5 rzeczy, które robią nauczycielki przedszkolne, by ułatwić sobie życie, a o których rodzic nie chciałby wiedzieć

Czarujący uśmiech, morze pochwał i oaza spokoju? Jeśli z tym kojarzy ci się wychowawczyni w przedszkolu twojego dziecka, bądź czujna. Oto 5 rzeczy z życia nauczycielki przedszkolnej, od których włos się rodzicowi na głowie jeży.
Dziecko powinno mieć codziennie możliwość zabawy na zewnątrz Dziecko powinno mieć codziennie możliwość zabawy na zewnątrz CC BY-SA 2.0/Flickr.com/Till Westermayer

5 rzeczy, które robią nauczycielki przedszkolne, by ułatwić sobie życie, a o których rodzic nie chciałby wiedzieć

Czarujący uśmiech, morze pochwał i oaza spokoju? Jeśli z tym kojarzy ci się wychowawczyni w przedszkolu twojego dziecka, bądź czujna. Oto 5 rzeczy z życia nauczycielki przedszkolnej, od których włos się rodzicowi na głowie jeży.

Pracowałam w 5 placówkach przedszkolnych. Przez 8 lat widziałam tyle, że mogłabym napisać o tym książkę. Czasem było zabawnie, sielankowo, czasem naprawdę smutno. Przedstawione sytuacje dotyczą zarówno przedszkoli prywatnych, jak i państwowych. Czy są one problemem każdej placówki? Nie. Najwięcej przykrych sytuacji jest w tych najbardziej prestiżowych, gdzie są największe wymagania ze strony właściciela przedszkola oraz samych rodziców. Oto najpowszechniejsze z praktyk.

Joga, judo, piłka nożna, nie wspominając o szachach, języku angielskim i ceramice. Dzieci w przedszkolach prywatnych mają zwykle tyle zajęć dodatkowych, że na swobodną zabawę w sali lub na placyku nie ma zwyczajnie czasu. "Niestety" rodzice zawsze dopytują się, czy grupa wychodziła na zewnątrz. Co zatem robią panie by nie wzbudzać niepokoju? Wychodzą z maluchami na 5-minutowy spacer, robiąc mały obchód wokół przedszkola. I wilk syty i owca cała. Wszak w odpowiedzi na "czy byliście na dworku?" dziecko odpowie "Tak mamo".

Nawet 5-latkom zdarza się zapomnieć skorzystać z toalety Nawet 5-latkom zdarza się zapomnieć skorzystać z toalety Shutterstock

Dziecko nie zdążyło do toalety? Niech się teraz wstydzi!

3-latkom siusianie w majtki jeszcze uchodzi na sucho. Gorzej, jeśli przydarzy się to starszakowi. Przecież 4-5-latek powinien wiedzieć, gdzie jest toaleta. A że się zapomniał w zabawie? Nie wytrzymał? U niektórych pań w tej sytuacji zdolność empatii zdaje się być przytłumiona. Dramat zaczyna się, gdy w spodniach pojawia się kupa.

Brak zgody na zmianę majtek wiąże się nie tyle z lenistwem, co z chęcią wywołania u dziecka poczucia dyskomfortu i wstydu. Czy jest to metoda skuteczna? Rzadko, wszak zwykle maluchy nie siusiają w majtki, by zrobić dorosłemu na złość.

Dziecko samo powinno zdecydować, ile zje Dziecko samo powinno zdecydować, ile zje GETTY IMAGES

Karmienie dzieci na siłę

Problem coraz rzadszy, ale wciąż spotykany. Wynika z dwóch przyczyn. Pierwsza, to terror ze strony rodziców. Czy zjadł? Ile zjadł? Dlaczego tak mało? On musi jeść, jest taki słabiutki. Być może rozmowa nauczycielki z rodzicem była bezskuteczna lub panie nie miały ochoty jej podejmować. Łatwiej jest nie wchodzić w dyskusję, a zamiast tego beznamiętnie wciskać dzieciom kolejną porcję ziemniaków ze schabowym.

Drugim powodem jest po prostu bardzo wąskie myślenie o powinnościach dzieci. Musi się słuchać, więc musi też jeść, gdy pani każe. Obiad staje się wtedy poniekąd próbą sił. Kto silniejszy, ten wygra.

Zabawy stolikowe są bardzo rozwijające, pod warunkiem, że przeplata się je zabawami ruchowymi Zabawy stolikowe są bardzo rozwijające, pod warunkiem, że przeplata się je zabawami ruchowymi Shutterstock

Brak swobodnych zabaw

Metoda stara jak świat. Popołudniami zazwyczaj zostaje jedna nauczycielka, a tymczasem dzieci bawią się, rozrzucają zabawki. Rodzice przychodząc do przedszkola chcą szybko "zgarnąć" swoje pociechy, bo spieszą się do domu. W efekcie pani zostaje z całą stertą lalek, samochodzików i klocków do posprzątania. Brak dobrej komunikacji z rodzicem (z lenistwa lub rzeczywistej niemożności dogadania się) powoduje, że dzieci są sadzane zawczasu do stoliczków, by tam spokojnie wyczekiwały na rodziców. Nie jest to problemem, gdyż dostają kredki lub plastelinę i arkusz papieru. Gorzej, jeśli tak siedzą 2 czy 3 godziny, bo nauczycielki po podwieczorku nie mają chęci, by przygotować maluchom ciekawą zabawę. Problem się nawarstwia, gdy cały dzień obfituje w liczne zajęcia dodatkowe. Zdarzają się dni, podczas których grupa nie ma chwili, by się swobodnie pobawić.

Twoje dziecku na twój widok zrywa się i ma silną potrzebę wybiegania? Możliwe, że właśnie poznałaś odpowiedź, dlaczego tak się dzieje.

Nie powinniśmy wyręczać dziecka w pracach plastycznych Nie powinniśmy wyręczać dziecka w pracach plastycznych CC BY 2.0/Flickr.com/bberlin2010

Wyręczanie dziecka podczas zajęć plastycznych

"Brzydka" praca dziecka teoretycznie może stanowić świadectwo nieudolności nauczycielki, wszak nie nauczyła dziecka operować odpowiednio kredką, nożyczkami, plasteliną. Dobre słowo rodzica na temat wyklejanki lub rysunku podopiecznego, to jak dostać premię.

Niestety nie każde dziecko może pochwalić się efektownymi pracami. Aby uniknąć skrzywionej miny rodzica, pani sama wykonuje zadanie przeznaczone dla malca. Konsekwencje są niestety bardzo smutne. Dziecko zaczyna wierzyć, że nie stać go na realizowanie zadań. Po drugie uczy się, że jak czegoś nie potrafi, to ktoś pracę wykona za niego.

Sytuacja niestety bardzo często pojawia się, gdy rodzic stawia dziecku bardzo wysoko poprzeczkę. Dobra nauczycielka będzie pracowała nad tym, aby te oczekiwania w stosunku do malca były realistyczne. Słaba będzie się uparcie do rodzica uśmiechać i chwalić małego zdolniachę

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.