"Piersiowe" kontra "butelkowe", czyli internetowa wojna matek

Czy matki internetowe są dla siebie grupą wsparcia? Nie zawsze. Kiedy w grę wchodzi sposób karmienia niemowląt, forumowe mamy stają do walki. Ofiar śmiertelnych brak, ale emocje są jak najbardziej prawdziwe.

"To przez tę waszą solidarność jajników" - ileż razy słyszałam to pogardliwe hasło! Że niby kobiety tak się ze sobą utożsamiają, wspierają, stoją za sobą murem, złego słowa o sobie powiedzieć nie dadzą. Zjeść razem beczkę soli. Konie kraść. W ogień skoczyć. A niech no tylko ktoś nas skrytykuje! Zwieramy szyki i ruszamy do ataku! Prawda? Niezupełnie! Oczywiście nic tak nie zbliża ludzi do siebie jak wspólnota doświadczeń, odmawiamy jednak bliźnim prawa do podejmowania wyborów innych niż nasze. Bardzo wyraźnie widać to na forach internetowych dla matek.

Wydawać by się mogło, że wspólna sprawa (posiadanie małych dzieci) powinna je zbliżać - i często rzeczywiście tak się dzieje. Istnieją jednak obszary, w których internetowe mamy prowadzą prawdziwą wojnę. Nie przebierają w słowach, potrafią być dla siebie naprawdę okrutne. Tematem, który gwarantuje wywołanie konfliktu jest sposób karmienia niemowląt. Czy można podchodzić bardzo emocjonalnie do tego, czym ktoś karmi swoje dziecko, o ile nie jest to substancja niejadalna lub przynajmniej arszenik? Okazuje się, że owszem: społeczność internetowych mam jest podzielona na dwa obozy: matki karmiące piersią i te podające butelkę z mlekiem modyfikowanym. Obie strony konfliktu bywają bezwzględne!

Karmienie sprawą ideologiczną?

Człowiek niewtajemniczony mógłby niesłusznie pomyśleć, że w kwestii żywienia niemowląt chodzi o to, żeby dziecko nie było głodne i żeby otrzymywało mleko. Ktoś inny mógłby dorzucić, że eksperci uważają, że najzdrowszy dla niemowląt jest pokarm matki, a producenci mleka modyfikowanego nie ustają w staraniach, żeby jak najbardziej upodobnić swoje mieszanki do kobiecego mleka - przynajmniej w kwestii wartości odżywczych. To postawa laika, bywalczynie forów internetowych wiedzą, że spory zwolenniczek konkretnej formy karmienia maluchów przypominają wojny religijne, a "fanatyzm" jest słowem, które niejednokrotnie pada w dyskusjach. Dominika Buczak, dziennikarka, jest zaskoczona siłą konfliktu. - Kiedy kobieta zostaje matką powinna przygotować się na to, że jej wybory będą ciągle komentowane i krytykowane - mówi. - Tego powinni uczyć w szkołach rodzenia. Nie karmisz piersią - jesteś egoistyczna, nieczuła, zła. Karmisz piersią 2 lata - jesteś zboczona i załatwiasz swoje problemy emocjonalne wykorzystując dziecko. Wcześniej czy później to usłyszysz.

- Na prowadzonej przeze mnie na Facebooku stronie Karuzela Magazyn każdego dnia dyskutujemy o tym, co to znaczy dzisiaj być rodzicem - opowiada Dominika. - Dyskutanci i dyskutantki są na Karuzeli wyjątkowo inteligentni, grzeczni i uprzejmi. Dyskusje nie przypominają zupełnie klasycznej internetowej jatki. Ogień wstępuje w nich przy trzech tematach: aborcja, cesarka bez wskazań, karmienie niemowlaka butelką. Mleko modyfikowane bywa nazywane "paszą", a mleku matki przypisywane bywają niezwykłe, niemal czarodziejskie właściwości. Często prezentowane jest jako eliksir na wszelkie możliwe problemy, a sztuczne mleko traktowane jest niemal jak trucizna. Emocje sięgają zenitu. Jedna strona węszy spisek firm produkujących mleko w proszku, które chcąc zintensyfikować zyski, zniechęcają matki do karmienia piersią. Druga powtarza: szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko, dajmy kobietom wybrać i nie oceniajmy ich. Ja patrzę z boku i nie mogę sobie przypomnieć kiedy i w jaki sposób karmienie niemowląt stało się sprawą ideologiczną.

Karmienie piersią - pytania i odpowiedzi lekarzy

Mleko modyfikowane to trucizna!

Obóz numer 1: zwolenniczki karmienia naturalnego. Pogardliwie nazywane przez przedstawicielki wrogiego obozu "laktoterrorystkami". Czego można dowiedzieć się z ich postów? Po pierwsze mleko modyfikowane to trucizna. Trzeba bezwzględnie próbować karmić piersią, bo najważniejsze jest dobro dziecka, a to osiąga się wyłącznie dzięki mleku mamy. Mitem jest brak pokarmu, w szpitalach panuje zmowa producentów mleka modyfikowanego, którzy przekupują personel medyczny, by ten zachęcał pacjentki oddziałów położniczych do podawania noworodkom butelek z mieszanką. Czyli trucizną. Podanie butelki lub smoczka nieodwołalnie zaburzy u malucha odruch ssania, sprawiając, że dziecko wzgardzi piersią.

Czy istnieją jakieś okoliczności usprawiedliwiające podawanie niemowlęciu "chemicznie przetworzonego mleka dla cielaka", jak nazywa mleko modyfikowane forumowiczka o nicku mama-osama? Owszem. Odpowiedzi na to pytanie udziela inna internautka, mad_die: "Oczywiście, że w przypadku, kiedy zupełnie nie można karmić dziecka piersią - bo mama jest ciężko chora lub umiera, to w grę wchodzi również opcja podania mm. Opcja, bo jak wiadomo są banki mleka kobiecego, z których szpitale i ludzie korzystają". "Mm", spieszę wyjaśnić niewtajemniczonym, to oczywiście mleko modyfikowane, podawane, zdaniem "laktoterrorystek", niemowlętom przez wygodne egoistki, które za nic mają zdrowie i życie (!) swojego dziecka lub przez leniwe rodziny (kiedy matka jest ciężko chora lub umierająca, a krewnym nie chce się szukać banku mleka kobiecego).

Mleko modyfikowane - pytania i odpowiedzi lekarzy

Ludzka wydzielina i bezwartościowa woda

Wczytując się w ataki drugiej strony, czyli matek butelkowych (zwanych wyrodnymi i leniwymi), można dojść do wniosku, że niekoniecznie czują się dobrze ze swoim wyborem i wydaje im się, że aby przetrwać muszą podejmować zaczepne działania wojenne. Uprzedzić moment, w którym ktoś nazwie je egoistkami. Ania, pracująca w jednej z dużych warszawskich korporacji, karmiła swoje dzieci piersią, pomimo poważnych problemów. Nie wyobrażała sobie, że mogłaby postąpić inaczej, bo według niej presja społeczna, żeby karmić piersią jest tak ogromna, że matka automatycznie czuje się jak zbrodniarka podając dziecku butelkę. - "Butelkowe" mamy są agresywne, bo są zaszczute prze terrorystki laktacyjne - uważa. Może rzeczywiście tak jest, ale i w tym obozie nie brakuje kobiet, które reagują na każdą wzmiankę o karmieniu piersią jak na atak personalny pod swoim adresem. Niektóre zdają się myśleć, że wszelkie dane dotyczące dobroczynnego wpływu pokarmu matki, zbierane są tylko po to, by potępić ich wybór podawania butelki.

Czego dowiemy się od "butelkowych"? W szpitalach panuje prawdziwy terror laktacyjny, a podawanie mleka modyfikowanego jest tępione przez wszystkich - począwszy od położnych, poprzez lekarzy, na salowych skończywszy. Zwolennicy karmienia piersią wolą, żeby dziecko głodowało niż dostało mieszankę. Pokarm matki zawiera pełno szkodliwych substancji, które ona spożywa w swoim jedzeniu, jest więc bardziej trujący od przebadanego mleka modyfikowanego. Poza tym po pierwszych tygodniach lub miesiącach życia dziecka, mleko kobiece to bezwartościowa ciecz, która nie zawiera żadnych składników odżywczych. Inia25 tak odpowiada przedstawicielce "piersiowych": "Jestem oburzona, jak możesz napisać, że dokarmianie sztuczne to "zatruwanie"!!!! (...) Myślę, że większą trucizną dla dziecka może być mleko z piersi matki, która rano wypiła sobie kawusię (po nieprzespanej nocy), całe dnie popija herbatkę (teina to większy syf niż kofeina), zajada się kurczakami naszpikowanymi hormonami, itd...".

Gdy opadną emocje...

"Piersiowe" zarzucają producentom mleka modyfikowanego, że prowadzą swoje interesy kosztem zdrowia dzieci, cały pomysł tworzenia mieszanek oparty jest na oszustwie i chęci zysku: w tym celu przekupuje się lekarzy, a nawet przebudowuje szpitale, tak by te były przyjazne karmieniu butelką. Odsyłają do stosownych lektur. "Butelkowe" odpierają ataki, twierdząc, że cała promocja karmienia naturalnego opiera się na spisku Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), która promuje pokarm mamy mając na uwadze ubogie matki z krajów Trzeciego Świata. Dlatego też kobietom odmawia się wyboru, ukrywa informacje o potencjalnej szkodliwości mleka mamy, zataja istnienie mleka modyfikowanego dla najmłodszych (tzw. mleka początkowego), przekupuje się lekarzy, a nawet przebudowuje szpitale, tak by te były przyjazne karmieniu piersią. "Butelkowe" również odsyłają do stosownych lektur.

I tak się to kręci od lat i pewnie jeszcze długo nie uda się zakończyć tej internetowej wojny matek. To nie tak, że każda z nas, jako matka, podejmuje swój wybór - każda nasza decyzja zostaje poddana ocenie i każda może zostać napiętnowana. W przypadku karmienia butelką - jako zbrodnicza. W przypadku podawania piersi - wynikająca z fanatyzmu. Na szczęście wiele kobiet potrafi się jeszcze zdystansować i tylko czasem przecierają oczy ze zdumienia, czytając dyskusje na forach i portalach społecznościowych. Jak zauważają nawołujące do zawarcia pokoju, internetowe mamy-pacyfistki, najważniejsze, żeby dziecko było nakarmione i szczęśliwe. Jest duża szansa, że w przyszłości dzieci skłóconych internautek, te "piersiowe" i te "butelkowe", spotkają się w jednej klasie szkolnej i - kto wie? - może zostaną najlepszymi przyjaciółmi, pomimo tych, istotnych tylko dla ich matek, różnic. Na razie jednak, mamy tych pierwszych porównują swój pokarm do rosołu ugotowanego na ekologicznych warzywach, a mleko modyfikowane do zupki chińskiej, z kolei mamy tych drugich twierdzą, że pokarm kobiety po kilku tygodniach jest już tylko zwykłą ludzką wydzieliną. Może ta internetowa wojna ma tez swoje dobre strony? Kobiety znajdują wentyl bezpieczeństwa, dający ujście frustracjom i - przynajmniej w świecie poza siecią - wszyscy są szczęśliwi.

Więcej o:
Copyright © Agora SA