Ty wstajesz do dziecka, a on śpi? Pora to zmienić!

"Często sobie mówię, że dalej tego nie wytrzymam" - zwierza się matka, opowiadając nam o ciągłym niewyspaniu. Przyjęło się uważać, że nocna opieka nad dziećmi to domena kobiet. Potwierdzają to badania. A może same jesteśmy sobie winne?

Z niedowierzaniem traktuję wyznania matek mówiących, że to one zawsze wstają do dzieci, a ich partner w tym czasie śpi. Jak to w ogóle możliwe? Padają różne tłumaczenia: a bo on pracuje, a bo one są na macierzyńskim, a bo on musi się wyspać, więc śpi w innym pokoju, a bo ona karmi piersią... Nikną te moje rozmówczynie w oczach i ze spotkania na spotkanie wydają się słabsze, a radości w ich oczach coraz mniej. Nie mogę zrozumieć, dlaczego się na to godzą.

Wygląda na to, że nocne czuwanie matek to doświadczenie wykraczające poza granice Polski: w dużym badaniu dotyczącym snu, przeprowadzonym wśród 21 tys. dorosłych Brytyjczyków, okazało się, że mężczyźni są z reguły bardziej wyspani od kobiet. Najgorzej wygląda sytuacja matek mieszkających z dziećmi - potrzebują około 10 minut więcej, żeby zasnąć, częściej się budzą, a 3/4 z nich cierpi na bezsenność. Mamy czują się też osamotnione w nocnej opiece nad potomstwem.

Z zebranych dla naszego serwisu opowieści kobiet, wynika, że mężczyźni też wstają nocami i odciążają swoje niewyspane wybranki w czuwaniu nad potomstwem. Tyle, że nie zawsze. I o ile często zdarza mi się usłyszeć: "On w ogóle się w nocy nie budzi", o tyle jeszcze nigdy nie usłyszałam: "Tylko on wstaje do dziecka". Zaraz, a nie macie tego dziecka razem?

Partnerstwo trwa 24 godziny!

Sama doskonale rozumiem potrzebę wyspania się. Fatalnie reaguję na zarwaną noc - cierpię fizycznie i psychicznie, mój humor jest paskudny, koncentracja zerowa, a zawroty głowy mam takie, jakbym właśnie zeszła z karuzeli (gdybym oczywiście w ogóle na nią wchodziła, czego nie robię, bo oprócz zawrotów głowy mam jeszcze lęk wysokości). Rozumiem, że niewyspanym mamom jest źle i sympatyzuję z nimi, a jednocześnie nie mogę wyjść ze zdumienia, że ich partnerzy nocami przestają być ojcami. Wiem dobrze, że nie mnie oceniać ustalenia w innych związkach, a jednak, tak cichutko, w głębi mojego w miarę wyspanego jestestwa, zapytuję: "Ale dlaczego na to przystajecie? Jak to w ogóle możliwe?".

Czasem zastanawiam się, czy jestem jakąś wyjątkową egoistką, skoro zakładam, że dzieci są nasze, a nie tylko moje i wszelkie obowiązki ich dotyczące powinny być wspólne. To oczywiście dotyczy także nocy, bo partnerstwo - w moim odczuciu - trwa przez całą dobę. Słuchając niektórych znajomych wychodzę na bezwzględną kobietę, która nie martwi się tym, że jej małżonek wstaje rano do pracy. No wstaje, wiem o tym. Ale ja też wstaję przecież! Nawet kiedy byłam na macierzyńskim wstawałam i nie odsypiałam w dzień, tylko skrupulatnie i z pełnym oddaniem zajmowałam się dziećmi. Pracowałam. Tak to widzę. Tak to widzi mój mąż. Jeśli więc tej nocy wstałam 4 razy do śniącej koszmary córki (dusząc pod nosem przekleństwa, przyznaję), to następnej nocy wstanie on. A jeśli nie usłyszy wołania to po prostu go obudzę, bo teraz jego kolej. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. On na szczęście też nie (a gdyby było inaczej, uświadomiłabym, go, że jest w błędzie!).

Te trudne weekendy

Iza ma męża, który jest bardzo zaangażowany w ojcostwo. Dzielą się obowiązkami, mają dobrze rozpracowany system zawożenia dziecka do przedszkola i odbierania go. Oboje pracują i udaje im się godzić życie zawodowe z rodzinnym. Jest tylko jedna ciemna strona ich relacji... Na pytanie o nocne pobudki, Iza wyraźnie się zachmurza: - Teraz córka na szczęście budzi się bardzo rzadko, właściwie tylko wtedy, gdy jest chora - opowiada. - Ale w weekend zdarza jej się wstawać o 6:00 rano. Zawsze w takich sytuacjach to ja do niej wstaję. I strasznie mnie to wkurza! Mój mąż przewraca się z boku na bok, a na drugi dzień zasłania się tym, że ja mam bliżej do córki, bo tak mamy ustawione łóżko - mówi.

Przyznaje, że to jedyna kwestia, w której nie mogą znaleźć porozumienia. - Wiele razy podejmowałam temat, ale nic. Najbardziej denerwuje mnie wstawanie w weekendy, bo jest regularne i ja już zawsze w weekendy się nie wysypiam. Bo do chorego dziecka i tak bym wstawała, wiadoma rzecz, ale też lepiej bym się czuła, gdybyśmy byli razem w tej sytuacji. Ale podobno nie można mieć wszystkiego... - wzdycha. Lepszą weekendową sytuację ma za to Ania, która zdradza, że jeśli dzieciom zdarzy się w sobotę lub niedzielę zerwać z łóżek wcześniej, to jej mąż wstaje razem z nimi, żeby ona mogła się wyspać. U nas jest podobnie - ja w weekendy dosypiam rano, a mój mąż ucina sobie popołudniowe drzemki. On lubi spać w dzień, a ja rano - znaleźliśmy więc idealne wyjście z impasu. Dzieci zawsze wstają w weekend wcześniej niż w dzień powszedni - to zdanie powinno być jednym z praw Murphy'ego, słowo daję!

"On naprawdę śpi jak kamień"

Pisałam niedawno o wynikach sondażu na temat snu. Okazało się, że większość ankietowanych rodziców narzeka na niewyspanie, wielu przyznaje też, że zamiast wstawać do dziecka, woli oszukiwać partnera i udawać, że nie słyszy płaczącego dziecka... Rozwodzą się ze zmęczenia, zasypiają za kółkiem, są zestresowani i chorzy. Niedobrze, prawda? W dyskusji na temat tez z artykułu, internautki z forum Niemowlę podzieliły się przemyśleniami dotyczącymi rodzicielskiego niewyspania i opowiedziały o swoich układach z partnerami. 1mzeta napisała: "U mnie jak tylko problemem był płacz i potrzeba noszenia po domu, to mąż wstawał i nie spał - nawet jak rano szedł do pracy. Jak sprawa się o 'pierś' rozchodziła, to naturalnie ja się zajmowałam dzieckiem. Generalnie męża mam takiego, co się dziećmi bez żadnego proszenia zajmuje i nie uprawia spychatorstwa w żadnym stylu - jak mówi: 'chciałem to mam'" .

Mąż libretinki potrzebuje zachęty, ale też wstaje. Co z tego, skoro ona i tak jest już obudzona, a w rezultacie ciągle niewyspana? "On naprawdę śpi jak kamień. Owszem, wstanie do małego, ale najpierw muszę wstać ja, dobudzić go i doprowadzić do powrotu świadomości, 3 razy powiedzieć, że dziecko płacze, że ma wstać i co dokładnie ma zrobić. Zazwyczaj po 2 minutach jego świadomość zaczyna wracać, ale mały już jest totalnie rozbudzony... I co dzień rano, kiedy marudzę, że jestem niewyspana, on się dziwi, że w nocy nic nie słyszał i że powinnam go częściej budzić! Śpię średnio 5-6 godzin na dobę, z kilkoma przerwami. Miesiąc temu wróciłam do pracy i po 21.00, jak malutki już śpi, to mnie dopada całe zmęczenie, pakuje się do wanny, tam prawie przysypiam, ogarniam jeszcze jakieś sprawy domowe i nieprzytomna ląduję w łóżku".

Niewyspanie jak ostry kac

A jak wygląda życie ciągle niewyspanego rodzica? Libretinka opisuje to tak: "Ostatnio po kolejnej takiej nocy niekapek, zamiast do zlewu, wyrzuciłam do kosza na śmieci, jeszcze raz wyprałam czyste pranie, itd. Jeszcze w miarę dobrze funkcjonuję w pracy, co mnie niezmiennie zadziwia (ale jadę na 3-4 kawach!), ale i to pewnie do czasu..." Mayaalex po kilku tygodniach od urodzenia dziecka wyekspediowała męża do salonu, a sama dzieliła sypialnię z karmionym nocami niemowlęciem: "Przez kilka miesięcy byłam jak zombie - to było straszne dla mnie. Od niewyspania albo byłam wciąż wściekła, albo płaczliwa i nieszczęśliwa. Koszmar!" - przyznaje internautka.

Mąż neffi79 jest z tych zaangażowanych, a ich córka z tych niesypiających: "Jestem niewyspana od dnia porodu. Dziecko ma 9,5 miesiąca i jeszcze nigdy nie spało ciągiem dłużej niż 3h. W nocy bez względu na to, czy śpi z nami, czy jest strasznie zmęczone, czy jest najedzone do syta - jest od 2 do 6 pobudek. Mój mąż jeszcze nigdy nie udawał, że nie słyszy, często to ja nie reaguję na jej marudzenie, odwracam się, a on już stoi nad łóżeczkiem. Zawsze mi ją podaje, odkłada, czasem kołysze".

Jest też druga strona medalu: tak naprawdę, jeśli dziecko budzi się każdej nocy, to i tak będzie nam brakować snu, bez względu na to, kto do niego wstanie. Naukowcy alarmują, że już tydzień sypiania po 5-6 godzin na dobę powoduje zmianę aktywności naszych genów i ma negatywny wpływ na stan naszego zdrowia. Doskonale wie o tym właśnie neffi79: "U mnie z powodu niewyspania pojawiają się okresy depresyjne, gdy jestem strasznie zmęczona nie wychodzę z małą nawet na spacer, nie jestem w stanie zrobić obiadu, itp. Samopoczucie można porównać do ostrego kaca, łącznie z mdłościami, zawrotami głowy i palpitacjami. Często sobie mówię, że dalej tego nie wytrzymam, ale jakoś żyję..."

Panie: więcej egoizmu! Panowie: więcej empatii!

Przepraszam panów, którzy z pełnym poświęceniem wstają do swoich dzieci nocami (mężu mój i mężu Ani, mężu neffi79, libretinki, 1mzeta, partnerzy niewymienionych tu kobiet - tak trzymajcie!). Ja wiem, że istniejecie i że jest Was wielu. Drogie panie, wiem też, że część z Was jest naprawdę przekonana o tym, że nikt nie zajmie się płaczącym niemowlęciem tak jak Wy albo, że zanim uda Wam się dobudzić śpiącego obok mężczyznę, dziecko będzie już rozbudzone na całego, więc łatwiej jest Wam szybko wyskoczyć z łóżka i wziąć sprawy w swoje ręce... Tylko w ten sposób bierzecie też wszystko inne na swoje barki: cały ten trud, cały świat, wszystkie konsekwencje niewyspania... Czasami warto pozwolić sobie na odrobinę egoizmu. Niech się dziecko rozbudzi, trudno - niech posiedzi z nim tata. Może następnym razem szybciej zareaguje?

Jest coś krzepiącego we wspólnym nocnym czuwaniu - dzielenie tych doświadczeń zbliża (nawet, jeśli Wasze samopoczucie nocą zdaje się sugerować coś zgoła odmiennego!). Naprawdę, wcale nie jesteśmy niezastąpione. To mit. Ojcowie są równie kompetentni, należy tylko dać im szansę, a czasem delikatnie skierować na odpowiednią drogę. Czego życzę Wam, Im i sobie. Nie skazujmy się na niewyspanie!

Całą dyskusję z forum Niemowlę znajdziecie tutaj .

Więcej o:
Copyright © Agora SA