"Dzidziusia wam życzymy". Ginekolog: Dwa i pół miliona ludzi boryka się z niepłodnością

- Zgłasza się do mnie ostatnio sporo par, są dobrze po 30-tce. Mówią, że pobyt w wymuszonym odosobnieniu spowodował, że myśl o dziecku przyszła im do głowy. Czy to się przełoży na boom urodzeń po pandemii? Bardzo w to wątpię - o tym, dlaczego coraz więcej par zmaga się z niepłodnością mówi dr n. med. Grzegorz Południewski, ginekolog, położnik, prezes kliniki leczenia niepłodności Gameta Warszawa.

"A dlaczego wy jeszcze dziecka nie macie?". "Tyle lat po ślubie, na co czekacie?". "Dzidziusia wam życzymy".  Święta i spotkania rodzinne to trudny czas dla par starających się o dziecko. Często nie mamy świadomości, że ludzie marzą o ciąży, ale pomimo starań, nie mogą zostać rodzicami.

Dr n. med. Grzegorz Południewski, ginekolog, położnik: Nie mamy świadomości, że niepłodność to choroba i to choroba o wymiarze społecznym.

I coraz więcej par jej doświadcza.

Na około 12 milionów ludzi w wieku rozrodczym w Polsce dwa, dwa i pół miliona boryka się z niepłodnością. To są bardzo optymistyczne statystyki. Podejrzewam, że problem niepłodności dotyczy większego odsetka par. Myślę, że to około 20 proc.

O niepłodności mówimy, kiedy para, po roku współżycia bez zabezpieczenia, nie doczeka się ciąży.

I trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jest to choroba, która dotyczy dwojga ludzi. Szukając przyczyny niepłodności, musimy badać parę, nie tylko jedną osobę.

Pandemia skomplikowała życie parom starającym się o dziecko. W pierwszych miesiącach wstrzymano wszystkie procedury in vitro.

Wiele par ucierpiało, ludzie stracili na kilka miesięcy szansę na to, aby zostać rodzicami. Na prawie trzy miesiące przerwaliśmy terapie technikami wspomaganego rozrodu. Kiedy się okazało, że wirus nie ma wpływu na przebieg ciąży, wróciliśmy do leczenia. Rozpoczęte przed pandemią terapie są kontynuowane. Ale straconego czasu nie odzyskamy.  

W Polsce pary zmagające się z niepłodnością od kilku lat nie mogą skorzystać z rządowego programu refundacji in vitro. Co na szczęście nie oznacza, że ludzie zostali bez jakiegokolwiek wsparcia i pomocy.

Z pomocą parom, które zmagają się z niepłodnością, wyszły miasta i samorządy, wprowadziły swoje własne, samorządowe programy dofinansowania in vitro. To jest naprawdę wielka sprawa dla tych ludzi. Od kilku lat to samorządy, nie państwo, wspierają i finansują leczenie niepłodności metodą in vitro. Miejmy nadzieję, że to się nie zmieni, bo ta pomoc jest konieczna. Dofinansowanie w ramach samorządowych programów dla wielu par to jedyna szansa na posiadanie dziecka.

W leczeniu niepłodności czas jest decydujący.

Podobnie jak w chorobach onkologicznych. Jeżeli zbyt późno rozpoznamy nowotwór, mamy mniejsze szanse na życie. Musimy pamiętać o tym, że mimo pandemii, cała medycyna powinna pracować tak, jak przed pandemią. Prowadzić profilaktykę, wykrywać różnego rodzaju schorzenia i je leczyć. Od kilku miesięcy rząd skupiła się na walce z pandemią, zapomina się o innych chorych, którzy cierpią, będą cierpieć, będą mieli swoje problemy, a przez pandemię te problemy będą jeszcze większe.

Nasze życie od marca nie przypomina tego sprzed pandemii. Zmiana stylu życia spowodowała, że więcej par myśli o dziecku?

W jakimś sensie tak. Wiele bezdzietnych par zamkniętych w jednym mieszkaniu zorientowało się, że ciąża może być dla nich dobrym rozwiązaniem. Zgłaszają się do mnie, niestety grubo już po 30-tce, mówią, że pobyt w wymuszonym odosobnieniu spowodował, że myśl o dziecku przyszła im do głowy. Czy to się przełoży na boom urodzeń po pandemii? Bardzo w to wątpię. Myślę, że trafiają do mnie ludzie, którzy myśl o ciąży odkładali na później, a teraz zdecydowali się spróbować. Niewątpliwie brak różnego typu rozrywek sprawia, że ludzie inaczej pojmują dzisiaj życiową ścieżkę.

Na prawie trzy miesiące przerwaliśmy terapie technikami wspomaganego rozrodu. Kiedy się okazało, że wirus nie ma wpływu na przebieg ciąży, wróciliśmy do leczenia. Rozpoczęte przed pandemią terapie są kontynuowane. Ale straconego czasu nie odzyskamyNa prawie trzy miesiące przerwaliśmy terapie technikami wspomaganego rozrodu. Kiedy się okazało, że wirus nie ma wpływu na przebieg ciąży, wróciliśmy do leczenia. Rozpoczęte przed pandemią terapie są kontynuowane. Ale straconego czasu nie odzyskamy Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Wyborcza.pl

Ile par, pomimo chęci posiadania dziecka, nigdy się nie doczeka potomka? Jak to się rozkłada w statystykach?

Po czterech procedurach in vitro, 30 proc. leczących się par nie doczeka się dziecka. My tym ludziom, mimo nowoczesnej medycyny, nie jesteśmy dzisiaj w stanie pomóc.

Pary, które bezskutecznie starają się o dziecko, bardzo często słyszą, że ich problem jest w głowie, że jak tylko odstresują się, wyluzują, to im się uda.

W pewnych sytuacjach głowa jest ważna, stres może zakłócić płodność. Regulacja hormonalna jest uzależniona od układu neurologicznego, od podwzgórza. Pewne sytuacje stresowe np. zmiana pracy, przepracowanie, zmęczenie, nieregularny tryb życia mogą powodować czasowe zablokowanie płodności, ale to się rzadko zdarza.

Nie możemy wszystkiego tłumaczyć stresem.  

Prawie połowa problemów z płodnością dzisiaj leży po stronie mężczyzn. Przyczyną jest obniżenie jakości plemników. U kobiet to najczęściej zaburzenia owulacji, brak jajeczkowania. To też wady wrodzone macicy, zaburzenia drożności jajowodów, endometrioza – to mechaniczne zaburzenia, które wpływają na płodność. U około  25 proc. leczących się par mamy do czynienia z niepłodnością idiopatyczną, czyli taką, która z medycznego punktu widzenia nie znajduje swojej przyczyny. Wszystko jest w porządku z każdym z partnerów, ale ich komórki rozrodcze nie chcą się połączyć i do ciąży nie dochodzi. W niepłodności idiopatycznej można doszukiwać się ewentualnie problemów z "zablokowaną głową". 

Niepłodność to choroba cywilizacyjna, według niektórych jest epidemią ostatnich lat. Coraz więcej par, po roku bezskutecznych starań o ciążę, trafia do klinik leczenia niepłodności.

Jeśli przyjrzymy się dobrze płodności społeczeństw wysoko rozwiniętych, to problem niepłodności pojawia się wszędzie tam, gdzie decyzja o posiadaniu dziecka jest odkładana na później. Niemki pierwsze dziecko rodzą po trzydziestym drugim roku życia, z biologicznego punktu widzenia to strasznie późno. Polki ok. 29 roku życia. A kobiety są najbardziej płodne w wieku 18-25 lat, tylko że z punktu widzenia społeczeństw rozwiniętych to bardzo wcześnie na dziecko. Kobiety w tym wieku często nie są przygotowane na to, aby założyć rodzinę. To czas, kiedy nadal się uczą, zdobywają zawód, samodzielność finansową.

To że kobiety coraz później rodzą pierwsze dziecko, to nie jedyna przyczyna problemów z płodnością w populacji wysoko rozwiniętych krajów. Wciąż za mało mówi się o tym, że styl życia mężczyzn wpływa na ilość zdrowych plemników w spermie, na to, że jest ich coraz mniej.

Nasz styl życia daleko odbiega od ideału, który biologicznie jest mężczyznom przeznaczony. Zawsze wiązał się on z wysiłkiem na świeżym powietrzu, ruchem i aktywnością, stres pojawiał się, gdy mężczyzna nic nie upolował. 

Ciężko wymagać dzisiaj od mężczyzn, aby przestali pracować ponad 8 godzin przed komputerem, zrezygnowali z jazdy samochodem.

I dodatkowym czynnikiem, który fatalnie wpływa na płodność, jest stres. U mężczyzn sytuacje stresowe mają odbicie w jakości nasienia.   

Niektórzy wieszczą, że w kolejnym stuleciu człowiek już tylko okazjonalnie będzie mógł rozmnażać się w sposób naturalny. Pan też ma tak pesymistyczne wizje?

Nie. Wierzę, że ludzie będą rozmnażać się naturalnie i mało tego, medycyna pozwoli zachować płodność na dłużej. Tym bardziej że żyjemy dłużej i przez to moment posiadania dziecka - z punktu widzenia wychowawczego, socjologicznego - przenosimy na późniejszy okres życia i nie jest to złe rozwiązanie. Nie uważam też, że jeśli ludzie będą odkładać ciąże na później, to jak już zdecydują na ciążę, to zostanie im tylko procedura in vitro. Sądzę, że tak nie będzie. Innymi metodami będziemy w stanie utrzymać płodność.

Powinniśmy przygotować kolejne pokolenia na to, że mogą mieć problemy z płodnością?

Nie ma w Polsce rzetelnej edukacji z zakresu seksuologii. Nie ma w Polsce edukacji z zakresu planowania rodziny. Nie ma w Polsce edukacji z zakresu wiedzy, moim zdaniem takiej podstawowej o tym, jak planować swoje życie. Tego nikt nie uczy młodych ludzi. W internecie można uzyskać informacje o seksualności człowieka, ale nadal nie jest to wiedza dostępna dla wszystkich. A szkoda, bo młodzi ludzie poddawani są olbrzymiej presji. Muszą odnaleźć się w trudnym świecie, zdobyć zawód, funkcjonować samodzielnie, a jednocześnie zaplanować swoje życie. Brakuje im na to wszystko czasu. Wiedza dotycząca płodności, spraw związanych z seksualnością człowieka niewątpliwie przekładałaby się na słuszniejsze decyzje.

Od redakcji: Według powszechnie przyjętej zasady para powinna przeznaczyć rok czasu, czyli 12 cykli miesiączkowych, na starania się o dziecko. Jeśli uda się w pierwszym cyklu, to szczęście, jeśli dopiero w dwunastym, to z punktu widzenia medycyny para nadal jest uważana za zdrową i płodną.

U zdrowej kobiety, co piąte jajeczko, zapłodni się. Oznacza to, że jedna kobieta na pięć zajdzie w ciążę w pierwszym miesiącu starań. Według powszechnie przyjętej definicji, za niepłodność uważa się brak ciąży pomimo regularnych stosunków płciowych 2-3 razy w tygodniu przez ponad 12 miesięcy bez stosowania antykoncepcji.

Dr Grzegorz Południewski, patron aplikacji Moja ciąża z Edziecko.plDr Grzegorz Południewski, patron aplikacji Moja ciąża z Edziecko.pl Mateusz Piotrowski, Maciej Zauszkiewicz

Dr n. med. Grzegorz Południewski jest lekarzem specjalistą położnictwa i ginekologii, specjalizuje się w leczeniu niepłodności. W latach 1984-2000 pracownik Kliniki Położnictwa, Instytutu Położnictwa i Chorób Kobiecych AM w Białymstoku. Prezes kliniki leczenia niepłodności Gameta Warszawa, przynależy do Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego (PTG), Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu (PTMR), Europejskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii (ESHRE). Współautor książek z zakresu edukacji seksualnej, autor i merytoryczny opiekun medycznej aplikacji dla matek po porodzie siłami natury i cesarskim cięciu o przebiegu połogu. Do pobrania tutaj

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.