Kobiety sukcesu: Matko, zostając w domu dajesz zły przykład dziecku!

Mama pozostająca w domu to żaden autorytet dla dziecka - twierdzą Cherie Blair i Magdalena Środa. Czy mają rację?

Ostatnie tygodnie obfitują w medialne doniesienia o kobietach, które publicznie komentują wybory innych matek - te dotyczące godzenia rodzicielstwa z życiem zawodowym. Burza, którą rozpętała Anne-Marie Slaughter, była doradczyni Hillary Clinton, wciąż nie ucichła - była wysoka urzędniczka amerykańskiego Departamentu Stanu stwierdziła w artykule w "The Atlantic", że w obecnych czasach robienie kariery i bycie matką jest nie do pogodzenia. W tym samym czasie zabrała głos Cherie Blair, żona byłego premiera Wielkiej Brytanii i matka czworga dzieci. Jej stanowisko jest inne. Według pani Blair, matki, które wracają do pracy, dają swoim dzieciom lepszy przykład.

Mniamuśne mamuśki

Zwracając się do grupy "najbardziej wpływowych kobiet" wg. magazynu "Fortune", Cherie Blair stwierdziła, że współczesne kobiety zdradzają ideały feminizmu, które były tak ważne dla ich matek. Wiele z nich zdaje się uważać, że macierzyństwo jest karierą samą w sobie, a tymczasem powinny dążyć do pogodzenia obu ról - matek i kobiet odnoszących sukcesy zawodowe. Żona Tony'ego Blaira w swoim wystąpieniu nazwała niepracujące mamy terminem "mniamuśne mamuśki" (z ang. yummy mummies). To pogardliwe określenie dla matek, które są żonami bogatych mężczyzn i poświęciły własny rozwój zostając w domu z dziećmi. Taka decyzja jest błędna, uważa pani Blair, gdyż sprawia, że dzieci wyrastają na niesamodzielne jednostki, a ciągła obecność mamy nie pozwala im rozwinąć niezależności i daje im zły przykład.

Szczególnie mocno dostało się kobietom, które chcą poślubić bogatych mężczyzn i nie pracować, tylko pozostać na całkowitym utrzymaniu swoich mężów. - Zastanawiam się, jak one w ogóle mogą myśleć, że to dobry sposób na realizację samej siebie, jak to możliwe, że nie widzą jakie to niebezpieczne? - Cherie Blair podkreśla, że to duży błąd, bo może zdarzyć się tak, że zostaną z dziećmi same i powinny być wtedy niezależne finansowo. Ten sam problem zauważa Sabina, matka i aktywna zawodowo dziennikarka: - Co jeśli facet zginie w wypadku, umrze? Zachoruje, straci pracę? Jak wtedy taka niepracująca matka ma dać sobie radę? To nieodpowiedzialne - mówi.

Mama nie musi już stać nad balią

Cherie Blair założyła fundację, pomagającą kobietom w rozwijających się krajach zakładać własne firmy, a jej mąż twierdzi, że jest często przedstawiana w negatywnym świetle przez niektóre media, bo w trakcie, kiedy on pełnił funkcję premiera Wielkiej Brytanii, ona usiłowała nadal pracować. - Każda kobieta powinna być samowystarczalna: dla własnej satysfakcji - mówiła Cherie Blair na spotkaniu w Claridge's, jednym z najdroższych londyńskich hoteli - i w tej kwestii tak naprawdę nie ma wyboru. Słyszę, jak te "mniamuśne mamusie" opowiadają o tym, że są najlepszymi mamami i wkładają wszystkie swoje wysiłki w opiekę nad dziećmi. Ja też chcę być mamą najlepszą z możliwych, ale wiem, że moja praca wymaga, abym wychowała swoje dzieci tak, żeby umiały żyć beze mnie.

Profesor Magdalena Środa podziela zdanie Cherie Blair. - Jeśli teraz kobieta chce sprzątać, gotować i wychowywać dzieci - to jest to jej wolny wybór. Ja osobiście uważam, że taki wybór jest niemądry, bo po pewnym czasie taka kobieta jest umęczona i umęczone jest też jej siedzące przed komputerem dziecko. Jakim autorytetem dla niego jest taka matka? Kiedyś mama musiała ciężko pracować w domu - stać nad balią, cerować skarpety i smażyć konfitury. Teraz ma pralkę automatyczną, a konfitury smaży, jeśli ma na to ochotę, Obraz umęczonej mamy nie rozwija dziecka, nie buduje autorytetu mamy.

Wykształcone kobiety wybierają macierzyństwo?

To, co wydaje się uwierać żonę byłego premiera najbardziej, to fakt, że kobiety decydujące się na pozostanie w domu z dziećmi i zrezygnowanie z własnej kariery na rzecz rodziny i wspierania rozwoju zawodowego swoich partnerów, same mają duży potencjał, który w ten sposób marnują. Tymczasem w polemice ze stanowiskiem pani Blair, dziennikarka "The Telegraph", Cristina Odone, twierdzi, że to światowy trend i przytacza wyniki badań przeprowadzonych wśród absolwentów Harvardu, z których wynika, że 31% kobiet, które ukończyły tę uczelnię w 1981, 1985 i 1991 roku, pracuje w niepełnym wymiarze godzin, a kolejne 31% z nich nie pracuje wcale. Ankieta przeprowadzona wśród absolwentek kolejnej prestiżowej uczelni, Yale, dała podobne wyniki. Odone zarzuca Blair, że żyje w odrealnieniu - świetne studia, świetna praca, grupa wpływowych przyjaciółek, które pomagają sobie w robieniu kariery i spotykają się w Claridge's - rzeczywistość, która nie dotyczy większości matek. Tymczasem one autorytarnie odmawiają innym kobietom prawa wyboru, uważając, że jedyny słuszny model życia to ten, który one same reprezentują.

Mogę oceniać, bo jestem matką i wiem lepiej!

Jeśli przyjrzeć się dyskusjom na forach internetowych, łatwo zauważyć, że toczy się tam nieustanna polemika pomiędzy matkami - spór, który zawsze dotyczy wyborów innych niż nasze. Kiedy chodzi o pracę, matki aktywne zawodowo spoglądają bez zrozumienia na te "siedzące" w domach (w skrytości ducha często jednak tęskniąc za możliwością spędzania większej ilości czasu z dziećmi), a pełnoetatowe matki krzywią się na myśl o oddaniu dzieci pod opiekę obcych (w skrytości ducha często marząc o wyzwaniach innych niż ciągłe uczestniczenie w życiu dziecka). Mówiąc, że instynkt macierzyński sprawia, iż wybieramy dzieci zamiast kariery, obrażamy te z nas, które spełniają się zawodowo i sugerujemy, że są egoistkami i złymi matkami. Jeśli rzucamy uwagę, że rezygnacja z pracy sprowadza kobietę do roli kury domowej, obrażamy te z nas, które spełniają się w rolach matek zajmujących się dziećmi w pełnym wymiarze.

kobiety pracujące, które tęsknią za przebywaniem w domu i takie, które za nic w świecie z pracy by nie zrezygnowały. Są matki przebywające w domu, które realizują się towarzysząc dziecku i takie, które marzą o pracy zawodowej. Znam kobiety, które po powrocie do pracy mówiły, że to była najlepsza decyzja, jaką mogły podjąć i że dzięki niej są lepszymi matkami i takie, które myślą o powrocie na wychowawczy, bo nie radzą sobie z tęsknotą za dziećmi. Skąd to drzemiące w nas, kobietach-matkach, przekonanie, że to my podejmujemy najlepsze wybory? Dlaczego odmawiamy innym prawa pójścia własną drogą, zgodną z ich sumieniem?

Więcej o:
Copyright © Agora SA