Słowacja. Z rodziną w zimnej dolinie

Amatorzy ostrych zjazdów będę się nudzić, ale dla rodzin z dziećmi to miejsce wymarzone. W najzimniejszej miejscowości Słowacji śnieg może leżeć aż do maja

Szukałem miejsca na "rodzinne" narty, gdzie moglibyśmy pojeździć z żoną, a nasza siedmioletnia córka podszkoliłaby swoje umiejętności. Żadne ośle łączki nie wchodziły w grę. Ze zgrozą myślałem też o zatłoczonych w ferie beskidzkich ośrodkach, gdzie na orczyk czeka się co najmniej kwadrans. - Jedźcie do Orawskiej Leśnej - podpowiedział znajomy.

Nie słyszałem wcześniej o tym miejscu, ale strona internetowa ośrodka (z polską wersją językową) była zachęcająca. Pojechaliśmy.

***

Ośrodek Orava Snow leży w Beskidzie Orawskim, na pograniczu polsko-słowackim, ok. 20 km od przejścia granicznego Glinka-Novot (Glinka to mała wioska w gminie Ujsoły na Żywiecczyźnie). Według wyliczeń meteorologów Orawska Leśna jest najzimniejszą miejscowością na Słowacji. Śnieg pojawia się tu zwykle z końcem października i leży nawet do maja. W miniony weekend na trasach było około 40 cm śniegu i panowały naprawdę dobre warunki, podczas gdy na niżej położonych stokach w Beskidach nie dało się już jeździć. - Niewykluczone, że w tym sezonie będzie można szusować nawet do Wielkanocy - mówi Jozef Lukac z ośrodka.

Oravę Snow od centrum Orawskiej Leśnej dzieli 7,5 km. Do stycznia były tu tylko wyciągi orczykowe. Teraz, po pierwszym etapie modernizacji, na narciarzy czekają nowoczesne, czteroosobowe kanapy firmy Doppelmayr. Kolejka jest długa na kilometr, w ciągu godziny może wwieźć na wzniesienie Lehotska 2,4 tys. osób. Jak na razie tylu gości nie ma chyba w ciągu całego tygodnia. Nawet w piękny, słoneczny weekend, gdy przyjeżdża tu najwięcej narciarzy (co najmniej połowa to Polacy), czekaliśmy na kanapę najwyżej pięć minut.

Po obu stronach kolejki biegną trzy trasy narciarskie. Co prawda oznaczono je jako czerwone, ale trochę na wyrost - miłośnicy ostrych zjazdów i dużej prędkości nie będą usatysfakcjonowani. To trasy typowo familijne, szerokie, o niezbyt dużym nachyleniu, idealne do spokojnej jazdy rekreacyjnej, a nawet nauki. Dotyczy to zwłaszcza "trójki" (1300 m) po lewej stronie kolejki. "Dwójka" (1200 m) po prawej jest trochę bardziej pochylona. "Jedynka" (1500 m) przez znaczną część pokrywa się z "dwójką", potem odbija w prawo i można nią zjechać do parkingu albo do drugiej części ośrodka. Tam na szczyt Kohutik (946 m n.p.m.) wywiezie nas 800-metrowy, jednoosobowy orczyk (śnieg pod nim jest wyrównany ratrakiem). Wzdłuż wyciągu przez las prowadzą trzy bardziej strome trasy: dwie czerwone (1000 i 1300 m) oraz środkowa, czarno-czerwona, ze stromą ścianką na początku (1000 m). Pomiędzy orczykiem a kolejką są jeszcze dwa krótkie wyciągi talerzykowe dla dzieci; jeden z nich pomaga też wrócić na kanapę, ale najpierw trzeba do niego podejść kawałek pod górę.

W sumie mamy tu 7,5 km tras (te przy kolejce były tydzień temu dobrze wyratrakowane, trochę lepiej mogłoby być na stokach przy orczyku), a na snowboardzistów czeka atrakcyjny snowpark. Wiele radości sprawia snowtubing - ślizganie się po zboczu w czymś, co przypomina dętkę lub wielkie koło ratunkowe (wypożyczenie koła - 100 koron za pół godziny).

W okolicy wytyczono również 6 km tras biegowych, a przy okazji różnych imprez jest ich nawet dwa razy tyle. Można też wybrać się na przejażdżkę sańmi ciągnionymi przez przystrojonego w dzwonki konia (400 koron za cztery osoby). W dolinie słychać czasem charakterystyczne wycie husky. Zaprzęg ciągnie osiem pięknych psów - trasy różne, cena zależy od długości jazdy (10-minutowa przejażdżka - dorośli 250 koron, dzieci 150). Od 13 do 18 marca odbędzie się tu Oravský Long, czyli zawody o Puchar Europy i Słowacji w psich zaprzęgach.

Gdy zgłodnieliśmy na stoku, weszliśmy do nowego, obszernego baru, tuż obok dolnej stacji kolejki. W środku pachnie jeszcze drewnem, stoją masywne ławy. Menu proste, ale jest w czym wybierać (pizza z pieca - 80-150 koron, pieczona kiełbasa 45, kapuśniak 50, herbata 15, piwo 20). Z pełnym żołądkiem można jeździć dalej. Szkoda, że - z braku oświetlenia - ośrodek działa tylko do szesnastej. Ale właściciele zapowiadają, że już w przyszłym sezonie pojawi się nowy wyciąg, stoki będą naśnieżane, powstanie też lepszy parking (ten obecny przy dodatnich temperaturach jest bardzo błotnisty, za to bezpłatny).

***

Orava Snow to także fenomenalne widoki. Jeśli pogoda dopisuje, z kolejki i obu szczytów widać aż po horyzont ośnieżone pasmo Beskidów Orawskich, a nawet Małej Fatry. Ośrodek jest ukryty wśród lasów, stoją tu tylko malutkie, drewniane i murowane domki, a na Lehotskiej niewielka, malownicza kapliczka.

Sama Orawska Leśna, ładnie położona w lesistej dolinie, liczy ponad 3 tys. mieszkańców. Stare, drewniane zabudowania przeplatają się z nowymi domami, są też niskie bloki. W centrum znajduje się kryty stadion zimowy (godzina jazdy na łyżwach - 25 koron, wynajęcie dla grupy na dwie godziny - 1700). Warto odwiedzić piękny kościółek św. Anny z 1914 r., z drewna i kamieni, kryty gontem, uznany za narodowy zabytek kultury.

Co, gdzie i jak

Dojazd. Przez przejście Glinka-Novot, od granicy jedziemy prosto aż do miejscowości Zakamenne, gdzie skręcamy w prawo. Po 6,4 km jeszcze raz w prawo (skieruje nas tablica), stąd do ośrodka wiedzie 3,5-km, wąska, ale odśnieżana droga. Natomiast z przejścia w Korbielowie dojeżdżamy do Namestova, skąd przez miejscowość Lokca trafiamy do Zakamennego.

Orava Snow. Działa od godz. 9 do 16. Można płacić w złotówkach, ale przelicznik jest mniej korzystny. Całodzienny ski-pas (poza Bożym Narodzeniem i Wielkanocą) - 550 koron, dla dzieci do 12 lat - 380. Są też bilety od godz. 9 do 12, a także od 11, 12 i 13 do 16 oraz 2-, 3-, i 6-dniowe oraz cztery warianty biletów rodzinnych, np. dwoje dorosłych i dziecko - 1340 koron.

Noclegi. Chata Kohutik tuż przy ośrodku - 550 koron/osoba; hotel Tyrapol w Orawskiej Leśnej - 490; Pensjonat Severka - 295 (za miejsce w 2-osobowym pokoju). W okolicy są też kwatery prywatne.

Waluta. 1 korona słowacka = ok. 12 groszy.

W sieci

http://www.oravasnow.sk

    Copyright © Agora SA