Jedzenie w przedszkolu - jak to naprawdę wygląda? [OPINIE MATEK]

Czy przedszkolne jadłospisy są rzeczywiście tak złe, jak przyjęło się uważać, czy może sytuacja jest lepsza niż kiedyś? Słuchając o tym, co jedzą dzieci naszych rozmówczyń, można dojść do wniosku, że wszystko zależy od... szczęścia, a przez "dobre" nie wszyscy rozumieją to samo.

Złośliwi twierdzą, że kontrola rodzicielska kończy się w momencie posłania dziecka do przedszkola: przestajemy mieć wpływ na to, jakiego słownictwa używa nasze dziecko, na to, czy jest uprzejme, czy złośliwe wobec innych ludzi, czy jest tolerancyjne, czy też może zaczyna posługiwać się krzywdzącymi stereotypami. Przestajemy też kontrolować to, co dziecko jada na co dzień. Moja córka jest idealnym przykładem dziecka, które do momentu pójścia do przedszkola jadało zdrowe i urozmaicone rzeczy: uwielbiała wszelakie kasze, jej ulubionymi warzywami były brokuły i szpinak, na śniadanie chętnie jadała owsiankę... Po 3 latach w placówce edukacyjnej zaczęła w końcu wybrzydzać: chleb wolałaby biały, szynka na pewno jest przerośnięta, a skórkę trzeba odciąć, szpinaku już nie lubi, zamiast owsianki wolałaby tost z jakimś słodkim smarowidłem. Otoczenie ma ogromny wpływ na nasze nawyki żywieniowe. Jak rodzice oceniają jedzenie w przedszkolach, do których uczęszczają ich dzieci?

Cukrowe eldorado!

Internautka karo.8 rozpętała burzę na forum "Małe dziecko" zakładając wątek o jedzeniu w przedszkolu jej córki: "Jadłospis w przedszkolu przyprawia mnie o mdłości. Do września moje dziecko nie wiedziało, co to cukier, a w przedszkolu podają to dziadostwo najchętniej do każdego posiłku. Jadłospis układają kucharki, ponieważ wiedzą, co dzieci najchętniej jedzą. Akurat! Co za bzdura! Na śniadanie pojawia się czekolada, pierogi zasypane cukrem, bo inaczej nie zjedzą, na podwieczorek co drugi dzień słodycze. Czasy się zmieniły, a świadomość odżywiania ciągle niska" - napisała, dodając na zakończenie: "Nie jestem przeciwnikiem słodyczy, ale do 5 roku życia tak. W ogóle to jest decyzja rodzica, w którym momencie życia dziecka chce mu podać coś słodkiego".

Jak łatwo sobie wyobrazić, od razu podniosły się głosy oburzenia - nie tyle dotyczące opisanego jadłospisu, co (nie)podawania dziecku słodyczy. Zwolennicy obu opcji starli się w walce na argumenty, padały przykłady z życia wzięte (np. niejedzące słodyczy dziecko żebrzące o słodkości u sąsiadów) oraz badań naukowych popierających jedynie słuszne tezy (słodycze uzależniają tak samo jak narkotyki), nie zabrakło też licytacji na to, kto kocha swoje dziecko bardziej - rodzic, który daje my słodycze, czy taki, który unika cukru w diecie dziecka. Pojawiły się też próby definiowania tego, czym jest sam cukier - czy fruktoza to też samo zło? A glukoza ?

Wśród merytorycznych odpowiedzi znalazło się kilka opisów jadłospisów z innych przedszkoli oraz pytanie zadane przez internautkę o nicku annakate: "Rozumiem, że Cię to irytuje, ale czy oprócz złorzeczenia na forum, coś zrobiłaś w tym względzie? Po pierwsze na zebraniu, po drugie na piśmie do dyrekcji - jeśli to nie poskutkuje, to dopiero sytuacja staje się kłopotliwa, ale chyba nie bez wyjścia. A przy okazji - czy dzieci po posiłkach myją zęby?".

Agnieszka: Czas stanął w miejscu?

Mamy, które pytam o jedzenie w przedszkolach ich dzieci, maja podzielone zdania. Niezadowolona z tego, co znajduje się w przedszkolnym jadłospisie jest Agnieszka: - W przedszkolu mojego synka jakby zatrzymał się czas: zarówno pod względem wystroju, rozrywek, jak i kuchni - opowiada. - Na obiad króluje makaron z truskawkami i śmietaną, "przysmak" z mojego dzieciństwa, a dzień bez parówek czy serdelek jest dniem straconym. Poza tym biały chleb z masłem i dżemem, wędliną, a raz był nawet zestaw: pasztetem z majonezem. Czyli tłusto, ciężko i niezdrowo - podsumowuje i dodaje podirytowana: - O ile jednak 20 lat temu przedszkole kosztowało naprawdę grosze, a sklepy świeciły pustkami, to teraz płacę za nie miesięcznie ponad 6 stów, więc chciałabym, żeby moje dziecko jadało lepiej.

Ania: Córka w przedszkolu zje wszystko

Przedszkole, do którego chodzi córka Ani, ma certyfikat HACCP, który powinien gwarantować, że wszelkie kwestie związane z przygotowaniem i podaniem posiłku są poddawane rygorystycznym procedurom. Ania jest bardzo zadowolona z przedszkolnej diety swojej córki: - Jedzenie jest zróżnicowane i pochłaniane przez moją córkę w całości. Czerwony barszcz na przykład zjada tylko w przedszkolu, w domu nie mogę jej do tego przekonać. Zdarza się, że na podwieczorek podawane jest ciasto przygotowywane przez przedszkolne panie kucharki - wiem, że jest pyszne, bo sama go próbowałam. Z codziennie wywieszanego jadłospisu wynika, że dzieciaki jedzą zdrowo: dużo warzyw i owoców, mięsa gotowane lub pieczone, chociaż zdarza się, przy okazji Dnia Dziecka czy święta przedszkolaka, że w menu znajdzie się pizza (za to przygotowywana na miejscu!) czy parówki - ale to maksymalnie dwa razy do roku... - zapewnia.

Ola: "Bezrefleksyjnie podchodzę do żywienia dziecka"

Syn Oli chodzi do najmłodszej grupy przedszkolnej. W jej ocenie jadłospis placówki zasługuje na pochwalę, chociaż niektórzy rodzice nie są całkiem zadowoleni: - Moim zdaniem menu wygląda pozytywnie. Dzieci mają pięć posiłków - śniadanie, drugie śniadanie, owoc, obiad i podwieczorek. Mają także dostęp do dystrybutora z wodą. Ostatnio rozmawiałam z jedną z mam, która zapytała, czy nie denerwuje mnie to, że menu jest strasznie powtarzalne - co tydzień dzieci jedzą to samo. Przyznam szczerze, że zawstydziłam się, bo okazało się, że dość bezrefleksyjnie podchodzę do żywienia dziecka. Nie jestem dietetykiem, ale warzywa mają, owoce mają, wapń i białko także. Nie jedzą słodyczy, co mnie cieszy i nie piją soków - to także dla mnie plus. Ja jestem mamą niezbyt dobrze gotującą, bo tym zajmuje się w domu mój mąż, więc fakt, że dziecko chodzi do przedszkola, w którym je obiad to cudowna sprawa. Odpadł mi stres i martwienie się, co tym razem sknocę - śmieje się Ola.

Idzie lepsze?

Z badania przeprowadzonego w 2006 roku przez Instytut Żywności i Żywienia oraz Instytut Matki i Dziecka wynika, że już czteroletnie dzieci są odżywiane nieprawidłowo. W podsumowaniu pracy badawczej czytamy: "Badana grupa obejmowała 188 chłopców i 212 dziewczynek z czego 28% uczęszczało do przedszkola. Badania potwierdziły przewlekłe niedobory wapnia w diecie około 51% dzieci, przewlekłe niedobory witaminy D w diecie 99% dzieci. Ich spożycie było o połowę mniejsze od zalecanego. Ponadto dieta zawierała zbyt dużą wartość energetyczną (kalorie) pochodzącą z cukrów prostych(biała mąka, makarony, ryż, kluski, słodycze) i tłuszczu". W diecie dzieci znajdowało się zbyt dużo tłuszczu nasyconego, odpowiedzialnego za choroby układu krwionośnego, a za mało tłuszczów nienasyconych, wspierających rozwój umysłowy.

O tym, że sytuacja w przedszkolach powoli się zmienia, mogą świadczyć jednak głosy matek, z którymi rozmawiałam (za wyjątkiem przedszkola syna Agnieszki) oraz opinie internautek zabierających głos w dyskusji na forum "Małe dziecko". Annubis74 w odpowiedzi na wspomnianą skargę karo.8 napisała: "Kiepsko trafiłaś, bo akurat z doświadczenia mojego i znajomych wynika, że jedzenie w przedszkolu jest naprawdę zdrowe - dużo w nim owoców, świeżych warzyw. Jest smaczne, ładnie pachnie i apetycznie wygląda. W przedszkolu mojej córki widać, że panie urozmaicają dietę, a my mamy dostęp do jadłospisu online. Owszem zdarzają się jakieś pierogi posypane cukrem albo gofry na podwieczorek, ale raczej od święta".

Szczęście miała też forumowiczka o nicku zjawa1: "Jedzenie mają rewelacyjne! Zawsze jakieś warzywo plus owoc dodatkowo do posiłków. Zupy nie na kostkach rosołowych i chemikaliach, tylko prawdziwe, co naprawdę bardzo rzadko się niestety zdarza w przedszkolach. Panie, co sama widziałam, robią własnej roboty kluski, makarony, itp." - wylicza internautka.

Każdemu nie dogodzisz

Niezaprzeczalnym faktem jest, że coraz więcej dzieci w Polsce cierpi na nadwagę. Z badania "Peryskop", przeprowadzonego we Włoszech, Danii i w naszym kraju, wynika, że jest to problem 15 proc. polskich przedszkolaków. Z raportu Światowej Organizacji Zdrowia wynika, że otyłych jest prawie 30 proc. jedenastolatków w Polsce. Te dane obrazują, jak ważne jest uświadamianie dorosłym znaczenia odpowiedniej diety już od najmłodszych lat dziecka. To wtedy zresztą, jak twierdzi Grzegorz Łapanowski, pomysłodawca inicjatywy "Szkoła na widelcu", najłatwiej ukształtować zdrowe nawyki żywieniowe.

Zobacz wideo

Problemem może być jednak znalezienie rozwiązania, które zadowalałoby wszystkich, o czym wspomina internautka aleksandra1977: "W naszym przedszkolu nie ma żadnych słodyczy. Dla jednych rodziców to dobrze, ale inni narzekają wręcz, że nawet na podwieczorek nie uświadczysz budyniu czy drożdżówki".

Ja po lekturze jadłospisu w przedszkolu mojej córki, wywieszanego co tydzień na tablicy ogłoszeń, nie mam większych zastrzeżeń. Jest dużo warzyw i owoców, zdarzają się słodycze, ale to mi nie przeszkadza ze względu na obecność innej, zdrowej, żywności. Co tydzień jest też "gwiazda" jadłospisu - dzieci przy okazji uczą się o soczewicy, dyni czy szpinaku. To dość skutecznie uśpiło moja czujność - o tym, jak różnie można oceniać rzeczywistość doskonale świadczy bowiem moja wczorajsza rozmowa z córką. Zapytana o to, czy jedzenie w jej przedszkolu jest zdrowe, odparła bez zastanowienia: "No coś ty! Ciągle dostajemy chleb z czekoladą, ciastka, gumy rozpuszczalne, a nawet dwa razy były pączki! I lizaki przecież też były" - dodała, oblizując się na samo wspomnienie słodkości.

Więcej o:
Copyright © Agora SA