Chusta na zdrowie

Czy można nie nosić dziecka w chuście? Oczywiście, można. Choć gdzieś w głębi duszy czai się żal przed utratą takiej okazji. Do czego? Posłuchajcie.

Dołącz do akcji edukacyjnej

Chusta. Przez jednych traktowana po prostu jako świetny środek transportu dla dziecka, przez drugich jako modny gadżet. Są tacy, którzy widzą w niej sposób na spełnianie potrzeb własnych i dziecka, nieliczni pojmują chustonoszenie niemalże jak życiową filozofię.

Zabawne, że długi kawałek materiału może budzić tyle emocji i dawać tyle korzyści. Zarówno dzieciom, jak i rodzicom.

NAJBLIŻEJ JAK SIĘ DA

Noszenie w chuście to okazja do tego, by spędzać cudowne chwile z dzieckiem; godzić swobodę z potrzebą bycia razem, najbliżej jak się da. Jesteśmy aktywni, a nie ignorujemy potrzeb malucha.

Dotyk i czucie ciała rodzica to nie tylko przyjemność, to warunek prawidłowego rozwoju. Bliskość, którą zapewnia dziecku noszenie w chuście, a której tak bardzo potrzebuje w pierwszych miesiącach swojego życia, jest źródłem samych korzyści. Dziecko czuje się bezpiecznie, gdy ciało w ciało odczuwa swojego rodzica - jego ciepło, zapach, wibrację głosu, rytm oddychania i bicie serca. Wtulone w mamę, tatę bądź opiekuna szybciej zasypia, łagodniej reaguje na otaczający je świat. Łatwiej przychodzi mu znosić dolegliwości wieku niemowlęcego: kolki, zaparcia, ulewania.

Malec może jeść, przytulać się, spać i obserwować świat z naszej perspektywy, współ-uczestniczyć w nim i chłonąć wszystkimi zmysłami.

LAWINA UCZUĆ

Taka bliskość i spokój malca sprawiają, że rodzice czują się kompetentni, potrzebni i spokojniejsi. Łatwiej wtedy dostrzegać radość bycia z dzieckiem. Nie ma lepszej stymulacji dla naszego organizmu, niż poczucie bliskości i bezpieczeństwa dziecka. Dzieje się wtedy coś niesamowitego, choć normalnego z punktu widzenia fizjologii człowieka. Bliskość dziecka i feeria uczuć z tym zwią- zanych wywołuje szereg korzystnych zmian hormonalnych, działających jak najlepszy antydepresant. Rzecz nie dzieje się jedynie w sferze psychiki. Klasyczny przykład: widok i bliskość dziecka sprawiają, że z piersi mamy płynie pokarm.

JAK KANGURY

Trudno zmierzyć, do jakiego stopnia chustonoszenie wpływa na fizjologię dzieci. Wyniki badań w tej dziedzinie są mało wymierne. Jednak do- świadczenia samych rodziców wskazują, że wpływ noszenia w chuście można porównywać z zaletami kangurowania, stosowanego m.in. w szpitalach. Fizyczny kontakt ciało do ciała dziecka i rodzica ma pomóc w rozwoju więzi między nimi. Sprawia też, że dziecku łatwiej samodzielnie oddychać, jeść, ssać pierś mamy. Następuje regulacja tętna i mechaniki oddychania, rozwój reakcji równoważnych, czucia głębokiego, innych zmysłów, dojrzewanie napięcia mięśniowego.

To, co łączy kangurowanie i "chustowanie", to pielęgnowanie u rodziców wiary we własne siły i kompetencje. Mama i tata zaczynają czuć, że mogą coś zrobić dla swojego dziecka, że mogą mu pomóc, chronić je, że nie są bezradni, kiedy krzyczy i boi się. Łatwiej jest znosić lęk związany z chorobą dziecka, łatwiej rozpoznawać jego potrzeby i komunikaty.

KWESTIA WIĄZANIA

Noszenie maleńkiego dziecka nie jest szczególnie trudne. Sztuka polega na tym, żeby ono czuło się bezpieczne, a nam było wygodnie. Trudno jednak cały dzień trzy- mać maleństwo w ramionach. Z pomocą przychodzi nam chusta.

Wśród różnych rodzajów chust najwięcej zastosowań ma chusta wiązana - długi (nawet ponad 5 m) pas materiału, którym oplatamy się, tworząc dla dziecka wygodną i bezpieczną kieszeń.

Zależnie od sposobu wiązania chusty przydadzą się podczas spaceru, zakupów, sprzątania w domu To prawdziwa ulga dla rąk i pleców rodzica - ciężar trzymanego w chuście dziecka przejmuje równomiernie całe ciało. Dzięki różnym technikom wiązania możemy zmieniać pozycje dziecka, boki, na których leży, ułożyć niemowlę bardziej skośnie, bardziej pionowo, bardziej na boku. To ogranicza niebezpieczeństwo utrwalania się nieprawidłowych nawyków postawy.

OSIĄGNĄĆ PION

W chuście wiązanej bez trudu można nosić dziecko w pozycji półleżącej i półpionowej - i o to chodzi na początku życia dziecka. Podstawowym "grzechem", kiedy nosimy noworodki i niemowlęta do 3.-4. miesiąca życia, jest zbyt szybkie i zbyt częste stosowanie pozycji pionowej. Najlepiej, jeżeli będzie ona tylko przerywnikiem w pozycjach półleżących i asymetrycznych. Przez kilka pierwszych miesięcy maluch nie ma możliwości pełnej kontroli pozycji główki, ciała i neutralizowania pionowego obciążenia stawów biodrowych, krzyżowo-biodrowych oraz kręgosłupa. Owszem, chusta pomaga rozkładać obciążenia, ale nie w pełni. Warto też pamiętać, że gdy dziecko śpi, obniża się jego napięcie mięśniowe, a wtedy spadają możliwości aktywnej ochrony drobnych stawów jego ciała.

Do co najmniej 6. miesiąca życia powinniśmy nosić dzieciaki w kilku różnych pozycjach, zwykle naprzemiennie asymetrycznych (raz na jedną, raz na druga stronę) w pewnym odchyleniu od pionu. Częściej już pełną pionową pozycję możemy na dobre stosować, dopiero kiedy dziecko samodzielnie siedzi.

WIĄZAĆ KAŻDY MOŻE

Czy to trudne? Na szczęście nie. Opanowanie podstawowych technik to kwestia jednego popołudnia, dalej już zachowanie dziecka w chuście podpowie, co powinniśmy poprawić, żeby zapewnić sobie i maluchowi komfort.

Chusta powinna idealnie przylegać do ciała dziecka i naszego. Dzięki temu stabilizuje i pozwala na zachowanie prawidłowej pozycji ciała malucha, odciąża je. W trakcie motania dociągamy materiał co kilka centymetrów, kawałek po kawałku, aby zlikwidować luzy i zapobiec zsuwaniu się dziecka do nieprawidłowej pozycji. U małego niemowlęcia ważne jest odpowiednie podparcie głowy.

Chusta nie może być zamotana zbyt luźno, ale też nie powinna ściskać niepotrzebnie dziecka. Materiał ma służyć jako podparcie, a nie sposób przywiązania go do siebie. Młode musi mieć możliwość korygowania ułożenia (ale nie widocznej zmiany pozycji ani przesuwania się w dół i na boki), a przynajmniej minimalnego przesuwania się, nazwijmy to "wicia się", w środku. Trzeba zwrócić uwagę, czy nóżki i rączki mogą się przy tym ułożeniu ruszać, czy nie zwisają bezwładnie, czy nie przyciskamy zanadto lędźwi ani bioder dziecka do siebie. Unikamy przeciągania chusty pod szyją i dołem podkolanowym, a także ściskania i unieruchamiania dziecka. Jego ciężar powinien być rozłożony równomiernie, a ciało podparte na całej swej długości.

STAN WYJĄTKOWY

Lekkie zgięcie kręgosłupa widoczne w chuście - jeżeli nie zwijamy niemowlęcia jak kota - jest naturalne i bezpieczne. Taka pozycja jest właściwa dla małych niemowląt. Chusta nie wpływa niekorzystnie na stan kręgosłupa ani bioder zdrowego dziecka.

Jest jednak grupa dzieci, u których kwestię noszenia powinniśmy skonsultować ze specjalistą. Są to m.in. bardzo niedojrzałe wcześniaki, dzieci z bardzo niskim napięciem mięśniowym, te, u których podejrzewa się lub zdiagnozowano zaburzenia rozwoju pochodzenia neurologicznego, maluchy z dysplazją stawów biodrowych, refluksem żołądkowo-przełykowym, wrodzoną łamliwością kości.

Tylko lekarz lub fizjoterapeuta może poinstruować rodziców, w jakich pozycjach i w którym typie chusty mogą nosić dziecko z problemami ortopedycznymi.

KAŻDEMU WEDŁUG POTRZEB

Pozycję w chuście dobieramy do wieku i wagi dziecka, a także jego... aktualnego nastawienia do świata.

Senny i marudny maluch dobrze poczuje się przytulony do brzucha mamy lub taty (np. wiązanie typu "kieszonka") i zapewne szybko zapadnie w sen.

Człowiek, który jest żądny ciekawych widoków i zamierza śledzić trasę naszego spaceru, pewnie nieźle poczuje się na plecach rodzica (a jemu także będzie wygodnie maszerować z ciepłym, dobrze przytroczonym "plecakiem").

Ktoś, kto bardzo chce się poprzytulać, ale jednocześnie rozglądać dookoła, będzie zadowolony z pozycji "na biodrze". Mniej zadowolony będzie fizjoterapeuta - pozycja ta powoduje asymetryczne obciążenie noszącego, przyczynia się do przeciążenia kręgosłupa, stawów miednicy i nóg, a jeśli dziecko jest noszone stale lub częściej na jednym boku, asymetryczne nawyki postawy mogą się utrwalić także u niego. Jednak jeśli już koniecznie trzeba nosić na biodrze, lepiej to zrobić z udziałem chusty niż bez niej, bo tkanina przenosi obciążenia na całe ciało rodzica i odciąża kręgosłup, a dziecku pozwala zachować lepszą pozycję.

Pozostaje tylko poprosić rodziców, by regularnie zmieniali strony i stosowali tę pozycję od święta.

IDEALNA NA POCZĄTEK

Dla najmniejszych dzieci polecamy pozycje dalekie od pionowych. Idealnym rozwiązaniem jest ułożenie niemowlęcia skosem do podłoża i prawie przodem do rodzica. Wiązanie nie jest skomplikowane, ważny jest jednak sposób, w jaki wkładamy dziecko do chusty, oraz pozycja, jaką przyjmuje w samej chuście (dziecko musi móc swobodnie oddychać). W tej pozycji łatwo też dziecko nakarmić bez wyjmowania z chusty (rozsunięta poła chusty zapewni niemowlęciu i mamie czułe sam na sam).

Paweł Zawitkowski - fizjoterapeuta, terapeuta Szkoły Terapii Neurorozwojowej NDT-Bobath, konsultant w Klinice Neonatologii i Intensywnej Terapii Noworodka w Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, autor książek "Co nieco o rozwoju dziecka" oraz "Mamo, Tato, co Ty na to?" (niebawem w księgarniach).

Bezpieczne wiązanie

Czasem słyszy się, że noszenie w chuście może narazić dziecko na wypadek lub źle odbić się na jego postawie.

Nieliczne wypadki wynikały z nieumiejętnego stosowania chust. Zbyt luźne motanie powoduje zsuwanie się dziecka, a w skrajnych przypadkach utrudnia mu oddychanie. W nierówno dociąganej chuście dziecko może przybierać nawykowe asymetryczne pozycje, ale trudno sobie wyobrazić, by mogło się to trwale odbić na zdrowiu malca. Warto jednak być czujnym i popracować nad prawidłową techniką wiązania.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.