powiem szczerze że nie jest to najprzyjemniejsza rzecz, te komplikacje, te bóle pleców, to jest wszystko straszne. Ból, jaki musi znieść kobieta... Ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło. Zapomina się nawet o najgorszym bólu.

 

Kasia Kowalska: Podczas cesarki trzęsłam się jak galareta

W ogóle, przy dziecku też większość rzeczy robi kobieta. Może faceci się boją, ale ciężko ich zagonić do pomocy.

Masz jakieś sposoby?

No trzeba naprawdę główkować... Nie to że on się tam jakoś strasznie broni, ale to, że się zajmie dzieckiem, nie jest takie oczywiste. Na przykład chcę się wykąpać. Idę do wanny. I tylko czekam, aż powie: Co ty tam robisz, w tej wannie, tyle czasu!? A jestem raptem dziesięć minut. Ale myślę, że to bardziej jest strach, niż niechęć. Teraz to już jest lepiej bo im dziecko starsze, kontaktowe, tym facetowi łatwiej. Weźmie na ręce, ponosi. Ja nawet zainwestowałam w pielęgniarkę, żeby przychodziła i pokazywała, jak się myje dziecko, żeby nauczyć tatę. To się opłaca. Potem słyszę: przecież mówiłem ci, że źle trzymasz! Widziałem, pani pokazywała, ty źle trzymasz!

Mieszkacie we czwórkę?

Tak, mieszkamy razem. Plus niania, która jest prawie codziennie. Ale ja i tak nie mam czasu na dbanie o siebie... Często, jak mam do wyboru umyć głowę albo położyć się spać, bo dziecko zasnęło, to wybieram sen.

Czy to cię frustruje?

Nie. Mam 35 lat i drugie dziecko, i wiem dokładnie jak to wygląda. Że po tych ciężkich dniach przychodzą coraz lepsze.

I to jest też ta różnica, bo wtedy sobie nie za bardzo zdawałaś sprawę?

Z każdym dzieckiem jest coraz łatwiej.

A czy planujesz jeszcze?

Mówi się, że można mieć trzy cesarki. Nie wiem... skłamałabym gdybym powiedziała, że gdyby mi się przytrafiło, to bym się cieszyła. Chociaż wolę siedzieć w domu niż być na przykład na imprezie. Dla mnie to jest strata czasu. A dziesięć lat temu było odwrotnie. Ale przez te 10 lat się wyszalałam, już starczy tego wszystkiego.

Więcej o:
Copyright © Agora SA