No to pa! Czyli bezpiecznie z maluchem poza domem

O ile dom można choć z grubsza przygotować na pojawienie się dziecka, o tyle świata wokół nie zmienimy. Ale to nie oznacza, że nie możemy nic z tym zrobić. Oto krótka lekcja bezpieczeństwa poza domem.

Kochanie, wychodzimy!

Wietrzenie się to samo zdrowie. Siłą rzeczy najwięcej czasu spędzamy na świeżym powietrzu latem, gdy pogoda sprzyja najbardziej. Wtedy nie można zapominać o stosowaniu kremów ochronnych z filtrami UV, i to nawet, jeśli maluch bawi się w cieniu. Konieczna jest także czapeczka, najlepiej z szerokim rondem, a dla niemowląt - lekkie ubrania z długim rękawem i nogawkami.

Ale krem z filtrem jest niezbędny także w słoneczny dzień wczesną wiosną, a zwłaszcza zimą, kiedy promienie słonecznie odbijają się od śniegu. Tu przyda się krem "na każdą pogodę", który ochroni także przed zimnym wiatrem i mrozem.

Słońce, wiatr, deszcz i mróz to wszystko, na co możemy przygotować się w domu przed wyjściem na spacer. Za to już podczas przechadzki spotkać nas może wiele niespodzianek. Oto kilka z nich:

Pies bez smyczy i kagańca biegający tuż obok. Rozejrzyj się, czy nie widać właściciela, i zwróć mu uwagę. Trzymaj dziecko za rękę, nie pozwól podchodzić do zwierzęcia, jeśli pies jest dla obcy. Jeśli zwierzę jest agresywne, nie wykonuj gwałtownych ruchów i nie patrz mu w oczy. Tego samego ucz swoje dziecko.

Przejście przez ruchliwą ulicę. Spacerując z wózkiem, zawsze przechodź po pasach - będzie bezpieczniej i wygodniej ze względu na podjazdy coraz częściej dostosowane do potrzeb wózków. Jeśli twój maluch już chodzi po chodniku, ucz go, że z krawężnika może zejść tylko, jeśli trzyma cię za rękę.

Ukąszenia owadów. Są co najmniej nieprzyjemne, a czasem także bolesne. By uniknąć komarów, nie zapominaj o spryskaniu ciała i ubrania dziecka środkiem odstraszającym owady (przystosowanym dla dzieci). Z kolei by ustrzec się os i pszczół, staraj się latem nie dawać dziecku na zewnątrz do jedzenia soczystych owoców czy lukrowanych ciastek.

Zbiórka na placu zabaw

Wybierając się na plac zabaw, jeszcze przed wyjściem z domu upewnijmy się, czy maluch nie ma na sobie bluzy, kurtki albo koszulki ze sznurkiem czy tasiemką, która mogłaby zahaczyć się o coś i owinąć wokół jego szyi.

Pierwsze, co rodzic musi zrobić po wejściu z dzieckiem na plac zabaw, to szybka inspekcja. Jeśli już na pierwszy rzut oka widać, że sprzęty są zniszczone, mocno zużyte lub niedostosowane do wieku malucha, najlepiej wykonać obrót na pięcie o 180 stopni i poszukać sobie innego miejsca do zabawy. Drugim krokiem powinno być zgłoszenie problemu do właściciela lub administratora terenu, na którym znajduje się felerny plac zabaw. Jeśli mimo skargi sytuacja się nie poprawi, można wezwać na pomoc miejscowego inspektora nadzoru budowlanego.

Jeśli chcemy znaleźć miejsce do zabawy przyjazne dla malucha, który jeszcze nie chodzi lub dopiero stawia pierwsze kroki, musimy być bardziej wybredni. Dobrze jest wybrać się na taki plac zabaw, na którym jest podział na "strefy wiekowe". W części, w której urzędują najmłodsze dzieci, jest zazwyczaj spokojniej, bo biegające i skaczące starszaki szaleją gdzie indziej. Także sprzęty - niskie zjeżdżalnie, huśtawki, karuzele - są dostosowane do możliwości ledwie dreptającego brzdąca. Jeśli w okolicy nie ma takiego placu zabaw, lepiej wybrać taki, na którym bawią się jak najmłodsze dzieci.

Sprawność sprzętów warto testować na własnej skórze, dlatego na placu zabaw ważny jest wygodny strój i buty (i dla rodzica, i dla dziecka). Dobrze jest też mieć ze sobą nawilżane chusteczki (na pewno ktoś się wybrudzi), coś do picia dla rodzica i dla dziecka (zmęczą się wszyscy, którzy szaleją), a także wodę utlenioną i kilka plastrów.

W piaskownicy

Dla wielu szkrabów najlepsze, co można znaleźć na placu zabaw, to piaskownica. Ważne, by był w niej świeży piasek, a sam plac zabaw był ogrodzony - chodzi o brak dostępu dla "przypadkowych gości". Nie ma się co oszukiwać - nawet pod czujnym okiem rodziców piasek wiele razy trafi do buzi malucha, lepiej więc, by nie było w nim psich odchodów czy niedopałków papierosów. Co więcej, jeśli piaskownica jest drewniana, sprawdźmy, czy deski nie są zniszczone (ryzyko wbicia drzazgi), i czy nie wystają z nich gwoździe.

Na huśtawce

Od najmłodszych lat warto jest uczyć dzieci dobrych zwyczajów na placu zabaw. O ile jednak najpoważniejsze problemy w piaskownicy dotyczą rzucania piaskiem i dzielenia się zabawkami, o tyle sprawa huśtawki ma o wiele większy związek z bezpieczeństwem.

Po pierwsze, przyzwyczajajmy malucha, że nie wolno podchodzić do niej, gdy ktoś właśnie się na niej huśta. Najlepiej wprowadzić zasadę "okrążania wielkim łukiem", a gdy dziecko biega już samo, do znudzenia powtarzać: "Uważaj na huśtawkę!" Po drugie, nie wolno popychać pustej huśtawki, bo skończyć się to może bolesnym ciosem w twarz, a nawet złamanym nosem.

Na zjeżdżalni

Podobnie sprawa wygląda ze zjeżdżalnią - są zasady, które obowiązują zawsze. Przede wszystkim, zanim zaczniemy zjeżdżać, trzeba poczekać, by zszedł ten, kto jechał przed nami. Poza tym uczmy dziecko, że na zjeżdżalnię wchodzi się po schodkach albo drabince, i że zjeżdżanie głową w dół jest niebezpieczne.

Maluch w podróży... Ale jazda!

W życiu każdego dziecka prędzej czy później nadejdzie czas podróży różnymi środkami lokomocji. Na pierwszy rzut oka najłatwiej sprawa ta przedstawia się w wariancie jazdy własnym autem.

Cztery kółka plus fotelik

Oczywiście obowiązkowy jest fotelik. Ważne, by był dostosowany do wieku i wagi dziecka. Jeśli podróżujemy z noworodkiem albo niemowlęciem, które korzysta z fotelika mocowanego tyłem do kierunku jazdy, pamiętajmy, by umieścić je na siedzeniu bez przedniej poduszki powietrznej, albo by ją wyłączyć.

W czasie jazdy nie ma mowy o wyciąganiu dziecka z fotelika na kolana, by je nakarmić czy przewinąć - w tym celu najpierw trzeba się zatrzymać. Nie najlepszym pomysłem jest także karmienie głodnego niemowlęcia piersią, gdy jest ono zapięte w foteliku. Bardzo łatwo wtedy o zakrztuszenie, nie mówiąc już o tym, że wtedy to mama musiałaby odpiąć pas.

Najbezpieczniejszym miejscem do zamontowania fotelika jest środek tylnej kanapy, pod warunkiem, że są tam trzypunktowe pasy bezpieczeństwa albo mocowanie ISOFIX. Jeśli nie, najlepiej umieścić fotelik na tylnej kanapie za fotelem pasażera. Dzięki temu bezpieczniej będzie wyciągać dziecko lub cały fotelik z maluchem w środku w razie awaryjnego zatrzymania na poboczu.

W pociągu

W pociągu największym problemem może być brak miejsc i nuda. Tłok na peronie i w wagonach tłumi czujność, wprowadza nerwowość i zmniejsza poczucie kontroli sytuacji. Dlatego jeśli to tylko możliwe, najlepiej unikać podróżowania w godzinach szczytu, zwłaszcza jeśli nie mamy miejscówki. W innym wypadku dobrze jest wysłać kogoś (np. tatę dziecka) wcześniej, by zajął miejsca, albo z maluchem pod pachą iść prosto do kierownika pociągu i domagać się udostępnienia "przedziału dla matki z dzieckiem" (są w większości pociągów bez rezerwacji miejsc).

Groźna może się okazać także nuda. Jeśli maluch już biega, a miarowy stukot wcale go nie usypia, po pewnym czasie poczuje się na tyle pewnie, że może zacząć urządzać wyścigi na korytarzach albo wspinaczki po siedzeniach w przedziale. Warto pamiętać, że nigdy nie wiadomo, czy za chwilę pociąg nagle gwałtownie nie zahamuje, a to może się skończyć bolesnym upadkiem. Dlatego w podróż po szynach trzeba zabrać jak najwięcej drobiazgów, które będą w stanie zająć uwagę malucha, a na spacery wzdłuż pociągu zgadzać się tylko pod warunkiem, że dziecko maszeruje za rękę z dorosłym.

Wielką przygodą, ale i ulubionym rytuałem, może się okazać dla dziecka podróż środkami komunikacji miejskiej. Rodzicom z kolei towarzyszy z tej okazji mnóstwo wątpliwości co do tego, czy zabierać ze sobą wózek, czy w czasie podróży wyciągać z niego dziecko, i wreszcie gdzie usiąść.

W autobusie i tramwaju

Naukowcy z Politechniki Poznańskiej i strażacy ze Szkoły Aspirantów PSP w Poznaniu wzięli na warsztat podróżowanie z wózkiem. Ich badania wykazały, że dla wózka głębokiego najbezpieczniejsze jest ustawienie przodem do kierunku jazdy (główka dziecka zwrócona w stronę kierowcy), przy założeniu, że koła są zablokowane, a my trzymamy rączkę. W przypadku spacerówki najkorzystniejsze jest ustawienie tyłem do kierunku jazdy (dziecko siedzi tyłem do kierunku jazdy), zablokowanie kół i przytrzymywanie wózka za rączkę.

Jeśli podróżujemy bez wózka, wydaje się, że najbezpieczniej będzie usiąść tyłem do kierunku jazdy i wziąć malucha na kolana. W razie nagłego hamowania zostaniemy najwyżej dociśnięci do oparcia.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.