Rwie się już nie tylko do siedzenia, ale do stania! Kiedy niemowlę leży na plecach i pociągniesz je za rączki, zrobi się sztywne niczym kij od szczotki i z twoją pomocą stanie na nóżki. Nie ćwiczcie tak jednak zbyt często. Tak naprawdę nauczy się stać dopiero w dziewiątym, dziesiątym miesiącu.
Teraz nadchodzi czas pełzania. Na razie wprawdzie sprawia ono maluchowi jeszcze nieco trudności, ale to przecież dopiero początek. Leżąc na brzuszku, niemowlę kręci się w kółko lub próbuje odpychać się rączkami. Jedna i druga technika ma zasadniczą wadę - nie przynosi spodziewanego efektu. Nieszczęśnik zamiast zbliżyć się do upragnionej zabawki, tkwi w miejscu lub co gorsza oddala się od niej coraz bardziej. Nic dziwnego, że po kilku minutach wpada we wściekłość. Nie martw się, wkrótce zorientuje się, gdzie tkwi błąd.
Twoje dziecko wcale nie próbuje pełzać? Nie musi. Zamiast się denerwować, po prostu stwarzaj mu okazję do ćwiczeń. Niech jak najwięcej bawi się na podłodze. W pewnej odległości od niego (ale niezbyt dużej, by mały odkrywca się nie zniechęcił) układaj kolorowe zabawki. Na pewno spróbuje do nich jakoś dotrzeć. Niekoniecznie pełzając. Techniki przemieszczania się mogą być bardzo różne.
Niektóre dzieci położone na brzuszku unoszą tułów, opierając się na dłoniach i kolanach. Zanim jednak ruszą z miejsca, upłynie jeszcze co najmniej kilka tygodni.
Maluch siedzi już zupełnie pewnie. Jeszcze kilka tygodni temu pochylał się w tej pozycji do przodu, kiwał na boki, podpierał rączkami. Teraz potrafi siedzieć samodzielnie nawet przez kilkanaście minut. To wielka odmiana. Wolne ręce mogą wreszcie zająć się na serio zabawą. Malec uważnie ogląda zabawki, obracając je w dłoniach. Interesują go nie tylko grzechotki i gumowe piszczące zwierzątka. Podobają mu się też duże miękkie piłeczki z dzwoneczkami w środku, które można rzucać i toczyć po podłodze, książeczki z kolorowymi obrazkami, w których można odwracać strony, drewniane klocki. Daj mu dwa, po jednym do każdej raczki, i pokaż, jak uderzać nimi o siebie, by usłyszeć zabawne: "puk, puk". A może popuka w stół lub podłogę? Zobaczysz, jak mu się to spodoba!
Niemowlę odkrywa uroki zwierciadła. Zafascynowane wpatruje się w swoje odbicie. Jeszcze nie wie, że ogląda siebie. Ten maluch z naprzeciwka po prostu wydaje mu się sympatyczny. Tak samo jak dzieci, które mija na spacerze. Niemowlę zaciekawione dotyka paluszkiem szklanej tafli zwierciadła. Jeśli dasz mu do rączki małe plastikowe lusterko, spróbuje je też polizać. Weź dziecko na ręce, pokaż wasze odbicie i powiedz: "Spójrz, to Zosia i mama". Nie licz jednak, że pojmie to od razu. Sprawa jest przecież skomplikowana. Za parę miesięcy pozna cię w lustrze. A ten maluch obok ciebie? No, cóż, żeby to zrozumieć, trzeba najpierw zajrzeć, co jest po drugiej stronie lustra. Większość dzieci wpada na to już po pierwszych urodzinach.
Inna znakomita zabawa to kicanie. Gdy tylko podtrzymasz niemowlę mocno pod paszkami, rytmicznie zaczyna uginać i prostować nóżki, podskakując niczym mała sprężynka. Uwielbia też podniebne loty. Połóż je na brzuszku na swoim przedramieniu i pomóż "przelecieć" przez pokój. Gdy pomruczysz pod nosem niczym prawdziwy silnik, zabawa nabierze rumieńców.
Możesz też położyć się na plecach, układając malucha na swoich nogach między stopami i kolanami. Teraz powoli unieś nogi ze słodkim ciężarem (trzymając go cały czas pod paszkami). Niezły lot prawda? A jakie świetne ćwiczenie na mięśnie maminego brzucha!
Możesz też pobawić się z maluchem w chowanego. Zamiast siebie, schowaj jednak zabawkę, np. małego misia. Przykryj go tetrową pieluszką, a potem odkryj i pokaż maluchowi. Jeszcze raz przykryj, zapytaj: "Gdzie jest miś?", i po chwili znów odkryj. Po pewnym czasie dziecko samo zdejmie pieluszkę z misia. To pierwszy krok do zrozumienia, że nawet jeśli czegoś się nie widzi, to to wciąż istnieje. Bo na razie maluchowi trudno to pojąć.
To dlatego tak strasznie rozpacza, gdy znikasz mu z oczu. Nie rozumie, że jesteś w łazience lub w pokoju obok i za chwilę wrócisz. Gdy wychodzisz, jest przerażony, jakby miał cię już nigdy nie zobaczyć. A przecież jesteś całym jego światem. To ty go tulisz, karmisz, bawisz się z nim. Tylko z tobą czuje się bezpiecznie. Do innych odnosi się z rezerwą lub wręcz z niechęcią. Na widok nieznajomej twarzy potrafi się żałośnie rozpłakać. Nie życzy sobie, by ktoś inny brał go na ręce albo wdzięczył się do niego. Czasem ten ostracyzm może dotknąć nawet zapracowanego tatę, którego dziecko widzi dopiero wieczorem, gdy jest już zmęczone i rozdrażnione.
Maluch stał się prawdziwą gadułą. Z zapałem gaworzy, zmieniając intonację i natężenie dźwięku. Ba-ba-ba, da-da-da, pa-pa-pa - powtarza z uporem. A zaraz potem zaczepnie: ma-ma-ma, ta-ta-ta. Spokojnie, na wybuchy entuzjazmu jeszcze za wcześnie. Na razie to tylko przypadkowa zbitka głosek (ale przyznajmy: jakże przyjemna!). Prawdziwe, wspaniałe, wyczekiwane "mama" usłyszysz za kilka miesięcy. To wcale nie tak długo!
Tymczasem ty mów do malca jak najwięcej. Recytuj mu wierszyki, czytaj książeczki. Ale nie przejmuj się, gdy szybko traci zainteresowanie lekturą. Niektóre dzieci lubią wsłuchać się w rytm wiersza (nawet zupełnie jeszcze niezrozumiałego), inne jednak wolą, gdy mama po prostu opowiada o tym, co widać na obrazkach w książeczce. Jeśli twój maluch i do tego nie ma cierpliwości, daj mu spokój. Na książki ma jeszcze czas. A pretekstów do rozmowy na pewno wam nie zabraknie. Świat wokół jest przecież taki ciekawy.
Większość siedmiomiesięcznych niemowląt debiut przy stole ma już za sobą. Teraz czas na rozszerzenie diety. Oprócz ryżowej lub kukurydzianej kaszki i purée z jabłka lub gotowanej marchewki czy ziemniaka, możesz maluchowi podać kolejno: przetarte czarne jagody, dziką różę, morele, gruszki i maliny. Masz też do dyspozycji cały bukiet warzyw. Zacznij od delikatnej w smaku dyni. Potem możesz dołączyć do niej kalafior, brokuły, cukinię, kabaczek, pietruszkę, seler, fasolkę szparagową, zielony groszek, kalarepę, buraki i por (jeśli w waszej rodzinie występuje alergia, z podaniem dwóch ostatnich lepiej poczekaj do 10. miesiąca)
Oczywiście wszystko gotowane, obrane ze skórki i dokładnie zmiksowane. I nie naraz.
Nowych rzeczy dawaj dziecku posmakować pojedynczo, zaczynając od jednej łyżeczki dziennie. Jeśli w ciągu tygodnia maluch nie ma żadnych objawów uczulenia (wysypki, biegunki, odparzonej pupy, podejrzanego kataru), możesz zacząć eksperymentować z kolejnym daniem. Co drugi dzień do przecieru z warzyw dodaj pół żółtka.
W zapale gotowania i serwowania nowych potraw nie zapomnij, że dziecko, nawet siedmiomiesięczne, ma prawo do swoich upodobań kulinarnych. Jeśli stanowczo zaciska buzię na widok jakieś potrawy, zamiast się upierać, zaproponuj mu coś innego.