Karmienie piersią to niezmiennie jeden z najbardziej kontrowersyjnych tematów związanych z macierzyństwem. Kobiety w mediach społecznościowych i na forach internetowych są dla siebie bezlitosne. Krytykują się wzajemnie za to, ze karmią za długo, za krótko, za to, że robią to w miejscach publicznych lub się z tym ukrywają. Dopiero od niedawna świeżo upieczone mamy zaczęły mówić o swoich problemach z laktacją, z przystawianiem dziecka do piersi, brakiem pokarmu etc. Do tej pory jednak mało która mama opowiadała o swoich problemach związanych z zamiarem zaprzestania karmienia piersią. Zrobiła to Dylan Dreyer - amerykańska prezenterka pogody.
Dylan Dreyer swój obszerny post na Instagramie rozpoczęła od słów:
Nikt nie mówi o emocjonalnym ciężarze związanym z zaprzestaniem karmienia piersią, jaki jest udziałem mam
- napisała. Przyznała także, że musiała odciągać pokarm i nie było to dla niej przyjemne doświadczenie:
Oliver nie przepadał za karmieniem piersią, więc odciągałam pokarm. Pompowałam, pompowałam, pompowałam [...] Odciąganie sprawiało, że czułam nienawiść do wszystkich i wszystkiego, miałam aż mdłości
- wyznała Dylan. Prezenterka dodała także, że mimo złych doświadczeń nie potrafi przestać karmić swojego synka piersią:
Z tak złym doświadczeniem, które trwało rok, myślałam, że szybko odejdę od karmienia piersią. Ale wciąż nie przestałam. Ciągle myślę: Jedno, ostatnie odciąganie, jeszcze tylko jeden dzień, dziś jest dzień, w którym całkowicie przestanę. Za każdym razem, gdy myślę o całkowitym odejściu od karmienia piersią czuję ból w sercu i żołądku i nie mogę tego zrobić
- dodała.
W swoim wyznaniu Dylan podejrzewa, ze takiemu stanowi rzeczy są winne hormony i prawdziwa rewolucja, jaka w nich nastąpiła. Jest rozżalona, że nikt jej nie uprzedził, że tak się może dziać.
Na koniec Dylan napisała:
To jest do bani i nienawidzę tego, czuję się smutna, chora i winna [...] nie poczujemy się lepiej, dopóki te cholerne hormony nie zostaną całkowicie usunięte z naszych organizmów, ale nieszczęście kocha towarzystwo! Powodzenia, mamusie!