Jak prostą drogą wrócić do karmienia?

Choroba, kryzys laktacyjny, przyjmowanie antybiotyków, poranione i obolałe brodawki. Jest wiele sytuacji, które mogą doprowadzić do przedwczesnego odstawienia dziecka od piersi. Nie jest to jednak droga bez powrotu. Relaktacja, czyli odbudowa karmienia piersią, jest możliwa. Oto, jak ją osiągnąć.

Z laktacją jest trochę jak z dietą: przejście na uboższy w kalorie jadłospis nie oznacza automatycznego spadku wagi. Potrzeba czasu - dni, tygodni, a zdarza się, że i miesięcy. Podobnie odstawiając dziecko od piersi, nie "pozbywamy się" od razu zjawiska karmienia. Hormony, które odpowiadają za to, że w piersiach jest wytwarzane mleko, nie znikną z dnia na dzień. Dlatego pokarm będzie produkowany jeszcze przez jakiś czas, a nawet gdy go nie będzie, organizm wciąż jeszcze będzie gotowy do wznowienia wytwarzania.

I to właśnie jest szansą dla mam, które z różnych powodów przestały karmić i chcą wrócić do podawania dziecku piersi. Trzeba jednak wiedzieć, że relaktacja oczywiście jest możliwa, ale nie jest to droga łatwa. Świadomość problemów i niedogodności, które mogą nas czekać, z pewnością pomoże przetrwać najtrudniejszy okres i po drodze nie zniechęcić się do karmienia piersią.

Po pierwsze: karmić!

Podstawowa zasada powrotu do karmienia to jak najczęstsze przystawianie dziecka do piersi. Może to brzmieć dziwacznie, zważywszy na to, że w początkowym okresie mleka najzwyczajniej w świecie w piersiach może nie być. Ale nawet wtedy maluch dostanie szansę i czas, by nauczyć się prawidłowo ssać, a piersi "zorientują się", że oczekuje się od nich produkcji pokarmu.

Przystawianie należy powtarzać co półtorej godziny w ciągu dnia i co trzy godziny w nocy, zawsze do obu piersi. Jeśli głodny maluch denerwuje się, że w piersiach nie ma mleka, można wspomóc się zestawem do karmienia zastępczego. Taki system wspomagający karmienie to cieniutka rurka, którą przymocowuje się do piersi tak, by jej końcówka znalazła się w ustach dziecka wraz z sutkiem. Drugi jej koniec jest połączony z woreczkiem wypełnionym mlekiem, sztucznym lub wcześniej odciągniętym laktatorem. W ten sposób nawet, gdy z piersi wypływa niewiele pokarmu, do buzi malucha trafia mleko spływające z rurki. Dziecko najada się, a jednocześnie przyzwyczaja od nowa do ssania piersi i jej prawidłowego chwytania. A jest to niezwykle ważne w walce o powrót do karmienia.

Wiele mam może mieć problem z brodawkami, które mogą być dla dziecka trudne do uchwycenia. W tej sytuacji można pomóc sobie i zaoszczędzić maluchowi nerwów, albo ręcznie stymulując sutki, albo traktując je kostką lodu. Są także specjalne urządzenia do wyciągania brodawek. Można jednak taki przyrząd skonstruować samemu, odcinając od strzykawki końcówkę, do której zazwyczaj wkłada się igłę. Wystarczy potem nałożyć strzykawkę na sutek i pociągnąć za tłok.

Po drugie: odciągać!

Jeśli przystawiany do piersi maluch protestuje, szarpie się, denerwuje brakiem pokarmu, przez pierwsze dni dobrze jest skupić się głównie na własnoręcznym odciąganiu pokarmu. W tym celu warto wyposażyć się w laktator elektryczny, który będzie odgrywał rolę stymulatora produkcji. Mleko można ściągać w dwóch systemach: przez 15 minut z każdej piersi albo w systemie "zmianowym". Zaczynamy od siedmiu minut na każdą pierś, potem po pięć minut i na końcu po trzy minuty.

W tym momencie najważniejsze jest, by nie zrażać się, że butelka, do której spływać ma pokarm, jest pusta lub trafia do niej ledwie kilka kropli. Kluczem jest cierpliwość i wytrwałość. Po kilku dniach intensywnego pobudzania piersi laktatorem pojawia się mrowienie, piersi stają się twardsze, a butelka gromadząca pokarm zaczyna się robić coraz pełniejsza. To znak, że jesteśmy na dobrej drodze.

Po trzecie: wspomagamy odruch ssania!

By nie zaburzać dopiero co nabytego odruchu ssania, można przerzucić się na podawanie dziecku mleka np. strzykawką, drenem lub w kubeczku. Co do stosowania smoczków w tym okresie, to zdania ekspertów są podzielone. Zwolennicy przekonują, że można dobrać odpowiedni smoczek, który prawdopodobnie nie będzie zaburzał techniki ssania, choć podkreślają, że w tej kwestii trudno cokolwiek stwierdzić ogólnie, bo każde dziecko jest inne. Dziecko musi ssać aktywnie, żeby się najeść - smoczek musi być naprawdę superekstra dobrany. W miarę zwiększania się ilości pokarmu i prawidłowego przybierania dziecka na wadze, należy stopniowo rezygnować z dokarmiania.

Co ważne, podając maluchowi sztuczną mieszankę lub własne wcześniej odciągnięte mleko, należy to zrobić przed przystawieniem dziecka do piersi. Chodzi o to, by zaspokoić pierwszy głód. Gdy w brzuszku szkraba będzie już małe co nieco, łatwiej będzie mu się skupić na spokojnym ssaniu piersi.

Po czwarte: bez nerwów!

Poza wszystkimi tymi aspektami jest też taki, o który często jest najtrudniej, a który jest bardzo istotny. Chodzi o maminy spokój. Dla wielu kobiet powrót do karmienia i niepewność z tym związana jest źródłem stresu. Tymczasem napięcie i nerwy nie tylko nie sprzyjają, ale także mogą zaburzać laktację. Dlatego decydując się na walkę o karmienie piersią, warto wezwać na pomoc męża, mamę, przyjaciółki, by zdjęli z barków matki jak najwięcej obowiązków. Najlepszym rozwiązaniem jest po prostu położenie się z maluchem do łóżka na dzień lub dwa, by spokojnie i konsekwentnie trenować przystawianie do piersi i wykształcanie prawidłowego odruchu ssania. Będzie to też okazja do odpoczynku i relaksu. Pomocne może okazać się również picie herbatek pobudzających laktację: z kopru włoskiego, czarnuszki czy z anyżku.

Ze względu na to, że powody odstawienia od piersi i sam schemat karmienia dziecka jest sprawą bardzo indywidualną, warto, by proces powrotu do laktacji odbywał się pod okiem fachowca. Dobrze jest zwrócić się o pomoc do specjalisty z poradni laktacyjnej, który upewni mamę, że np. odpowiednio przystawia dziecko do piersi. Nie zaszkodzi również o swej decyzji poinformować opiekującego się dzieckiem pediatrę. Oceni on stan zdrowia malucha i stwierdzi, czy prawidłowo przybiera na wadze. Rozwieje też ewentualne wątpliwości dotyczące dokarmiania.

Walka o powrót do karmienia nie jest łatwa. Ale wątpiące w swój sukces mamy może przekona fakt, że laktację udaje się z sukcesem pobudzić nawet u tych kobiet, które mają za sobą nie ciążę, a... adopcję.

Więcej o:
Copyright © Agora SA