Pracująca mama, czyli mistrzyni wieloboju

Powrót do pracy nie jest łatwy. Nieważne, czy mama wraca na pełny etat, czy na część; po urlopie macierzyńskim czy po wychowawczym - pewne sprawy przedtem trzeba poukładać. Na przykład zdecydować, czy dalej karmić dziecko piersią.

Anna, mama dwuletniego Filipa

Wróciła do firmy zaraz po urlopie macierzyńskim, kiedy synek miał pięć i pół miesiąca.

Karmienie piersią było dla niej bardzo ważne i nie chciała z niego rezygnować, chociaż pracuje na pełny etat - jest kadrową w firmie transportowej. O przedłużaniu czasu spędzonego w domu nie było mowy - bo kredyty, zobowiązania, życie. Po rodzinnej naradzie zapadła decyzja - Filipek, kiedy mama będzie w pracy, pozostanie pod opieką taty albo babci (oboje pracują na zmiany). Mlekiem mamy żywił się jeszcze przez rok.

Magdalena, mama trzyipółletniego Kuby i siedmiomiesięcznej Agatki

Jest redaktorką w wydawnictwie, pracuje na pół etatu, część obowiązków wykonuje z domu. Gdy wychodzi do biura, trzyipółletni Kuba jest w przedszkolu, Agata pod opieką niani. Chciałaby karmić córeczkę piersią do drugich urodzin, tak jak synka. Dzieci są dla niej najważniejsze, więc wszystko dostosowuje do nich.

Małgorzata, mama trzyletniego Szymka

Wróciła do pracy, gdy synek miał rok. Sześć miesięcy wcześniej rozpoczęła zaoczne studia. Poradziła sobie z łączeniem karmienia piersią z zajęciami na uczelni i wymagającą pracą w wielkim sklepie, a potem inną, łatwiejszą - w księgarni. Szymon był karmiony piersią przez półtora roku.

Emilia, mama piętnastomiesięcznej Nadii

Wróciła na studia, gdy mała miała dwa miesiące. Osiem miesięcy później zaczęła pracę. Nadia urodziła się w 30. tygodniu, ważyła 1800 gramów, w inkubatorze spędziła dwa i pół tygodnia. Cały czas karmiona była mlekiem mamy, ale z butelki. Kiedy znalazły się w domu, mała nadal dostawała odciągnięty pokarm. Emilia przez miesiąc próbowała przystawić ją do piersi, w końcu się udało. Mała do dziś jest karmiona naturalnie.

BIEG Z PRZESZKODAMI

- Ciągle się spieszę - mówi Magdalena. - O 9.30 zostawiam nakarmioną Agatkę z nianią i ruszam do wydawnictwa. O 13.30 odbieram Kubę z przedszkola i jedziemy szybko do domu, żeby nakarmić Agatkę. Niedawno spowodowałam stłuczkę, bo tak się spieszyłam. Bardzo denerwowałam się, kiedy mała nie miała jeszcze rozszerzonej diety i ciągle wydawało mi się, że właśnie się obudziła i płacze z głodu. W nocy karmię ją tyle razy, ile ma na to ochotę.

Agatka, tak jak Kubuś, ma silną alergię, ale mama nauczyła się już kontrolować swoją dietę. Mimo tych stresujących sytuacji Magdalena cieszy się, że może pracować na pół etatu poza domem.

- Kiedy Kubuś był mały, pracowałam z domu. Próbowałam pisać, gdy dziecko spało. W rezultacie nigdy nie miałam wolnych wieczorów tylko dla siebie, nigdy nie odpoczywałam. Teraz też czasami robię coś w domu, ale bardzo cenię sobie to, że czasem z niego wychodzę - muszę się ubrać, umalować, mam kontakt z dorosłymi. Ludzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak duża to atrakcja, jeśli nie spędzili tyle czasu z dziećmi.

WSPIERAJĄCY PRACODAWCA

Anna przygotowywała się do powrotu do pracy przez kilka tygodni. Dziecko stopniowo zostawało coraz dłużej z tatą. W końcu mama poszła do biura.

- To było łatwiejsze, niż mogłoby się wydawać. Pracowałam 7 godzin dziennie (przepisy gwarantują wolną godzinę na karmienie dziecka piersią w trakcie pracy). Rano karmiłam przed wyjściem, o 10-11 brałam laktator i wychodziłam do pokoju socjalnego, gdzie odciągałam pokarm. Mleko przechowywałam w lodówce w słoiczku, a po pracy zabierałam ze sobą do domu, więc dziecko na bieżąco dostawało świeży pokarm. Czasami, kiedy piersi były nabrzmiałe, o 13 odciągałam pokarm jeszcze raz, ale to mleko już wylewałam - Filip nie potrzebował dodatkowej porcji jedzenia, w domowej lodówce czekała na niego zawsze wystarczająca ilość.

Pracodawca Anny bardzo ją wspierał:

- Od początku zaznaczył, że cieszy się z mojego powrotu i pomoże na tyle, na ile to możliwe, więc nie było problemów. Pokój socjalny jest wygodny, mamy tam stolik, kuchenkę, szafki i lodówkę. Kiedy wchodziłam - wszyscy wiedzieli, że potrzebuję trochę ciszy i nikt mnie nie nagabywał. W drzwiach od wewnątrz jest klucz, więc mogłam się zamknąć, gdy czułam się niepewnie.

PÓŁ GRUPY ODCIĄGA POKARM

Zupełnie inaczej mamy wspominają powrót na studia. Uczelnie nie ułatwiały im życia.

- Ratowało mnie to, że w tym samym czasie w ciążę zaszło kilka koleżanek - opowiada Emilia. - Potem razem w toalecie odciągałyśmy pokarm. W grupie raźniej. Kiedyś podczas egzaminu pisemnego miałam bardzo nabrzmiałe piersi, a tego dnia nie zabrałam ze sobą laktatora. Bardzo bolało. Po egzaminie w uczelnianej toalecie rękami próbowałam upuścić z piersi trochę mleka

Małgorzata również korzystała z damskiej toalety w warszawskiej SGGW - zamykała się w kabinie z laktatorem w ręku. W środku dnia tata przywoził Szymka do mamy studentki, a ta szukała ustronnego miejsca, żeby nakarmić dziecko.

TRUDNE CHWILE

Dla Anny przy jej trybie pracy i przyjaznym nastawieniu szefa nie było problemem karmienie dziecka piersią i pracowanie pełną parą. Trudniejsze były rozstania z synkiem.

- Nie chciałam zamęczać męża telefonami. Kontaktowaliśmy się dwa razy dziennie. Ufałam mu, tata jest tak samo ważny w życiu dziecka jak mama, ale tęskniłam bardzo.

Magdalenę spotkały nieprzyjemności ze strony pracodawców:

- Kiedy Kubuś miał rok, chciałam wrócić do pracy. Pracodawca próbował mnie zniechęcić, rozmowa była pełna niedopowiedzeń. Postanowiłam ponownie wziąć urlop wychowawczy. Do obecnej pracy trafiłam przez headhunterkę. Firma szukała kogoś takiego jak ja, a jednak podczas rozmowy o pracę usłyszałam: "Pani przez trzy lata siedziała w domu?", co miało być argumentem, żeby zapłacić mi mniejsze pieniądze.

Dla pracodawców nie liczyło się to, że w tym czasie prowadziła zajęcia na uczelni, ani to, że napisała książkę, która czeka na druk. Z jej doświadczenia wynika, że trzyletnia przerwa w pracy to maksymalny czas, który mogą zaakceptować pracodawcy, żeby nie traktować matki jak początkującego pracownika. Magdalena podkreśla też, że elastyczny czas pracy jest wygodny, ale w związku z nim mniej zarabia. Na razie jednak chce mieć dużo czasu dla dzieci i planuje powrót do zawodowych obowiązków pełną parą wtedy, kiedy Agatka pójdzie do przedszkola.

Emilia skończyła studia. Dzisiaj jest szefową promocji lokalnej gazety. Rozpoczęła pracę, kiedy Nadia miała dziesięć miesięcy i jadała już kaszki, jogurty, owoce. Przez pierwsze dwa miesiące jeszcze karmiła ją piersią w nocy i przed wyjściem, ale to nie było problemem. Wiele wysiłku wymaga natomiast od niej wstawanie o 5 rano, by odwieźć Nadię do babci, która mieszka po drugiej stronie Gdańska.

Małgorzata mówi, że najtrudniej było, kiedy zaczęła studia.

- Rano zbierałam się pół godziny dłużej niż normalnie. Chciałam nakarmić dziecko bez pośpiechu, żeby najadło się na zapas. A potem to odciąganie pokarmu w toalecie Łączenia karmienia z pracą nie wymagało już ode mnie tak dużo wysiłku, bo dziecko było starsze i bardziej samodzielne.

W POSZUKIWANIU PRACY IDEALNEJ

Potem w pracy Małgorzacie było już łatwiej. Szymek miał rok, jadł sporo rzeczy poza mlekiem. Karmiła go w nocy i dwa razy w ciągu dnia - przed wyjściem i po powrocie. W końcu zostały tylko nocne karmienia, które stopniowo eliminowała. Pojawiły się za to inne problemy. Małgorzata pracowała jako kasjerka w meblowym hipermarkecie. Praca była bardzo ciężka. Dni pracy były ruchome, często wypadały w weekendy. Nie pracowała codziennie, ale kiedy już szła do sklepu, to na 12 godzin. Nie mogła znaleźć niani, która byłaby dyspozycyjna w ramach zmiennego grafiku. W końcu zdecydowała się na urlop wychowawczy i postanowiła jednocześnie pomagać mamie w prowadzonej przez nią francuskiej księgarni.

- Praca była spokojniejsza, a do tego moja siostra, która sprzedawała w księgarni wcześniej, właśnie urodziła dziecko, więc mamie była potrzebna pomoc. Dzisiaj w księgarni pracujemy wszystkie trzy - moja mama, siostra i ja.

Małgorzata nadal pracuje w księgarni, a co drugi weekend spędza na uczelni - studiuje żywienie człowieka. Czeka, kiedy wykładowcy opowiedzą o dobrodziejstwach karmienia piersią - na razie nie było o tym mowy. Tymczasem karmienie piersią zainteresowało ją do tego stopnia, że zapisała się na kurs, po którym będzie mogła udzielać porad laktacyjnych.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.