Mrożenie zarodków - sposób na odłożenie macierzyństwa w czasie?

Mrożone zarodki. Pieszczotliwie mrozaczki, mrozaki. Nadzieja wielu par na spełnienie marzeń o dziecku. Czy w przyszłości odsetek ciąż z mrozaczków będzie taki sam lub nawet wyższy niż w przypadku ciąż ze świeżych zarodków?

Zarodki w poczekalni

Dziennikarka "The Washington Post" Gillian E. w wieku 30 lat nie czuła się gotowa na dziecko. Jej mąż, 32-latek, też wolał odłożyć rolę ojca na później. Wiedząc, że czas nie działa na korzyść płodności, para zdecydowała się zamrozić swoje zarodki. Udało im się znaleźć klinikę w Nowym Jorku, która przeprowadziła program in vitro bez transferu czyli bez przenoszenia świeżych zarodków do macicy. Wszystkie uzyskane zarodki zostały zamrożone metodą witryfikacji i odłożone do "zamrażalki". Kiedy dziennikarka zdecyduje się na dziecko, w jej przypadku, nie pojawi się problem, że jest już za późno. Zawsze będzie mogła wrócić do kliniki po własne, zdrowe, młode zarodków.

- Proces zamrożenia, a potem odmrożenia przeżywa około 65-70 proc. zarodków, a 10-15 proc. z nich udaje się donosić i urodzić. Istnieją doniesienia o zarodkach przechowywanych ponad 10 lat, których implantacja kończyła się ciążą i urodzeniem zdrowych dzieci - mówi dr n. med. Grzegorz Mrugacz, specjalista ginekologii i położnictwa, dyrektor medyczny Bociana, Kliniki Leczenia Niepłodności, Ginekologii i Położnictwa z Białegostoku.

Młodość w cenie

Jeśli Gillian E. wróci do kliniki w wieku 40 lat i podda się zabiegowi wszczepienia rozmrożonych zarodków, jej szanse zajścia w ciążę, będą większe niż innych pacjentek w jej wieku. Według amerykańskiego rejestru Society for Assisted Reproductive w przypadku młodych kobiet - do 35 roku życia - po wszczepieniu świeżych zarodków, aż 47 proc. urodzi dzieci, a w przypadku transferu rozmrożonych zarodków, 35 proc. pacjentek zajdzie w ciążę i ją donosi. Procent ten maleje wraz z wiekiem kobiety. Im kobieta starsza, tym mniejsze szanse na powodzenie.

Szacuje się, że około 25 proc. wszystkich dzieci z in vitro pochodzi z rozmrożonych embrionów. Dzieci poczęte tą metodą nie są bardziej obciążone wadami wrodzonymi niż dzieci poczęte naturalnie.

Zamrożone nadzieje

Prawie przy każdej procedurze in vitro zapłodnionych zostaje więcej komórek jajowych niż można podać od organizmu matki. Zwykle do macicy transferuje się maksymalnie dwa zarodki, pozostałe rutynowo zamraża. W razie nieudanego zabiegu implantacji, przy kolejnej próbie wykorzystuje się zamrożone embriony. To dobre rozwiązanie, zwłaszcza w przypadku wystąpienia u kobiety zespołu hiperstymulacji jajników. Kiedy para dysponuje zamrożonymi zarodkami, nie musi przechodzić od nowa całego cyklu leczenia (farmakologiczna stymulacja owulacji, znieczulenie, punkcja jajników). Ponadto zabieg można powtórzyć po kilku latach, jeśli rodzice zdecydują się na kolejne dziecko.

W praktyce mrożenie embrionów wciąż obarczone jest mniejszym prawdopodobieństwem powodzenia kolejnej próby zapłodnienia pozaustrojowego. Dzieje się tak dlatego, że do pierwszego transferu wybiera się zarodki najwyższej jakości, a te słabsze się mrozi. Problemem może być też powstawanie w trakcie mrożenia wewnątrz komórek kryształów lodu, które niszczą zarodek.

Dwie techniki mrożenia

Kliniki mrożą zarodki dwoma technikami: slow freezing (powolne schładzaniu zarodków umieszczonych w pojemniku z ciekłym azotem do temperatury -196 °C) oraz techniką witryfikacji (proces przejścia ze stanu ciekłego do stałego bez tworzenia się niekorzystnych dla komórek kryształków lodu. Efekt ten osiąga się poprzez zastosowanie wysokiej koncentracji krioprotektantów oraz błyskawicznego chłodzenia w tempie 15 000-30 000 st. C/min.).

W ostatnich latach kliniki coraz częściej decydują się na witryfikację czyli zeszklenie wody w komórkach. Zdaniem dr. Mrugacza ten sposób mrożenia oferuje wyższą skuteczność pod względem uzyskanych ciąż w porównaniu do standardowego mrożenia. - Odsetek ciąż po transferze 2-3 dniowych zarodków rozmrożonych po witryfikacji osiąga poziom 30 proc. (2-3 krotny wzrost w porównaniu do slow freezing). Odsetek ciąż po transferze 5-dniowych zarodków osiąga nawet 30-40 proc. skuteczności.

Istnieje wiele badań i dowodów na to, że zarodki hodowane w warunkach laboratoryjnych przez 5-6 dni czyli do stadium blastocysty, statystycznie dają większą szansę na uzyskanie zdrowej ciąży. Dr Mrugacz zwraca uwagę jednak na to, że wskaźnik przeżycia po rozmrożeniu jest wyższy dla zygot niż dla zarodków w stadium bruzdkowania i blastocysty.

"Przeraża mnie wszystko"

Dr Paweł Radwan w rozdziale "Kriokonserwacja w rozrodzie wspomaganym" ("Niepłodność i rozród wspomagany") przekonuje, że przy najnowocześniejszych protokołach mrożenia w klinikach zajmujących się rozrodem wspomaganym szansa na ciążę kliniczną po transferze blastocyst poddanych kriokonserwacji jest identyczna jak w świeżych cyklach.

Jednak wystarczy zajrzeć na forum gazety, wątek o niepłodności, ale przekonać się, że pacjentki klinik leczenia niepłodności nie bardzo wierzą w skuteczność in vitro z zastosowaniem mrozaczków. "Chcę podejść do criotransferu, ale przeraża mnie wszystko. Dziewczyny czy wiecie może jaka jest skuteczność crio?" - to olcia. Pociesza ją Monnap: "Mam syna po świeżym transferze i bliźniaki po krio. Powodzenie zależy od jakości zarodków - u mnie mrożone były blastocysty - oraz umiejętności lekarzy i laboratorium. Poszukaj kliniki, która ma statystycznie dobre wyniki związane z krio i tyle".

Sukces witryfikacji w dużej mierze zależy od jakości zarodków, od tego ile lat ma komórka jajowa, w jakim stadium zarodek został zamrożony, a także od precyzyjnego zrównoważenia dużego stężenia związków ochraniających przed ekstremalnie niskimi temperaturami i fizycznymi możliwościami bardzo szybkiego schładzania.

- Skuteczność transferów mrożonych zarodków zależy od doświadczenia diagnostów laboratoryjnych. Wpływ na osiągalne wyniki może mieć rodzaj zastosowanego protokołu, podłoża do hodowli, etap rozwoju embrionu poddanego kriokonserwacji, technika mrożenia, rodzaj użytych kriokonserwantów oraz sposób odmrażania - zauważa dr Mrugacz.

Przyszłość należy do mrozaczków?

Na naukowych konferencjach słyszy się głosy, że być może, w przyszłości dojdzie do tego, że kliniki będą rekomendować zamrażanie wszystkich zarodków i wszczepianie ich w momencie, kiedy endometrium (błona śluzowa macicy) wróci do normy po hormonalnej stymulacji, której musiała się poddać każda kobieta przystępująca do programu in vitro. Dr Paul Devroy - pionier zapłodnienia in vitro - uważa, że wszczepianie pacjentce zarodków bezpośrednio po cyklu stymulowania hormonalnego zmniejsza ich szansę na zagnieżdżenie się. Jeśli zarodek jest transferowany podczas cyklu stymulacji, może dojść do zespołu hiperstymulacji jajników. Dzięki możliwości mrożenia zarodków zachowuje się odstęp czasowy między pobraniem komórki, a transferem zarodka. Najlepiej kiedy przeniesienie zarodka do macicy odbywa się wówczas, gdy poziom hormonów kobiety i śluzówka macicy wraca do normy po stymulacji.

Dziękuję za konsultację specjaliście ginekologii i położnictwa dr n.med. Grzegorzowi Mrugaczowi, dyrektorowi medycznemu kliniki Bocian z Białegostoku.

Więcej o:
Copyright © Agora SA