Jak rozwija się układ odpornościowy? "Dojrzewa do ok. dwunastego roku życia" [ROZMOWA]

Układ odpornościowy jest niezwykle ważny dla naszego organizmu, dla naszego dobrostanu. O jego rozwoju i o tym, jak go wspierać rozmawiałam z pediatrą, dr Ewą Miśko-Wąsowską.

Natalia Nocuń-Komorowska, eDziecko.pl Czym, tak właściwie, jest układ odpornościowy i dlaczego jest taki ważny?

Dr Ewa Miśko-Wąsowska*: Układ odpornościowy - inaczej immunologiczny - to sieć połączonych ze sobą różnych komórek, tkanek i narządów, których zadaniem jest obrona naszego organizmu przed wszelakimi czynnikami zewnętrznymi, między innymi przed drobnoustrojami, takimi jak bakterie, wirusy, grzyby i pasożyty. Stanowi on ochronę przed chorobami wywołanymi przez te mikroorganizmy, ale też pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu organizmu. Dobrze funkcjonujący układ odpornościowy może uchronić nas przed chorobami nowotworowymi. Zatem z jednej strony odporność przed infekcjami, ale też dbanie o ogólny dobrostan człowieka.

Dlaczego układ odpornościowy dojrzewa tak długo?

Układ odpornościowy dojrzewa tak naprawdę do około dwunastego roku życia. Dziecko przychodzi na świat z  niedojrzałym układem immunologicznym. Będąc w brzuchu mamy przebywa w bezpiecznym środowisku  w którym  musi walczyć z patogenami – przynajmniej w zdrowo przebiegającej ciąży. Uważa się, że w momencie urodzenia dziecko ma w około 30 proc. funkcjonujący układ odpornościowy. Cała reszta musi dojrzeć na przestrzeni kolejnych lat. Górna granica to właśnie mniej więcej dwunasty rok życia, czyli dość późno, dziecko zaczyna wtedy wchodzić już w okres dojrzewania.

Co ma wpływ na jego rozwój?

Z jednej strony za układ odpornościowy są odpowiedzialne nasze geny, czyli pewne predyspozycje, które mamy w sobie zapisane, z drugiej warunki środowiskowe – karmienie piersią, odpowiednia, dobrze zbilansowana dieta, unikanie nadmiaru higieny, szczepienia.

Możemy wspierać rozwój odporności, a czy możemy mieć na nią negatywny wpływ?

To na pewno wszystkie czynniki, które będą negacją tego, co wcześniej powiedziałam – zła dieta, nadmiernie sterylne środowisko, które nie pozwala układowi odpornościowemu trenować się, prawidłowo rozwijać. Brak snu. Wielokrotnie udowodniono, że brak snu negatywnie wpływa na funkcjonowanie układu odpornościowego, z różnych przyczyn, może być gorsza produkcja białych krwinek, czyli leukocytów, które walczą m.in. z infekcjami. Negatywny wpływ na rozwój odporności ma także nadmiar stresu. Nie możemy zapominać o dymie tytoniowym. Nawet jeśli nie palimy przy dziecku, wychodzimy np. na balkon, aby zapalić papierosa, to we krwi dziecka i tak poziom substancji zawartych w dymie jest dość wysoki, porównywalny, gdy pali się bezpośrednio w pomieszczeniu. Przenosimy wszystko na ubraniach i w wydychanym powietrzu. Palenie papierosów ma ogromnie negatywne znaczenie, dla rozwoju odporności. Powinniśmy pamiętać o tym nie tylko wtedy, gdy dziecko jest już na świecie, ale i wtedy, gdy znajduje się ono w brzuchu. Oczywistym jest, że przyszła mama nie powinna palić, warto pamiętać, że nie powinna także przebywać w towarzystwie palaczy.

Co z jedzeniem? Czy ono także ma wpływ na odporność?

Tak, zła dieta pogarsza odporność. Duża ilość cukru, przetworzonych produktów zmniejsza odporność, w takich warunkach szybciej rozwijają się bakterie chorobotwórcze, a komórki układu odpornościowego nie mają dobrych środków budulcowych.

Czy niemowlę, które jest jeszcze przed rozszerzaniem diety dostaje wszystkie niezbędne składniki?

Absolutnie tak. Pokarm mamy jest tym, co daje dziecku odporność w pierwszych miesiącach. Ale nie tylko. Duża część przeciwciał przechodzi przez łożysko i to jest zabezpieczenie na pierwszych sześć, maksymalnie dwanaście miesięcy życia. Te przeciwciała w drugim półroczu zaczynają się wypłukiwać z organizmu dziecka. Kolejny „rzut“ przeciwciał dziecko dostaje z pokarmem mamy. Zwłaszcza w pierwszych dniach życia, wtedy, gdy jest siara - pokarm niezwykle bogaty w immunoglobuliny, czyli właśnie przeciwciała.

Tuż po narodzinach nawet najmniejsza porcja mleka mamy ma znaczenie?

Tak, w przypadku wcześniaków często mówimy, że pokarm mamy jest tak naprawdę lekiem dla tego dziecka, dostaje gotowe przeciwciała do walki z zagrożeniami.

Z drugiej strony – nie należy tego przeceniać. To, że dziecko jest karmione tylko i wyłącznie piersią nie znaczy, że nie zachoruje.

A później? Gdy dziecko je coś więcej niż mleko, czego nie może zabraknąć w jego codziennym jadłospisie?

Ważne jest aby żywność była jak najmniej przetworzona. W posiłkach powinno znaleźć się dużo warzyw i owoców, produktów białkowych (pamiętajmy, że to środek budulcowy). Dobrze jest aby w diecie znalazły się wielonienasycone kwasy tłuszczowe m.in. omega-3.

Odporność dojrzewa wraz z dzieckiem - im starsze, tym rzadziej choruje. Zawsze tak jest?

Zdrowe, prawidłowo rozwijające się dziecko, bez chorób przewlekłych, zwykle po czwartym-piątym roku życia choruje rzadziej. Najczęściej chorują dzieci w pierwszych latach życia, zwłaszcza te, które pójdą do żłobka albo w pierwszym, pierwszych dwóch latach uczęszczania do przedszkola. Natomiast dzieci, które mają jakiekolwiek choroby przewlekłe, na przykład alergie, choroby zapalne, np. choroby zapalne jelit, choroby w których upośledzone jest wchłanianie różnych składników pokarmowych, które też mają wpływ na prawidłowe funkcjonowanie układu odpornościowego, mogą z wiekiem chorować podobnie jak dzieci dwu-czteroletnie.

A gdy dziecko, które nigdy nie chodziło do żłobka ani do przedszkola, pójdzie do szkoły, zacznie nagle więcej chorować?

Będzie się mierzyć z różnymi atakami, ale przez to, że jego układ odpornościowy jest dojrzalszy, zwykle te infekcje trwają krócej. O ile u małego dziecka katar średnio trwa od 10 do 14 dni, leczony czy nieleczony, to u starszego dziecka, ośmio-dziesięcioletniego może być podobnie jak u dorosłego, czyli katar będzie trwać około siedmiu dni. U starszego dziecka dolegliwości będą  trwały krócej, będzie się lepiej czuło, będzie lepiej znosiło infekcje. Ale rzeczywiście, jeśli pierwszy kontakt z infekcjami będzie w wieku szkolnym, to w zasadzie częstość zachorowań może być porównywalna jak u dziecka, które poszło po raz pierwszy do przedszkola.

Ile infekcji rocznie jest normą?

Za normę uważamy od ośmiu do dziesięciu infekcji rocznie, dotyczy to zwłaszcza tych najmłodszych dzieci, które zaczynają uczęszczać do żłobka lub przedszkola. Biorąc pod uwagę, że infekcje przypadają na pewien sezon, jesień-zima-wczesna wiosna, może to sprawiać wrażenie, że dziecko ciągle choruje. Łatwo zatem policzyć, że w sezonie dzieci średnio zapadają na 1-2 infekcje w miesiącu. Ze względu właśnie na niedojrzałość układu odpornościowego infekcje dróg oddechowych trwają średnio od 10 do 14 dni, więc nierzadko jedna choroba nakłada się na drugą. Natomiast jeśli tak faktycznie licząc, tych infekcji jest więcej niż 8-10 w roku albo są to poważne zakażenia, np. dwa zapalenia płuc w czasie roku, infekcje które słabo reagują na leczenie antybiotykami, rzeczywiście powinniśmy skonsultować to z pediatrą, który powinien zlecić dalsze badania.

A najczęściej, jakie są te kolejne kroki?

Zwykle zaczynamy od najprostszych badań, takich jak morfologia, aby zobaczyć, czy nie ma niedokrwistości, która może sprzyjać infekcjom, czy jest prawidłowa liczba białych krwinek – ich niedobór także może sprzyjać chorobom. Lekarz może też ocenić stężenie przeciwciał we krwi, czyli tzw. immunoglobulin. Jeśli stwierdzi jakiekolwiek odchylenia to odsyła dziecko do immunologa.

Czy od razu po zakończeniu choroby maluch powinien iść do żłobka? Czy wskazane jest, by jeszcze wzmocnił się w domu?

Dobrze jest, aby dziecko po chorobie zostało w domu. Samo już nie zaraża, ale może być osłabione. Nie każdy ma taką możliwość, biorąc pod uwagę warunki pracy i opieki nad dzieckiem, ale dobrze jest, aby chociaż kilka dni maluch przeszedł tzw. okres rekonwalescencji, aby układ odpornościowy się zregenerował, a dziecko nabrało sił.

A czy każde dziecko jest takie samo? Czy na odporność ma wpływ nie tylko wiek, ale i inne czynniki?

Każdy ma jakieś predyspozycje genetyczne, jedno dziecko będzie w takich samych warunkach rzadziej chorowało, drugie może chorować częściej, mimo tego, że będzie wywodziło się z podobnego środowiska, będzie się podobnie odżywiało. Na częstość zachorowań mają też wpływ inne czynniki, jak na przykład alergie.

Zostańmy przy genach. Zdarza się, że słyszymy, że jako rodzice możemy się starać, dbać o dietę i styl życia, a to i tak od genów zależy, czy dziecko będzie chorowite czy nie. Na ile to geny decydują o odporności dziecka?

Procentowo trudno to ocenić. Genetycznie mogą być uwarunkowane pewne choroby, pewne niedobory odporności. Także to, że jedno dziecko może chorować mniej, drugie rzadziej. To zależy nie tylko od budowy i funkcjonowania układu odpornościowego, ale też – chociażby – od budowy nosogardła, ujścia trąbek słuchowych, podatności krtani i in. Jedne dzieci mogą mieć np. węższe trąbki słuchowe, więc mogą być bardziej podatne na zapalenia uszu. Przez to, że są różne predyspozycje, przy podobnych infekcjach jedno dziecko może mieć zapalenie krtani, a u drugiego może się szybciej rozwinąć zapalenie oskrzeli.

Sama genetyka ma na pewno duże znaczenie, ale też pamiętajmy, że środowisko, w którym dziecko się wychowuje, warunki jakie mu zapewniamy są niezmiernie ważne.

Czy dobrze jest, aby dziecko miało kontakt z różnymi czynnikami, z którymi jego organizm będzie musiał się zmagać?

Lepiej wystrzegać się np. chodzenia do znajomych, których dzieci mają infekcje. W unikaniu nadmiernej higieny to nie chodzi o to, żeby narażać dziecko świadomie na zachorowanie na jakąś chorobę, szczególnie na choroby zakaźne wieku dziecięcego. Nie wiemy, jak nasze dziecko zachoruje. Może się zdarzyć, że przebieg choroby będzie ciężki. Chodzi o to, żeby zachować złoty środek, nie unikać posyłania dziecka do przedszkola, jak już jest na to czas, ale unikać świadomego narażania, w stylu ospa party. Poza tym unikanie nadmiernej higieny to oczywiście pozwolenie na zabawy ze zwierzętami domowymi. Nie musimy też co chwila myć rąk i twarzy, przecierać podłogi dwa razy dziennie, czy używać do wszystkiego płynów dezynfekujących. We wszystkim potrzebny jest umiar.

Ma pani jakieś rady dla rodziców dotyczące wspierania rozwoju odporności?

Na pewno ważne jest hartowanie i zdrowe podejście, chyba nawet to Skandynawskie, żeby dzieci jak najwięcej przebywały na świeżym powietrzu. Nie tylko to kwestia kolektywizacji, ale hartowania. Dzieci, które prowadzą siedzący tryb życia też będą mniej odporne na infekcje. Dużo ruchu na świeżym powietrzu, unikanie nadmiaru słodyczy, dbanie o to, aby słodycz był deserem, nie zastępował posiłku. Dieta bogata w warzywa i owoce, przemycane pod różną postacią. Niezmiernie ważne jest unikanie narażenia na dym tytoniowy. Za wszelką cenę trzeba unikać nawet tzw. narażenia na palenie bierne.

* Dr Ewa Miśko-Wąsowska, pediatra. Specjalizację zdobyła w Klinice Gastroenterologii i Żywienia Dzieci WUM, od kilku lat doradza przyszłym rodzicom w szkołach rodzenia i zajmuje się medycyną ambulatoryjną.

To także może cię zainteresować:

Czego nie może jeść dziecko w pierwszym roku życia?

Więcej o:
Copyright © Agora SA