Nigdy nie należy powstrzymywać się z uczuciami, szczególnie w stosunku do dziecka! To, co Pani opisuje, to tzw. język nianiek, czyli zdrabnianie i pieszczotliwy sposób mówienia.
Niektóre publikacje dowodzą, że taki sposób zwracania się do dziecka jest niewłaściwy, błędne jest również używanie zdrobnień: trzeba mówić: kot - nie kotek, dom - nie domek itd. Nie zgadzam się z tą opinią. Taka komunikacja z dzieckiem wynika z troski i emocjonalnego zaangażowania rodziców czy opiekunów. Oczywiście, jak wszędzie, trzeba postawić pewne granice.
Zdrabniajmy, jeśli taką mamy potrzebę, ale mówmy do niemowlęcia prawidłowo, np.: "całuję malutkie rączki, stópki, nóżki", a nie: "ciałuję malućkie jąćki, śtópki, nóźki". Takie nagromadzenie głosek miękkich: ś, ć, ź, dź, może być męczące dla ucha.
Zazwyczaj później do rocznego dziecka instynktownie mówimy krócej i prościej. Używamy za to dużo wyrazów dźwiękonaśladowczych typu: hau-hau, miau-mau, tik-tak itp.
Dzieci chętnie korzystają z "języka nianiek", bo jest on prosty i można za jego pomocą komunikować się z otoczeniem.
Proszę zwracać się do dziecka tak, jak Pani umie, czuje, potrzebuje.