Druga ciąża

Kto by pomyślał, że kilka miesięcy po urodzeniu Leona znów będę w ciąży... Co wy się tak, chłopaki, do nas pchacie?! Oto fragmenty pamiętnika nagrodzonego w konkursie miesięcznika Dziecko.

Dziś wielki dzień - Mecz Otwarcia Euro 2012.

Dwa lata temu, gdy zgłaszałam się do loterii biletowej, nie sądziłam, że:

mogę zostać wylosowana;

dostanę bilety na wszystkie mecze;

podczas ogłoszenia wyników losowania będę w ciąży;

podczas meczu otwarcia będę drugi raz w ciąży!

11 CZERWCA

Vamos a bailar! Chodzimy na tańce w chuście do Salsa Libre. Jako że siedzisz w brzuchu, nie da się Leona przywiązać z przodu, więc podryguje w rytm salsy w nosidle na plecach! Trochę ciężko, ale co tam. Jesienią nowe zajęcia i też będziemy razem chodzić, Szymku.

19 CZERWCA

Jesteśmy w Mikoszewie. Nie opłacamy się jako goście hotelowi z wliczonym śniadaniem, zwłaszcza ja - w 6. miesiącu ciąży. Zjedliśmy milion kanapek, ciastka, owoce...

Wieczorem idziemy na plażę zbierać bursztyny. Grzebiemy w piachu, nawet twój brat gmera patykiem w poszukiwaniu skarbu. Szukanie bursztynów z tobą pod sercem jest trochę skomplikowane... W końcu znajdujemy wyrzuconą przez morze plątaninę muszelek i patyków, w której jest kilka bursztynów.

27 CZERWCA

Zapomniałam na śmierć! Zawsze w środę sprawdzamy, który to tydzień ciąży. Witaj, Kochanie, rozpocząłeś 28. tydzień!

No więc jest tak: przytyłam 6 kg. Imię wybrane od dawna, choć nie bez problemów. Żadne nie wydawało nam się wystarczająco ekstra dla naszego drugiego kochanego synka. Przez długi czas byłeś Jaśkiem, ale moi rodzice prosili, abyśmy nie dawali tak na imię, bo im się źle kojarzy. Ugięliśmy się i zmieniliśmy. Jednogłośnie wybraliśmy Szymona. Mam nadzieję, że to imię przyniesie Ci szczęście!

11 LIPCA

Ha, nawet ci nie pisałam, jak się o tobie dowiedzieliśmy! To była końcówka stycznia. Spóźniał mi się okres, ale nie sądziłam, że to z twojego powodu. Mimo wszystko zrobiłam test. Czekam, pokazała się jedna kreska. Odetchnęłam, poszłam pod prysznic z poczuciem "Uff, nie dalibyśmy rady". Wychodzę zrelaksowana, zawijam się w ręcznik, wzrok mój pada na szafkę, a tam... słaba druga kreska! Nogi się pode mną ugięły.

Totalnie nie wiedzieliśmy, co robić. Miliony lęków, myśli, przerażenie. I taki był cały pierwszy miesiąc.

Nie martw się, że tak zareagowaliśmy. Byliśmy na początku drogi z Leonem, który miał dopiero 5 miesięcy. Byłam bardzo zmęczona nocnymi pobudkami, jakie nam urządzał. Wydawało mi się, że to się nigdy nie skończy! Co więcej, będzie podwojone. Teraz wiemy, że i pobudki kiedyś się skończą, że jak zaczniesz sam chodzić i poznawać świat, będziesz przeszczęśliwy. Ja będę miała więcej cierpliwości i zrozumienia, bo i wiedza o maluchach będzie większa. Jest szansa, że będziesz miał spokojniej, bo brat Lew przetrze wszystkie szlaki. Chociaż jestem pewna, że ty też nas zabierzesz w swoją niepowtarzalną podróż i przeżyjemy z tobą kolejne przygody, które będziemy obgadywać w nocy i opisywać w pamiętniku "Pierwszy rok"...

13 LIPCA

Dziś porządkowanie rzeczy dla ciebie. Jesteśmy superprzygotowani. Ubranka - są, pieluszki - są, teraz tylko łóżeczko dla ciebie i pościel. Ale z tym nie wiem, czy się spieszyć, bo tak uwielbialiśmy spać z Leo, że wynieśliśmy go z sypialni dopiero w połowie 5. miesiąca. A myśl, że zaraz ty będziesz takim słodziakiem, który będzie pragnął ciepła mamy i taty, karmienia kilka razy w nocy... Chyba znów będziemy spali we troje.

Wieczorem śmigamy na Mazury.

14 LIPCA

Siedzimy z tatą na pomoście. Ja piszę do ciebie, tata czyta książkę. Nagle się odzywa: "Napisz Szymkowi, że seks niesie za sobą element śmierci. Powołując ciebie do życia, decydujemy się na to, że umrzemy, bo mamy komu przekazać sprawy". Hm....

18 LIPCA

Jutro kolejne USG! Martwię się, że nie odwróciłeś się główką do dołu i będę mieć cesarskie cięcie.

19 LIPCA

Na wstępie mówię lekarzowi, jakie mam obawy. Zaczął się śmiać, żebym nie była takim czarnowidzem. Przyłożył USG i proszę - Szymek dupką do dołu! Synek, no co to za głupi żart! Wiesz, jak beznadziejny jest taki poród? Kochanie, proszę nurkować główką, i to natychmiast! Na szczęście jesteś zdrowiutki i dobrze się rozwijasz, ważysz 1500 gramów. Wiem, że jeszcze dwa miesiące, ale kurczę, zrób porządny obrót i ułóż się do wyjścia.

20-23 LIPCA

Weekend w Mikoszewie. Pogoda cudna, relaks i spokój. Leżymy na plaży i opalamy się. Leon zaczął chodzić trzymany za rączki!

4 SIERPNIA

Wielki dzień - pierwsze urodziny twojego brata, Lwa Leona! Urządziliśmy je na Plaży Wisła. Ile ja się modliłam, żeby on był zdrowy, żeby nie padało, żebyśmy się dobrze czuli, żeby prababci wyszedł tort, żeby przyszli goście... Udało się bezbłędnie! Leonowi zrobiłam specjalny garniak - białe body i granatowy nadruk "1" oraz z przodu i z tyłu jego logotyp, który wymyśliłam już w zeszłym roku.

Przyszło dużo gości: dziadkowie, ciocie, prababcia z malinowym tortem, dziewczyny ode mnie z pracy z dziećmi, kumple z tańców chustowych, znajomi taty z dzieciakami. Dzieci ganiały po piachu, na placu zabaw, dorośli biesiadowali i gadali. Wszyscy nam gratulowali ciebie i nie mogli się nadziwić, jak my we dwoje ładnie wyglądamy.

9 SIERPNIA

Tata ciągle powtarza, jakie to szczęście, że nadchodzi drugi syn, bo on sobie nie wyobraża teraz wychowywania dziewczynki, i że życie z Leonem było najcudowniejszym rokiem w jego życiu. Mówi też, że na samą myśl o tym, że Ty zaraz się pojawisz, już okrutnie się niecierpliwi, bo wie, ile to radości!

10 SIERPNIA

Zapowiedziałam bojkot wyjazdów aż do porodu. Życie wraca do normy. Leon do żłobka, tata do pracy, a ja do 12 robiłam porządki - pranie, mycie podłóg itp. Trochę ogarnęłam dom.

11 SIERPNIA

Jednak nie usiedzę na miejscu. Uciekamy na weekend! Leon zostaje z babcią, a my zwiewamy do Łodzi. Poszliśmy z tobą do kina. Taki szajs grają w te wakacje, że zdecydowaliśmy się na "Epokę Lodowcową 4", żebyś też sobie popatrzył. Chyba byłeś zachwycony. Wykonywałeś z 15 piruetów na minutę. Położyłam taty rękę na brzuchu, był w szoku.

15 SIERPNIA

Tata dziś jedzie na Mazury z kolegami, ale ze względu na Leona i na moje przeziębienie wraca jutro. Niezła determinacja, ale rozumiem go. Sama bym zwiała na dwa dni na żagle.

Na wsparcie przyjeżdża babcia. Dzień upływa leniwie. Mam straszną ochotę na młodą kapustę z ziemniakami, więc gdy Leon idzie spać, robimy obiad. Mama zdejmuje mi firanki, bo chcę je uprać. Chociaż Tomek mówił: "Nie zdejmuj ich, bo jak zaczniesz prać firanki, to od razu pakuj walizkę i jedziemy do szpitala".

16 SIERPNIA

Jem kolację - trzeci raz z rzędu ziemniaki z kapustą (!) i idę do łóżka. Tomek przychodzi na wieczorne głaskanie brzucha i powiedzenie ci "dobranoc". Mówię, że mało skoków dziś oddałeś i chyba śpisz. Tata się przytula, kładzie rękę na brzuchu, mówi "Cześć, chłopaku". Sprzedałeś mu takiego kopa, że aż brzuch skakał.

17 SIERPNIA

W nocy obudziły mnie lekkie skurcze. Nie mogłam usnąć, więc poszłam zrobić sobie kąpiel i poczytać książkę. Nad ranem wróciłam do taty do łóżka. Położył mi rękę na brzuchu i ciągle pytał, czy jedziemy do szpitala.

Wstaliśmy o 7, skurcze nasiliły się. Zadzwoniliśmy po babcię. Tata ogarniał Lwisko, a ja się szykowałam. Łatwiej się pakuje walizkę za drugim razem, no i łatwiej zachować spokój. Ucałowałam Leona i powiedziałam, że zaraz wracamy. Około 8 byliśmy w szpitalu. Pomimo całej poczekalni kobiet w ciąży przyjęli nas błyskawicznie. Szybkie USG i lekarz mówi, że nie mogę się w ogóle ruszać już do porodu, że zostaję u nich i leżę kamieniem, a oni będą mi powstrzymywali poród... Mam katar i kaszel, więc dostałam osobną salę. A z newsów - leżysz łebkiem do wyjścia!

Od razu dostałam serię zastrzyków rozkurczowych. Tata pojechał kupić mi na śniadanie naleśnika. Zrobił zakupy i wrócił po Leona do babci, która musiała pędzić do pracy.

Powróciły skurcze, lekarze podali końską dawkę kolejnych leków rozkurczowych. Po godzinie sama po nich zadzwoniłam. I co się okazało? "Pani ma już 4 cm rozwarcia, jedziemy rodzić. Dzidziulek dziś wyjdzie na świat, ale na spokojnie sobie wszystko zorganizujemy". Tomek, ja rodzę, przyjeżdżaj!

Biedny... Wiedziałam, że nie zdąży. A siła bólów mówiła mi jeszcze coś - że nie zdążą dać mi znieczulenia.

Szymku, nie będę ci opisywać, co krzyczałam. Każda sekunda była tak okropna, że nie da się tego opisać. Ale po prawie 3 pchnięciach byłeś już na świecie! Półtora miesiąca przed czasem!

W tym czasie wpadł tata. Powiedzieli, że masz 10 pkt w skali Apgar i jesteś silnym, zdrowym mężczyzną. A do tego - w czepku urodzony!

Zabrali cię na oddział dla wcześniaków na "solarium", żebyś się ogrzał.

Siedzieliśmy sobie z tatą i nie mogliśmy uwierzyć, że ty już na świecie. Kazałam tacie, by mnie chwalił. Urodziłam sama, bez znieczulenia. A tata co na to? "A mówiłem, kobieto, nie zdejmuj firanek do prania!".

26 SIERPNIA

Wychodzimy ze szpitala - ważysz już 2070 gramów. W domu czeka na mnie bukiet słoneczników i pierścionek od taty w podziękowaniu za Ciebie.

Wieczorem Leo przyjeżdża z Mazur. Przytulam go jak szalona. Siedzę przy łóżeczku i trzymamy się długo za łapki, nawet kiedy już śpi. Nie widziałam go 10 dni! Jutro się poznacie.

Witaj w rodzinie, Szymku.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.