Dziecko potrzebuje jasno wytyczonych reguł, zasad, które są przestrzegane, granic, których się nie przekracza, dyscypliny . Poczucie, że świat jest przewidywalny, że panuje w nim jakiś porządek daje bowiem maluchowi oparcie. Tylko w takim świecie czuje się bezpieczny. Tylko w takim może się dobrze rozwijać.
To oczywiście nie znaczy, że dziecko od razu przyjmie do wiadomości wszystkie zasady, które chcecie mu przekazać. Pod koniec trzeciego roku życia maluch wciąż lubi podkreślać swoją niezależność i nie zawsze ma ochotę się podporządkować. Nie buntuje się już jednak dla samej zasady, jak jeszcze kilka miesięcy temu. Jego sprzeciw częściej wynika z niewiedzy niż z chęci postawienia na swoim. Musi dopiero nauczyć się, jak zachowywać się w różnych sytuacjach.
Dotąd to wy za niego myśleliście, dbaliście o jego bezpieczeństwo, przewidywaliście konsekwencje jego zachowań. W gruncie rzeczy margines swobody, jaki mu zostawialiście był niewielki. Teraz jednak w miarę dojrzewania dziecka, powinien on się poszerzać. Maluch stopniowo przejmuje odpowiedzialność za swoje zachowanie. To wy musicie mu przekazać, co jest dobre, a co złe, co jest niebezpieczne, a co nie, co jest dopuszczalne , a co nie. To zaś wymaga czasu i cierpliwości.
Mały człowiek niewiele wie o życiu i nie ma pojęcia o zasadach i regułach. Zanim zaczniecie od niego wymagać, musicie mu najpierw powiedzieć: "Nie ciągniemy psa za uszy", "Papierki po cukierkach wyrzucamy do kosza na śmieci", "W kinie mówimy szeptem".
I powtórzyć to kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt razy. Spokojnie i konsekwentnie. Przyjdzie czas, gdy malec weźmie je sobie do serca.
Mówcie do dziecka w sposób jasny i zrozumiały. Polecenie "Bądź grzeczna!" niewiele maluchowi mówi. Bądźcie więc konkretni. Gdy problem leży w agresywnym zachowaniu powiedzcie raczej: "Nie pozwalam na bicie", "Nie wyrywaj zabawek", "Nie gryzie się dzieci". Jeżeli maluch awanturuje się w publicznym miejscu, upomnijcie go: "Nie podoba mi się, jak kopiesz w drzwi", "Wrzaski przeszkadzają innym", "Nie wolno zrzucać rzeczy z półek w sklepie". Takie krótkie, jasne komunikaty są dla dziecka bardziej zrozumiałe i przekonujące niż zawiłe tłumaczenia.
Maluch szybciej pogodzi się z zasadami i zacznie ich przestrzegać, jeżeli wyjaśnicie mu ich sens. "Nie ciągnij kota za ogon, bo to go boli", "Zimą trzeba się ciepło ubierać, bo inaczej można się przeziębić", "Jogurt wkładamy do lodówki, w ciepłej kuchni szybko się zepsuje", "Gdy mówisz po obiedzie dziękuję, babci, która się napracowała przy gotowaniu, jest przyjemnie".
Kiedy dziecko weźmie do ręki po nóż, zamiast krzyczeć dramatycznie: "Zostaw to!", najlepiej spokojnie zabrać mu narzędzie i wyjaśnić . "Nie wolno bawić się nożem, jest bardzo ostry. Mógłbyś się skaleczyć. Pamiętasz, jak zraniłeś się szkłem w piaskownicy? Bolało prawda?". Zrozumienie to podstawa współpracy.
Dwu, trzylatek jest pełen energii i nie znosi bezczynności. Dlatego ciężko mu stosować się do zakazów. Znacznie łatwiej mu przyjąć przekaz pozytywny. Dlatego od zakazu "Nie rzucaj skórki od banana na chodnik", znacznie skuteczniejsze będzie prośba: "Wrzuć skórkę to tego czerwonego kosza na śmieci". Zamiast "Nie wolno zostawiać zabawek na podłodze!" lepiej powiedzieć "Połóż samochodzik na półce, bo ktoś mógłby na niego niechcący nadepnąć".
Zwroty "Nie rób", "Nie wolno" warto zarezerwować na sytuacje, w których są naprawdę konieczne ("Nie wolno wybiegać na jezdnię", "Nie baw się kontaktem", "Nie wolno nikogo gryźć"). Taki zakaz powinien stać się obowiązującym prawem. I jego przestrzeganie musi być zawsze wymagane. Zrobienie wyjątku może bowiem zniweczyć cały wasz wysiłek. Jeśli na przykład wpajacie dziecku, że nie wolno mu wspinać się na parapet, a potem sami go na nim sadzacie, nie możecie oczekiwać, że maluch będzie traktować wasze słowa poważnie.
Nie twórzcie zakazów na użytek chwili. Gdy któreś z was pracuje w domu, nie mówcie maluchowi "Nie wolno wchodzić do pokoju!". Przecież może się zdarzyć, że będzie to naprawdę konieczne np. dziecko będzie musiało natychmiast pójść do toalety (a jeszcze nie potrafi się w niej obsłużyć samo) albo zauważy, że zapomnieliście wyłączyć żelazko albo uderzy się boleśnie i potrzebuje pomocy. Powiedzcie raczej "Mama teraz pracuje, gdy tylko skończy pójdziemy na spacer. Na razie pobaw się cichutko. Wolisz budować z klocków czy ułożyć puzzla?
Nagradzajcie dobre zachowanie a nie złe. Gdy maluch wrzaskiem domaga się w sklepie kolejnej zabawki, nie kupujcie mu jej tylko dlatego, by wreszcie ucichł. Ale gdy cierpliwie towarzyszy wam w zakupach, nie zapomnijcie go pochwalić . A może by mile zakończyć wyprawę pójdziecie na dobre lody albo po południu wybierzecie się na duży plac zabaw?
Kiedy dziecko wyrywa starszej siostrze zabawkę, nie każcie jej ustępować i oddawać ukochaną lalkę. Ale gdy maluch grzecznie prosi, by pozwoliła mu się nią pobawić, postarajcie się przekonać córkę, by na chwilę dała młodemu do ręki przedmiot pożądania. A jeszcze lepiej wymyślicie jakąś fajną zabawę dla dwojga.
Ale też nie popadajcie w przesadę, nie każde przyzwoite zachowanie przy rodzinnym obiedzie musi zakończyć się nagrodą dla dziecka. Nie każde grzeczne "Dzień dobry" trzeba od razu fetować. Przecież w życiu nie zawsze odpowiednie postępowanie jest nagradzane. Chodzi o to, by maluch nauczył się czerpać satysfakcję z tego, że postąpił właściwie, by sprawiało mu to przyjemność. Bo przecież właśnie te uczucia są dla nas motorem do działania. To dzięki nim chce się nam wypełniać obowiązki, pracować, doskonalić.
Co jednak robić gdy dziecko łamie zasady i za nic ma wasze zakazy i nakazy? Zwykle stosowane przez rodziców kary na trzylatka działają w niewielkim stopniu. Nie skłaniają dziecka do zastanowienia, nie uczą go, jak powinno się zachowywać, nie pomagają mu panować nad swoim emocjami.
Jeśli za podarcie dokumentów pozbawicie malucha dobranocki, nie będzie rozumiał związku przyczynowo-skutkowego. Zwłaszcza, że kara będzie przecież odsunięta w czasie (do dobranocki zostało przecież kilka godzin).
Znacznie więcej da mu do myślenia, gdy usłyszy: "Wiesz, że nie wolno niszczyć dokumentów. Jestem na ciebie bardzo zła". Bo gniew i dezaprobata rodziców to w gruncie rzeczy dla trzylatka największa kara. Jeśli dodatkowo zapowiecie: "Ponieważ niszczysz dokumenty, zamykamy komodę na klucz" i oczywiście od razu wprowadzicie groźbę w czyn, boleśnie odczuje skutki swojego działania. Bo poza dokumentami w komodzie są przecież korale i bransoletki, którymi tak lubi się bawić. Teraz nie będzie mógł tego robić.
Wtedy, gdy to jest możliwe pozwólcie maluchowi ponieść naturalne konsekwencje swojego postępowania. Rzucił ze złości zabawką i zepsuł ją? Trudno nie będzie miał się czym bawić. W kawiarni bawił się przy stole i wywrócił pucharek ze swoimi lodami? No cóż, będzie musiał się obejść smakiem. Mimo ostrzeżeń wszedł w tenisówkach w kałużę? Zmarzną mu nogi i będziecie musieli wcześniej wrócić ze spaceru.
Poniesienie konsekwencji swojego zachowania jest dla dziecka przykre. Maluch może narzekać, płakać, złościć się. A wam trudno będzie patrzyć na jego smutek. Bądźcie jednak konsekwentni. Naturalny bieg rzeczy to naprawdę dobra lekcja, która pokazuje dziecku, że łamanie reguł przynosi mu zupełnie realne straty.
Oczywiście nie zawsze dziecko może ponieść bezpośrednie konsekwencje swojego zachowania. Trudno przecież narażać go na nie, gdy wbrew zakazowi robi coś niebezpiecznego np. wbiegnie na jezdnię, bije dzieci w piaskownicy czy w czasie jazdy rozpina pasy bezpieczeństwa. Wtedy trzeba radzić sobie inaczej.
Jeżeli maluch zachowuje się agresywnie na placu zabaw, ostrzeżcie go, że jeśli nie przestanie, będziecie musieli wrócić do domu. Nic sobie nie robi z waszych ostrzeżeń? No cóż trzeba wprowadzić groźbę w czyn. Zabawa skończona.
Jeśli wybiega na ruchliwą jezdnię, zapowiedzcie: "Dopóki nie nauczysz się zachowywać bezpiecznie na ulicy, nie będziemy chodzić na ten duży plac zabaw w parku. Będziesz bawił się na podwórku". I oczywiście bądźcie konsekwentni. Dopiero za kilka tygodni dajcie maluchowi kolejną szansę. Rozpina pasy w swoim foteliku samochodowym? W takim razie przejażdżka skończona (przecież w aucie jeździ się tylko w pasach).
Następnym razem zastanowi się zanim złamie zasadę, bo będzie wiedział jakie to miało dla niego skutki
Kiedy wasz maluch zaczyna bardzo rozrabia i za nic nie można go uspokoić, spróbujcie zastosować technikę zwaną z angielska "Time out" . To nic innego jak danie dziecku czasu na ochłonięcie.
Posadźcie rozrabiakę na chwilę z dala od reszty rodziny. Możecie je odesłać do jego pokoju albo sadzać w określonym miejscu w mieszkaniu, zawsze na tym samym krześle. W ten sposób pozbawicie dziecko widowni. Odosobnienie pomoże maluchowi poradzić sobie z negatywnymi emocjami, które w nim kipią.
Czasem dziecka zachowuje się tak okropnie, że rodzice nie wytrzymują nerwowo i dają mu klapsa. To jednak najgorsze rozwiązanie. Klaps pomaga jedynie rodzicom rozładować nerwy, wyrzucić z siebie złość. Dziecku nie daje nic. Przeciwnie. Bity maluch czuje ból, strach, złość, upokorzenie. Nie uczy się jak należy postępować, uczy się jedynie, że można stosować przemoc i silniejszy może bić słabszego. Z czasem może stać się pasywny i unikać wszelkich sytuacji, które mogą nieść za sobą ryzyko, że dostanie lanie. Jeśli kiedyś dostał klapsa za stłuczenie kubka, może na wszelki wypadek nie chcieć brać żadnych naczyń do ręki. Jeśli został skarcony za wspinanie się na wysoką drabinkę na placu zabaw, nie będzie podejmował dalszych prób. Jego ciekawość świata i naturalny pęd do zdobywania kolejnych zostaną osłabione ustępując miejsca bierności.
Oczywiście każda mama i każdy tata czasem są źli na dziecko. Zanim jednak podniesiecie na nie rękę czy choćby zaczniecie krzyczeć, policzcie do dziesięciu. Odetchnijcie głęboko i spróbujcie się uspokoić. Wzburzenie jest fatalnym doradcą. Nie przypisujecie dziecku złych intencji. Ono naprawdę nie psoci, by zrobić wam na złość czy okazać wam lekceważenie. Po prostu czasem nie może się powstrzymać. Chce sprawdzić, co się stanie jeśli dotknie gorącego piekarnika. Jest ciekawe jak wygląda świat oglądany z wysokiego drzewa. Nie potrafi poradzić sobie, gdy inne dziecko wyrywa mu zabawkę.
Niektóre zachowania wynikają z temperamentu malucha. Energicznemu, ruchliwemu trzylatkowi trudno na spacerze dostojnie kroczyć obok rodziców. To dlatego biega jak szalone, czasem zapominając, że przez ulicę trzeba przechodzić ostrożnie. Inne z właściwej wiekowi nieporadności (np. podarcie książki czy wysypanie torebki płatków na podłogę). Jeszcze inne z nieumiejętności panowania nad swoimi emocjami (np. uszczypnięcie młodszej siostry, która zagarnęła niemal cały czas mamy). Niekiedy dziecko zachowuje się źle, bo chce po prostu zwrócić na siebie uwagę rodziców.
Zamiast złościć się i denerwować na malucha, spróbujcie raczej go zrozumieć i pomóc mu zapanować nad emocjami. Pamiętajcie, że jeśli wy będziecie przestrzegać głoszonych przez siebie zasad, za czasem staną się one dla dziecka oczywiste i naturalne. Bądźcie więc cierpliwi.