"Nie noś go tak cały czas na rękach, bo wychowasz tyrana" i inne ludowe mądrości, przez które skąpisz bliskości dziecku

"Odłóż go", "daj mu się wypłakać", "no przecież widzisz, że nic jej nie jest", "do matury będziesz go tak nosić?", "nie daj się szantażować płaczem". Ile z nas słyszało dokładnie te same słowa z ust rodziny i bliższych oraz dalszych znajomych? Nie ulegliście presji? I słusznie, wasze dzieci wam kiedyś podziękują.

Jesteście świeżo upieczonymi rodzicami, przeczytaliście wszystkie dostępne pozycje na temat niemowląt, ale macie także świadomość, że niektóre mody (i metody) opiekuńczo-wychowawcze ulegają czasowym trendom.

Wiecie na pewno, że kochacie swoje dziecko, chcecie dla niego jak najlepiej. To świetny punkt wyjścia. Teraz tylko musicie wyhodować grubą skórę i nie słuchać żadnych mądrych rad, które nie raz będą wam przekazywane. Czasami warto zdać się po prostu na instynkt rodzicielski i stać murem po stronie potomka.

Dziecko ma w sobie małego koczownika

Noszenie dziecka, kołysanie, przytulanie, trzymanie go blisko ciała - to kwestia, która wciąż jest analizowana i krytykowana. Niektórzy - nazwijmy ich wrogami naszego dziecka - będą starali się nas przekonać, że nie można dopuścić do sytuacji, w której to dwutygodniowy osesek będzie nami rządził. Jakie argumenty mają na potwierdzenie swojej tezy? „Wychowasz tyrana”, „rozpieścisz dziecko”, „wyrośnie na maminsynka”. To argumenty, a dowody naukowe? No tych akurat brak.

Ludzkie dzieci - o czym od lat stara się przekonać zwolenników zimnego chowu dr Evelin Kirkilionis, etolożka zajmująca się więzią między rodzicami i dziećmi - genetycznie należą do noszeniaków. Jak zapewnia badaczka: dotyk, bezpośrednia bliskość jest potrzebą podstawową, tej samej rangi co jedzenie. Skoro przez miliony lat byliśmy koczownikami, niemowlę ma zakodowane, że pozostawione same sobie musi krzykiem przypomnieć, by ktoś zabrał je ze sobą. Krzykiem tak donośnym, jakby maleństwo walczyło o życie.

Dziewięć miesięcy bliskości

Zresztą postawcie się na miejscu dziecka. Przez dziewięć miesięcy byliście blisko mamy, słyszeliście bicie jej serca, ciepło jej ciała, kołysała was, trzymała ciągle przy sobie. Dlaczego nagle, bo porodzie wszystko ma się zmienić? W nowym, często niezbyt przyjaznym środowisku tym bardziej potrzebna jest bliskość fizyczna, obecność mamy, jej zapach i dotyk. W niektórych kulturach maleńkie dzieci są przez pierwszych kilka miesięcy przez cały czas noszone.

Skoro nasze geny mówią, że lepiej nosić, to zapomnijcie i odradzajcie każdemu, kogo znacie wszelkie pomysły zakładające „wypłakanie się” dziecka. Tym bardziej, że przemawia za tym bardzo konkretny, naukowo potwierdzony argument. Gdy dziecko płacze i płacze, a my go nie utulimy i nie uspokoimy bliskością, w nas samych będzie wzrastała frustracja, która może doprowadzić do rodzicielskiej przemocy względem niemowląt. Brzmi strasznie, przyznacie?

Utulone dziecko, szczęśliwy dorosły

Naukowcy z Japonii postanowili zresztą zbadać, dlaczego niemowlęta przestają płakać kiedy się je nosi. Przebadali więc maluchy w wieku od 1 do 6 miesięcy. Dzieciom podłączono kilka czujników, które miały za zadanie monitorowanie m.in. pracy serca, ilości ruchów czy natężenia płaczu w zależności od tego czy dzieci były trzymane przez mamę siedzącą na fotelu, czy noszone przez chodzącą po pokoju rodzicielkę. Wskaźniki - i przede wszystkim dzieci - uspokajały się podczas kołysania.

Kolejni badacze, tym razem z University of Notre Dame, przyjrzeli się ponad 600 dorosłym. Z ich badań wynika, że przedstawiciele grupy, która była kojona w płaczu, wyrośli na lepiej przystosowanych do życia dorosłych. Osoby, które miały w dzieciństwie mało fizycznego kontaktu i czułości ze strony rodziców mieli gorsze umiejętności społeczne, a nawet problemy z wyborem moralnie akceptowalnych zachowań. Te badania rozwiewają wątpliwości co do kwestii, czy działania rodziców w wczesnych miesiącach życia mają, czy nie mają wpływu na przyszłość dzieci. Poza tym, jak tylko dzieci odkryją, że potrafią się samodzielnie przemieszczać, będą chciały korzystać z tej możliwości.

Copyright © Agora SA