Gdy rodzic nie śpi, zamienia się w zombie. Ale znalazłam ratunek! [FELIETON]

Jak noc? - to pytanie, od którego rozmowę ze mną zaczynają wszyscy, którzy wiedzą, że mam małe dziecko. Nawet nie wiedziałam, że było aż tak źle, póki nie zrobiło się jeszcze gorzej. Teraz jest już o niebo lepiej, a wkrótce będzie idealnie. Czy Wy także, umęczone matki i zieloni z niewyspania ojcowie, macie szansę na przespaną noc? Zaryzykuję stwierdzenie, że owszem! I to zanim Wasze dziecko skończy osiemnaście lat.

Balująca trzydziestka

Jakiś czas temu po mediach społecznościowych krążył artykuł, w którym wymieniano w punktach 10 rzeczy, których organizm nie wybacza trzydziestolatce. Trzy dychy już dawno skończyłam, młodsze koleżanki udostępniały materiał, z ciekawości zajrzałam. Po pierwszym punkcie, w którym pisano, iż żeby trzydziestolatka odespała jedną zarwaną noc potrzeba trzech kolejnych sprawił, że zrezygnowałam z dalszej lektury.

W owym czasie na koncie miałam już około 180 nocy, podczas których w jednym rzucie udawało mi się przespać maksymalnie dwie godziny, w sumie z przerwami nie więcej niż pięć. O odsypianiu nie było rzecz jasna mowy.

I to wcale nie dlatego, że - jak wydawało się autorom tekstu prowadziłam hulaszczy tryb życia nocnego, przeplatany robieniem kariery na pełen etat w ciągu dnia. O nie. Powodem mojego niewyspania, zmęczenia i nadchodzącego wielkimi krokami kresu wytrzymałości był mały różowiutki ludzik, sześciomiesięczne ledwie niemowlę, dziewczyneczka, którą urodziłam pół roku wcześniej.

Kiedyś to było

Nasza córka sprawiła, że okazało się, że mający pięć lat syn w jej wieku był aniołem. Gdyby nie terror laktacyjny, któremu uległ wówczas mój mąż, świeżo upieczony tata, syn przesypiałby pewnie większość nocy. Piszę gdyby, ponieważ ja i dziecko byliśmy budzeni co trzy godziny na karmienia. Z budzikiem, co do minuty.

Czasami biedulek był tak zaspany (synek, nie budzik), że w ogóle nie miał ochoty na żerowanie i samo zmuszenie go do tej czynności zajmowało kwadrans. Kazali karmić co trzy godziny, to karmiliśmy.

On spał, ona nie spała. Nie spała zbyt dobrze ani w nocy, ani w dzień. W dzień właściwie urywała ledwie dwugodzinną drzemkę i to tylko podczas spaceru. W pewnym momencie spaliśmy wszyscy w jednym łóżku - tata, syn, oddzielone wałkami niemowlę, i ja. Tyle radości na 160 cm szerokości. Dzieci w środku, my horyzontalnie balansujący na krawędziach materaca. Przekonaliśmy się, że jak się człowiek bokiem położy, to niewiele mu miejsca do kimnięcia potrzeba.

Poza tym, czego się nie robi, żeby przespać chociaż chwilę? Później dowiem się, że zdesperowani rodzice potrafią spać przy włączonej przez całą noc suszarce do włosów, bo tylko taki szum uspokaja ich dziecko. Ojcowie wyprowadzają się na kanapy, matki śpią z niemowlętami u piersi. Wiem, przeżyłam to, sama służąc za gigantyczny smoczek.

Aplikacja Moje Dziecko z eDziecko.pl dla rodziców niemowląt. Pobierz za darmo

Krytyczna decyzja

I wtedy zdarzył się tydzień, który sprawił, że postanowiłam zacząć działać i ratować swoje zdrowie psychiczne, a jak się przy okazji okazało poprawić także komfort funkcjonowania młodszego dziecka i rodziny w ogólności.

Zaczęło się od tego, że po wyjątkowo ciężkiej nocy moja aplikacja, w której odnotowywałam karmienia pokazała, że karmiłam o: pierwszej, drugiej, trzeciej, czwartej, piątej, szóstej i siódmej rano. Dodam, że położyłam się "spać" o 23.

Nie minęły dwie, odrobinę tylko lepsze noce a trafiłam wielką kumulację, niestety bez wygranej. Jednej nocy mała obudziła się o drugiej nad ranem i do szóstej w ogóle nie chciała zasnąć. Płakała, a później machała rączkami i gaworzyła uroczo śmiejąc mi się w twarz. Ja w tym czasie płakałam ze zmęczenia i niewyspania na kanapie. Kolejnej nocy łudziłam się, że może odeśpię. Nic z tych rzeczy, tym razem malutka odwróciła sytuację i po tym, jak obudziła się o północy nie chciała zasnąć do piątej nad ranem. I znowu łkałam patrząc, jak ona radośnie wierzga.

Przy okazji poszerzyłam swoją wiedzę o to, o której otwierany jest kiosk przy naszej ulicy, o której przywożą pieczywo, zamykają knajpę, który sąsiad zabalował, a który pracuje na ranną zmianę, kiedy startuje pierwszy poranny tramwaj i jakie ma obłożenie.

Gdzie był w tym czasie mąż? - zapytacie. W łóżku. Spał, żeby wstać w miarę wyspany o szóstej rano i zacząć dzień pracy, który z kilkugodzinnymi przerwami dla rodziny kończy zazwyczaj o 22.30 (przedsiębiorcy tak miewają).

Podnieś - odłóż

Tak, tak, próbowałam stosować rady z książek, przerobiłam podczas wakacji zasady autorstwa Tracy Hogg. Starsze dziecko było jednak wtedy na wyjeździe z babcią. Po powrocie do domu i przy komplecie domowników zapewnienie niemowlęciu idealnej ciszy wydało mi się niemożliwe. Zwłaszcza, że i syn i córka kładli się w tym samym czasie, a syn zasypiał w naszej sypialni i później był przenoszony do swojego łóżka, na krótko zresztą, bo wracał do nas w nocy lub nad ranem.

I wtedy trafiłam na wpis koleżanki, która linkowała do Agnieszki Piotrowskiej z DobrejNocki. Agnieszka, pierwsza w Polsce certyfikowana Trenerka Snu Dziecięcego, deklarowała, że dzięki wdrożeniu w życie opracowanego przez nią indywidualnego Planu Nauki Zasypiania (i przy założeniu, że rodzice całkowicie stosują się do jej wskazówek i są w 100 procentach konsekwentni) w około dwa tygodnie dziecko zacznie przesypiać całe noce. Całe noce w swoim łóżeczku.

Wiecie, że prędzej można kogoś zabić pozbawiając go snu niż odcinając od pożywienia? Zdajecie sobie sprawę, że deprywacja snu to stosowana dość powszechnie tortura psychiczna? Ja nie miałam pojęcia, wiedziałam tylko, że jest coraz gorzej, że w takim układzie moje macierzyństwo z projektowanego radosnego i szczęśliwego zmienia się w koszmar i udrękę.

Postanowiłam działać, w końcu nic nie miałam już do stracenia, bo gorzej być nie mogło. Byłam w błędzie, miało być jeszcze gorzej

Zniewoleni

Gdybym dzisiaj - po miesiącu współpracy z Agnieszką (matką trojga dzieci) - spotkała samą siebie, jak na dłoni widziałabym wszystkie błędy, które wówczas popełnialiśmy. Rodzinne spanie w łóżku? W naszym przypadku pomysł, który się nie sprawdził. Jedna drzemka w ciągu dnia? Fatalne rozwiązanie. Noszenie półrocznego dziecka po całym mieszkaniu, kołysanie do zaśnięcia? Źle, źle, źle. Pozwalanie dziecku zasypiać podczas przy piersi albo w wózku? Droga donikąd.

Nie mogę zdradzać tajemnic pracy trenerki snu, bo to jej wiedza, którą dzieli się odpłatnie biorąc pod swoje skrzydła dzieci i rodziców. Mogę jednak zapewnić, że równie mocno bierze w ryzy tych małych co dużych.

Pierwszy tydzień naszej współpracy był naprawdę ciężki, głównie dla mnie, chociaż zesłanie męża na kanapę także nie było dla niego rajskimi wakacjami. Skojarzenia z wakacjami miałam - w jednym z SMS-ów napisałam Agnieszce, że czuję się jakbym codziennie rano wstawała na czarter do Hurghady, a po południu mała jet lag po powrocie z Bangkoku.

Zdecydowaliśmy, że to ja jestem ta bardziej konsekwentna, zadaniowa i wytrzymała na straszne ryki i płacze. A dlaczego było źle? Bo było naprawdę dużo płaczu (pomimo tego, że nigdy nie pozwalaliśmy jej się "wypłakiwać" i zawsze reagowaliśmy na jej protesty), nie mogłam - jak poprzednio - zabierać dziecka do łóżka i urywać mikrodrzemki. Na początku trudno było także poradzić sobie z jasno wyznaczonym planem dnia i pojawieniem się dwóch kluczowych dla dziecka drzemek. Nagle okazało się, że na nic nie mam czasu, bo obiad, karmienie, usypianie, deserek, znowu drzemka, a na koniec wieczorny rytuał.

A moja córka okazała się bardzo waleczna, co więcej ze względu na dość młody wiek, nie mogłyśmy pozbawić jej jednego nocnego karmienia. Biedactwo miało problemy z wycelowaniem, o której godzinie jej przebudzenie ma sens, a o której nie przyniesie oczekiwanego rezultatu.

Codziennie rano witał mnie SMS (wymieniłyśmy ich w sumie 189) od Agnieszki z pytaniem o przebieg nocy. Te raporty były jak zwierzenia i ogromny zastrzyk motywacji. Na bieżąco kontrolowałyśmy przebieg zasypiania i snu córeczki. Przy okazji z sypialni rodziców został także wyprowadzony starszy syn i poza jedną próbą wpakowania się w środku nocy do łóżka, już do niej nie wrócił.

Aplikacja Moje Dziecko z eDziecko.pl dla rodziców niemowląt. Pobierz za darmo

Bilans zysków

Wiem doskonale, że zombie-rodziców jest więcej. Sama Agnieszka mówi, że ze względu na liczbę zdesperowanych ojców i matek, musi wprowadzać listę oczekujących. Na szczęście jej klienci się rotują, cierpliwość w końcu się opłaci.

Kiedy napisałam post, że zaczynam walkę z nieprzespanymi nocami, natychmiast ujawniły się inne zaprzyjaźnione mamy:

Ania: - My też walczymy, ale przegrywamy...sromotnie.

Maria: - Ja chwilowo walczę na froncie nienoszenia.

Karolina: - Wiem, że brzmi to strasznie, ale ja o przespane noce dalej walczę #szaranczagora #niespalamdobrzeoddwochlatalezyje.

Monika: - I ja też jeszcze nie mogę sie wyspać...raptem 25 miesięcy minęło

Renata: - Ja walczę o wyprowadzenie z mojego łóżka czwarty rok:-).

Sensacja towarzyska

Podczas spotkań towarzyskich rozmowa schodziła na Agnieszkę i jej rady. Część mam mówiło, że ich dzieci są "nieodkładalne", że "nie śpią w dzień i nic nie jest ich w stanie zmusić do drzemek", "że się nie da", "że one próbowały i się poddały".

No, to prawda, łatwo nie jest, ale da się. Oczywiście zdarzają się małe potknięcia - jedna z mam raportowała Agnieszce, że "ona nie wie, jak to się stało, ale obudziła się, a dziecko leżało z nią w łóżku". Bywają przypadki trudniejsze od innych - przez to bardziej czasochłonne. Takim przypadkiem jest choćby moje dziecko.

Trzeba się także nastawić na próby sabotażu. Mój mąż tuż po wprowadzeniu nowych zasad chciał wysłać swoją teściową na spacer z dzieckiem, i ze smoczkiem, chociaż wiedział, że smoczki wyeliminowaliśmy z gry. Moja mama pomimo przekazanych jej zasad usypiała małą nosząc ją po całym mieszkaniu przy przyciemnionym świetle.

Agnieszka Piotrowska DobraNockaAgnieszka Piotrowska DobraNocka Fot. Archiwum prywatne

Od lewej: trenerka snu Agnieszka Piotrowska z DobrejNocki, niewyspana córka i jej zamęczona mama studiują zasady Planu Nauki Zasypiania. Fot. Archiwum prywatne

Happy (prawie) end

Jak miło po ledwie tygodniu poświęcenia zobaczyć swoje nowe, lepsze dziecko. To, które kiedyś płakało, było marudne, teraz jest wyspane, uśmiechnięte i zadowolone. Od miesiąca - chociaż wciąż zdarzają się gorsze noce - ani razu nie ryczałam z bezsilności, a od 19 do 23.30 maluch śpi głębokim snem, o czym wcześniej mogłam tylko pomarzyć (nie mogłam nawet poleżeć w wannie, bo dziecko wyrywało mnie z odżywką na włosach z wody). Ba! Dzisiaj w ogóle nie ziewałam w ciągu dnia, nie miałam także kryzysu w okolicach godziny 17.

W porę także wyprowadziłam córeczkę z łóżka. Gdybym kontynuowała nasze beznadziejne życie nocne, na bank mielibyśmy już na koncie jej upadek z łóżka.

Nasz sukces oceniłabym na 3. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze przespanego czasu między czwartą a szóstą. Na usprawiedliwienie mamy jednak argument bolesnego ząbkowania.

Po przejściu całego procesu i wiedzy, którą zyskałam, zastanawia mnie dlaczego chodzimy do szkół rodzenia, a nikt nie stworzył jeszcze akademii rodzica narodzonego już dziecka. Bo nikt nie wspomina o tym, jak ważny dla dziecka jest sen, ile i kiedy powinien maluch spać, w jakich warunkach. Skąd ta nisza? Agnieszka, której zadałam to pytanie, twierdzi, że generalnie brak jest wiedzy na temat fizjologii i higieny snu, a kiedy ona wygłasza swoje tezy, ludzie patrzą na nią, jak na opętaną.

A zdrowy sen dziecka jest równie ważny dla jego prawidłowego rozwoju, jak zdrowe odżywianie. Póki informacje dotyczące zasad zdrowego snu nie będą szeroko dostępne, póty rodziców nie olśni. I na słowa:

- Moja córka ciągle płacze i prawie nie śpi.

Rodzice wciąż będą słyszeć odpowiedź:

- Niektóre dzieci tak mają, trzeba czekać, aż skończy rok.

Otóż zaświadczam, że nie trzeba! I wcale nie potrzeba egzorcysty, żeby dziecko przespało całą noc. Wystarczy wiedza, schemat działania, cierpliwość i konsekwencja całej rodziny. Dziękuję, dobranoc.

Więcej o:
Copyright © Agora SA