Rewelacja, rewolucja, regeneracja

Jaki poród nas czeka? Jakie będzie nasze dziecko? Czy damy sobie radę? Te pytania nurtują wielu rodziców. Zobaczcie, jak pierwsze chwile, dni i tygodnie po porodzie przeżyły trzy czytelniczki "Dziecka", które przysłały do nas swoje wspomnienia..

Szczęście w objęciach

Justyna

Śmieszne uczucie - synek leży koło mnie, a ja nie mogę nawet podnieść głowy. Mogę go tylko przytulać i zachwycać się nim. Znowu szaleją we mnie emocje, ale zupełnie inne niż przy poprzednim porodzie. Dominuje radość i uczucie spełnienia. Jest mi po prostu dobrze. Nie obchodzą mnie kolejne kroplówki ani leki przeciwbólowe, które mi podają. Mój świat ogranicza się do krótkich drzemek, a pomiędzy nimi - do podziwiania synka. Jak cudowne są jego wysiłki, by otworzyć oczy, i jak rozczulające jest jego spojrzenie.

Sylwia

Pół godziny po północy usłyszeliśmy pierwszy krzyk naszego dziecka. Mimo ekstremalnego zmęczenia poczułam wzruszenie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na synka. Był taki maleńki! Po kilku minutach dostałam go w objęcia. Patrzyliśmy, jak śpi niczym aniołek zmęczony długą drogą, i szeptem dyskutowaliśmy, do kogo jest podobny. Po chwili przypomniało mu się najważniejsze - jeść! Podjęliśmy pierwszą próbę przystawienia go do piersi. Auuu! Dlaczego nikt mnie nie uprzedził, że to boli? Młody miał problemy z załapaniem, o co chodzi, ale przy pomocy położnej w końcu się udało. Odetchnęłam, patrząc, jak rusza rytmicznie buzią. Dumny tata głaskał go palcem po czole.

Na huśtawce emocji

Monika

Hania przyszła na świat... I moje cukierkowe wyobrażenie o macierzyństwie kompletnie się zmieniło. Z zazdrością patrzyłam na mamy, które odpoczywały, podczas gdy ich pociechy spokojnie spały w wózeczkach. Moje dziecko cały czas płakało. Czy sprostam roli mamy? Dlaczego nie potrafię uspokoić własnego dziecka?

Sylwia

Gdy po dwóch godzinach przewieziono mnie do sali dla matek i dzieci, ucieszyłam się, ale też zaczęłam się bać. Za chwilę miałam zostać sama z dzieckiem... Pielęgniarka przyniosła zawiniątko i ułożyła obok. Kazała przystawić małego do piersi, więc znowu musiałam się trochę natrudzić, żeby zrozumiał, o co chodzi. Po kilku minutach synek zasnął, a ja z ulgą pomyślałam, że nie jest tak źle - zjadł i śpi. Ja za to zasnąć nie mogłam. Patrzyłam na drobniutką buzię, zadarty tatusiowy nosek i moje wąskie usta. Głaskałam piąstki i zaglądałam pod czapeczkę, bo nie pamiętałam, jakie ma włoski.

Justyna

Powoli, przy pomocy położnej udaje mi się umyć i przebrać. Z radością żegnam cewnik, ale do łazienki jest tak strasznie daleko... Po wyjściu na korytarz od razu wydaje mi się, że synek płacze. Jeszcze nie poznaję jego głosu. Po powrocie do sali, w której faktycznie mój syn ronił łzy, jestem zrozpaczona. Jak ja się nim zajmę, jak wrócę do domu, skoro pokonanie korytarza jest dla mnie ponad siły. Wysyłam do męża rozpaczliwego SMS-a. Huśtawka emocji i nastrojów.

Noc jest ciężka, wszystko mnie boli. Dopadają mnie różne strachy: nie dojdę do siebie, umieram, maluch jest zbyt spokojny/pobudliwy (tu opcje są różne, w zależności od chwili), coś mu na pewno jest. I ciągle płaczę.

Trudne sam na sam

Sylwia

Junior krzywił się, stękał, a chwilę potem rozległ się wrzask. Boże, skąd on ma tyle siły?! Próbuję przystawić go do piersi - nie idzie. Biorę na ręce i kołyszę - jeszcze gorzej. Nagle mnie olśniło - a może pieluszka? Udało mi się zejść z łóżka i podreptałam po pampersy. Rozwinęłam wszystkie warstwy, którymi młody był opatulony. Jak się go przewija?! Założenie pampersa zajęło mi chyba kwadrans. Założenie śpioszków - drugi. Bałam się, że uszkodzę te małe nóżki, stópki, rączki, kręgosłup. A mój syn krzyczał i krzyczał.

Justyna

Kolejny dzień. Jestem niewyspana i obolała. I pogrążona w rozpaczy. Jedyny jasny punkt to mój synek. Dla niego jestem gotowa do dalszych zmagań z rzeczywistością. Z pokarmem kiepsko, laktacja jeszcze nie ruszyła, choć mały dzielnie nad tym pracuje. Porzucam pomysły o całkowicie naturalnym karmieniu i idę po porcję sztucznego mleka. Festiwal lęków i straszliwych pomysłów w mojej głowie trwa. Znowu nie mogę zasnąć. Z zazdrością patrzę na sąsiadkę, która błogo śpi ze swoim synkiem.

Sylwia

Cały ranek minął mi na karmieniu. Nie mogłam pójść do łazienki, zjeść, sięgnąć po telefon, bo mały cały czas wisiał przy piersi. Jadł i zasypiał, ale kiedy próbowałam go odsunąć, budził się od razu i znowu kręcił głową w poszukiwaniu wodopoju. Gdy przyszedł mąż, zrobiło mi się raźniej i wreszcie mogłam się trochę ogarnąć. Oglądaliśmy sobie nasze dziecko, wspominając poród i odbierając SMS-y i telefony z gratulacjami. Potem przewinęło się przez moją salę jeszcze z tuzin osób, ale mały obywatel cały czas spał.

Niestety, po tym jak junior wysypiał się w dzień, w nocy większość czasu wrzeszczał. Piersi miałam pogryzione i obolałe. Przy każdym karmieniu zagryzałam zęby i starałam się nie płakać z bólu. Czułam się ekstremalnie wykończona, nie chciało mi się nawet jeść.

W dzień wszystko wyglądało lepiej - przychodził mąż, rodzice, szwagierki. Zawsze ktoś trzymał juniora, więc mogłam pójść pod prysznic, a potem trochę się przespać.

Marzenie o przespanej nocy

Sylwia

Przez kolejne noce na zmianę kołysaliśmy juniora do 4 rano. A on usypiał na minutkę-dwie i odkładany do łóżeczka natychmiast się budził. Po pięćdziesiątym ósmym razie nie wytrzymywałam i zostawał z nami do rana. Co wcale nie znaczyło, że spał - najczęściej wisiał na piersi. Były i takie noce, kiedy ledwo przytomny tata ubierał synka ciepło i zabierał na przejażdżkę samochodem.

Justyna

Pierwszy tydzień upłynął pod znakiem nieustannego karmienia synka, jego spania na mojej klatce piersiowej i akcjach pod hasłem: łóżeczko parzy. Ilekroć chciałam śpiącego, wydawałoby się, synka odłożyć do łóżeczka, rozlegał się rozpaczliwy płacz. Mały spał przy moim boku albo na mojej klatce piersiowej. Bardzo dobra pozycja do obcałowywania małej główki i wąchania maluszka.

Radość i duma

Monika

Widząc radosną istotkę raczkującą po domu, wyciągającą malutkie rączki w moją stronę i wtulającą się w moje ramiona, wiem, że jest to warte każdej ceny. Spontaniczny śmiech córki potrafi wprawić mnie w niesamowity nastrój, a jej zawadiackie spojrzenie sprawia, że ulegam jej na każdym kroku. Uwielbiam wpatrywać się w nią, kiedy śpi obok mnie. Jej oczy, uśmiechnięte, kiedy budzi się i widzi mnie przy sobie, sprawiają, że wszystko inne mogłoby nie istnieć.

Justyna

Już rozpoznaję płacz synka. Wiem, kiedy płacze z głodu, a kiedy rozpacza z powodu osamotnienia. Jednak w ogóle płacze rzadko i jest bardzo spokojnym obywatelem. Każdy dzień przynosi jednak coś nowego i mam nadzieję, że już niedługo zamiast mimowolnych uśmiechów podczas snu będę mogła zobaczyć jego prawdziwy uśmiech. A potem: pierwszy raz usiądzie, zje pierwszą zupkę, zrobi pierwszy krok.

Sylwia

Minął tydzień, potem kolejny i następny. Junior zaczął jeść co dwie godziny, a nie co pół. W nocy zaczęłam wstawać najpierw maksymalnie trzy razy, a wkrótce potem dwa albo tylko raz. Kąpiele były dramatem do skończenia pierwszego miesiąca - potem mały powoli zaczął się oswajać z wodą.

A my w końcu zaczęliśmy cieszyć się rodzicielstwem. Pomimo nocnego wstawania, braku czasu, ciągłego zmieniania pieluszek i noszenia na rękach - nie posiadaliśmy się z radości, kiedy mogliśmy tak po prostu leżeć i patrzeć na maluszka albo spacerować środkiem miasta z zielonym wózkiem podczas nielicznych godzin snu małego krzykacza.

Z perspektywy czasu jestem z nas dumna. Daliśmy radę.

Więcej o:
Copyright © Agora SA