1 miesiąc: Cześć! Jestem Julka

Ssanie piersi Mamy to moje ulubione zajęcie - jest ciepła, miękka i ładnie pachnie. Kiedy przytulam się do niej, słyszę ciche, rytmiczne pukanie - wtedy czuję się wspaniale.

Pamiętam to pukanie jeszcze z pobytu w brzuchu Mamy - to były czasy! Ciepło, spokojnie, bezpiecznie. Potem było mi w brzuchu Mamy coraz ciaśniej i mniej wygodnie, aż nastąpił jakiś gwałtowny kataklizm i zamieszkałam zupełnie gdzie indziej, to znaczy tu, gdzie teraz mieszkam. Coraz bardziej mi się tu podoba, chociaż wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane.

Jestem Julka. Mam szarozielone oczy i czarne włosy, które Tata co wieczór po kąpieli czesze miękką szczoteczką. Lubię to czesanie, bo Tata opowiada mi wtedy różne historie, robi śmieszne miny i śpiewa piosenki. Jednak po kąpieli przeważnie jestem głodna i głośno wzywam Mamę. Na szczęście Mama rozumie, że głód to w moim wieku uczucie trudne do zniesienia i kiedy tylko mój brzuszek zaczyna domagać się jedzenia, niemal natychmiast spływa mi do buzi ciepłe, słodkie mleko.

Po tej stronie brzucha

mieszkam już od miesiąca. Moim ulubionym sposobem spędzania czasu jest spanie. Uwielbiam spać, zwłaszcza gdy jestem najedzona, przytulona do Mamy albo owinięta w ciepły, miękki kocyk. Lubię wszystko, co przypomina mi pobyt w brzuchu Mamy, np. koszyk, w którym śpię (jest mały i przytulny). Na początku spałam prawie przez cały czas, oczywiście z przerwami na ssanie. Jednak ostatnio coraz bardziej interesują mnie różne sprawy. Chętnie przyglądam się Mamie. Kiedy trzyma mnie na rękach, całkiem wyraźnie widzę jej twarz. Lubię, kiedy Mama do mnie mówi. Staram się jej odpowiadać - kiwam głową, ruszam ustami, a czasem nawet wystawiam język. Uwielbiam też, kiedy nuci mi piosenki, delikatnie kołysze w ramionach, dotyka i głaszcze. A zwłaszcza, kiedy kładzie mnie rozebraną na swoim gołym brzuchu i tak sobie leżymy. Oczywiście, wtedy musi być bardzo ciepło. Tata też jest bardzo fajny, chociaż pachnie inaczej niż Mama i czasem trudno mi go rozpoznać. Tata lubi się ze mną gimnastykować - kładzie mnie na brzuszku i macha mi przed nosem kolorowym, grzechoczącym słonikiem. Wtedy ja usiłuję trochę podnieść głowę. To dla mnie ogromny wysiłek i głowa zaraz mi opada, ale Tata i tak jest zachwycony. Lubię też, kiedy nosi mnie na rękach i pokazuje mi różne rzeczy - na razie widzę tylko kolorowe, rozmazane plamy, ale to bardzo zajmujące. Dzięki Tacie

polubiłam kąpiel.

Na początku kąpała mnie Mama, ale bardzo denerwowała się, że coś robi nie tak, np. nalewa mi wody do ucha albo coś w tym rodzaju. To było nieprzyjemne - nie lubię, kiedy Mama się denerwuje, bo od razu sama robię się niespokojna, a wtedy Mama denerwuje się jeszcze bardziej. Chyba wolałabym, żeby woda nalała mi się do ucha, niż żeby Mama była taka przestraszona. Któregoś wieczoru Tata zaproponował, że on mnie wykąpie. Z Tatą to zupełnie co innego. Ma duże ręce, jest spokojny i czuję, że kąpanie mnie sprawia mu frajdę, a ja nareszcie mogę się zrelaksować. Ale najbardziej lubię kąpać się z nim w dużej wannie. Wygląda to tak: najpierw Tata bierze prysznic, potem napuszcza wodę do wanny i razem się kąpiemy - leżę na Tacie, a on robi fale albo delikatnie polewa mi plecki. Oczywiście cały czas musi uważać na moją główkę, która, co tu ukrywać, opada na wszystkie strony. Do kąpieli Mama puszcza nam muzykę, którą pamiętam jeszcze z czasów, kiedy byłam u niej w brzuchu. Czuję się wtedy cudownie.

Moi rodzice są w porządku i jestem z nich zadowolona. Niestety, mieszka z nami ktoś jeszcze. Któregoś dnia obudziłam się i przyglądałam balonikowi dyndającemu nade mną (Tata narysował mu oczy i buzię). Nagle coś zachrobotało i zobaczyłam potwora. Miał włosy tak jak Tata i Mama, ale oni mają włosy na głowie, a on miał je wszędzie. Okropnie się przestraszyłam, odruchowo machnęłam przed sobą rączkami (robię to zawsze, kiedy się czegoś przestraszę; Mama kiedyś tłumaczyła Tacie, że to jakieś Moro czy coś takiego) i zaczęłam płakać. Potwór uciekł. Tata tłumaczył mi później, że to tylko nasz pies Lucek, z którym na pewno niedługo się polubimy i będziemy razem bawić. Dziękuję - żyć z potworem pod jednym dachem i jeszcze się z nim bawić!

Kilka dni temu poznałam jeszcze jednego potwora. Nie ma wszędzie włosów i na szczęście nie mieszka w naszym domu, tylko w takim miejscu, które nazywa się przychodnia. Ten potwór nazywa się

pan Doktor.

Stara się być miły i chyba mnie lubi, ale choćby nie wiem jak długo chuchał na tę swoją słuchawkę i tak jest zawsze obrzydliwie zimna. Najgorzej, kiedy grzebie mi w gardle takim drewnianym patyczkiem. Na razie byłam z Mamą tylko raz w tej całej przychodni i postanowiłam, że więcej tam nie pójdziemy, chociaż Mama wyszła od potwora zachwycona, bo powiedział jej (ta ohydna, zimna waga), że utyłam ponad kilogram.

Mnie to wcale nie dziwi, bo właściwie ciągle jem. Wydaje mi się, że Mama coraz bardziej lubi karmić mnie piersią. Na początku trochę nam to nie wychodziło. Przez kilka pierwszych dni przychodziła do nas jeszcze jedna osoba. Tata mówił, że to moja Babcia. Była podobna do Mamy - też miała czarne włosy i brązowe oczy, więc lubiłam się jej przyglądać. Ale Mama strasznie się denerwowała, bo Babcia mówiła jej, że nie powinna karmić mnie swoim mlekiem, tylko takim z butelki. Twierdziła też, że nie powinniśmy spać we trójkę w jednym łóżku. I jeszcze inne rzeczy, których nie rozumiałam, ale Mama bardzo się denerwowała. W dodatku gdy przychodziła Babcia i mówiła Mamie, co ma robić, zupełnie nie mogłam się najeść. Ssałam i ssałam, a mleka było mało. Tata przeczytał w jednej książce, że to wszystko z powodu stresu. Ten stres to chyba właśnie Babcia, więc umówili się, że przez jakiś czas nie będzie do nas przychodziła. Trochę szkoda, bo czułam, że mnie lubi, ale Mama nareszcie przestała popłakiwać, a ja znowu najadałam się jak dawniej. Od tygodnia

wychodzimy z Mamą na spacery.

Bardzo podoba mi się mój wózek - jest wygodny i miękki, ale współczuję Mamie - wyjście na spacer to dla niej ciężkie przeżycie. Kiedy widzę, jak się męczy, wolałabym chyba zostać w domu.

Tyle rzeczy musi zapakować: zapasową pieluchę, chusteczki do mycia pupy, cieplejszy kombinezon, gruby kocyk, coś do jedzenia dla siebie (często jest strasznie głodna, zwłaszcza po tym, jak mnie nakarmi), parasolkę do wózka, gdyby wyszło słońce, krem z filtrem i jeszcze mnóstwo innych drobiazgów.

Kiedy już uda jej się to wszystko zgromadzić i wychodzimy z domu, okazuje się, że nie wie, gdzie są klucze. Wtedy biega po domu, aż wreszcie je znajduje, za każdym razem w innym miejscu. Kiedy już zamknie drzwi, odkrywa, że czekając na nią, zrobiłam kupę. Więc wracamy, Mama rozbiera mnie, myje pupę i zmienia pieluchę. Czasami wracamy kilka razy, jeśli oczywiście uda nam się w ogóle wyjść, zanim zrobi się ciemno. Myślę, że to się zmieni, bo wczoraj Mama spakowała plecak z rzeczami potrzebnymi na spacerze i powiesiła go na wieszaku w przedpokoju, żeby nie szukać ich potem po całym domu.

Więcej o:
Copyright © Agora SA