Dziecięcy lęk. Jak go zrozumieć i oswoić?

Cała masa dziecięcych zachowań, które nas, dorosłych, wyprowadzają z równowagi, jest podszyta lękiem. Wraz z rozwojem dziecka ten lęk przybiera coraz to nowe, zaskakujące nieraz formy. Jak sobie z nim radzić, skoro wiadomo, że rozwiązaniem sytuacji nie jest zapewnienie, że "nie ma się czego bać"?
Strach - normalna sprawa Strach - normalna sprawa GETTY IMAGES

Do czego potrzebny nam lęk?

Bez uczucia lęku nie dałoby się przeżyć. Przecież gdyby nie strach przed oddaleniem od mamy, niemowlę, które nauczyło się raczkować, zwiałoby gnane ciekawością świata prosto w paszczę lwa. To lęk trzyma je w jaskini, blisko mamy, która jest dla niego gwarancją bezpieczeństwa. Z lękiem jest trochę tak, jak z bólem, przynajmniej w tym podstawowym wymiarze. Osoby pozbawione odczuwania bólu nie wiedzą, że wkładanie ręki w ogień nie jest dobrym pomysłem. A ktoś, kto się niczego nie boi, nadmiernie ryzykuje.

Jak boi się niemowlę?

Niemowlę boi się całym ciałem, jego mózg na razie nie jest tak rozwinięty, by dostrzegać złożone konteksty emocjonalne. Boi się więc nagłych, niespodziewanych zmian. Gdy nieporadnie bierzemy je na ręce, na przykład chwytając je pod paszki (taki żelazny chwyt musi boleć) i szarpiąc ku górze (małe ciałko nagle traci podparcie i dryfuje gdzieś w powietrzu bez poczucia, że jest jeszcze w jednym kawałku, bo zmysł czucia głębokiego dopiero się rozwija), jest przerażone. Spina się, zaciska piąstki, wygina. Niektórzy w takich zachowaniach od razu wietrzą problemy z napięciem mięśniowym, ale to nieprawda, to tylko reakcja obronna. Boi się także tego, że coś, co jest bolesne, trudne i przykre, nigdy się nie skończy. Nie zna przecież pojęcia czasu, nie wie, że wszystko przemija. Gdy boli je brzuszek, płacze w niebogłosy przerażone, bo nie wie, że za chwilę to minie, przejdzie.

Pamiętaj, że gdzieś w głębi swojej istoty każdy lęk obraca się wokół rzeczy ważnych, na przykład opuszczenia albo bezpieczeństwa. Wydaje się banalny tylko dlatego, że dziecko nie potrafi ująć swoich najgłębszych uczuć słowami. *

Maleńkie dziecko płacze i boi się także, czując głód czy nieprzyjemny dotyk zimnej, mokrej pieluchy. Kiedy reagujemy na płacz niemowlęcia (zaspokajamy jego potrzebę), ono dowiaduje się za każdym razem, że wtedy, gdy jest mu źle, mama albo tata pomogą. Wzywa ich na pomoc i zawsze przychodzą. I za każdym razem zdobywa poczucie, że jest na tym zwariowanym świecie ktoś, kto na wszystko poradzi. Nie ma pojęcia, że mama i tata mają też czasem swoje potrzeby i chcieliby na przykład zjeść w spokoju kolację - nie płacze złośliwie, by im ją przerwać. Małe dziecko jest na razie kompletnym egoistą. Uczy się rozpoznawać własne potrzeby. Potrzeby innych zacznie dostrzegać dopiero w przyszłości.

Jednak już maleńkie niemowlę ma fantastyczną zdolność odczytywania emocji bliskich ludzi. To logiczne - skoro mama jest gwarancją bezpieczeństwa, to warto wiedzieć, czy jest spokojna. Jeśli się boi, to musi mieć jakiś powód. W mózgu niemowlęcia na razie prym wiedzie ciało migdałowate -  ewolucyjnie stara struktura, która co prawda prochu nie wymyśli, ale jest niezawodna w sprawach podstawowych. Chociażby wyczytywania lęku z twarzy mamy. Mama może przemawiać czułym głosem, że wszystko jest w porządku, ale niemowlę nie da się oszukać, jeśli w jej głowie szaleją myśli typu: "Dlaczego ono ciągle płacze, nie radzę sobie, mam wszystkiego dość, nie nadaję się na matkę, jestem do niczego...". A właśnie takie myśli są dość powszechne w głowach świeżo upieczonych mam, szczególnie tych, które cały dzień spędzają z dzieckiem same. I wynikają przede wszystkim z przemęczenia obowiązkami ponad siły...

Uciekać czy nie?

Spójrzmy jednak na sytuację z dobrej strony. Dla małego dziecka najważniejszym warunkiem, by przestać się bać, jest spojrzenie w oczy rodzica lub bliskiego opiekuna, który w danej sytuacji wcale się nie boi. Wyobraźmy sobie malucha, który stawia pierwsze kroki na spacerze i zajęty tą czynnością nie zauważył, że niedaleko stoi wielki pies. Podnosi wzrok, widzi psa i zaczyna się bardzo bać. Płacze albo zamiera bez najmniejszego szmeru. Jest przerażony. W tej chwili najbardziej potrzebuje, by mama lub tata kucnęli przy nim, spojrzeli mu w oczy i pokazali, czy się boją (i najlepiej, żeby się nie bali...). Na nic mu także zapewnienia, że piesek jest grzeczny i nie ugryzie. Grzeczny - to pojęcie abstrakcyjne. Z frazy "nie ugryzie" dziecko słyszy głównie: "ugryzie". Mała pociecha. Poza tym w stanie silnego pobudzenia emocji słowa w ogóle mało do niego trafiają. Warto zejść na jego poziom i zadziałać także na poziomie emocji - po prostu przytulić.

ODKRĘCAMY WENTYL

Przytulenie, uspokajające spojrzenie sprawdzą się w pierwszym momencie. Ale strach to bardzo silne uczucie. I w większości sytuacji nie da o sobie łatwo zapomnieć. Coś z nim trzeba zrobić - zamiatanie tego uczucia "pod dywan" zwykle daje kiepskie rezultaty. Co można zrobić w sytuacji z psem? Można usiąść z dzieckiem na parkowej ławce, przytulić znowu i powiedzieć: "Przestraszyłeś się, bo zobaczyłeś wielkiego psa". Niby nic, ale dla dziecka to ważne - ktoś nazwał jego uczucia, potraktował normalnie i nie próbował udawać, że nic się nie stało. Taka osoba najwyraźniej dziecko rozumie i można jej ufać. Można jej też powiedzieć, co było w tym psie strasznego. Albo nic nie mówić, tylko być blisko i się nie bać.

TROCHĘ STRASZNE, TROCHĘ ŚMIESZNE

Dorosły może też zrobić coś bardzo cennego i skutecznego: spróbować pożartować i trochę zabawić dziecko. Nie, żeby odciągnąć jego uwagę! I nie, żeby obśmiać sytuację! Może powiedzieć np.: "No tak, przestraszyłeś się psa. Ciekawe, czy pies przestraszył się ciebie? Może teraz przytula się do swojego pana i mówi: ojeju, spotkałem takiego dużego chłopca w niebieskich spodenkach i z drewnianą kaczką na patyku. Nie wiem czemu, ale się go przestraszyłem. Proszę, przytul mnie jeszcze i podrap za uchem i jeszcze pod brodą, i jeszcze tu na brzuchu...".

BIERZEMY BYKA ZA ROGI

A teraz wyobraźmy sobie ciąg dalszy naszej historii z psem. Następnego dnia mama i dziecko idą znów na spacer. I na końcu alejki widzą innego, ale równie wielkiego psa. Co robić? Zaskakująco wiele zależy od naszej decyzji. Możliwości jest kilka. Możemy np. skręcić w inną alejkę i oddalić się od "zagrożenia". Wtedy pokazujemy dziecku, że jeśli się czegoś boimy, najlepiej tego unikać.

Możemy powiedzieć: "No, kolego, wczoraj już sobie to przegadaliśmy, nie będziesz chyba znowu bać się psa? Dalejże, pokaż, jaki jesteś odważny". W ten sposób pokazujemy dziecku, że nie bardzo obchodzą nas jego uczucia, ma pokazać, że jest twardy, zagryźć zęby i walczyć ze sobą, ilekroć dzieje się coś, co go niepokoi. Ma zdusić wewnętrzny głos ostrzegawczy i zachowywać pozory.

Ale możemy także wziąć dziecko za rękę i spokojnie iść z nim w kierunku psa. Wyczuwając opór dziecka, przykucnąć przy nim, pokazać mu swoją wspierającą, spokojną postawę i powiedzieć: "Tam stoi pies. Chyba podobny do tego, którego się wczoraj przestraszyłeś. Podejdziemy do niego bliżej i zobaczymy, czy rzeczywiście jest taki podobny".

Z humorem, bez zaprzeczania

Wiele dziecięcych lęków oscyluje wokół granic ciała. Te lęki często wydają się nam irracjonalne. Tak - są irracjonalne, jak to emocje. Zakochanie też nie ma wiele wspólnego z rozsądkiem. My, dorośli, zwykle też boimy się "bez sensu". Idąc do pracy, boimy się, co będzie, jeśli ją stracimy. Zamiast cieszyć się tym, że żyjemy, świeci słońce, jesteśmy zdrowi - zamartwiamy się, czy starczy nam do pierwszego. To wydaje nam się uzasadnione. Ale gdy dziecko boi się potwora pod łóżkiem, uważamy, że przesadza.

DO STRACHU Z HUMOREM

Lawrence J. Cohen *, autor książki "Nie strach się bać", proponuje setki rozwiązań, które w taktowny sposób zmieniają trudną sytuację w zabawę. Jego córka bardzo bała się obcinania paznokci. Zaczął z nią wtedy grać w "Stop i dalej". Emma siedziała na łóżku, on stał w pokoju z nożyczkami w ręku. Zaczynał iść w jej stronę, a ona mogła powiedzieć "stop" - wtedy się zatrzymywał. I po chwili szedł dalej. Trwało to długo, ale ona wiedziała, że on uszanuje jej polecenie. A jednocześnie wiedziała, że nie zrezygnuje z zamiaru obcięcia paznokci.

Moja córka też bała się obcinania paznokci. Wymyśliłam wtedy "Przegląd podwórka". Sadzałam ją sobie na kolanach, brałam jej łapkę w swoją rękę - wiedziała, że mam nożyczki i że będzie obcinanie paznokci, ale wiedziała także, że przy każdym palcu będę udawać inne zwierzątko. Robiłyśmy obrządek - sprawdzałyśmy, czy kura ma czystą grzędę, świnka pełne koryto, konik wyszczotkowaną sierść. Któregoś dnia, gdy obcinałam swoje paznokcie, przyszła do mnie, przytuliła mnie i powiedziała: "Meeee". Chciała mi pomóc przezwyciężyć lęk przed obcinaniem paznokci.

ZŁO W ŚWIECIE BAŚNI

Czytanie nawet dość strasznej baśni, gdy można się przytulić i czuć bezpiecznie, to także dobry sposób na przepracowanie różnych trudnych emocji. Okazja, by powiedzieć, co to jest zło, wina, kara. Metoda na wprowadzenie do wyobraźni dziecka potrzebnych mu informacji: nie wszyscy są dobrzy, nie wszystkim można ufać. Wyrazista historia o Czerwonym Kapturku znacznie więcej nauczy dziecko niż jej spłycona, poprawna politycznie wersja, gdzie nie ma silnych emocji.

ZAPRZECZANIE POGARSZA SPRAWĘ

"Przestań się mazać" to przykład niezwykle okrutnego sposobu upokarzania dzieci w stanie zalewu emocji. *

Jeśli dziecko twierdzi, że pod jego łóżkiem czai się potwór, zaprzeczanie nic nie da. Ba, pogorszy sprawę. Jeśli mama lub tata nie widzi potwora, to znaczy, że tylko dziecko o nim wie, zostaje z potworem samo i na dodatek nikt mu nie wierzy. Co innego, jeśli rodzice będą chcieli się od dziecka dowiedzieć, jak ten potwór wygląda. A jak wyglądałby... w spodenkach w kwiatki? Albo drapiący się w plecy? Można też spróbować dowiedzieć się, jaki niewypowiedziany strach przybrał jego postać. Warto spróbować też wejść w sytuację dziecka. Położyć się z nim razem do łóżka wieczorem w pokoju i poczekać na owego potwora. W moim mieszkaniu włączniki światła mają czerwoną diodę - gdy światło jest wyłączone, dioda pokazuje, gdzie w ciemności znajdę włącznik. Światełko tej diody w pokoju mojej córki odbijało się w szybie. W ciemności wyglądało to jak czerwone oczy. Oczy potwora. Ona nie kłamała ani nie próbowała mną manipulować, mówiąc, że boi się potwora, który wieczorem zakrada się do pokoju, gdy z niego wychodzę.

Jak wspierać i rozumieć?

Lęk dziecka wyprowadza nas często z równowagi. Są dzieci szczególnie lękliwe. Takie, które za nic nie chcą się rozstać z rodzicami. Takie, które przeraża odgłos odkurzacza. Takie, które przywiązują się mocno do schematów działania (zawsze piją tylko z jednego kubka, nie zjedzą makaronu ubrudzonego sosem, nie wyjdą z domu bez ukochanej czapki, w zabawie odgrywają ustalony scenariusz). Ręce nam opadają, gdy nie rozumiemy, czemu ten mały człowiek musi wszystko tak komplikować. Zamiast dać się ponieść emocjom, spróbuj zareagować rozważnie:

Okaż dziecku empatię.

Zachowaj spokój i spróbuj zrozumieć, o co chodzi.

Posłuchaj go.

Przytul. I pomóż podjąć wyzwanie - stawić czoło lękowi.

GDY RODZIC ZNIKA

Jednym ze sposobów na oswajanie lęków związanych ze znikaniem bliskiej osoby jest zabawa w chowanego i w a kuku! Cohen proponuje także zabawę sznurkową. Rodzic i dziecko trzymają długi sznurek. Dziecko oddala się i pokazuje, jak daleko może odejść, by jeszcze czuć się bezpiecznie. Gdy już nie chce się oddalać, wracają do siebie, mocno się przytulając. Inna wersja to wysłanie dziecka do drugiego pokoju z misją, by coś przyniosło,  zrobiło zdjęcie jakiegoś przedmiotu. Stopniowo zwiększamy dystans przy kolejnych misjach. A potem znowu - koniecznie - dajemy mu dużo serdecznej bliskości.

STOSOWNIE DO WIEKU

Wydawałoby się, że przeprowadzanie dziecka przez trudne sytuacje i wspomnienia po nich to propozycja dla starszych dzieci. Nieprawda. Już starsze niemowlę i roczniak doskonale zrozumieją, gdy (odpowiednio do ich wieku) nazwiemy ich uczucia. Jeśli dziecko na placu zabaw uderzyło się o huśtawkę, można je przytulić, pokazać swoje zainteresowanie, powiedzieć, co się wydarzyło i zapytać: "Pewnie przestraszyłaś się, gdy się okazało, że huśtawka jest taka twarda i że boli cię od niej rączka?".

Nie zarażaj strachem

Lęk to nie infekcja, której można się pozbyć, a potem o niej zapomnieć. To stan umysłu, który trzeba zrozumieć i z ogromnym wyczuciem rzucić mu wyzwanie. *

Żyjemy w czasach pełnych paradoksów. Z jednej strony nigdy wcześniej w naszym rejonie świata ludzie nie żyli tak długo i w takim zdrowiu. Z drugiej - co chwila dowiadujemy się o strasznych zagrożeniach, które czyhają na nas za każdym rogiem. Drżymy z lęku o dziecko i uczymy, jak ma o siebie dbać. Warto najpierw przyjrzeć się własnym emocjom i trochę nad nimi popracować. Nie zarażać dziecka lękiem przed całym światem. Uczyć je, jak ma sobie radzić, a nie tylko nauczyć bać się zagrożeń. Nie chronić przed wszystkim. Najwięcej wypadków z udziałem dzieci dzieje się w USA, kraju opanowanym obsesją na punkcie bezpieczeństwa (zabezpieczenia, ostrzeżenia). Dziecko musi nauczyć się nie tylko nosić na głowie kask, a na kolanach ochraniacze. Musi się także nauczyć upadać tak, by nie zrobić sobie krzywdy. A tego można się nauczyć tylko upadając.

STRACH JEST ZARAŹLIWY

Dużo strachu fundują nam serwisy informacyjne w radiu, w telewizji. Dziecko bawi się w pokoju, w którym oglądamy wieczorne wiadomości, i słucha o wojnie, o porwaniu, o wypadku, o zamachu terrorystycznym, nieuleczalnej chorobie jakiegoś dziecka. Gdy przełączamy kanał i w innym serwisie słyszymy o tym samym wypadku, dla dziecka to są już dwa wypadki. Postaraj się, by dziecko nie słuchało ani nie oglądało takich treści. A jeśli się to zdarzy, porozmawiaj z nim. Pytaj, słuchaj, tłumacz. Nie pozwól, by strach zbijał się w środku dziecka w trującą, gorzką pigułkę.

*Wszystkie wyróżnienia pochodzą z książki Lawrence J. Cohena "Nie strach się bać" (wyd. Mamania). Cohen jest doktorem psychologii, rozwija nurt rodzicielstwa przez zabawę i pracuje m.in. z dziećmi lękliwymi. Pisząc ten tekst, w dużej mierze korzystałam z wiedzy i propozycji Cohena, którego podejście ogromnie mi się podoba.

Więcej o:
Copyright © Agora SA