Jagodowy rok - maj

Jagódka spała niemal bez przerwy. W ramionach Morfeusza przebywała częściej niż w moich i powoli robiłam się zazdrosna.

- Mamooo! Kiedy ona wreszcie się obudzi? - jęczał Antoś.

- Co?! Znowu śpi? - dziwił się Kuba.

Dziewięć lat temu, kiedy Kuba był mały, godzinami tkwiliśmy razem w fotelu, delektując się sobą. Dwa lata później z Antkiem było podobnie. Niestety, moja nowo narodzona córka otwierała zapuchnięte oczka tylko po to, by trafić dziobem do piersi, po czym znów zapadała w drzemkę. Odłożona do łóżeczka potrafiła przespać bez przerwy kilka godzin. Nie przeszkadzały jej trzęsienia ziemi, które nawiedzały miasteczko z klocków w pokoju chłopców. Zaczynałam już nawet obawiać się, że jest głucha (jak można nie słyszeć ryków tyranozaurów?!). Niepotrzebnie. Te dwa senne tygodnie okazały się po prostu promocją.

Któregoś dnia Jagódka stwierdziła, że życie jest zbyt piękne, by je przespać. Teraz wszelkie próby odłożenia do łóżeczka kwitowała pełnym oburzenia wrzaskiem. Gdy w końcu udało nam się ją jakoś uśpić, najpóźniej po dziesięciu minutach znów otwierała oczy. Z drzemki potrafiło wybudzić ją nawet skrzypnięcie podłogi. I nie było to spokojne przebudzenie... Chłopcy nazwali siostrę pieszczotliwie Małą Syrenką (bo wyje jak syrena - wyjaśniał postronnym Antek). Sąsiedzi współczująco kręcili głowami.

Jagódka rzeczywiście była cicho wyłącznie w moich ramionach. Najchętniej spędzałaby w nich cały dzień. Właściwie nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby nie to, że dom powoli zarastał warstwą kurzu, wygłodzona rodzina wyjadała resztki z lodówki, a moi synowie coraz bardziej przypominali zaniedbane dzieci ulicy.

"Polecamy ją zwłaszcza rodzicom niespokojnych niemowląt" - przeczytałam na stronie internetowej producenta. To było coś dla nas.

Wreszcie mogę coś zrobić w domu, iść z chłopcami na spacer, odwiedzić znajomych. Jagódka w chuście nie płacze. Wtulona we mnie ogląda świat, ssie cycusia, drzemie.

Kuba znosi tę naszą nierozłączność zadziwiająco dobrze. Gdy urodził się Antek, miał niecałe dwa lata i w braciszku dostrzegał przede wszystkim rywala. Teraz obsypuje siostrzyczkę pocałunkami, gładzi po stópkach, pociesza, gdy płacze.

Antoś, gdy karmię Jagódkę, przytula się z drugiej strony i prosi: "Poczytaj mi, mamo", a wieczorem zasypia mocno wtulony w moje ramiona. Staram się, żeby nie czuł się odsunięty na dalszy plan, ale nie jest to takie proste. Ech, czasem chciałabym się roztroić, a może nawet rozczworzyć, bo mąż ostatnio też jakby na marginesie...

Więcej o:
Copyright © Agora SA