Już nie trzeba wszystkiego się domyślać, dziecko potrafi wam wiele przekazać. Nie tylko, że jest głodne czy śpiące, ale także to, że bardzo jest do was przywiązane.
Niedługo przydrepczę do was sam! Na razie przesuwam się wciąż bokiem, trzymając się mebli (pokonuję już całkiem duże odległości), ale czuję się coraz pewniej na stojąco i lada dzień puszczę się i ruszę naprzód. Pierwsze kroki, które robię, gdy trzymasz mnie za ręce, stawiam na palcach stóp. Czasem udaje mi się złapać równowagę i stanąć na dłuższą chwilę bez podtrzymywania.
Czasami muszę się do ciebie mocno przytulić. Próbuję naśladować całusy, którymi mnie obsypujesz. Gdy mnie przytulasz, czuję się błogo i bezpiecznie. Najlepiej, gdy jesteś w zasięgu wzroku i w ciągu dnia, kiedy buszuję po domu, i w nocy, kiedy budzi mnie zły sen. Ostatnio budzę się często w środku nocy z płaczem. To dlatego, że mam tyle wrażeń w ciągu dnia.
Niestety, wszystkie szuflady w kuchni, do których tak lubiłem zaglądać, są od pewnego czasu zamknięte. A tak podobało mi się wyjmowanie z nich tego, co miały w środku... Nie mogłabyś przeznaczyć jednej z nich do zabawy? Jeśli zostawisz w niej tylko bezpieczne dla mnie przedmioty (nietłukące się i nieostre), będę miał znów co robić, gdy przygotowujesz obiad. Uwielbiam wyciągać z szuflady kolorowe pudełka, wkładać i wyjmować z nich klocki i inne mniejsze przedmioty. Ciekawe, że niektóre z nich są zimne, inne chropowate, jeszcze inne miękkie i sprężyste - można je ściskać w dłoni. Umiem już chwycić je kciukiem i palcem wskazującym. Tobie wydaje się to zapewne dziecinnie proste, ale dla mnie to prawdziwy wyczyn.
Moje menu rzeczywiście coraz bardziej przypomina jadłospis zwykłego stołownika. Mam teraz bardziej pojemny brzuszek i na obiad mogę zjeść zupę i drugie danie. Lubię jednak, gdy pozwolisz mi nieco odpocząć między jednym a drugim. Uwielbiam pulpeciki z kaszą i surówką z buraczków i jabłka. Kisiel z wiśni albo ze śliwek na deser rozjaśnia zimowe popołudnia. Mogę też już jeść co drugi dzień całe jajko. Bardzo lubię, gdy na kolację pojawia się jajecznica na parze albo jaja na twardo. Nowym smakiem był dla mnie także biały mus, który podałaś mi na drugie śniadanie. Czy to był jogurt? Pyszny! Można do niego wkroić jabłko, gruszkę albo inne owoce. Mogę też próbować innych przetworów z mleka - twarogu, kefiru... Pragnienie najlepiej gasi kubeczek wody. Jednak od czasu do czasu mogę wypić sok - moim ulubionym jest marchwiowo-jabłkowy, ale chętnie spróbuję również przecierów z innych owoców i warzyw.
Worek od Mikołaja był pełen ciekawych zabawek. Najbardziej podobał mi się żółw, który ma kilka otworów w skorupie. Trzeba w nie wkładać kolorowe klocki w różnych kształtach. To bardzo trudne zadanie, ale przy pomocy taty udało mi się to zrobić. Sam chyba nie dałbym rady - nie mam jeszcze na tyle sprawnych rąk. Za to jestem naprawdę świetnym obserwatorem - wiele razy widziałem, jak siedzisz na kanapie i rozmawiasz z kimś, kto chowa się w tym czarnym pudełku, które trzymasz przy uchu. Natykam się czasami na to pudełko: przykładam je wtedy do głowy i rozmawiam z babcią. A jeszcze bardziej lubię na- ciskać klawisze, które wydają różne dźwięki.
Kiedyś nacisnąłem chyba za dużo klawiszy i dodzwoniłem się do pani, którą musiałaś później przepraszać. Nie byłaś wtedy ze mnie zadowolona. Może zatem kupisz mi zabawkowy telefon? Będę mógł wówczas przyciskać klawisze do woli.
Wiesz... chyba znowu idą mi zęby. Tym razem na górze, ale wcale nie koło ząbków, które już mam, ale nieco dalej. To pewnie czwórki. Nie martw się, to podobno normalna kolej rzeczy. Trójki urosną mi za jakiś czas. Buzia nadal służy mi nie tylko do jedzenia, ale także do poznawania świata. Korzystam ze wszystkich zmysłów, a smak jest w końcu jednym z nich. Mam już prawie tak ostry wzrok jak ty, dobry słuch i coraz sprawniejsze dłonie. Gdy znajduję coś ciekawego, chwytam palcami, podnoszę, oglądam, potem przekładam do drugiej ręki. W końcu jednak wkładam do buzi i próbuję, jak smakuje. Ostatnio urządziłaś mi znakomitą ucztę: pokroiłaś na małe kawałki gotowaną marchewkę, ziemniaki i brokuły i włożyłaś do kolorowych miseczek. Wyjmowałem je kolejno i wkładałem do buzi. Na- jadłem się i miałem przy okazji mnóstwo zabawy. Na razie wolę jeść palcami, a nie łyżeczką. Ostatnio jednak chyba za bardzo dokazywałem przy stole, bo gdy zacząłem wyrzucać wszystko z talerza, zabrałaś go i powiedziałaś stanowczo: "Nie!". Zrozumiałem, że tak robić chyba nie należy.
Towarzystwo drugiego małego człowieka jest dla mnie bardzo interesujące, ale jeszcze nie umiem (a pewnie on też nie), bawić się razem. Jeśli pójdziemy ich odwiedzić, to pewnie on i ja będziemy się sobie z zaciekawieniem przyglądać. Swoją drogą, dobrze, że nie jesteśmy na etapie wyrywania sobie zabawek - jest nadzieja, że spotkanie przebiegnie bezkonfliktowo. Z chęcią zajrzałbym też na plac zabaw albo do klubiku, gdzie spotykają się mamy z takimi małymi dziećmi jak ja. Ty mogłabyś porozmawiać z innymi mamami, a ja po- raczkowałbym sobie z kolegami. Oboje mielibyśmy trochę rozrywki w te zimowe dni, kiedy większość dnia spędzamy w domu.
Ostatnio pan doktor mówił, że spacer to dla mnie nie tylko przyjemność, ale i porządna dawka tlenu, światła i wrażeń. Dzięki temu, że codziennie wychodzimy na dwór, dobrze się rozwijam, rzadziej choruję i uczę się wielu nowych rzeczy. Ostatnio na przykład, kiedy karmiliśmy w parku wiewiórki - nie mogłem oderwać wzroku od ich rudych ogonków, gdy podbiegały do nas po orzechy.
Jeśli trudno ci pokonać wózkiem śnieżne zaspy, spróbuj pociągnąć mnie na sankach (oczywiście na takich z oparciem, bo ze zwykłych spadłbym pewnie na pierwszym krawężniku) - to będzie dla mnie dodatkowa atrakcja. Frajdę sprawi mi też wieczorna przechadzka - skrzypiący na mrozie i skrzący się w świetle latarni śnieg wygląda zupełnie inaczej niż w dzień. Pozwól mi przyjrzeć mu się z bliska, dotknąć, podrzucić. Pewnie będę miał ochotę spróbować odrobiny zimnych płatków śniegu, ale jak znam życie, to się na to nie zgodzisz. I słusznie, bo śnieg jest czysty jedynie wysoko w górach...
Nie umiem ci jeszcze inaczej wytłumaczyć, że nie jestem głodny albo że tej potrawki z indyka wyjątkowo nie lubię. Cieszę się, że rozumiesz, że gdy kręcę główką, to znak odmowy. Może nawet grzeczniejszy niż przeciągłe: bleee! Gdy pytasz mnie o coś, staram się dać ci do zrozumienia, że słucham cię i rozumiem. A naprawdę dużo już pojmuję, zwłaszcza gdy mówisz do mnie krótkimi zdaniami i nie używasz zbyt skomplikowanych wyrazów. Poznaję ciągle nowe słowa dzięki temu, że opisujesz mi wszystko, co robimy i co widać dookoła, a tata czyta mi wieczorami książeczki i opowiada, co jest na obrazkach.
Może to dziwne, ale bardzo lubię oglądać stale te same książki. Znam je prawie na pamięć (a ona jest coraz lepsza). Podskakuję radośnie na samą myśl, co będzie na następnej stronie. To biedny tata pewnie się nudzi i musi urozmaicać opowieść coraz to nowymi szczegółami. Lubię też słuchać bajki na płycie, którą puszczasz mi przed zaśnięciem, chociaż jeszcze ani razu nie wysłuchałem jej do końca. Zasypiam już po kilku minutach opowieści.
Niestety, wciąż niewiele jeszcze umiem powiedzieć: ta-ta, ma-ma, da przeplatam z pa-pa i baa. I tak będzie jeszcze kilka miesięcy. A potem być może jednym tchem wypowiem: "Poproszę jajecznicę na śniadanie".
potrafi przejść dookoła pokoju, przytrzymując się mebli;
umie przez chwilę samo stać;
chodzi trzymane za obie ręce;
by podnieść zabawkę, schyla się lub kuca, trzymając się jedną rączką mebla;
wskazuje nazwany przedmiot;
lubi wkładać mniejsze przedmioty do większych, a potem je wyjmować;
rozumie prosty zakaz, zwłaszcza poparty gestem (ale zwykle powstrzymuje go to tylko na chwilę);
wymawia jedno lub dwa dwusylabowe słowa, ale na ogół jeszcze bez zrozumienia.