Pierwsze dni w żłobku z perspektywy rodziców. "Problemów uniknąć nie sposób, ale można zminimalizować straty"

Jak przygotować dziecko i samych siebie na pójście do żłobka? Rozmawiamy z rodzicami, którzy już mają to za sobą.

Wiadomo, problemów uniknąć nie sposób, ale można próbować zminimalizować straty. Kiedy rodzice, w ramach oswajania żłobka, opowiadali Alince, że we wrześniu pójdzie "do dzieci", nie mogła się doczekać. Już w wakacje, kiedy tata wychodził do pracy, stawała w korytarzu, ubierała buty i oznajmiała: "Alinka idzie do dzieci!". Miała wtedy 18 miesięcy. Radość trwała jeszcze przez pierwsze trzy dni w żłobku, ale kiedy zorientowała się, że to już tak na stałe, zdecydowanie przestał jej się ten pomysł podobać.

- Początki były bardzo trudne. Przez pierwszy tydzień córka zostawała w żłobku codziennie pół godziny dłużej, a maksymalnie miała tam spędzać cztery godziny, bo wróciłam do pracy na pół etatu. Pierwszy płacz zaczynał się, kiedy wychodziłam
do pracy na godzinę 8, a kolejny, kiedy na 9 trzeba było pójść do żłobka z tatą. Nawet kiedy odbieraliśmy córkę popołudniu, widać było, że przez te kilka godzin płakała niemal przez cały czas. Płacz dość szybko się skończył, ale Alinka nie chciała też
w żłobku jeść, dosłownie niczego. Opiekunki mówiły, że taka reakcja może trwać 2-3 tygodnie. W przypadku Alinki minęły cztery miesiące, zanim zaczęła normalnie jeść wszystkie posiłki. Pewnego dnia niemal wybiegły na moje powitanie, żeby pokazać
mi zdjęcia w telefonie: Alinka zjadła suchy chleb! - opowiada Kasia Klimczuk.

Przez te kilka miesięcy rodzice bili się z myślami, chcieli zrezygnować, ale w końcu adaptacja w żłobku zakończyła się sukcesem. Podobnie było w przypadku Mai i Jacka.

- Córkę posłaliśmy do żłobka pięć lat temu, trochę z marszu, bez przygotowania. Zapoznanie się z paniami i dziećmi trwało dość długo. Minął miesiąc, zanim Maja przekonała się, że w żłobku jest fajnie, a my na pewno po nią przyjdziemy - mówi Gosia Mrówczyńska. - W przypadku Jacka, który chodzi do żłobka od dwóch lat, byliśmy już bardziej świadomi i lepiej się przygotowaliśmy. W wakacje chodziliśmy na specjalne zajęcia dla debiutantów - syn najpierw był tam z nami, później panie prosiły, żeby rodzice wyszli z sali, ale byli w pobliżu, następnie dzieci zostawały same w żłobku
na godzinę, później dwie itd. Zapoznanie się z nowym miejscem i warunkami zajęło Jackowi około tygodnia - dodaje.

Najczęstsze problemy z brzuchem u dzieci - jak sobie z nimi radzić

Kryzysy

Rodzicie zgodnie podkreślają, że najtrudniejsze są rozstania. Standardową radą udzielaną przez opiekunki w żłobku jest wskazówka: o ile to możliwe, lepiej, żeby malucha przyprowadzał tata. Słowo "mamusia" jest w żłobkach omijane szerokim łukiem, aby niepotrzebnie nie uruchamiać pokładów tęsknoty. Ale nawet jeśli dziecko do żłobka odprowadza tata, pożegnanie bywa trudne.

- Na pewno nie warto przeciągać rozstania. Na początku wystarczyło, że wziąłem córkę na ręce czy dałem jej buziaka i już się rozklejała - mówi Miłosz Klimczuk, tata Alinki. - I koniecznie trzeba wskazać zrozumiały dla dziecka moment powrotu, np. po podwieczorku albo po obiedzie.

- Bardzo pomaga powtarzalna sekwencja zdarzeń - co robimy po wejściu do żłobka, kto
wyciąga kapcie itp. Wszystko, co jest złamaniem tego schematu, powoduje u dziecka niepokój - opowiada Gosia.

Opór przed pójściem do żłobka może jednak cyklicznie wracać i nie ma w tym nic dziwnego.

- Jacek miał taki płaczliwy okres, ale wcale nie na początku, w pierwszym tygodniu, tylko później. Czasem jeszcze teraz, po dwóch latach, rano mówi, że nie chce iść do dzieci czy do cioci. Nawet jeśli wszystko jest bardzo dobrze, a syn wraca ze żłobka w świetnym humorze, niekiedy następnego dnia rano i tak nie chce tam wracać - dodaje.

- Po dłuższej nieobecności problemy mogą wrócić, dlatego rodzice często narzekają, że żłobki nie są czynne także w wakacje. Ale chęć zostania w domu może wynikać także z przemęczenia. Córka po całym tygodniu w żłobku często jest zmęczona, ma problemy z koncentracją. Dzieci - tak jak dorośli - też potrzebują przerwy, zmiany otoczenia - uważa Kasia.  

O, choroba!

Rodzice słusznie obawiają się też infekcji, które często pączkują w niekończący się cykl poważniejszych powikłań.

- Do 18. miesiąca Alinka nie miała nawet kataru. Po pójściu do żłobka szybko jednak zaczynały się sekwencje: katar, kaszel, gorączka. Objawy chorób stosunkowo szybko mijały, ale wtedy to ja się zarażałam. Nigdy tyle nie chorowałam - mówi Kasia. - Pierwszy okres jesienno-zimowy był pod tym względem fatalny: trzy dni w żłobku, a w czwartek od razu gorączka, później zapalenie oskrzeli albo zapalenie płuc i trzy tygodnie w domu.

- Dzieci w żłobku dzielą się na te, które mają katar i nic im nie jest, i na te, u których z kataru szybko rozwijają się poważne powikłania. Przez ten czas odwiedziliśmy z tuzin lekarzy, pytaliśmy, czy można się na to jakoś przygotować, wzmocnić odporność. Wszyscy mówili, że nie ma recepty, trzeba to przeczekać - opowiada Gosia. 

Między innymi z tego powodu warto rozdzielić powrót do pracy z pójściem malucha do żłobka, bo wtedy stres rodzica i dziecka jeszcze się potęgują, a dużym dyskomfortem, po dłuższej nieobecności w pracy, jest konieczność pójścia na zwolnienie zaraz po powrocie.   

Przeczytaj także: Czy dziecko potrzebuje antybiotyku? Często nie, wszystko zależy jaką ma infekcję [ROZMOWA Z PEDIATRĄ]

Z perspektywy czasu

Jak dziś oceniają decyzję o zapisaniu dzieci do żłobka?

- W pobliżu nie mamy żadnej najbliższej rodziny, więc Alina przed pójściem do żłobka cały czas była albo ze mną, albo z tatą. Nigdy nie rozstawałyśmy się na dłużej niż trzy godziny. Zdecydowaliśmy się na żłobek nie tyle ze względów finansowych czy dlatego, że bardzo chciałam wrócić do pracy, ale przez wzgląd na rozwój społeczny córki - mówi Kasia. - Z perspektywy czasu myślę, że było to dla Alinki o kilka miesięcy za wcześnie. Jest wysoka, szybko zaczęła mówić, w grupie innych dzieci wyglądała na jedną ze starszych, a tak naprawdę było odwrotnie. Bardzo się bałam, jak sobie tam poradzi, wracałam do pracy bez wielkiego entuzjazmu. Myślę, że dziecko wyczuwa te emocje
- dodaje.

Plusy "dodatnie"?

- Teraz córka po przyjściu do żłobka przebiera nogami, bo chce jak najszybciej wejść na salę. Nawet nie znam tylu piosenek, ilu Alinka nauczyła się w żłobku przez kilka pierwszych miesięcy. Choć dzieci w tym wieku bawią się raczej obok siebie niż razem i lubią przede wszystkim "ciocie", to zyskują swój świat, nad którym nie mamy już pełnej kontroli. To nie do przecenienia - opowiada Kasia. I dodaje:

- Oczywiście stają się też bardziej samodzielne, choć raczej nie powinno się liczyć na to, że panie nauczą je wszystkiego: jedzenia, ubierania, współdziałania w grupie, korzystania z nocnika. Zapisanie dziecka do żłobka nie zwalnia z obowiązku bycia rodzicem.

Jakie były argumenty "za" żłobkiem w przypadku rodziców Mai i Jacka?

- Pochodzę z małego miasta, gdzie dziećmi - kiedy rodzice wracali do pracy - najczęściej zajmowała się babcia albo jakaś ciocia. Opiekunka nie wchodziła w grę, bo nie mieliśmy nikogo z polecenia, a trochę obawialiśmy się zupełnie obcej osoby. Bardzo bałam się żłobka, ale nie mieliśmy innego wyboru. Z perspektywy czasu widzę jednak głównie zalety: dzieci szybciej stają się samodzielne, szybciej zaczynają mówić, dobrze radzą sobie z ubieraniem i korzystaniem z nocnika, błyskawicznie się rozwijają pod względem społecznym, artystycznym. To także doskonały trening przed przedszkolem, Maja świetnie sobie w nim teraz radzi. Tylko te 9 godzin, które dziecko spędza poza domem, to jednak bardzo długo - mówi Gosia.  

  • Nauka dzielenia i współpracy, którą dzieci zwykle zaczynają w 3. roku życia, w żłobku musi ulec gwałtownemu przyspieszeniu.
  • Żłobkowe menu może nie odpowiadać maluchowi. Posiłki mają inny smak niż te  domowe i są inaczej podawane.
  • Dziecko po powrocie ze żłobka może być rozdrażnione, płaczliwe, często wpadać w złość. To naturalne, że trudności związane z nową sytuacją odreagowuje
    w bezpiecznych warunkach przy najbliższych. Trzeba okazać mu w tym czasie dużo cierpliwości i wyrozumiałości. Maluch ma prawo bardzo tęsknić.

Czy w żłobku, czy w przedszkolu niezwykle ważny jest proces adaptacjiCzy w żłobku, czy w przedszkolu niezwykle ważny jest proces adaptacji fot. Shutterstock

Adaptacja i akceptacja

Zarówno dziecko, jak i rodzice potrzebują czasu, by oswoić się ze zmianą, jaką niesie ze sobą pójście do żłobka - mówią Katarzyna Zeh i Aleksandra Ksokowska- Robak, psycholożki z poznańskiej Pracowni "Humani".

Niczego nie da się opanować od razu. Na adaptację w żłobku potrzeba od kilku do kilkunastu tygodni regularnego uczęszczania do niego. Każda przerwa sprawia, że proces ten się wydłuża.

Czasami pojawiają się wobec dziecka oczekiwania, że od razu będzie bardziej samodzielne, np. będzie samo jadło czy zasypiało. Jednak gdy dzieci znajdują się w nowej sytuacji, do tej pory im nieznanej, rzadko korzystają ze świeżo opanowanych umiejętności. Może się więc okazać, że maluch "zapomniał", jak się wkłada czapkę lub nie umie sam się napić, choć wcześniej potrafił. Teraz bowiem uwaga, energia, starania malucha nakierowane są na odnalezienie się w nowych okolicznościach i nawiązanie więzi z nową opiekunką.

Warto wybrać taki żłobek, w którym przez pierwsze dni rodzic może towarzyszyć dziecku w procesie adaptacji i pomagać mu w nawiązywaniu pozytywnej relacji z nową ciocią.

Proces adaptacji dotyczy także rodziców. Oni również odczuwają efekty przystosowywania się: napięcie, obawy, złość, zmęczenie, niekiedy wyczerpanie emocjonalne i fizyczne.

Warto szukać wsparcia w drugim rodzicu, koleżance, która "już to ma za sobą",
a gdy jest bardzo trudno - rozmawiać z opiekunkami lub psychologiem.Rolą rodzica jest pomóc dziecku w adaptacji, utrzymać swoje emocje na wodzy, nie płakać przy dziecku i nie poddawać się nerwowości.

Dziecku jest łatwiej nawiązać nową więź, gdy rodzice dobrze czują się w żłobku
i zaufają opiekunkom.

Artykuł pochodzi z wrześniowego numeru magazynu "Dziecko" - znajdziesz go w kioskach i w Kulturalnym Sklepie - kliknij tutaj.

Magazyn Dziecko, wrześniowy numerMagazyn Dziecko, wrześniowy numer materiały redakcji

To także może cię zainteresować:

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.