Niemowlę u pediatry - pod skrzydłami medycyny

W Polsce dzieci zazwyczaj rodzą się w szpitalu i od pierwszych chwil życia pochylają się nad nimi lekarze. A jak potem wygląda opieka medyczna? I jak my - rodzice - podchodzimy do kwestii zdrowia dzieci?

W szpitalu noworodek jest pod opieką neonatologa, który codziennie bada dziecko, sprawdza jego odruchy, ubytek i przyrosty masy ciała, ocenia nasilenie żółtaczki noworodkowej, czy stawy biodrowe nie wykazują niepokojących cech, czy ogólny stan malucha jest dobry. Jeśli coś go niepokoi, zleca dodatkowe badania.

W wypisie ze szpitala i książeczce zdrowia dziecka umieszczone są wszystkie ważne informacje na temat stanu jego zdrowia. Rodzice mają także prawo do odebrania wyników badań z okresu ciąży i po porodzie (warto dopilnować, by w szpitalu przez niedopatrzenie nie została karta ciąży i cała dokumentacja).

Noworodek wraca do domu i rodzice czują się z jednej strony bardzo szczęśliwi, a z drugiej - nieco zagubieni, bo pozbawieni towarzystwa wszystkowiedzących osób w białych fartuchach. Do kogo zwrócić się, jeśli dziecko będzie płakać, chorować, cierpieć na kolkę? Jak zapewnić mu dobrą opiekę medyczną?

Wizyta położnej

Po powrocie do domu rodzice powinni zadzwonić do najbliższej lub wybranej przez siebie poradni dziecięcej i zgłosić narodziny dziecka. Dlaczego? Bo to działa jak zaproszenie dla położnej środowiskowej, która przyjdzie odwiedzić małego człowieka w domu. Umówcie się na dogodny termin, przygotujcie listę pytań. Położna popatrzy, jak radzicie sobie z pielęgnacją, karmieniem, sprawdzi, jak goi się pępek. Odpowie na pytania, doradzi, uspokoi. Poinformuje was także, kiedy przyjdzie ponownie i kiedy powinniście zgłosić się do pediatry na pierwszą wizytę i szczepienia (minimum 6 tygodni od pierwszej dawki wzw B, którą podaje się tuż po urodzeniu).

Pamiętajcie, że do poradni dziecięcej możecie zawsze zadzwonić, jeśli coś was niepokoi lub macie pytania np. o karmienie. Zwykle można wtedy uzyskać telefoniczną poradę, jak postępować.

Pierwszy raz w przychodni

Na pierwszą wizytę w przychodni warto umówić się wcześniej. Popytajcie sąsiadów, znajomych z dziećmi, zróbcie wywiad środowiskowy, do którego pediatry warto się zapisać. Mamy wszak prawo wyboru. Nawe jeśli planujecie korzystać z prywatnej opieki medycznej, warto mieć "swojego" lekarza pediatrę, który może wystawić skierowania na badania refundowane przez NFZ. Niebagatelna jest też kwestia szczepień. W państwowej poradni dostaniecie bezpłatnie szczepienia obowiązkowe (choć za wersję szczepionek skojarzonych lub zalecanych, bardziej nowoczesnych i przyjaznych dziecku trzeba będzie zapłacić).

Zapiszcie malucha do wybranego lekarza. Na pierwszą wizytę wybierzcie taką porę, gdy niemowlę będzie najedzone i wyspane, a wy wypoczęci i spokojni. Dobrze byłoby, gdyby mama miała wsparcie w postaci bliskiej osoby, która pomoże rozebrać malucha, przypilnuje wózka i torebki czy po prostu trochę wesprze. Trzeba będzie najpierw dziecko zważyć (na golasa) i zmierzyć, potem zbadać, a potem zaszczepić i jeszcze pół godziny spędzić w poczekalni (zwykła procedura po szczepieniu???). Żonglowanie ubraniami, kocykami, pieluchami, książeczką zdrowia i jednoczesne uspokajanie, karmienie malca oraz rozmowa z lekarzem, nawet najlepiej zorganizowaną i opanowaną osobę może zmęczyć, więc przyda się ktoś, kto przytrzyma drzwi czy załatwi coś do picia.

Spotkanie z lekarzem

Pediatra dokładnie zbada dziecko, oceni przyrosty jego masy ciała, wyjaśni jaką, dawkę witaminy D i K należy maluchowi podawać i do kiedy. Warto dopytać, jakie leki warto "na wszelki wypadek" mieć w domu i co robić, gdyby dziecko zachorowało.

Lekarz wypisze także skierowanie na badanie stawów biodrowych. Właściwie powinno się je przeprowadzić już w tym okresie, ale jeśli korzystacie z publicznej służby zdrowia lub chcecie skorzystać z prywatnej porady obleganego specjalisty, liczcie się z tym, że terminy wizyt są zwykle odległe. Może więc zaklepcie wcześniej termin, który wypadnie niedługo po wizycie u pediatry, a więc wtedy, gdy już będziecie mieli skierowanie?

Zdecydowanie warto poszukać specjalisty, który rutynowo robi małemu niemowlęciu USG stawów biodrowych. Nie wszyscy mają taką aparaturę w gabinecie, część lekarzy kieruje na USG dopiero, gdy zauważą jakąś nieprawidłowość w badaniu manualnym. A w tym przypadku dość łatwo o przeoczenie.

Konieczna konsultacja?

Zdarza się, że pediatra wypisuje także skierowanie na USG przezciemiączkowe. Rodzice zwykle wtedy wpadają w popłoch - czy z mózgiem malucha coś jest nie tak? Spokojnie. Owszem, to badanie służy ocenie mózgu, ale to nie oznacza żadnych złowieszczych prognoz. Pediatrzy bywają podejrzliwi - chwali im się to, lepiej zbadać coś, niż zaniedbać. Wykorzystują też okazję, by - póki ciemiączko nie zarośnie tkanką kostną (nieprzezierną dla USG) - podejrzeć struktury mózgowe w badaniu całkiem nieinwazyjnym, bezbolesnym i bezpiecznym. Dziecka nie trzeba do niego specjalnie przygotowywać, trwa to tylko chwilę.

Bywa też nierzadko, że niemowlę, które nie miało dotąd żadnych problemów ze zdrowiem, jest kierowane do neurologa dziecięcego z podejrzeniem nieprawidłowości w napięciu mięśniowym. O tym więcej przeczytacie na str. xx.

Wsparcie pediatry

W tym pierwszym okresie życia dziecka bardzo ważne jest, by znaleźć w pediatrze kogoś zaufanego i kojącego. Dobry lekarz potrafi tak poprowadzić rozmowę z rodzicami, by ich wzmocnić, uspokoić, przedstawić rzetelnie i szczerze ewentualny problem, ale też coś doradzić. Musicie mu ufać, dostać od niego wskazówki, co robić, gdy stanie się coś nagłego. Absolutnym luksusem jest zaprzyjaźniony, mądry lekarz, który upoważni was do dzwonienia na swój telefon o każdej porze, gdy coś was niepokoi.

Ostrożnie z internetem

Niestety w obecnej sytuacji polskiej służby zdrowia realia wyglądają odmiennie od marzeń. Dlatego wielu rodziców w pierwszej kolejności porad szuka u znajomych z małymi dziećmi (sensowne postępowanie, jeśli powód konsultacji nie jest szczególnie poważny) lub w internecie. Tego drugiego doradcę trzeba traktować z wielką ostrożnością. Szukając odpowiedzi na niewinne pytanie można się łatwo wkręcić w spiralę lęku. Niemal każdy objaw da się od biedy zdiagnozować jako jeden z symptomów jakiejś strasznej choroby. Pełno jest też w sieci wypowiedzi innych rodziców (lub niekoniecznie rodziców) zaczynających się od słów: "my też tak mieliśmy i okazało się, że to..." - i tu pada nazwa niezwykle trudna i groźnie brzmiąca. Trzeba takie opinie cedzić przez gęste sito.

Jeśli macie problem z dostępem do fachowej porady, możecie zadać pytanie na jednym z forów eksperckich, gdzie regularnie zagląda kompetentny specjalista. Duży wybór takich forów proponuje edziecko.pl - możecie tu uzyskać porady lekarzy, położnych, fizjoterapeuty, konsultantki laktacyjnej, neurologopedy, psychologa.

Co za dużo to niezdrowo

Czasem problemem jest... nadmiar konsultacji lekarskich. Zdarzają się pediatrzy, którzy uważają, że lepiej dmuchać na całkiem zimne i kierują rodziców z wesołym, sytym, zadowolonym z życia niemowlakiem na dziesiątki konsultacji. Oczywiście - opinia lekarza, który zna dziecko jest bardzo ważna. Warto jednak zawsze dopytać, dlaczego wizyta u specjalisty jest konieczna, czy są powody do niepokoju. Dziecku bardzo potrzebny do dobrego rozwoju jest spokój rodziców. Ciągłe konsultacje "na wszelki wypadek" mogą wciągnąć w spiralę lęków, zwykle zupełnie niepotrzebnych. Jeśli mamy wątpliwości, czy konsultacje są konieczne, można poprosić o opinię drugiego pediatrę.

Rodzic wie lepiej?

Istnieje grupa rodziców, którzy - mówiąc oględnie - wiedzą lepiej od lekarzy. Pediatra nie widzi w rozwoju dziecka nic niepokojącego? Pewnie się myli. Specjalista nie potwierdził obaw rodziców? Trzeba poszukać innego. Skrajnym przejawem takiej postawy jest lekceważenie zaleceń lekarskich, bo w internecie ktoś napisał, że trzeba zrobić inaczej. Przykład z naszego forum internetowego: mama trzytygodniowego dziecka pyta internautów, jakie wskaźniki białka CRP wskazują na infekcję. A pyta dlatego, że neonatolog na podstawie niepokojących wyników badań zalecił antybiotyk i wypisał skierowanie do szpitala. Mama odmówiła podania antybiotyku, pyta internautów o poradę. Ryzykuje zdrowie noworodka. U tak malutkiego dziecka infekcja może postępować błyskawicznie i poczynić największe szkody.

Obawy przed szczepieniami

Tym, co bardzo niepokoi lekarzy, epidemiologów jest nabierający popularności trend antyszczepionkowy. Rodzice, którzy upatrują w szczepieniach zagrożenia, nie tylko nie chcą podawać dzieciom szczepionek zalecanych, ale także obowiązkowych, uznanych przez najlepszych specjalistów za absolutnie konieczne dla ochrony zdrowia. Przeciwnicy szczepień zwykle używają następujących argumentów:

- nie ma sensu szczepić na choroby, na które już nikt nie choruje;

- niezdrowe jest podawanie w pierwszym roku życia tylu szczepionek, ile przewiduje kalendarz szczepień;

- odporność dziecka musi się ukształtować sama, a nie być "sztucznie" kształtowana przez szczepienia;

- szczepionki mają niebezpieczne działania uboczne i mogą wywoływać różne ciężkie choroby.

Czy mają rację?

Zastrzyk chroniący życie

Na bardzo groźne choroby, takie jak polio, krztusiec, odra - rzeczywiście prawie nikt już w naszym otoczeniu nie choruje. Właśnie za sprawą szczepień! Bynajmniej nie dlatego, że wywołujące je drobnoustroje zestarzały się i wymarły. Osoba niezaszczepiona może na nie zachorować równie łatwo, jak chorowano przed dziesiątkami i setkami lat.

Kalendarz szczepień jest ułożony przez najlepszych specjalistów w oparciu o najdokładniej sprawdzane dane. Nikt bez powodu nie naraża ani zdrowia dzieci, ani budżetu państwa na nadmierne obciążenia. Niemowlęta i małe dzieci są najbardziej bezbronne wobec groźnych chorób, dlatego trzeba je uchronić przed zachorowaniem. Szczepienia nie wpływają na kształtowanie się naturalnej odporności dziecka - nie modyfikują pracy organizmu, funkcji szpiku kostnego czy śledziony, produkcji białych ciałek krwi i innych komórek układu odpornościowego. Pozwalają jedynie na nabycie odporności na dany wirus lub bakterię w sposób podobny, jak to się dzieje po przechorowaniu danej choroby. Tyle, że bez gorączki, bólu i ryzyka poważnych powikłań. Oczywiście szczepienie jest w pewien sposób działaniem "sztucznym". Znacznie bardziej "naturalne" byłoby w istocie chorowanie. Tylko, że w tym przypadku to, co naturalne grozi poważnymi konsekwencjami ze śmiercią włącznie, a to co sztuczne jest przyjazne człowiekowi.

W opinii eksperta

O działaniach ubocznych i ryzyku powikłań poszczepiennych niech powie specjalista, dr Jacek Mrukowicz, pediatra, redaktor naczelny czasopism: "Medycyna Praktyczna Pediatria" oraz "Medycyna Praktyczna Szczepienia", dyrektor Polskiego Instytutu Evidence Based Medicine w Krakowie - instytucji zajmującej się oceną skuteczności, bezpieczeństwa i opłacalności metod leczenia i profilaktyki:

- Powikłania mogą się zdarzyć po każdym leku, a więc także po szczepionce. Do najczęstszych należą lekkie niepożądane odczyny poszczepienne takie jak: reakcja miejscowa, czyli obrzęk i ból oraz gorączka. Najgroźniejszym powikłaniem jest silna reakcja alergiczna czyli wstrząs anafilaktyczny. Dochodzi do niego raz na kilka milionów szczepień i na szczęście można go skutecznie leczyć.

Po niektórych szczepionkach określanych jako "żywe" (czyli zawierająca osłabione żywe drobnoustroje) zdarzają się poronne czyli bardzo łagodne i nietypowe postacie tych chorób. Ich wystąpienie nie wiąże się z zagrożeniem zdrowia, objawy szybko przemijają i są nieporównywalnie mniej dotkliwe niż objawy choroby i możliwe jej powikłania.

W 1998 r. pismo medyczne "The Lancet" opublikowało artykuł brytyjskiego lekarza A. Wakefielda, w którym opisał on 12 dzieci, u których w ciągu tygodnia po podaniu MMR pojawiły się objawy autyzmu. Wakefield sugerował, także podczas wielu swoich odczytów, że to szczepionka wywołała owo zaburzenie rozwoju. Pod wpływem tych rewelacji w Anglii procent dzieci szczepionych przeciwko odrze znacznie się zmniejszył i kraj ten stał się głównym eksporterem owej choroby. Parę lat temu "The Lancet" ogłosił, że opublikowanie artykułu Wakefielda było błędem ponieważ autor zataił wiele istotnych informacji. Praca Wakefielda naruszyła wiele standardów publikacji naukowej i etyki. Rewelacji Wakefielda nie potwierdził żaden inny autor, a zaprzeczyły im wyniki aż 17 badań prowadzonych w różnych krajach i obejmujących ponad 2 miliony dzieci.

Spokojna obserwacja

Im dziecko starsze, a doświadczenie rodziców większe, tym spokojniej można reagować na pierwsze objawy infekcji. O ile w przypadku chorego niemowlęcia warto zawsze skonsultować się z lekarzem (szczególnie jeśli maluch gorączkuje, ma biegunkę, wymioty, z trudem oddycha lub dziwnie się zachowuje), o tyle dziecko nieco starsze z typowymi objawami warto poobserwować. Jeśli malec ma niegroźne dolegliwości (katar, ból gardła, stan podgorączkowy, lekki rozstrój żołądka) warto zatrzymać go w domu, skłonić do odpoczynku, dawać dużo pić, obniżać temperaturę wyższą niż 37,5 st i okazać sporo czułości (która jest wtedy dziecku bardzo potrzebna). Jeśli po 2-3 dniach objawy nie słabną lub wręcz się nasilają, konieczna będzie pomoc i opinia lekarza.

Czy warto płacić za dodatkowe szczepienia?

W naszej opinii - warto! Miesięcznik "Dziecko" od lat opowiada się za szczepieniami ochronnymi, nasi eksperci zachęcają do szczepień zalecanych, tych których państwo nie refunduje, ale rekomenduje jako wskazane i bezpieczne. Chodzi tu przede wszystkim o szczepienia przeciw:

pneumokokom - groźnym bakteriom odpowiedzialnym m.in. za zapalenia płuc i ucha środkowego, które mogą wywołać także zapalenie zatok, płuc, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, wsierdzia i stawów, a także sepsę (zagrażające życiu ogólnoustrojowe zakażenie organizmu);

menigokokom - które mogą być przyczyną bardzo groźnego bakteryjnego zapalenia opon mózgowo-rdzeniowych i zagrażającej życiu sepsy;

ospie wietrznej - ta choroba, przez wielu uważana za banalną, grozi poważnymi powikłaniami;

rotawirusom - które wywołują biegunkę, wymioty i groźne odwodnienie (to jedna z głównych przyczyn hospitalizacji małych dzieci)

wzw A - powszechnie zwanemu "żółtaczką pokarmową". Na tę chorobę najczęściej zapadają dzieci uczęszczające do żłobka, przedszkola i rozpoczynające naukę w szkole podstawowej

Konsultacja: dr hab. Piotr Albrecht

Więcej o:
Copyright © Agora SA