Karmienie wcześniaka

Dla wcześniaka mleko mamy jest jak lekarstwo. Ta myśl dodawała mi sił - mówi Ewa Chodkiewicz, mama pięciomiesięcznego Franka.

Wszystko wyglądało jak w amerykańskim filmie. O piątej rano powiedziałam do męża: "Kochanie, odeszły mi wody, jedziemy do szpitala". Mąż nie uwierzył. Pamiętał ze szkoły rodzenia, że kobietom czasem się wydaje, że rodzą. Niestety, mnie się nie wydawało. To był 34. tydzień ciąży.

Szybki poród

Byłam na to zupełnie nieprzygotowana, nie miałam spakowanej torby, uprasowanych ubranek dla Franka. Całe szczęście, że tego dnia coś mnie tknęło i kupiłam w aptece kilka rzeczy potrzebnych w szpitalu. Trafiłam na patologię ciąży, gdzie próbowano powstrzymać poród. Wszyscy wkoło zapewniali, że to na pewno jeszcze nie to. Ale ja wiedziałam swoje. Urodziłam siłami natury, trwało to zaledwie godzinę. Wszystko potoczyło się tak szybko, że nie zdążyliśmy nawet przedyskutować z mężem tego, czy chce być przy porodzie. Jest bardzo wrażliwy, prawie zemdlał przy USG, a jednak towarzyszył mi na sali porodowej, a potem przeciął pępowinę!

Trzy dni rozłąki

Synka natychmiast po przecięciu pępowiny zabrano na badanie. Był duży, ważył 2640 g. Dostał 10 punktów w skali Apgar. Sądziłam, że za chwilę do mnie wróci, ale położna powiedziała, że musi zostać na intensywnej terapii. Miał kłopot z utrzymaniem temperatury ciała i trafił do tak zwanej cieplarki, czyli inkubatora półotwartego.

Z oddychaniem też nie było najlepiej, ale na szczęście sytuacja szybko się ustabilizowała. Mąż był z małym cały czas. Uspokajał mnie i opowiadał, jak synek sobie radzi. Mieliśmy szczęście. Większość wcześniaków na oddziale była w dużo gorszym stanie.

Przez trzy doby byliśmy z Frankiem rozdzieleni. To był dla mnie dramat. Strasznie za nim tęskniłam. Do tej pory trudno mi mówić o tym spokojnie.

Problem ze ssaniem

Bardzo chciałam karmić piersią. Teorię opanowałam znakomicie: czytałam, oglądałam filmy. Tylko że synek nie miał siły ssać. Ściągałam więc siarę, kropla po kropli. Dostawał ją przez strzykawkę. Liczyłam się z tym, że gdy dziecko jest oddzielone od mamy, laktacja może się opóźnić. Sądziłam, że wszystko się ułoży, gdy mały do mnie wróci. Niestety. Franek nadal nie chciał ssać. Próbowałam wszelkich sposobów, żeby go pobudzić. Rozbierałam, głaskałam, łaskotałam - bezskutecznie. Był za słaby i przy piersi natychmiast zasypiał. Zaczęły się schody.

Odciąganie pokarmu

Synek bardzo słabo przybierał. Karmiłam go co dwie godziny: najpierw chwila ssania (rekord to 5 minut), potem podawanie mu przez strzykawkę odciągniętego wcześniej pokarmu. Zgodnie ze wskazówkami pierwsze porcje wynosiły ok. 20 ml. To bardzo dużo jak na wcześniaka. Chyba za dużo, bo Franek ulewał. To było frustrujące: po tym, jak całymi godzinami męczyłam się z laktatorem, do jego brzucha niewiele trafiało.

Ściąganie zajmowało mi okropnie dużo czasu. Do tego próby przystawiania do piersi, karmienie strzykawką, przewijanie. Z każdym dniem byłam coraz bardziej zmęczona i zdenerwowana. Po tygodniu życia w takim rytmie nie byłam w stanie odczytać własnych notatek na temat pór karmienia, podawanych porcji ani wagi synka. Najgorsze było to, że Franek nie tylko nie przybierał, ale wręcz tracił na wadze. Byłam u kresu wytrzymałości, gdy zdecydowałam się na dość kontrowersyjne rozwiązanie. Za namową znajomej pediatry wypisałam się ze szpitala razem z synkiem. Powiedziała: "Ewa, ogarnij się. Franek jest duży, silny, zdrowy. Idź do domu, odpocznij i zacznij go normalnie karmić".

Posłuchałam jej, choć w szpitalu nam to odradzano. Wiedziałam, że jesteśmy zabezpieczeni na wszelkie sposoby: zaprzyjaźniona lekarka pod telefonem, codzienna kontrola wagi, szpital niedaleko. Mimo to, gdy podpisywałam dokumenty, drżała mi ręka. Nikomu nie rekomenduję tej metody! Wiem, że dużo ryzykowaliśmy. W naszym przypadku powrót do domu okazał się zbawienny, ale to nie jest rozwiązanie dla każdego dziecka, szczególnie wcześniaka.

Butelka

Postanowiłam, że jeśli przez weekend waga nie podskoczy do góry, zgłosimy się do szpitala. Od razu po powrocie do domu umówiłam się z konsultantką laktacyjną. Zrewolucjonizowała sposób karmienia Franka. Przede wszystkim wprowadziła butelkę. Strasznie się przed tym broniłam, bałam się, że synek nauczony butelki nigdy nie opanuje jedzenia z piersi. Przekonała mnie jednak. Zaleciła specjalną butelkę i smoczek dla wcześniaków i dzieci z problemami. Twierdziła, że pomoże ona Frankowi rozwijać mięśnie szczęki i będzie stymulowała odruch ssania.

Zaleciła też karmienie go... na odwrót. Ściągane mleko dzieliłam na trzy porcje: mleko pierwszej, drugiej i trzeciej fazy - każde miałam w osobnym pojemniku. Potem karmiłam Franka, zaczynając od najtłustszego pokarmu, czyli mleka trzeciej fazy. Już pierwszego dnia pobytu w domu synek przybrał 60 g. Przez cały tydzień korzystaliśmy z butelki. Za każdym razem synek dostawał najpierw pierś, dopiero potem moje mleko przez smoczek.

Na początku ze ssaniem było słabo. Po kilku dniach zaobserwowałam, że zaczyna mu wychodzić. Zaskoczył. Coraz mniej chętnie jadł z butelki. Ważyłam go codziennie i widziałam, że przybiera. Po półtora tygodnia nabrałam odwagi, żeby przejść tylko na pierś. Udało się. I tak już cztery miesiące karmię go bez najmniejszych problemów. Chciałabym mu czasem dać moje mleko z butelki, ale nie ma mowy - Franek stanowczo odmawia.

Nagroda za trud

Strasznie się cieszę, że przetrwaliśmy te pierwsze tygodnie. Sił dodawała mi myśl, że dla wcześniaka pokarm mamy ma szczególne znaczenie. Nie mogłam się poddać. Dużo zawdzięczam także Fundacji Mleko Mamy - nie wiem, czy udałoby mi się, gdyby nie ich pomoc. Franek ma się naprawdę dobrze. Jest rehabilitowany, bo ma obniżone napięcie i małą asymetrię. Ma też przepuklinę. To drobiazgi. Waży już 7 kg. Zupełnie nie wygląda jak wcześniak. Lekarze, patrząc w jego książeczkę zdrowia, nie wierzą, że urodził się w 34. tygodniu...

Mleko matki jak lek

Odpowiada Zofia Słodkowska, położna

Pokarm mamy to dla wcześniaka najlepszy lek. Jest szczególnie bogaty w przeciwciała (zawiera ich więcej niż mleko kobiety, która urodziła dziecko w terminie). Wzmacnia odporność, ma właściwości przeciwzapalne. Mleko mamy jest też łatwiej przyswajalne niż mleko modyfikowane.

Dziecko osiąga dojrzałość do pobierania mleka buzią w 32.-34. tygodniu ciąży. Zanim będzie to możliwe, muszą się skoordynować trzy odruchy: ssania, połykania i oddychania podczas ssania. Większość wcześniaków ma z tym kłopot. Najsłabsze maluchy w pierwszym okresie życia dostają składniki odżywcze dożylnie - przez kroplówkę. Ale nawet najmniejszym dzieciom można podać pierwsze krople siary na języczek i podniebienie po to, by wzmocnić ich odporność. Kolejny krok to sonda założona do nosa lub do ust. Jeśli trawienie przebiega dobrze, można maluchowi podać mleko bezpośrednio do buzi. W większości szpitali stosuje się butelki i smoczki terapeutyczne - pomagają wzmocnić odruch ssania. Zwykle upływa trochę czasu, nim wcześniak nabierze siły i umiejętności potrzebnych do ssania bezpośrednio z piersi mamy. To może potrwać kilka dni, ale upłynąć mogą także tygodnie, a nawet miesiące.

Mama wcześniaka powinna jak najszybciej zacząć stymulować laktację, najlepiej w ciągu 6 godzin po porodzie. Pierwsze drogocenne krople siary można ściągać ręcznie, potem przydaje się laktator. Wielkim ułatwieniem jest laktator elektryczny. Mleko warto ściągać nawet wtedy, kiedy maluszek nie jest w stanie go przyjmować. Pobudzając laktację, mama przygotowuje się na moment, kiedy dziecko wzmocni się na tyle, żeby przejść na jej pokarm. Niewykorzystane mleko można zamrozić. W naszym szpitalu można też przekazać je do Banku Mleka. Dawczyniami w naszym Banku są mamy wcześniaków mające nadmiar pokarmu. Ich mleko po przebadaniu i pasteryzacji można podawać maluszkom, których mamy nie mogą jeszcze karmić. Pierwszy Bank Mleka otwarto w Warszawie, drugi w Rudzie Śląskiej, trzeci ma powstać w Toruniu.

Ściąganie mleka i stymulowanie laktacji jest ważne nie tylko dla dzieci, ale i dla mam. Korzystnie działa na nie świadomość tego, że poprzez własny pokarm mogą pomóc dziecku, że ich mleko jest lekiem.

Więcej o:
Copyright © Agora SA