35. miesiąc - Czas na sport

Z nieporadnego malucha wasze dziecko niepostrzeżenie zmieniło się w aktywnego, sprawnego trzylatka. Jest w stanie pójść z wami na długi spacer na własnych nogach. Bez obaw wspina się na pajęczynę na placu zabaw i zjeżdża z wysokiej zjeżdżalni.

Co potrafi twoje dziecko >>

Próbuje swoich sił na trzykołowym rowerku i hulajnodze. A wy upojeni tymi sukcesami, wciąż stawiacie przed nim nowe zadania. Jak wspomagać rozwój fizyczny dziecka? Do czego już dorosło, a na co jest jeszcze za wcześnie?

Wasz prawie trzylatek jest już rzeczywiście bardzo sprawny. Potrafi dobrze biegać, skakać, rzucać piłką. I co najważniejsze ruch to jego żywioł. Gdy przez dłuższą chwilę musi siedzieć spokojnie aż roznosi go energia. Warto podtrzymywać ten entuzjazm. Bo ruch to przecież zdrowie, o czym, my dorośli niestety często zapominamy.

Idziemy na spacer

Jeśli maluch chętnie chodzi na spacerze, starajcie się jak najczęściej zostawiać w domu wózek. Waszemu trzylatkowi naprawdę nie jest już potrzebny. No, chyba, że zamierzacie bardzo długo chodzić. Wyprawa na pobliski plac zabaw czy do niedaleko położonego parku nie powinna jednak dziecka zmęczyć.

Jeśli maluch wciąż chętniej jeździ wózkiem niż chodzi warto postarać się, by cel wędrówki był dla niego atrakcyjny. Wybierzcie się na piechotę do parku, do lasu, na plac zabaw. Po drodze rozmawiajcie o tym, co będziecie tam robić ("Ciekawe znów spotkamy tę wiewiórkę", "Może dziś zbudujecie z Kubą wielki zamek w piaskownicy", "Czy chcesz dziś wypróbować tę nową huśtawkę", "Zatrzymamy się przy tym wielkim mrowisku, dobrze?"). Prawdopodobnie dziecko nawet nie zauważy, kiedy będzie na miejscu.

Gorzej może być z powrotem. No cóż, nawet wytrawny piechur ma prawo do zmęczenia. Dlatego warto zapakować do plecaka chustę. Przyda się w sytuacji awaryjnej. Trzylatka najwygodniej jest nosić w chuście na plecach.

Czasem gdy zmęczone nóżki odmawiają posłuszeństwa, pomóc może mały przystanek w mijanej po drodze cukierni. Rurka z bitą śmietaną lub kulka dobrych lodów niejednego strudzonego wędrowca postawiły na nogi.

Skuteczne bywają też wyzwania rzucane ambitnemu malcowi ("Ciekawe, czy uda ci się iść nie depcząc po przerwach między płytami chodnika?", "Chodź, przejdziemy po tym leżącym pniu", "Kto pierwszy znajdzie kasztana?"). Większość dzieci, gdy tylko ma ciekawe zajęcie, szybko zapomina o zmęczeniu.

Manewry na placu zabaw

Gdy jesteście na placu zabaw pozwólcie się dziecku bawić tak jak chce i próbować swych sił. Niech biega, zjeżdża, wspina się na zdrowie. Nawet jeśli trochę się o niego boicie, nie zarażajcie go swoim lękiem.

Lepiej, by maluch nie słyszał co chwila "Nie biegaj, bo się przewrócisz", "Nie, ta zjeżdżalnia jest dla ciebie za wysoka", "Oj, ostrożnie, bo spadniesz!". Bo szybko dojdzie do wniosku, że lepiej siedzieć na ławce, niż się ruszać (na ławce wszak nic mu nie grozi).

Oczywiście, jeśli drabinka jest rzeczywiście wysoka powinniście dziecko asekurować w czasie pierwszej wspinaczki, ale gdy zobaczycie, że sobie dobrze radzi, pozwólcie mu na nią wchodzić samodzielnie. Nie bójcie się, na dobrym, nowoczesnym placu zabaw (a tylko na takie warto chodzić z dzieckiem), maluch nie zrobi sobie krzywdy. Większość sprzętów dostosowana jest do dzieci właśnie w jego wieku, a odpowiednie podłoże zapewnia w razie potrzeby dość miękkie lądowanie.

Jeśli wasz trzylatek należy do tych bardziej ostrożnych, delikatnie zachęcajcie go, by próbował przełamywać lęk . Ale nic na siłę. Zmuszanie malucha, by zjechał z wysokiej zjeżdżalni, która napawa go przerażeniem może przynieść więcej szkody niż pożytku. Dziecko w ten sposób nie tylko nie nabierze odwagi, ale zabawy ruchowe w ogóle stracą dla niego swój urok.

Co innego gdyby mogło zjechać z tej wielkiej zjeżdżalni z mamą lub tatą. Wtedy czułoby się bezpiecznie i dotąd przerażająca szybkość nagle okazałaby się całkiem przyjemna. Nie tylko zresztą dla niego. Spróbujcie koniecznie.

Jeśli dziecko wyraźnie chce waszej asekuracji lub po prostu bliskości, gdy ostrożnie wchodzi na drabinkę czy chwiejącą się pajęczynę na placu zabaw, bądźcie przy nim dopóki tego potrzebuje. A może sami spróbujecie się powspinać? To naprawdę świetna zabawa.

Jak ryba w wodzie

Spróbujcie wybrać się całą rodziną na basen . Zabawa w wodzie większości dzieci bardzo się podoba. Te, które pierwsze lekcje pływania odbyły jako niemowlęta, teraz na ogół czują się na basenie jak ryby w wodzie. Jeśli jednak wcześniej nie chodziliście z na pływalnię, malec może trochę obawiać się głębokości lub wzbraniać przed zanurzaniem buzi.

Jeśli tak jest w przypadku waszego dziecka, pozwólcie mu na razie chlapać się w brodziku. W dużym basenie bezpieczniej będzie się czuło w kółku pływackim niż w rękawkach. No i oczywiście tuż przy was. Na strach przed zmoczeniem twarzy najskuteczniejsze są zwykle dobre okularki do pływania lub maska do nurkowania.

Czasem niechęć dziecka do głębokiego basenu wynika z tego, że woda jest tam... zimniejsza. Wtedy najlepiej poszukać pływalni, która jest bardziej przyjazna dla zmarzluchów.

Jeśli maluch nie boi się wody, możecie mu kupić kostium do nauki pływania (ze specjalnymi kieszeniami wypełnionymi unoszącymi się na wodzie kawałkami styropianu) i stopniowo oswajać go z głębokością. Nie bądźcie jednak zbyt ambitni. Większość dzieci jest w stanie na serio uczyć się pływania dopiero po ukończeniu pięciu lat.

Cykliści na start

Trzylatki na ogół już sobie dobrze radzą na dwukołowym rowerze z dokręcanymi bocznymi kółkami (choć są i takie, które wciąż lepiej się czują na bardziej stabilnym trójkołowcu).

Niekiedy rodzice chcąc zaoszczędzić kupują dziecku rower na wyrost. To błąd. Na zbyt dużym rowerze maluch czuje się niepewnie i trudno mu nim kierować.

Siedząc siodełku dziecko powinno swobodnie sięgać nogami do ziemi (nie tylko do pedałów!). Jeśli wasz trzylatek jest średniego wzrostu najlepszy będzie dla niego rowerek z kołami o średnicy 12 cali. Niestety posłuży mu on najwyżej dwa sezony. Jeżeli wydaje wam się to mało ekonomicznie, rozważcie kupno używanego pojazdu. Zapytajcie też w dobrych sklepach sportowych o ofertę rowerów, które "rosną wraz z dzieckiem" (gdy malec wyrośnie z małego rowerka, za niewielką dopłatą możecie wymienić go na większy).

Dla początkujących cyklistów, którym jeszcze czasem ciężko jest naciskać na pedały i którzy nie zawsze potrafią kierować pojazdem, najlepsze są rowerki z umieszczonym z tyłu uchwytem na drążku. Dzięki niemu będziecie mogli w razie potrzeby wypchnąć małego cyklistę z dołka lub skierować go na właściwe tory gdy zboczy z drogi.

Na dwóch kołach

Niektórzy rodzice od razu odczepiają boczne kół i uczą dziecko jeździć na dwóch kołach. Jeśli maluch jest sprawny i odważny, można spróbować. Warto jednak wiedzieć, że trzylatek nawet, jeżeli umie już utrzymać równowagę, może mieć kłopoty z kierowaniem rowerem. Nie trudno więc o bolesny upadek. Może więc lepiej poczekać aż dziecko nabierze już nieco wprawy w pedałowaniu i kierowaniu.

Doświadczeni rodzice radzą wtedy lekko podciągnąć kółka boczne do góry, dzięki czemu dziecko od czasu do czasu jedzie tylko na dwóch głównych kołach. Po kilku tygodniach takich prób rozstanie z bocznymi kółkami przebiega zwykle łagodnie.

Inni doradzają najpierw kupno specjalnego rowerka do nauki. Jest on pozbawiony pedałów i malec porusza się nim odpychając nogami od ziemi (podobnie jak to robiło w jeździdełku).

Zwykle bardzo szybko uczy się utrzymywać równowagę i kierować pojazdem. A potem bez problemu przesiada na dwukołowy rower.

Uwaga! Od początku trzeba przyzwyczajać dziecko do jazdy w kasku. Jeśli sami jeździcie w kaskach z pewnością nie będzie protestować. Jeżeli nie macie kasków, najwyższy czas na zmianę.

Hulajnoga, hulajdusza

Świetnym wstępem do jazdy na rowerze, jest jazda na hulajnodze. Maluchy ją na ogół uwielbiają. Rodzice zwykle dla trzylatków wybierają stabilne, trzykołowe, ale wiele dzieci jest już w stanie poradzić sobie na dwukołowej hulajnodze. Jeśli jednak mieszkacie na przedmieściach, wybierzcie raczej model o większych, pompowanych kółkach. Lepiej sprawdzi się na wyboistych drogach. Pilnujcie, by dziecko jeździło w kasku i nie wyjeżdżało na jezdnię.

Skaterzy bez pośpiechu

Jeśli dobrze jeździcie na rolkach, wrotkach czy łyżwach, pewnie chcielibyście spróbować z maluchem pierwszych jazd. Nie spieszcie się jednak. Trzylatek nie ma jeszcze takiej koordynacji ruchów ani siły mięśni, by dobrze radzić sobie w tej dyscyplinie sportu. Większość dzieci jest w stanie nauczyć się jeździć na rolkach i łyżwach po piątym roku życia. Choć oczywiście są wyjątki.

Jeśli wasz maluch jest nie tylko odważny, ale także bardzo sprawny, możecie ostrożnie spróbować z nim pierwszych jazd. Bądźcie jednak przygotowani na to, że nauka będzie szła mozolnie. Od początku uczcie dziecko, musi jeździć w kasku, a na rolkach i wrotkach także w ochraniaczach na łokcie, kolana i nadgarstki.

Narciarskie przedszkole

Nie możecie doczekać kiedy po raz pierwszy wyruszycie całą rodziną na stok? W tym roku możecie już spróbować. Naukę jazdy na nartach lepiej jednak powierzcie dobremu instruktorowi. Poproście w szkółce narciarskiej o wskazanie osoby, która potrafi i lubi pracować z małymi dziećmi. Dobry i sympatyczny trener to połowa sukcesu.

Na początek najlepsze są lekcje indywidualne. Gdy maluch pierwsze szusy ma już za sobą, można spróbować zapisać go do przedszkola narciarskiego, w którym kilkoro dzieci uczy się jednocześnie. Ale nie wszystkie trzylatki radzą sobie na takich zajęciach. Jeśli wasz malec ich nie polubi, nie upierajcie się.

Pamiętajcie też, że mięśnie, stawy i kości trzylatka nie są jeszcze przygotowane do dużego wysiłku. Maluch powinien więc jeździć po krótkich trasach i nie dłużej niż godzinę, dwie (po dłuższej przerwie i odpoczynku możecie oczywiście pójść na stok jeszcze raz).

Jeśli całą rodziną jedziecie pierwszy raz, zainwestujcie przede wszystkim w dobre ubranie dla malucha. A więc po pierwsze: ciepłą, pozwalającą skórze oddychać i odprowadzającą pot bieliznę narciarską (podkoszulkę i getry). Nie kupujcie jej tylko na wyrost. Zbyt luźna nie spełni dobrze swojego zadania. Po drugie: ciepłe, dłuższe skarpety i golf z polaru. Po trzecie: niezbyt gruby, ale ciepły kombinezon narciarski uszyty z oddychającego, a jednocześnie odpornego na wiatr, śnieg i deszcz materiału. Nawet jeśli maluch nie złapie od razu narciarskiego bakcyla, takie ubranie przyda się też na zimowy spacer i na sanki. Koniecznie też kupcie małemu narciarzowi kask.

Jeśli chcecie kupić dziecku sprzęt, najlepiej rozejrzyjcie się za używanym. Małe dzieci zwykle korzystają z niego bardzo krótko i nie zdążą go zniszczyć. A koszt jest co najmniej o połowę niższy.

Dla maluchów najwygodniejsze są buty zakładane od tyłu i zapinane na jedną klamrę. Narty oczywiście carvingowe, w zależności od wzrostu dziecka 70 lub 80-centymetrowe. Kijki na razie nie będą potrzebne.

Jeśli chcecie kupić nowe narty, poszukajcie w sklepach sportowych ofert nart, które "rosną z dzieckiem". Przez kilka lat będziecie je mogli za niewielką dopłatą wymieniać na nowe.

Rodzicielski przykład

Pamiętajcie, że ruch ma sprawiać dziecku przyjemność, nigdy więc nie zmuszajcie malucha do ćwiczeń. Najlepiej zachęcicie go własnym przykładem. Jeśli będzie widzieć, że wy lubicie sport i chętnie się ruszacie, z pewnością szybko dołączy do waszej drużyny.

źródło: Okazje.info

Copyright © Agora SA