"Matczyzm" - nowa forma uprzedzeń?

Niepracujące mamy nie mają łatwego życia. Głupie, leniwe, zaniedbane utrzymanki. Zabolało? A jednak, jak utrzymuje wielu internautów, właśnie takie są matki, które nie pracują zawodowo. W Wielkiej Brytanii ktoś ośmielił się w końcu powiedzieć głośno: takie opinie to dyskryminacja. Myślę, że w Polsce też przydałoby się zaprotestować.

Z jednej strony wiadomo - dzieci solą ziemi, pierwsze trzy lata życia są kluczowe w budowaniu relacji z opiekunem, a matka jest najważniejszym człowiekiem w życiu dziecka. Z drugiej strony mamy XXI wiek, a wraz z nim nowy model matki idealnej: współczesna mama z lekkością i wdziękiem baletnicy łączy macierzyństwo z karierą zawodową. Gdzieś tam pomiędzy zupką z ekologicznego pasternaku, przetartą w designerskim robocie kuchennym, wizytą u kosmetyczki i nałożeniem na paznokcie świeżej warstwy lśniącego czerwonego lakieru, udaje jej się też podać dziecku lek przeciwgorączkowy, odebrać je w południe z przedszkola lub znaleźć oddaną i fantastyczną opiekunkę, która zrobi to za nią, a w tym idealnym dniu Matki Roku 2013 jest jeszcze czas na spotkania biznesowe, pochwały od szefa i kolejne podwyżki.

Jak to zwykle z tego typu wzorcami bywa - krzywdzą tych, którzy chcą żyć inaczej. Te matki, które pracując ledwo wiążą koniec z końcem, a ich codzienność to minuty wyciskane nerwowo z każdej doby, byle tylko zmieścić w niej wszelkiego rodzaju obowiązki i nie myśleć nawet o minucie dla siebie i swoich potrzeb. Może kiedyś przyjdzie chwila i na to, ale na razie to wiadomo: dorosłość. Wzorzec krzywdzący także te matki, które najbardziej realizują się w roli opiekunek rodziny i nie muszą - lub nie chcą - pracować. Uprzedzenia dotyczące tych ostatnich, jak zauważył ostatnio dr Aric Sigman, psycholog rozwojowy z Wielkiej Brytanii, są porównywalne do rasizmu. I pora to zmienić!

Współczesna lepsza od retro?

Tak, nowy pożądany społecznie wzorzec matki jest szyty na miarę każdego członka rodziny. Obrazek matki-baletnicy i wpatrzonych w nią z podziwem dzieci uzupełnia uśmiechnięty mąż, który ma czas cieszyć się życiem rodzinnym i chwalić przed kolegami interesującą żoną. Interesującą, bo nie chciała oddać się łatwej i przyjemnej egzystencji żony-utrzymanki, skazując go tym samym na morderczą pracę po 20 godzin dziennie, żeby tylko mógł utrzymać ją i dzieci. Ona nie ma fanaberii, nie uroiło jej się, że jest potrzebna w domu, a on nie jest obarczony odpowiedzialnością za pełne żołądki rodziny i płynność dostaw prądu i gazu pod domową strzechę (której utrata też im nie grozi, bo dzięki stałemu zasilaniu domowego budżetu pensją kobiety jest im łatwiej). Taka mama to skarb: realizuje się, jest sobą, nie jest nudna i ograniczona.

Zdaję sobie sprawę, że moje słowa brzmią brutalnie, spieszę więc wyjaśnić, że nie wyrażam nimi swojej opinii - to tak, gdyby były jakieś wątpliwości w tej kwestii. Powyższe to zbieranina komentarzy i opinii internetowych dyskutantów i (co gorsza!) osób publicznych, które zdają się uważać, że krytykując niepracujące matki, czynią to w służbie narodowi. A nuż opamięta się jedna z drugą i znajdzie sobie pracę, przestanie afiszować się z tą swoją "domowością"! Przestanie być taka retro. Nie o taką matkę przecież feministki walczyły!

Matczyzm, seksizm, rasizm

Na niedawnej konferencji zorganizowanej przez brytyjską organizację Mothers At Home Matter dr Aric Sigman, psycholog rozwojowy i biolog, stwierdził, że uprzedzenia względem niepracujących matek są podobne do uprzedzeń rasistowskich i seksistowskich. Jego zdaniem niepracujące matki oceniane są w wielu kręgach jako kobiety leniwe, nieatrakcyjne i głupie. Brytyjski psycholog użył określenia "motherism", analogicznego do "sexism" i "racism", do okreslenia tego typu uprzedzenia. Matczyzm, seksizm, rasizm. Mocne, prawda?

Czy w Polsce jest podobnie? Tak mi się wydaję, ale postanawiam to sprawdzić. Dzwonię do Patrycji Dołowy, wiceprezeski Fundacji MaMa, żeby się upewnić. Kto będzie wiedział więcej o sytuacji współczesnych polskich matek niż osoba działająca aktywnie na ich rzecz? Fundacja MaMa jest postępowa, zaangażowana i na wskroś współczesna. Tak, Patrycja Dołowy będzie wiedzieć - myślę sobie. I rzeczywiście: wie.

Mówi, że podróże po Polsce utwierdzają ją w przekonaniu, że matki, które nie pracują zawodowo faktycznie są ofiarami bardzo krzywdzących stereotypów. - Jest to widoczne także w tym, jak piszemy o matkach niepracujących w popularnej prasie i w tym, jak wypowiadają się o nich różne osoby - mówi Dołowy. - Weźmy na przykład tę sławną wypowiedź prof. Mikołejki o wózkowych... Jako Fundacja widzimy, że takie stereotypy istnieją i to rzeczywiście jest przyczynek do dyskryminacji - podkreśla z przekonaniem.

Internet prawdę ci powie

- To samo można wywnioskować analizując wypowiedzi w internecie - zauważa Dołowy. - Panuje tam ogromna niechęć i język nienawiści. Mówi się, że matki niepracujące są leniwe, że siedzą w domu i nic nie robią. Zresztą same te matki często mówią o sobie: "siedzę w domu"! A przecież wykonują ciężką pracę opiekując się innymi. Z jednej strony mamy stereoptyp przypisany sferze domowej i jak matka wychodzi z czterech ścian do przestrzeni publicznej to jest źle i wzbudza niechęć, a z drugiej strony jak jest w domu to też niedobrze, bo tylko "siedzi i nic nie robi". Tu oczywiście nakłada się jeszcze stereotyp Matki Polki, która jest tak skupiona na swoich dzieciach, że nie może prosić o nic dla siebie, a jeśli to robi to wzbudza agresję. Jest "roszczeniowa" - mówi.

Na naszych forach internetowych rzeczywiście dyskusja za dyskusją: czy niepracująca matka to leń i utrzymanka? Czy z taką to w ogóle da się przyjaźnić? Jest o czym rozmawiać? A co, jak ją facet zostawi, co niechybnie się stanie, bo taka domowa żona to nuda nad nudami? Zresztą powiedzmy to sobie szczerze - zauważają internauci - siedzi taka na mężowskim garnuszku i wykorzystuje faceta dla własnej wygody. Przesadzam? Nie. Wystarczy spojrzeć na pierwszą lepszą internetową dyskusję, jak ta na emamie chociażby.

Wolnoć, Tomku, w swoim domku

Problem leży chyba ogólnie w roli matki. W tym, że każdemu z nas wydaje się, że posiadł jedynie słuszną wiedzę na temat tego, jak kobieta powinna ją wypełniać. Wiemy też wszystko o małżeństwie, nie zostawiamy głównym postaciom dramatu możliwości decydowania o tym, co w ich przypadku sprawdza się najlepiej. Nic z tego! Mamy odpowiedzi i chętnie udzielamy rad, a jeśli ktoś nie posłucha, obrzucimy go jadem.

Na początku lat 90. prawie 80 proc. Polaków uważało, że kobieta czuje się spełniona, jeśli jest matką i zajmuje się domem. Praca może służyć jako dodatek, ale szczęścia nie daje. Wiele zmieniło się na przestrzeni ostatnich 20 lat i nie mnie to oceniać, wszak matkuję, pracuję i czuję się spełniona, ale jedno wydaje mi się oczywiste - dr Sigman ma rację. "Matczyzm" istnieje i ma się coraz lepiej.

- Matki, które nie pracują, bardzo wyraźnie czują się gorsze i potępione społecznie - mówi mi Patrycja Dołowy. No właśnie. Ale jak tu wszystkich zadowolić? A może to zignorować i skupić się na tym, co jest ważne dla nas i naszej rodziny? Tej najmniejszej komórki społeczeństwa, a nie całej polskiej "rodziny"?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.