Jagodowy rok - grudzień

Właściwie należało się tego spodziewać od paru tygodni, a jednak rozwój sytuacji nas zaskoczył - Jagódka wyruszyła w drogę.

Początkowo próbując dotrzeć do leżącej na środku pokoju zabawki, mała dzielnie przebierała łapkami, tyle tylko, że do tyłu. Postanowiłam jej pomóc. Ułożyłam ją pod ścianą, by nie mogła się już cofnąć. Poczuła opór, odepchnęła się mocno nóżkami i ku własnemu zdumieniu znalazła się oko w oko z przedmiotem pożądania.

Chwilę później spróbowała powtórzyć ten wyczyn i przejąć leżącego metr dalej Pikusia, ukochanego pluszowego pieska Antosia, ale bez ściany sprawa nie była taka prosta. Po raz pierwszy cieszyłam się, że nie rozumiem, co mała chce mi powiedzieć, bo z pewnością nie było to nic miłego. Jej złorzeczenia słychać było chyba aż na ulicy.

Któregoś popołudnia sprawa, a raczej Jaga, ruszyła do przodu. Wystarczyły dwie godziny intensywnych ćwiczeń, by mała zaczęła czołgać się z wprawą sierżanta szkolącego rekrutów na poligonie. I zdobywać coraz to nowe przyczółki w naszym mieszkaniu.

My z mężem byliśmy bezpieczni. W naszych komodach ostały się jeszcze zatrzaski, które kilka lat temu chroniły ich zawartość przed chłopcami. Tylko wieżę i telefon musieliśmy przenieść na wyższe półki. Gorzej z Kubą i Antkiem. Wystarczyła chwila nieuwagi, by mała żołnierka wdarła się do ich pokoju i zajęła misterne budowle z kloców albo rozpoczęła rewizję w szufladach.

Mamo! Jagoda rozwaliła mój wieżowiec! Mamo! Ona drze mój dzienniczek! - dobiegało z dziecinnego pokoju.

Po długiej naradzie doszliśmy do wniosku, że pozostało nam dokładne zamykanie drzwi i system wczesnego ostrzegania. Gdy tylko któreś z nas widziało, że pokój stoi otworem, ostrzegało głośno:

- Uwaga, komnata tajemnic została otwarta!

Dla Kuby i Antka, wielbicieli Harry'ego Pottera, był to jasny sygnał. Drzwi natychmiast się zatrzaskiwały i równocześnie rozlegał się pełen oburzenia wrzask małej furii.

Tylko nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Antoś zawsze czekał, by zamknąć drzwi przed samym nosem siostry. A potem siadał na kanapie i przymilnie zagajał: "Wiesz mamo, takie ośmiomiesięczniaki są czasem okropne". Wiem synu, ośmiolatki też.

Copyright © Agora SA