Przywiązani, nie uwiązani. Przypominamy zasady Rodzicielstwa bliskości

Rodzicielstwo bliskości to rodzaj postawy rodzicielskiej wobec dziecka. Ale nie tylko - to także sposób na życie dla całej rodziny. Chodzi mniej więcej o to, by starać się rozumieć dziecko (ale i partnera), by zaspokajać potrzeby dziecka (ale też mądrze stawiać granice) i zaufać rodzicielskiej intuicji.

Filozofia ta opiera się na siedmiu zasadach-filarach, ale wcale nie trzeba stosować się do wszystkich, by ją praktykować. Dużo uwagi poświęca się w niej noworodkom i niemowlętom, ale odnosi się także do dzieci starszych, a nawet całkiem dorosłych. Kiedy przyjrzymy się jej bliżej, okazuje się na tyle uniwersalna, że właściwie każdy z nas – na jakimkolwiek by nie był etapie życia – może stać się „bliskim rodzicem”. Dzieci wychowywane w zgodzie z zasadami Rodzicielstwa Bliskości zwykle są jego żywą reklamą. Noszone w chuście niemowlęta są spokojne, nasycone ciepłem i zapachem rodziców, dobrze śpią. Karmione piersią na żądanie dobrze przybierają na wadze i rzadziej chorują. Spanie blisko dziecka sprawia, że maluch jest spokojniejszy. Dziecko synchronizuje swój oddech z oddechem rodzica, więc mniej jest narażone na bezdechy (zdarzające się zwłaszcza w pierwszym półroczu życia i zagrażające wystąpieniem zespołu nagłej śmierci łóżeczkowej). Z biegiem czasu dostrzec można także inne zalety bliskości, reagowania na płacz dziecka i stawiania mu granic. Tak wychowane dzieci zwykle łatwo wchodzą w grupę rówieśników, ufają swoim opiekunom, wykazują się empatią, potrafią rozwiązywać konflikty w grupie.

Główne postulaty Rodzicielstwa Bliskości:

  • bycie blisko od chwili narodzin,
  • karmienie piersią,
  • spanie przy dziecku,
  • reagowanie na jego płacz,
  • noszenie niemowlęcia,
  • równowaga w rodzinie i mądre stawianie dziecku granic,
  • odrzucenie „tresury” dzieci.

Uważni

Nie ma rodziców, którzy w chwili porodu czuliby się całkowicie pewni i spokojni. Nawet przy narodzinach kolejnego dziecka mamy tremę.

Jak poradzimy sobie z tym małym człowiekiem? Jaki będzie miał temperament? Ciekawość nieraz dorównuje lękowi: czy dam sobie radę? Ale nie ma odwrotu, trzeba zająć się tym maleństwem, karmić je, pilnować, pielęgnować, przewijać. Wyruszamy w podróż w nieznane. Z bezpiecznego wnętrza matczynego brzucha dziecko wychodzi na świat. Jest on dla niego mało zrozumiały, chaotyczny, obcy. Dziecko inaczej odczuwa swoje ciało, jego ruchy, musi zmierzyć się z radykalną zmianą otoczenia. Ma tylko jeden sposób komunikowania, że coś mu przeszkadza, że coś jest nie tak, jakby chciało. Ten sposób to płacz. Małe dziecko płacze w sposób, którzy naukowcy uznali za genialny. Na tyle rozpaczliwie, że w rodzicach budzi się natychmiastowa potrzeba reakcji. A jednocześnie nie tak przykry, by chciało się uciec od jego źródła. Mama, która pozostaje blisko swojego dziecka od chwili narodzin, obserwuje jego reakcje i uczy się sama na nie odpowiadać. Bierze płaczące dziecko na ręce, przytula je, kołysze, przystawia do piersi. Przemawiając do niego, przybiera najlepiej odbierany przez nie ton głosu. Instynkt podpowiada jej, co ma robić. Ważne, by nikt tego procesu nie zakłócał.

Dzieci, których rodzice reagują na ich płacz, mają niższy poziom hormonów stresu.

Wsłuchani w siebie

Rodzice małego dziecka – niezależnie od tego, ile mają lat i jakie doświadczenie życiowe – zwykle są zasypywani przez bliskich „dobrymi radami”. Nie sposób tego uniknąć.

Możecie jedynie puszczać niektóre rady mimo uszu. Do takich rad należą m.in.: „Nie noś dziecka, bo je przyzwyczaisz, że ciągle jest na rękach”, „Nie reaguj na każdy płacz, bo będzie tobą manipulować”, „Nie karm tak często, lepiej daj mu butelkę, musi być głodne, skoro tak często dopomina się jedzenia”, „Nie śpij z niemowlęciem, bo się go potem nie pozbędziesz ze swojego łóżka”, „Nie karm tak długo piersią, bo to wstyd/bo go popsujesz”. Wymieniać można jeszcze długo.

Rodzicielstwo bliskości nie polega jednak na tym, by ślepo przestrzegać jego fundamentalnych zasad. Chodzi raczej o to, by dobrze poznać potrzeby swojego dziecka i przyjrzeć się uważnie własnym potrzebom. A potem podjąć decyzję dobrą dla obu stron - decyzję suwerenną, nie indukowaną przez jakąś zewnętrzną presję, nie spowodowaną radami teściowej czy siostry.

Przykład? Spanie blisko dziecka. Może być tak, że wasze dziecko domaga się wciąż przytulania w nocy i częstych nocnych karmień. Możecie zaprosić je do swojego łóżka (zachowując zasady bezpieczeństwa). Ale jeśli spanie w jednym łóżku z dzieckiem wam nie odpowiada, możecie jego łóżeczko postawić obok waszego łóżka lub kupić dla niego specjalną dostawkę. Decyzja należy do was. Ważne, by była świadoma i własna. Jeśli śpicie razem, bo tak dla was jest najlepiej, nikt (poza lekarzem, który ma ważne medyczne powody) nie może wam mówić, że macie to zmienić, „bo...”.

Rodzicielstwo bliskości nie polega na tym, by ślepo przestrzegać jego fundamentalnych zasad i odrzucać każdy inny pogląd czy wybór.

Racjonalni

Karmienie piersią jest częścią fascynującego, naturalnego procesu, powiązanego z ciążą i porodem. Laktacja rusza już około 16. tygodnia ciąży, a zakończenie porodu jest dla organizmu sygnałem, że trzeba produkować mleko dla noworodka.

Dziecko położone po porodzie na brzuchu mamy instynktownie szuka piersi i zwykle odnajduje ją w ciągu ok. 40 minut od pierwszego kontaktu ze skórą mamy. Zaczyna ssać lub lizać brodawkę, i pozyskuje w ten sposób pierwsze krople siary, która m.in. chroni przed chorobami. Im częściej dziecko ssie w tych pierwszych godzinach i dniach, tym większe są szanse na dobrą laktację. Widzicie, jak doskonale jest to wszystko urządzone? Mama i dziecko, mimo że już nie zrośnięci pępowiną, nadal są ze sobą zjednoczeni. Kształt piersi idealnie pasuje do buzi dziecka. Z kolei dziecko poprzez ssanie stymuluje laktację. Laktacja dopasowuje się do potrzeb dziecka. Karmienie piersią jest zdrowe dla mamy i dla dziecka. U niej powoduje szybszy powrót do dobrej formy po porodzie, a jemu zapewnia najlepszy pokarm, przyswajany niemal bez reszty, wzmacniający odporność, przyspieszający dojrzewanie układu pokarmowego. Skoro karmienie jest tak naturalne, nie może podlegać sztucznym zaleceniom. To dziecko i mama decydują, ile karmień będzie na dobę i jak długo będą one trwać – nie rady koleżanek, zegarek, tabelka. Owszem, temu tandemowi trzeba pomóc w dotarciu się, czasem skorygować sposób przystawiania do piersi czy popracować nad techniką ssania. Koniecznie trzeba zareagować, jeśli niemowlę źle przybiera na wadze lub gdy noworodek ssie rzadziej niż 8 razy na dobę. Ale jeśli karmień jest więcej, jeśli dziecko chce często ssać, a przy tym dobrze się rozwija, warto poddać się rytmowi, który pasuje mamie i dziecku.

Mamy karmiące butelką i dbające o bliski kontakt z dzieckiem (najlepiej skóra do skóry) dają dziecku tyle samo miłości i czułości, co mamy karmiące piersią.

Gotowi na bliskość

Ludzie zamieszkują Ziemię od setek tysięcy lat. Wózek to wynalazek sprzed kilkunastu dekad. Człowiek w historii ewolucji przywykł do noszenia, nie do wożenia dzieci.

Niemowlę noszone (na rękach lub w chuście) jest w stałym, bliskim kontakcie z mamą, może ssać jej pierś, jest ogrzewane, czuje się bezpieczne, jego układ przedsionkowy jest stymulowany. Noszone w chustach dzieci są zwykle spokojne, rzadziej cierpią na kolki, dobrze śpią.Noszenie ma wiele zalet. Także dla rodziców. Bliski kontakt z dzieckiem podwyższa u nich poziom oksytocyny, hormonu odpowiedzialnego m.in. za tworzenie się więzi. Rodzice z dzieckiem w chuście mogą realizować swoje potrzeby i chodzić, dokąd chcą. Dziecko towarzyszy im w ich aktywności, dużo się uczy i – co dla niego zdrowe – wcale nie jest w centrum uwagi mamy i taty. Jest obok nich, zadbane i bezpieczne, ale wie, że rodzice także mają swoje ważne sprawy. Czy to oznacza, że chcąc być w zgodzie z zasadami Rodzicielstwa Bliskości, nie można używać wózka? Ależ można! To przecież żadna sztywna doktryna, żaden dogmat. Jeśli dziecko i rodzice akceptują wózek i uważają go za dobry środek transportu, wszystko jest dobrze. Chodzi tylko o to, by rodzice pamiętali: to, że dziecko chce być przez nich noszone, nie jest niczym nienormalnym, niczym dziwnym. Ono ma do tego prawo, tak jak jego praprzodkowie.

Badania i obserwacje potwierdzają, że noszenie dziecka wspiera jego rozwój psychomotoryczny.

Te maluchy uwielbiają się przytulać

Blisko dziecka także w nocy

Dziecko chce być blisko was w dzień i w nocy. Nie jest dla niego naturalną sytuacją, gdy śpi w swoim własnym pokoju, z dala od znajomych głosów, zapachów i ciepła ciała rodziców.

Wtedy zwykle często się budzi i domaga karmienia, by nie tylko zaspokoić głód, ale także potrzebę bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Są dzieci, które odkładane do swojego łóżeczka śpią niespokojnie i szybko się budzą. Zmęczone pobudkami mamy czasem biorą takie nocne marki do swojego łóżka i przekonują się, że sytuacja zdecydowanie się poprawiła. Dziecko obok mamy śpi spokojniej, oddycha bardziej miarowo. Ma łatwiejszy „dostęp” do pożywienia, co jest wygodne i dla niego, i dla mamy. Rodzicielstwo Bliskości zachęca do spania blisko dziecka. Jak blisko? To już wasza decyzja. Ważne, żeby dziecko miało zapewnione bezpieczeństwo. W pobliżu malca nie może być ciężkich kołder, miękkich, zapadających się poduszek. Rodzice nie mogą być ani skrajnie zmęczeni, ani pod wpływem jakichkolwiek środków zmieniających świadomość (alkoholu, narkotyków, środków nasennych). Nie mogą być też palaczami tytoniu. Łóżko musi być obszerne, wygodne dla wszystkich. Wspólne spanie z dzieckiem nie jest zalecane osobom otyłym (w tym przypadku lepiej zdecydować się na łóżeczko dostawiane do łóżka rodziców).

Spanie blisko rodziców jest szczególnie ważne dla dziecka, gdy mama wraca do pracy i w ciągu dnia jest oddalona od malucha.

Rozsądni

A czym Rodzicielstwo Bliskości n i e j e s t? Nie jest folgowaniem dziecku w każdej sprawie. Chodzi o dawanie dziecku tego, czego potrzebuje, a nie tego, czego chce.

Reagowanie na płacz dziecka nie oznacza dawania mu zawsze tego, czego się domaga (np. niebezpiecznego dla niego przedmiotu), czy pozwalania na zachowania, których rodzice nie akceptują. Reakcją na płacz może być także: „Nie, tego nie mogę ci dać”. „Nie, nie będę cię już karmić piersią, ale mogę cię przytulić”. „Nie, teraz nie będę się z tobą bawić, bo jestem zmęczona. Możemy poleżeć razem”. W tej filozofii każdy z uczestników relacji jest ważny. Nie tylko dziecko. Ono nie może decydować i rządzić rodzicami. Mama i tata mają zaspokajać jego niezbywalne potrzeby, a nie stać się jego poddanymi. Ważne jest, by dbali o siebie nawzajem i o zaspokojenie swoich własnych potrzeb.

W stosowaniu zasad Rodzicielstwa Bliskości ważne jest, by rodzice czuli się dobrze. Jeśli coś im nie odpowiada, jeśli czegoś nie lubią, nie powinni tego robić.

Dbający także o siebie

Nie ma się co oszukiwać – Rodzicielstwo Bliskości pochłania masę energii. Trzeba mieć w sobie pokłady cierpliwości i spokoju. 

Jeśli karmisz piersią, z pomocą przychodzi ci układ hormonalny – dostajesz codzienne zastrzyki hormonów odpowiedzialnych za dobre samopoczucie. Ale to nie wystarczy. Żeby móc dawać, trzeba czasem odpocząć, zregenerować się. To także jedna z ważnych zasad Rodzicielstwa Bliskości. Znajdźcie trochę czasu dla siebie. Musicie czasami przypomnieć sobie, jak to jest pełnić rolę inną niż tylko rola rodzica. Porozmawiać z kimś dorosłym, popracować zawodowo, przeczytać książkę, obejrzeć film, pójść na zajęcia sportowe, wyjść z domu bez celu. A potem wrócić i poczuć radość z bycia blisko własnego dziecka.

Gdy dziecko potrzebuje szczególnej uwagi

Stosowanie się do zasad Rodzicielstwa Bliskości bywa czasem podyktowane potrzebą. Tak dzieje się, gdy rodzi się dziecko o „dużych potrzebach” – jak określają ten stan Searsowie, autorzy „Księgi Rodzicielstwa Bliskości”.

William i Martha Searsowie (znakomity i ogromnie popularny w USA pediatra oraz pielęgniarka i doradczyni laktacyjna) mają ośmioro dzieci. Ale dopiero przy czwartym, córce Hayden, odkryli, jak ważne jest reagowanie na płacz dziecka. Hayden dopominała się nieustającej bliskości. Chciała być w kółko noszona, tulona, karmiona piersią. Nie dawała się odłożyć do łóżeczka (o wózku nie mówiąc). Trzydziestoletnia praktyka dr Williama Searsa pokazała mu, że takich dzieci jest więcej, niż można sądzić. Nie są więc wyjątkiem, nie odbiegają od normy. Rozwijają się dobrze, o ile rodzice dopasują się do ich potrzeb i zaspokoją je. Nie sposób takie dzieci zmienić – można jedynie przestać dawać im poczucie bezpieczeństwa (przez unikanie częstego karmienia, pozwalanie na „wypłakanie się”). Takie dzieci, gdy ich potrzeby nie są spełniane, mogą zatrzymać się w rozwoju. Stają się apatyczne, nie przybierają na wadze, nie ćwiczą nowych umiejętności. U źródła tego zaburzenia rozwoju nie leży wówczas choroba, ale odebranie im tego, czego potrzebują najbardziej – bliskości, bezpieczeństwa, częstego ssania piersi.

To także może cię zainteresować:

Więcej o:
Copyright © Agora SA