O karmieniu butelką cz.I

Choć nie ma piękniejszego widoku od maleństwa przy piersi matki, to przecież nie o widok w tym wszystkim chodzi...

Nie karmisz piersią?!! - zdziwione spojrzenia koleżanek z niemowlętami przy cycu automatycznie wyrzucały mnie poza elitarny, jedynie słuszny krąg "prawdziwych" mam.

"W nocy płakałam w poduszkę, uważałam się za ostatnią niedojdę, która nie potrafi nakarmić własnego dziecka."

Butelkowa mordęga i wyrzuty sumienia (jak mogło mi się nie udać to, co opisywane jest we wszystkich poradnikach jako naturalne), do dzisiaj zostawiły niemiłe wspomnienia. Dlatego gdy przeczytałam listy na temat butelki, jakie przyszły do redakcji, zabrałam się do pisania artykułu - odsieczy.

Z niezliczonych zdjęć w czasopismach spoglądają na nas przyssane do cyca maluchy. Matczyne mleko stało się zdrową normą, a publiczne podanie dziecku piersi nie wiąże się już ze stresem. Trwająca od kilku lat promocja ekologicznego, czyli zgodnego z naturą stylu życia uświadomiła nam, jak ważny dla rozwoju niemowlęcia jest pokarm matki.

Jednak nie zawsze to, co naturalne, jest jednocześnie łatwe, proste i przyjemne. Wręcz przeciwnie, często wymaga wytrwałości (nawracające zapalenia piersi), cierpliwości (maluch nie chce ssać) i wyrzeczeń (gdy dziecko okaże się alergikiem i trzeba przejść na dietę).

Nie wszystkim mamom, mimo najlepszych chęci, udaje się szczęśliwie przebrnąć przez te trudności. Część w którymś momencie sięga po butelkę.

"Wiele bym dała, aby cofnąć czas i nie popełnić tego błędu. Zazdroszczę mamom, które karmią piersią."

Wśród kilkudziesięciu przysłanych do redakcji listów nie było ani jednego od zapalonej zwolenniczki butelki. Wręcz odwrotnie - "butelkowe" mamy piszą, że już w ciąży postanowiły, że będą karmić piersią za wszelką cenę, że w ogóle nie brały pod uwagę butelki.

I nagle, tuż po porodzie albo trochę później, wydarzyło się coś, co zniweczyło te plany.

Przyczyny przejścia na butelkę bywają bardzo różne (brak pokarmu i zlecone dokarmianie, depresja poporodowa, wciągnięte brodawki, choroba matki lub dziecka, zapalenia piersi, cięcie cesarskie). Pozostaje dotkliwe poczucie klęski. Niemal wszystkie mamy traktują karmienie butelką jako macierzyńską porażkę, zazdroszcząc tym, którym się udało.

"Wysiadłam psychicznie. Bombardowana informacjami o zbawiennym wpływie naturalnego mleka i niezwykłej bliskości podczas karmienia piersią, czułam się okropnie."

Paradoksalnie, promocja naturalnego karmienia okazała się tak skuteczna, że podzieliła kobiety na matki "lepsze" i gorsze", wpędzając te drugie w absurdalne poczucie winy - zmuszone sięgnąć po mleko modyfikowane, czują się niemal jak zbrodniarki.

Poczucie przegranej - w takim stanie ducha ciężko być szczęśliwą mamą, zwłaszcza że kilkakrotnie w ciągu dnia patrzy się na przyczynę swojej klęski - tę napiętnowaną butelkę! Spróbuj jednak zachować w tej trudnej sytuacji zdrowy rozsądek i wziąć się w garść.

Droga zestresowana mamo, pomyśl, że oprócz pokarmu możesz dać dziecku wszystko, czego ono potrzebuje, twoją bliskość i miłość.

"Miłość nie bierze się ze ssania piersi. Naprawdę."

Twój maluch potrzebuje uśmiechniętej, spokojnej i przede wszystkim szczęśliwej mamy. To dla niego znacznie ważniejsze niż to, czy pije mleko z cycusia, czy z butelki. Niemowlę jest niczym niezwykle czujny odbiornik. Natychmiast wyczuwa nastroje mamy. Gdy ty będziesz odprężona i zadowolona, ono także będzie pogodne. Twój spokój da mu bowiem poczucie bezpieczeństwa, czyli to, co jest teraz dla niego najważniejsze.

"Kiedy Nicola podczas karmienia kładzie mi rączkę na piersi i patrzy w oczy z taką ufnością, wcale nie czuję się gorsza od mam, które karmią piersią. "

Tak więc, zamiast rozpaczać nad butelką, skup się na maluszku, który z piersią czy bez, bardzo cię potrzebuje. Ciesz się, że jest zdrowy i prawidłowo się rozwija. Że karmiąc go butelką, możesz przespać całą noc. Że nie musisz wszystkiego robić sama. Przecież mieszankę może podać maleństwu także tata.

Butelka to dla niego wielka szansa. Szansa na długie spojrzenie w oczy, na zadowolone ciamkanie, na pierwszy bezzębny uśmiech sytości... Coś, co przy karmieniu piersią zarezerwowane jest tylko dla mamy.

A ty, skoro już tak się stało, wykorzystaj swoją większą niezależność. Idź na długi spacer, do kina, na basen. I pamiętaj, na butelce wychowało się tysiące zdrowych i szczęśliwych niemowląt.

W pierwszym roku życia jedzenie odgrywa zasadniczą rolę w rozwoju dziecka, a w pierwszym kwartale jest właściwie jedyną wykonywaną przezeń czynnością, postaraj się więc, aby sprawiło mu przyjemność.

I chociaż bezcennych przeciwciał swojemu maluszkowi już nie dasz, wciąż możesz dać mu coś równie, a może nawet bardziej cennego - twoją bliskość.

Podczas karmienia przytul malucha do odsłoniętych piersi, tak żeby poczuł ciepło skóry i bicie twojego serca.

Nie kończ karmienia natychmiast po opróżnieniu przez dziecko butelki, pozwól mu poleżeć, nacieszyć się bliskością, ale... już bez smoczka w buzi (próchnica butelkowa!).

Nie wyręczaj się butelką, zostawiając z nią dziecko "sam na sam" i ciesząc się, że jest takie samodzielne.

Rzeczywiście, już pięciomiesięczne niemowlęta potrafią trzymać butelkę. Ale to nie znaczy, że powinny same jeść! Maluch może się zachłysnąć. A poza tym, dlaczego miałabyś skazywać dziecko na jedzenie w samotności.

I na koniec najważniejsze: niezależnie od tego, dlaczego nie karmisz piersią, nie pozwól, aby "mit matki karmiącej" stanął pomiędzy tobą a dzieckiem. Karmiąc butelką, kubeczkiem czy łyżeczką, nadal jesteś mamą - dla twojego maluszka kimś najważniejszym na świecie. I tylko to się liczy.

Wszystkie cytaty pochodzą z listów do redakcji.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.