Dr n. med. Grzegorz Południewski, ginekolog, położnik: Nie mamy świadomości, że niepłodność to choroba i to choroba o wymiarze społecznym.
Na około 12 milionów ludzi w wieku rozrodczym w Polsce dwa, dwa i pół miliona boryka się z niepłodnością. To są bardzo optymistyczne statystyki. Podejrzewam, że problem niepłodności dotyczy większego odsetka par. Myślę, że to około 20 proc.
I trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że jest to choroba, która dotyczy dwojga ludzi. Szukając przyczyny niepłodności, musimy badać parę, nie tylko jedną osobę.
Wiele par ucierpiało, ludzie stracili na kilka miesięcy szansę na to, aby zostać rodzicami. Na prawie trzy miesiące przerwaliśmy terapie technikami wspomaganego rozrodu. Kiedy się okazało, że wirus nie ma wpływu na przebieg ciąży, wróciliśmy do leczenia. Rozpoczęte przed pandemią terapie są kontynuowane. Ale straconego czasu nie odzyskamy.
Z pomocą parom, które zmagają się z niepłodnością, wyszły miasta i samorządy, wprowadziły swoje własne, samorządowe programy dofinansowania in vitro. To jest naprawdę wielka sprawa dla tych ludzi. Od kilku lat to samorządy, nie państwo, wspierają i finansują leczenie niepłodności metodą in vitro. Miejmy nadzieję, że to się nie zmieni, bo ta pomoc jest konieczna. Dofinansowanie w ramach samorządowych programów dla wielu par to jedyna szansa na posiadanie dziecka.
Podobnie jak w chorobach onkologicznych. Jeżeli zbyt późno rozpoznamy nowotwór, mamy mniejsze szanse na życie. Musimy pamiętać o tym, że mimo pandemii, cała medycyna powinna pracować tak, jak przed pandemią. Prowadzić profilaktykę, wykrywać różnego rodzaju schorzenia i je leczyć. Od kilku miesięcy rząd skupiła się na walce z pandemią, zapomina się o innych chorych, którzy cierpią, będą cierpieć, będą mieli swoje problemy, a przez pandemię te problemy będą jeszcze większe.
W jakimś sensie tak. Wiele bezdzietnych par zamkniętych w jednym mieszkaniu zorientowało się, że ciąża może być dla nich dobrym rozwiązaniem. Zgłaszają się do mnie, niestety grubo już po 30-tce, mówią, że pobyt w wymuszonym odosobnieniu spowodował, że myśl o dziecku przyszła im do głowy. Czy to się przełoży na boom urodzeń po pandemii? Bardzo w to wątpię. Myślę, że trafiają do mnie ludzie, którzy myśl o ciąży odkładali na później, a teraz zdecydowali się spróbować. Niewątpliwie brak różnego typu rozrywek sprawia, że ludzie inaczej pojmują dzisiaj życiową ścieżkę.
Na prawie trzy miesiące przerwaliśmy terapie technikami wspomaganego rozrodu. Kiedy się okazało, że wirus nie ma wpływu na przebieg ciąży, wróciliśmy do leczenia. Rozpoczęte przed pandemią terapie są kontynuowane. Ale straconego czasu nie odzyskamy Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Wyborcza.pl
Po czterech procedurach in vitro, 30 proc. leczących się par nie doczeka się dziecka. My tym ludziom, mimo nowoczesnej medycyny, nie jesteśmy dzisiaj w stanie pomóc.
W pewnych sytuacjach głowa jest ważna, stres może zakłócić płodność. Regulacja hormonalna jest uzależniona od układu neurologicznego, od podwzgórza. Pewne sytuacje stresowe np. zmiana pracy, przepracowanie, zmęczenie, nieregularny tryb życia mogą powodować czasowe zablokowanie płodności, ale to się rzadko zdarza.
Prawie połowa problemów z płodnością dzisiaj leży po stronie mężczyzn. Przyczyną jest obniżenie jakości plemników. U kobiet to najczęściej zaburzenia owulacji, brak jajeczkowania. To też wady wrodzone macicy, zaburzenia drożności jajowodów, endometrioza – to mechaniczne zaburzenia, które wpływają na płodność. U około 25 proc. leczących się par mamy do czynienia z niepłodnością idiopatyczną, czyli taką, która z medycznego punktu widzenia nie znajduje swojej przyczyny. Wszystko jest w porządku z każdym z partnerów, ale ich komórki rozrodcze nie chcą się połączyć i do ciąży nie dochodzi. W niepłodności idiopatycznej można doszukiwać się ewentualnie problemów z "zablokowaną głową".
Jeśli przyjrzymy się dobrze płodności społeczeństw wysoko rozwiniętych, to problem niepłodności pojawia się wszędzie tam, gdzie decyzja o posiadaniu dziecka jest odkładana na później. Niemki pierwsze dziecko rodzą po trzydziestym drugim roku życia, z biologicznego punktu widzenia to strasznie późno. Polki ok. 29 roku życia. A kobiety są najbardziej płodne w wieku 18-25 lat, tylko że z punktu widzenia społeczeństw rozwiniętych to bardzo wcześnie na dziecko. Kobiety w tym wieku często nie są przygotowane na to, aby założyć rodzinę. To czas, kiedy nadal się uczą, zdobywają zawód, samodzielność finansową.
To że kobiety coraz później rodzą pierwsze dziecko, to nie jedyna przyczyna problemów z płodnością w populacji wysoko rozwiniętych krajów. Wciąż za mało mówi się o tym, że styl życia mężczyzn wpływa na ilość zdrowych plemników w spermie, na to, że jest ich coraz mniej.
Nasz styl życia daleko odbiega od ideału, który biologicznie jest mężczyznom przeznaczony. Zawsze wiązał się on z wysiłkiem na świeżym powietrzu, ruchem i aktywnością, stres pojawiał się, gdy mężczyzna nic nie upolował.
I dodatkowym czynnikiem, który fatalnie wpływa na płodność, jest stres. U mężczyzn sytuacje stresowe mają odbicie w jakości nasienia.
Nie. Wierzę, że ludzie będą rozmnażać się naturalnie i mało tego, medycyna pozwoli zachować płodność na dłużej. Tym bardziej że żyjemy dłużej i przez to moment posiadania dziecka - z punktu widzenia wychowawczego, socjologicznego - przenosimy na późniejszy okres życia i nie jest to złe rozwiązanie. Nie uważam też, że jeśli ludzie będą odkładać ciąże na później, to jak już zdecydują na ciążę, to zostanie im tylko procedura in vitro. Sądzę, że tak nie będzie. Innymi metodami będziemy w stanie utrzymać płodność.
Nie ma w Polsce rzetelnej edukacji z zakresu seksuologii. Nie ma w Polsce edukacji z zakresu planowania rodziny. Nie ma w Polsce edukacji z zakresu wiedzy, moim zdaniem takiej podstawowej o tym, jak planować swoje życie. Tego nikt nie uczy młodych ludzi. W internecie można uzyskać informacje o seksualności człowieka, ale nadal nie jest to wiedza dostępna dla wszystkich. A szkoda, bo młodzi ludzie poddawani są olbrzymiej presji. Muszą odnaleźć się w trudnym świecie, zdobyć zawód, funkcjonować samodzielnie, a jednocześnie zaplanować swoje życie. Brakuje im na to wszystko czasu. Wiedza dotycząca płodności, spraw związanych z seksualnością człowieka niewątpliwie przekładałaby się na słuszniejsze decyzje.
Od redakcji: Według powszechnie przyjętej zasady para powinna przeznaczyć rok czasu, czyli 12 cykli miesiączkowych, na starania się o dziecko. Jeśli uda się w pierwszym cyklu, to szczęście, jeśli dopiero w dwunastym, to z punktu widzenia medycyny para nadal jest uważana za zdrową i płodną.
U zdrowej kobiety, co piąte jajeczko, zapłodni się. Oznacza to, że jedna kobieta na pięć zajdzie w ciążę w pierwszym miesiącu starań. Według powszechnie przyjętej definicji, za niepłodność uważa się brak ciąży pomimo regularnych stosunków płciowych 2-3 razy w tygodniu przez ponad 12 miesięcy bez stosowania antykoncepcji.
Dr Grzegorz Południewski, patron aplikacji Moja ciąża z Edziecko.pl Mateusz Piotrowski, Maciej Zauszkiewicz
Dr n. med. Grzegorz Południewski jest lekarzem specjalistą położnictwa i ginekologii, specjalizuje się w leczeniu niepłodności. W latach 1984-2000 pracownik Kliniki Położnictwa, Instytutu Położnictwa i Chorób Kobiecych AM w Białymstoku. Prezes kliniki leczenia niepłodności Gameta Warszawa, przynależy do Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego (PTG), Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu (PTMR), Europejskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu i Embriologii (ESHRE). Współautor książek z zakresu edukacji seksualnej, autor i merytoryczny opiekun medycznej aplikacji dla matek po porodzie siłami natury i cesarskim cięciu o przebiegu połogu. Do pobrania tutaj.