Pięciomiesięczna Maja czuje się jak ryba w wodzie w foteliku samochodowym. Rodzice od początku starali się przyzwyczajać ją do podróżowania. Najpierw były to nie- wielkie odległości, potem dłuższe podróże po Polsce.
Maja wciąż jest karmiona piersią. Jej mama Sandra przyzwyczaiła się do mało komfortowych warunków karmienia.
- Przeważnie jeździmy samochodem. Mąż prowadzi, a ja zabawiam małą. Gdy zbliża się pora karmienia, zatrzymujemy się na poboczu i przystawiam córkę do piersi na tylnym siedzeniu - opowiada Sandra.
W czasie dłuższych podróży najczęściej zatrzymują się w... galeriach handlowych.
- Centra handlowe są bardziej przyjazne mamom niż przydrożne restauracje. W wielu przy toaletach są specjalne pokoje, wyposażone w wygodne krzesła i przewijak - mówi.
Maja urodziła się jesienią. Plucha nie sprzyja wyprawom na łono natury. Dlatego do tej pory uprawiali turystykę miejską. Ulubionym miejscem ich podróży jest Kraków.
Kiedy spacerują ulicami miasta i widzą przytulne, przyjazne rodzicom i dzieciom kawiarnie, Sandra zazdrości kobietom, które mogą z nich korzystać na co dzień.
- Na wygodnych kanapach mamy karmią bobasy bez strachu, że ich naga pierś może wywołać zgorszenie. W moim małym miasteczku nie ma miejsca, gdzie mogłabym nakarmić Maję bez stresu - opowiada. - Właściciele lokali w dużych miastach bardziej dbają o komfort karmiących mam.
Sandra przyznaje, że krępuje ją karmienie w miejscach publicznych.
- Kiedyś przystawiłam małą do piersi w kawiarni w małym mieście. Starszy pan, który siedział obok, spojrzał na mnie z ukosa. To był znak, że mu przeszkadzamy - zwierza się.
Od tej pory Sandra zawsze rozgląda się dookoła i sprawdza, czy w zasięgu wzroku nie ma kogoś, kogo widok nagiej piersi mógłby urazić. Jeśli restauracja jest zatłoczona, wychodzi z Mają do toalety.
- Zdarza się, że łazienka jest przystosowana do karmienia. Stoi w niej przewijak, obok krzesło, na którym można usiąść. Zwykle jednak muszę karmić na stojąco, opierając się o umywalkę - narzeka.
W pogodny weekend Sandra wsadza Maję w fotelik i jeżdżą po rodzinnym Śląsku. Przed wyjazdem karmi małą. Na miejscu wsadza ją do chusty i spacerują po okolicy.
- Najtrudniej jest, gdy Maja zgłodnieje. Wtedy nerwowo szukam miejsca, w którym mogłabym usiąść i przystawić ją do piersi. Ostatnio karmiłam na stojąco w przejściu dla personelu w supermarkecie - opowiada.
Dlatego nie może się doczekać wakacji.
- Wybieramy się nad morze. Z niecierpliwością czekam na moment, kiedy będę mogła nakarmić córkę w plenerze, nie martwiąc się tym, że komuś może to przeszkadzać - mówi.
Justyna i Piotr, rodzice Łucji (7 miesięcy), Róży (3 lata) i Franka (5 lat), przekonują, że najwygodniej zwiedza się świat z dzieckiem karmionym piersią.
- Przede wszystkim nie martwię się, że dziecko będzie głodne, bo jedzenie mam zawsze przy sobie. Poza tym karmienie naturalne chroni malucha przed wirusami i problemami żołądkowymi. Ważne jest też to, że w podróży, kiedy maluch ma kontakt z wieloma nowymi bodźcami, pierś daje mu poczucie bezpieczeństwa - mówi Justyna.
Razem z Piotrem mają za sobą kilka egzotycznych podróży z dziećmi.
- Z Frankiem byliśmy w Meksyku, potem z dwójką dzieci w Indiach. A ostatnio, już z trójką, w Tajlandii i Kambodży. Kiedy planowaliśmy wyjazd do Indii, specjalnie wydłużyłam karmienie Róży, bo wiedziałam, że mleko mamy da jej naturalną ochronę. Franek, który miał wtedy trzy latka, narzekał na ostre jedzenie, miał problemy z żołądkiem. A Róża, dzięki temu, że ssała pierś, całą podróż zniosła najlepiej z nas wszystkich.
Oprócz egzotycznych wypraw Justyna i Piotr zjeździli z dziećmi pół Polski.
- Jeśli chodzi o karmienie piersią, zagranicą czasem nie wiem, z jaką reakcją się spotkam. W wielu kulturach, np. w hinduskiej, naga pierś w przestrzeni publicznej budzi kontrowersje. U nas, pod warunkiem że mama karmi dyskretnie, nie dziwi to nikogo.
Co pomaga w karmieniu w podróży?
- Zawsze mam przy sobie szal lub chustę, które służą do przykrycia dziecka i piersi. Osłoniętemu maluchowi łatwiej się skupić na ssaniu i ja czuję się bardziej komfortowo.
Dzięki tej chuście w czasie podróży do Tajlandii Justyna karmiła małą Łucję prawie wszędzie. Na ławce w parku, w autobusie, a nawet w nocnym pociągu.
Najmilej Justyna wspomina karmienie na lotniskach.
- Kiedyś spędziliśmy kilka godzin na lotnisku w Finlandii. Czekało tam na mnie specjalne pomieszczenie dla mamy karmiącej. W nim wygodny fotel i przewijak, obok duża toaleta i aneks kuchenny, gdzie można np. podgrzać butelkę z mlekiem.
Według Justyny Polsce jeszcze daleko do skandynawskich standardów. Ale sytuacja poprawia się z roku na rok.
- Na warszawskim Okęciu jest już specjalny pokój dla matki z dzieckiem - podkreśla mama Łucji, Róży i Franka.
Karmiąc dzieci w trasie, Justyna i Piotr często korzystają z pomocy personelu przydrożnych barów i kawiarni.
- Wozimy ze sobą metalowy kubek. Prosimy kelnerkę, żeby wlała do niego gorącej wody i wstawiamy do niej słoiczek z jedzeniem. Albo korzystamy z podgrzewacza samochodowego.
Justyna i Piotr mają firmę, która ułatwia podróże z dziećmi. Wypożyczają nosidła, przyczepki rowerowe, łóżeczka turystyczne.
- Propagujemy turystykę aktywną, bo sami nie potrafimy jechać do hotelu i wylegiwać się na plaży - mówi Justyna. - Latem planujemy wypad pod namiot na Kaszuby. Tam będę karmić Łucję na leżąco. Bardzo to lubię, ale w drodze - w restauracji czy na ławce w parku - nie zawsze jest to możliwe.
Ania, mama 4-miesięcznego Tymona, nie wyobraża sobie karmienia w plenerze. Karmi synka butelką z odciągniętym mlekiem.
- Tymek urodził się przez cesarskie cięcie, pokarm pojawił się późno, a mały nie umiał chwycić brodawki. Długo walczyłam, żeby utrzymać laktację - zwierza się.
Ania jednak uwielbia podróże, stara się więc pogodzić zwiedzanie z odciąganiem mleka. Przyznaje, że początki były trudne.
- Pierwszej podróży z Tymkiem nigdy nie zapomnę. Synek zasnął błyskawicznie. Kiedy przyszła pora na odciąganie mleka, nie chcieliśmy się zatrzymywać, żeby go nie obudzić. Mąż prowadził auto, a ja przystawiłam laktator do piersi. Wystarczyło lekkie hamowanie i byłam zalana mlekiem.
W czasie podróży łatwiej jest podać dziecku mleko modyfikowane.
- Na wszelki wypadek zawsze mam przygotowany termos z ciepłą wodą i pojemnik z odmierzoną ilością mieszanki. Kiedy Tymek zgłodnieje, mogę go szybko nakarmić.
Podróżowanie z dzieckiem karmionym butelką wymaga świetnej organizacji i dużego bagażnika. Najwięcej miejsca zajmują akcesoria do karmienia: termos z ciepłą wodą, pojemnik z porcją mieszanki, laktator, butelki, sterylizator, podgrzewacz, zapas mleka. Jeśli wyjeżdżają na kilka dni, góra bagażu rośnie do niebotycznych rozmiarów.
- Nie ma mowy o spontanicznych wyjazdach. Wyprawy w góry i na rower nie są dla nas. Musimy wybierać miejsca, w których jest dostęp do bieżącej wody i bez problemu dostaniemy wrzątek. Na wakacje wybieramy się do sprawdzonego pensjonatu nad Bałtykiem - mówi Ania.
Największy koszmar związany z karmieniem Tymona w podróży?
- Woda z termosu do zrobienia mieszanki była za gorąca. Mąż prowadził auto, mały płakał z głodu, a ja bezskutecznie próbowałam ochłodzić mleko. W końcu mąż musiał się zatrzymać i uspokoić syna, bo sama bym sobie nie poradziła.
Podróżując po Polsce, Ania najchętniej karmi w aucie na parkingu. Dlaczego? Jej zdaniem stacje benzynowe i przydrożne restauracje są nieprzystosowane do karmienia.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego Ania woli nie pokazywać się z Tymonem w restauracjach.
- Boję się reakcji ludzi na to, że karmię małe niemowlę butelką, a nie piersią. Już kilka razy spotkałam się z oburzonym spojrzeniem pań w średnim wieku - zwierza się.
Mamy zgadzają się co do jednego: karmienie dziecka w podróży nie jest dla każdego.
- Powinny z niego zrezygnować mamy przywiązane do domowych rytuałów. Moja koleżanka wybrała się z synkiem do Egiptu. Zamiast się relaksować, martwiła się, że maluch je w niewygodnej pozycji i nie śpi w swoim łóżeczku - opowiada Justyna.
Jej zdaniem, jeżeli karmienie dziecka w podróży ma oznaczać dla rodziców ciągły stres, lepiej zostać z maluchem w domu. Ania przekonuje jednak, że warto jeździć:
- Odciąganie pokarmu w podróży kosztuje mnie dużo wysiłku. Ale ten wysiłek nie idzie na marne. Dzięki wyjazdom Tymon widzi, jak piękny i różnorodny jest świat.