Ranne wstawanie

Jak obudzić słodko śpiącego malucha, żeby pozytywnie nastroić go do świata, a przy okazji nie spóźnić się do pracy?

Nie ma na świecie takiego budzika, na którego dźwięk maluch z radością wyskoczyłby z łóżka, spałaszował śniadanie, umył się, ubrał i zameldował gotowy do wyjścia. Jest coś zagadkowego w dziecięcym łóżeczku. Ileż to forteli i wykrętów wynajdują dzieci, by wieczorem jak najpóźniej się w nim znaleźć, a rankiem... jak najdłużej się w nim wylegiwać. Próbując obudzić malucha, nieraz zachodzimy w głowę - jak to jest? Jeszcze niedawno wstawał skoro świt, a teraz, gdy ma 2-3 lata, z rannego ptaszka przeistoczył się w prawdziwego śpiocha. Czy istnieją sposoby na bezstresową pobudkę, tak by w pogodnym nastroju wystartować w nowy dzień?

Grunt to się wyspać!

- Gdy Julka zaczęła chodzić do przedszkola - opowiada Kinga Zielińska - pojawił się problem. O wpół do szóstej rano pobudka - pośpiech, nerwy, łzy... Dom wariatów. Jak już udało mi się wyciągnąć córkę z łóżka, to zaczynało się marudzenie przy ubieraniu. A to bluzka nie ta, a to rajstopki za małe. Śniadanie? Mycie zębów? - mowy nie ma! Ona niewyspana i rozdrażniona, a ja wściekła. Ale co się dziwić, wieczorem do dziewiątej rysowanie, a potem jeszcze bajka na dobranoc. Zmieniliśmy więc zasady. Teraz o dziewiętnastej Julka jest już po kąpieli i kolacji, a zanim położy się spać, wybieramy ubranie na jutro. O dwudziestej przeważnie już śpi. Rano otwieram drzwi do jej pokoju, odsłaniam okna i Julka przeważnie od razu się budzi.

Zasada wczesnego chodzenia spać obowiązuje też w domu trzyletniego Krzysia.

- Syn potrzebuje minimum dziesięciu godzin snu, ale nawet jeśli jest wyspany, nie wstaje od razu - mówi tata Adam Gawlik. - Musi chwilę poleżeć, poprzeciągać się. Z początku nas to denerwowało, bo wiadomo, rano liczy się każda minuta. Ale w końcu zamiast go popędzać, zaczęliśmy wstawać trochę wcześniej. On sobie leży, ja robię kawę, aż w końcu słyszę: "Tato, chodź!".

Pobudka z pluszakiem

Doskonałym budzikiem mogą być zabawki.

- Karinę budzi pluszowy piesek - mówi mama Kinga Dąbrowska. - Jest tak, odkąd skończyła półtora roku i zaczęła chodzić do żłobka. Trzymam pieska w dłoni jak pacynkę i mówię: "A kuku, hop, hop, plum, bum". Są gilgotki, całusy, pojawia się uśmiech i córeczka wyciąga łapki, najpierw do pieska, później do mnie.

Pluszak budzi też dwuletniego Pawła.

- Rano przychodzi do niego słonik - opowiada Edyta Mikulska. - Najpierw pluszak budzi lewą nóżkę, potem prawą, brzuszek, uszka i tak dalej. Czasem trwa to 10 minut. Ale nie zawsze się udaje poderwać Pawła bez marudzenia. Kiedy ma gorszy dzień, nie mam wyjścia - biorę go na wpół śpiącego i niosę do łazienki. Potem ubieranie, na końcu śniadanie. Wolałabym, żeby najpierw zjadł, ale gdzie tam! - po wyjściu z łóżka Paweł nie przełknie nawet grama płatków z mlekiem.

Wiadomość od pieska

Alternatywą dla pluszowych maskotek może być postać... z obrazka.

- Kamili (2 i pół roku) nie był w stanie obudzić żaden pluszak. Co rano łzy, upór przy ubieraniu - mówi Sylwia Adamczyk. - Ale któregoś popołudnia córka namalowała wspólnie z tatą pieska. Nazwali go Hop i powiesili obrazek nad łóżkiem. Kiedyś narysowałam uśmiechnięte słoneczko, napisałam: Hopek mówi "Kocham Cię", i włożyłam córce pod poduszkę. A rano przy budzeniu za-pytałam: "Co tu jest? Jakaś karteczka! Od kogo? Od Hopka!". Córka od razu się ożywiła. Jej Hopek przemówił! I tak już od kilku miesięcy pod poduszką znajduje wiadomość od swojego pieska. Sama byłam zaskoczona, jak to działa! Nie dość, że rozbudza, to jeszcze pobudza wyobraźnię. No i bardzo fajnie się przy tym razem bawimy.

Przebój o poranku

Nieco inaczej wyglądają pobudki w domu małych melomanów.

- Wojtek (półtora roku) uwielbia muzykę. Fascynuje go każdy grający przedmiot. Do czasu, aż przestanie grać. - Mama Iza Gierszewska śmieje się, pokazując poobijany telefon. - Budzik z powodzeniem zastępuje radio. Włączamy rano jakąś stację muzyczną i Wojtek od razu jest na nogach. Zaczyna biegać, wygłupiać się, chce, żeby z nim tańczyć. O szóstej rano!

Muzyka wyrywa z objęć Morfeusza również trzyletnią Majkę.

- Co rano przez kilka miesięcy musiały grać kolędy. Spodobały się jej w czasie świąt, a znudziły dopiero. w okolicy kwietnia. Potem były przeboje Kucyków Pony, ponadczasowe Fasolki... Ale pobudka to dopiero początek. Bo Majka najchętniej dalej leżałaby w łóżku. Więc mamy taki układ, że jak szybko uwiniemy się z myciem, ubieraniem i śniadaniem, to jest jeszcze chwila zabawy. Z początku zgadzałam się na telewizję, ale potem był z tym problem. Trzeba było wychodzić, a do końca bajki jeszcze daleko. Teraz Maja siedzi i czesze lalę, a ja czeszę Majkę. warkocze, spinki, no i okazuje się, że jest późno! I zaczynają się zawody. szybko, szybko - buty, kurtki i biegiem na autobus...

Do biegu, gotowi... Start!

Sportowa rywalizacja też okazuje się czasem świetnym pomysłem na pobudkę.

- Kuba (3 lata) jakiś czas temu polubił poranne wyścigi - mówi mama Dorota Kowalczyk. - Wcześniej ciężko go było wyciągnąć z łóżka. Nie sprawdzały się ani budzik, ani gilgotki. Nawet rysowałam z nim kolejność porannych działań: pobudka, śniadanie, ubieranie. W teorii był naprawdę dobry... ale rano - koszmar. Któregoś razu próbowałam obudzić go pluszowym tygrysem. Zaczęłam Kubę prowokować: "To ja, tygrys, pierwszy zjem śniadanie, wygram, wygram!". Jak Kuba wyskoczył z łóżka! Pięknie! Raz-dwa był umyty, ubrany i po śniadaniu. I cały szczęśliwy, bo oczywiście wygrał z tygrysem. Teraz ściga się na zmianę albo z tygrysem, albo z tatą, albo ze starszą siostrą. Oczywiście pomagamy mu przy ubieraniu i myciu, chociaż ostatnio chce wszystko robić sam. Co jakiś czas zdarza mu się gorszy dzień - buntuje się, płacze... Ale co się temu dziwić - sama nienawidzę pobudek o szóstej rano. A co dopiero taki maluch...

Więcej o:
Copyright © Agora SA