• Link został skopiowany

Z dzieckiem wśród ludzi

By uniknąć kłopotów w kontaktach dziecka z obcymi, najlepiej byłoby nie wychodzić z domu. Są jednak znacznie prostsze sposoby, by pomóc maluchowi, który dopiero uczy się, jak odnaleźć się w społeczeństwie.

Jeden spacer = dziesięć nowych cioć

Kiedy świeżo upieczona mama wychodzi na spacer ze swoim maleństwem, może mieć pewność, że wszyscy napotkani znajomi, którzy jeszcze nie wiedzą o jej szczęściu, będą chcieli włożyć głowę do wózka i zobaczyć, jak owo szczęście wygląda. Nie jest to nic złego, niemniej jednak wiele matek może czuć w takiej chwili dyskomfort. Do tego dochodzą bardzo prozaiczne obawy, np. czy dana osoba, która chce pogłaskać dziecko, ma czyste ręce, czy jej szczebiot i pełne zachwytu westchnienia nie obudzą go.

Sytuacja komplikuje się mniej więcej w okolicach szóstego miesiąca życia dziecka, kiedy u wielu maluchów daje o sobie znać lęk przed obcymi. Wtedy to niemowlę podane na ręce czy zaczepiane przez nieznajomego może zareagować płaczem. Zaczyna bowiem rozumieć, że ludzie różnią się od siebie, a w przypadku mamy, taty czy babci przynajmniej wiadomo, czego się można po nich spodziewać.

Co ważne, taka płaczliwa reakcja nie jest niczym złym ani nadzwyczajnym. Dlatego nie ma co z tym walczyć i siłą "uczyć" dziecko tolerancji dla nieznajomych. Jeśli maluch nie życzy sobie podawania na ręce obcej osobie, daj mu szansę, by najpierw się z nią zapoznało. Warto wtedy uprzedzić nową ciocię czy wujka, by na początku usiadł przy dziecku niby mimochodem, nie zwracając na nie uwagi. Po pewnym czasie maluch sam zainteresuje się nową twarzą w swoim otoczeniu.

Jeśli chcesz uchronić dziecko od natarczywych sąsiadek, cioć, pań w sklepie, głaszczących po głowie, szczypiących w policzek czy łaskoczących po brzuszku, staraj się uprzedzać ruch w kierunku dziecka stwierdzeniem w rodzaju: Staś dopiero się uczy poznawać obcych, Zosia woli, żeby zbliżać się do niej powoli. Takie zastrzeżenie ostudzi zapędy do łaskotania, głaskania czy chwytania dziecka za rączkę.

"Czy to dziecko nie mówi?"

Nieco starsze dziecko, zaczepiane przez obcych już raczej pytaniami niż głaskaniem po głowie, może w milczeniu chować się za twoimi nogami albo wdrapywać się na ręce i ukrywać twarz w maminych ramionach. Takie zachowanie także jest normalne, i wcale nie znaczy, że dziecko jest i w przyszłości z pewnością będzie nieśmiałe. Są to raczej przejawy typowej dla drugiego i trzeciego roku życia dziecka nieufności wobec obcych.

Jej przyczyny są podobne jak w przypadku niemowląt, tyle że lęki i obawy trzyletniego, dwuletniego, czy nawet półtorarocznego dziecka są znacznie bardziej skomplikowane niż w przypadku kilkumiesięcznego szkraba. Do tego może dojść zmęczenie wygłaszanymi przez obcych pytaniami w rodzaju: A jak masz na imię? A ile masz latek? A co masz za zabawkę? By zrozumieć tę irytację, wystarczy wyobrazić sobie siebie na miejscu dziecka...

Nieważne, co pomyślą inni - ważne, co poczuje dziecko

Najlepsze, co możesz zrobić w takiej sytuacji, to stać po stronie dziecka. Choć może brzmi to trywialnie, w sytuacjach, kiedy dziecko "lekceważy" lubianą przez ciebie koleżankę, możesz się czuć zażenowana. Często w takich sytuacjach zachęca się dziecko do odpowiedniej, oczekiwanej reakcji: No powiedz pani dzień dobry! Nie zachowuj się jak dzidzia! Nie jest to dobra strategia, gdyż wtedy dziecko, onieśmielone obecnością obcego, czuje się dodatkowo upokarzane przez bliską osobę.

Podobnie złą strategią jest tłumaczenie zachowania dziecka jego wstydem czy nieśmiałością. Powtarzanie przy takich okazjach stwierdzenia "Tosia jest nieśmiała" czy "Krzyś się wstydzi" tylko będzie w nich utrwalało przekonanie, że tak właśnie jest. A to nie służy budowaniu poczucia własnej wartości, które z kolei jest najlepszym sposobem na tworzenie zdrowych relacji z otoczeniem. W ten oto sposób koło się zamyka.

Co zatem robić? Jak reagować? Gdy dziecko wypytywane o imię czy wiek, milczy jak zaklęte, ukryte za torbą z zakupami, odpowiedz za niego, jednocześnie próbując delikatnie wciągnąć je do rozmowy: "To jest Jakub, ale najbardziej lubi, by nazywać go Kubusiem, prawda Kubusiu?". Jeśli maluch skinie głową, to już coś. Jeżeli jednak schowa się jeszcze głębiej, absolutnie nie zmuszaj go do rozmowy, nie wyciągaj na siłę z ukrycia. Niech jego komfort i dobre samopoczucie będą dla ciebie ważniejsze, niż wrażenie, które zrobicie na napotkanym znajomym.

Jak pomóc dziecku wejść między wrony?

Nieco inne zjawisko towarzyszy wielu dzieciom w kontaktach z rówieśnikami. Jeśli maluch krąży wokół piaskownicy, ale uczepiony maminej spódnicy nie ma odwagi wejść i dołączyć do zabawy, to jest to objaw nieśmiałości.

Nawet, jeśli tego rodzaju sytuacje i problemy towarzyszą dwu- czy trzylatkowi nagminnie, nie jest to nic nadzwyczajnego. Nieśmiałość u wielu dzieci zanika z wiekiem, ale u mniej więcej jednego na pięcioro jest cechą wrodzoną, której nie da się "wyleczyć". Jednak dzięki budowaniu poczucia własnej wartości i doceniania innych, nawet osoba bardzo nieśmiała może nauczyć się ufności we własne siły.

Jak zatem pomóc dziecku nawiązywać kontakty w rówieśnikami, by nie skończyło się to płaczem i jeszcze większą niepewnością? Po pierwsze i najważniejsze - trzeba się z ową nieśmiałością pogodzić. Piętnowanie na każdym kroku strachliwości czy wstydliwości tylko je pogłębi. Nie używaj także słowa "nieśmiały", bo w miarę upływu czasu może stać się dla malucha wymówką. Mama wypowiada "magiczne zaklęcie": Jaś jest nieśmiały, i wtedy wszyscy (a w szczególności on sam) już wiedzą, że Jaś "nic nie musi". Źle działa także porównywanie do innych dzieci, które nie mają kłopotów w kontaktach z rówieśnikami.

Zamiast tego staraj się wejść w skórę dziecka. Obserwuj jego zachowanie, jeśli jest już w stanie artykułować myśli, pytaj go o to, z czym ma kłopot. Nigdy nie lekceważ jego problemów i lęków. Przyjrzyj się, czy nie czuje się pewniej w obecności dzieci nieco młodszych, a może przeciwnie - odrobinę starszych.

Rodzice nieśmiałego malucha powinni unikać sytuacji, kiedy wszystkie oczy zostają zwrócone właśnie na nie, lub gdy grupa dzieci zdążyła się już poznać i czymś zająć. Przykład? Spóźnione przybycie do przedszkola czy na przyjęcie urodzinowe, kiedy zabawa trwa już w najlepsze.

Warto także w stresujących dla dziecka sytuacjach towarzyszyć mu, i to tak długo, dopóki nie poczuje się na tyle pewnie, by zrezygnować z twojej pomocy. Pokazuj, jak można dołączać do zabawy w piaskownicy (Możemy pomóc wam robić babki?) i zachęcaj do nawiązywania kontaktów (Może pokażesz dzieciom twoją nową łopatkę?). Brzdąc poczuje się pewniej, jeśli w nowe środowisko wkroczy z czymś, czym można się podzielić albo wymienić. Dlatego w piaskownicy dobrze jest mieć ze sobą choć kilka zabawek.

Jeśli czeka was wyjście np. na rodzinną imprezę, opowiedz dziecku, co się tam będzie działo, jakie ciocie i wujków może tam spotkać. Całą sytuację możecie przećwiczyć na sucho, w rolach członków rodziny obsadzając lalki czy misie. Będzie to też okazja do zasygnalizowania kilku ważnych zasad zachowania się przy stole.

A nade wszystko nie unikaj kontaktu z ludźmi. Odwiedzajcie place zabaw, sklepy, parki, muzea, restauracje. Krótkie rozmowy, jakie będziesz prowadziła z napotkanymi mamami, sprzedawczyniami czy kelnerkami będą dla malucha przykładem, że nie trzeba bać się obcych.

Dziecko, które lubi wszystkich

Być może rodzicom dzieci bardzo wrażliwych i nieśmiałych trudno jest to dostrzec, ale taka postawa malca ma jedną istotną zaletę - taki maluch niemal na pewno nie oddali się z nieznajomym, który zaoferuje mu zabawkę czy słodycze.

To jest z kolei obawa, która spędza sen z powiek matek i ojców dzieci przesadnie otwartych i ufnych. Maluch, który bez problemu wdaje się w rozmowę z każdą napotkaną babcią czy ciocią, będzie budził powszechny zachwyt. Jednak rodzice muszą mieć świadomość, że dwuletnie czy trzyletnie dziecko nie potrafi rozpoznać niebezpieczeństwa i ocenić, czy dana osoba ma wobec nie złe zamiary.

Dlatego takiego dziecka pod żadnym pozorem nie należy spuszczać z oczu. Jak mantrę trzeba powtarzać, że by porozmawiać z nieznajomym czy coś od niego wziąć, trzeba najpierw dostać zgodę mamy albo taty.

Ale tu także czai się niebezpieczeństwo. Ucząc dziecko ostrożności, łatwo popaść w skrajność i mimochodem wykształcić w nim przekonanie, że wszyscy obcy są źli, a każdy pan w kapeluszu będzie chciał je porwać. Nie chodzi tu bowiem o straszenie malucha dramatycznymi konsekwencjami, ale wykształcenie zasady postępowania. Choć na początku będzie ona dla brzdąca zupełnie niezrozumiała, po pewnym czasie konsekwentnego powtarzania powinna wejść mu w krew.

Więcej o: