?Nie baw się z tą dziewczynką", "Daj ja to zrobię" - czy pozwalasz dziecku na samodzielność?

Czy chcę, żeby moje dziecko stawało się coraz bardziej samodzielne? Oczywiście! Trudno znaleźć rodzica, który tego nie chce. A jednak mamy różnego rodzaju trudności w pozwalaniu dziecku na samodzielne działanie. Dlaczego?

Najczęściej padają odpowiedzi typu:

- "bardzo się boję o dziecko" (że się skaleczy, że zrobi coś głupiego),

- "sama/sam zrobię to o wiele szybciej i lepiej",

- "szkoda mi dziecka" (jak mu nie pomogę, to zrobi rysunek gorszy od rysunków innych i będzie mu przykro; jak mu się coś nie uda, to będzie smutne),

- "co na to powiedzą inni" (jeśli pójdzie tak ubrana/y; jak dostanie złą ocenę; jak spóźni się do szkoły),

- "ono (dziecko) jest tak niezaradne, że nie poradzi sobie bez mojej pomocy" (nie poszłoby do szkoły, bo trzy godziny się ubiera),

- "ono (dziecko) jest tak nieodpowiedzialne, że zawsze muszę wszystkiego dopilnować" (nigdy nie wie, co było zadane do domu).

Wychowywać to zrezygnować z zaborczości i uzależnienia od siebie!

Od momentu narodzenia się dziecka należy oswajać się z myślą, że pewnego dnia rozpocznie ono własne życie. Niestety, najczęściej robimy coś zupełnie innego.

4-8-latki

- "Daj, mamusia to narysuje. Ty masz jeszcze takie małe rączki";

- "Wytrę ci nosek, bo trzeba to zrobić dokładnie";

- "Chodź, pozapinam ci guziczki. To jeszcze dla ciebie za trudne";

- "Nie tak sznuruje się buciki. Daj, ja to zrobię".

9-10-latki

- "Przygotowałam ci na jutro do szkoły bluzkę, spódnicę, rajstopy i ten granatowy sweter. Żebyś porządnie wyglądała";

- "Daj, zrobię ci ten wykres, bo widzę, że wcale ci to nie wychodzi";

- "Nie baw się z tą dziewczynką. Ona tak brzydko wygląda";

- "Poukładałam ci płyty na półce. Bo zawsze masz wszystko pomieszane";

- "Uczesz się w koński ogon, a nie w kucyki".

16-17-latki

"Ułożyłam twoją bieliznę i swetry. Masz teraz więcej miejsca, bo niektóre rzeczy wyrzuciłam";

"Nie sprzątaj, już ja poodkurzam sama. Tyle się dzisiaj uczyłaś";

"Przyniosłam od koleżanki z pracy materiały do twojego referatu z biologii";

"Nie chcę, żebyś przyjaźniła się z Kaśką. W niedzielę przyjdzie tu córka mojej znajomej z pracy. Zobaczysz, jaka to miła dziewczyna".

"Syndrom ratownika"

Kochać dziecko to pomóc mu żyć samodzielnie. Dziecko, dorastając, staje się coraz bardziej niezależne. Niezależność tę można rozwijać lub tłumić. Zależnie od postępowania rodziców, mamy potem do czynienia z całkowicie bezradnym dwudziestolatkiem lub z młodym człowiekiem, który w sposób odpowiedzialny podejmuje decyzje i potrafi samodzielnie uporać się z wieloma problemami.

Nie stwarzając dziecku okazji do bycia samodzielnym, wyrządzamy mu krzywdę, bo kiedyś przecież będzie musiało być zaradne i podejmować własne decyzje.

Wielu dzisiejszych rodziców cierpi na "syndrom ratownika", który wciąż żyje w strachu, że ktoś się utopi. Oczywiście nie chodzi o beztroskie lekceważenie uzasadnionych obaw, ignorowanie niebezpieczeństwa, ale o trzymanie "pod kloszem". Nie można wychodzić na podwórko, żeby się nie przeziębić; nie można używać nożyczek, żeby się nie skaleczyć; nie można iść do kolegi, żeby się nie wpaść w złe towarzystwo. To nie jest miłość. To zwykła zaborczość, tłamszenie i wstrzymywanie rozwoju.

Rodzic "na wieczność"

Miłością nie jest również wyręczanie dziecka. Przysłowie mówi: "Gdzie za dobra matka, tam leniwa córka". Jeżeli rodzice będą robili wszystko, to dziecko nie będzie robiło nic.

Zbyt wielu rodziców przez swoją nadopiekuńczą miłość wypacza dzieci. Chcą być rodzicami "na wieczność". Traktują dziecko jak swoją własność - teraz i na zawsze, muszą wszystko dokładnie wiedzieć i sprawdzić: jedzenie, ubranie, przyjaciół, zabawy, zainteresowania szkolne itd. Konsekwencje takiego postępowania w życiu dziecka, jeśli nie są widoczne natychmiast, na pewno objawią się w okresie dojrzewania. Czy tak ograniczone dziecko będzie umiało zmagać się z życiem, jeśli wcześniej nie nauczyło się pokonywać trudności? Jak ma to zrobić, jeśli o wszystkim zawsze decydowali inni, wszystko było przygotowane, zaprogramowane przez innych i przez innych kierowane?

Obowiązkiem rodziców jest wychowanie dzieci w taki sposób, aby były one zdolne w odpowiednim momencie rozpocząć życie na własny rachunek. Wychowywać dziecko to znaczy pomóc mu stać się panem samego siebie.

Jak zachęcić dziecko do bycia samodzielnym

Pozwól dziecku dokonać wyboru, np. zamiast: "W tej chwili weź się za sprzątanie!", powiedz: "Potrzebuję pomocy w sprzątaniu. Wolisz odkurzać czy zmywać podłogę".

Nawet najmniejszy wybór stanowi dla dziecka możliwość rozszerzenia kontroli nad swoim życiem, pozwala ćwiczyć się w wypowiadaniu własnych sądów i podejmowaniu decyzji.

Okaż szacunek dla dziecięcych zmagań, np. zamiast: "Byle jak zrobiłeś ten rysunek, wszystko tu pomazane. Zrób to jeszcze raz, to przecież łatwe". Powiedz: "Malowanie farbami może być trudne. Często coś się rozmazuje. Czasami pomaga, gdy się mocniej odciśnie pędzel z wody".

UWAGA! Przekonując dziecko, że coś jest łatwe, wcale mu nie pomagamy. Jeśli bowiem uda mu się to zrobić, uważa, że nie dokonało niczego ważnego, godnego uwagi. Jeżeli zaś poniesie porażkę, czuje się winne, że nie potrafiło wykonać czegoś łatwego. Docenianie wysiłku dziecka pozwala mu nabrać zaufania do siebie, wiary we własne siły i daje odwagę do samodzielnego pokonywania trudności.

Nie zasypuj pytaniami, np. zamiast "przepytywać": "Jak było w szkole? Co mówiłeś na polskim? Co robiłeś na przerwie?", powiedz: "Dobrze, że jesteś".

Gdy dziecko słyszy tysiące pytań, czuje się atakowane lub onieśmielone. Im bardziej

chcemy dowiedzieć się, co było w szkole czy na podwórku, tym bardziej udaje niemowę lub zbywa nas lakonicznymi: "nic", "dobrze". Przesadna ciekawość może też być zrozumiana jako brak zaufania lub podejrzliwość. Jeżeli dziecko jest zamknięte, nie próbujmy go siłą otwierać, bo wtedy jeszcze bardziej się zamknie.

(Nie śpiesz się z dawaniem odpowiedzi, np. zamiast natychmiastowej odpowiedzi na pytania typu: "Dlaczego ptaki mają piórka?", "W co mam się ubrać do Kasi na urodziny?", spróbuj odwrócić sytuację: "A co ty o tym myślisz?", "A co miałabyś ochotę włożyć?".

Natychmiastowa wyczerpująca odpowiedź dorosłego uniemożliwia dziecku samodzielne szukanie odpowiedzi i dochodzenie do prawdy.

Zachęć dziecko do korzystania z cudzych doświadczeń . Zamiast natychmiastowej

odpowiedzi (rady), pokaż, że inni ludzie także mogą służyć mu swoją wiedzą i doświadczeniem. Taka sytuacja daje poczucie większej niezależności od rodziny.

Często takie zewnętrzne źródła informacji (wiedzy) mają dla dziecka większą wagę niż wywody rodziców.

Nie odbieraj nadziei, np. wyznania "Będę lekarzem" nie torpeduj kontrargumentami

typu: "Na medycynę bardzo trudno się dostać. No i trzeba tam solidnie pracować, a ciebie trzeba gonić do nauki. Z biologii masz ledwie trójkę". Powiedz lepiej: "Masz ochotę leczyć ludzi? Opowiedz mi o tym".

Wiele zrealizowanych życiowych planów zawdzięczamy marzeniom. Wiele też z naszych marzeń nie spełniło się. Wielokrotnie staramy się ochronić dziecko przed rozczarowaniem, niepowodzeniem, staramy się przygotować je psychicznie na ewentualną porażkę. Zamiast tego pozwólmy dziecku na własne poszukiwania, projekty i plany, które mają to do siebie, że czasem da się je zrealizować, a czasem nie. Te doświadczenia są dla dziecka bezcenne.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.