Rotawirusy w dobie COVID-19. Dlaczego to szczepienie jest ważne także w czasie pandemii?

Gdy wszyscy obawiają się koronawirusa, potrzeba profilaktyki innych chorób zakaźnych wydaje się mniej istotna. Takie podejście może być poważne w skutkach. Wyjaśniamy, dlaczego w dobie COVID-19 należy zadbać o szczepienia dzieci przeciwko rotawirusom.

Rotawirusy są najpowszechniejszym czynnikiem wywołujących zapalenie jelit u niemowląt i małych dzieci. Wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy, że statystycznie to właśnie rotawirusy są przyczyną 50 proc. wszystkich biegunek u maluszków. Trzeba zaznaczyć, że prawie każde dziecko do piątego roku życia co najmniej jeden raz ulega zakażeniu rotawirusami, a blisko połowa hospitalizacji dzieci do 3. roku życia wynika właśnie z konieczności leczenia tej infekcji.


Rotawirusy - gdzie można się zarazić?

Niestety, dzieci mogą złapać infekcje praktycznie wszędzie. Mimo nakazu zachowania dystansu społecznego, wynikającego z zagrożenia epidemiologicznego, najmłodsi są wciąż narażeni na zakażenie rotawirusami. Żłobki i przedszkola są nadal otwarte, a tam dzieci mają kontakt z rówieśnikami.

Do infekcji zwykle dochodzi poprzez kontakt z zakażoną osobą lub zanieczyszczonymi przez nią przedmiotami (np. zabawkami). Rotawirusy rozprzestrzeniają się też drogą kropelkową i są niemniej zaraźliwie niż koronawirus. Co gorsza, mogą utrzymywać się na powierzchniach i różnego rodzaju przedmiotach nawet przez kilka dni. Do zakażenia wystarczy zaledwie 10 cząsteczek rotawirusów, trudno je też zabić środkami do dezynfekcji.

fot. Shtterstock


Objawy zakażenia rotawirusem

Pierwsze dwie doby od zakażenia rotawirusami to tzw. okres wylęgania. U niemowląt nie występują wówczas żadne objawy chorobowe. Ten etap jest szczególnie niebezpieczny ze względu na fakt, że zakażone dziecko może mieć kontakt z rówieśnikami w żłobku, które nieświadomie zakazi. Objawy występują zwykle dopiero około trzeciego dnia.Do najczęstszych zalicza się gorączkę (temperatura ciała może sięgać do 40 stopni Celsjusza), wodnistą biegunkę oraz często gwałtowne wymioty.

Objawy te w obecnej sytuacji mogą być dla rodziców mylące z tymi, charakterystycznymi dla COVID-19. Wiadomo, że małe dzieci zakażenie koronawirusem przechodzą inaczej niż dorośli. Chociaż szacuje się, że większość z nich choruje łagodnie, u niektórych podobnie jak w przypadku zakażenia rotawirusami występują: gorączka (zwykle około 38 stopni), wymioty i biegunka oraz ogólne osłabienie organizmu. W momencie, gdy społeczny strach przed koronawirusem jest tak silny, rodzice mogą pomylić objawy zakażenia rotawirusami z COVID-19.


Leczenie infekcji rotawirusowej

Niestety, podobnie jak przy innych infekcjach wirusowych, nie istnieje jedno skuteczne lekarstwo, a proces leczenia polega na łagodzeniu objawów i dostarczeniu organizmowi chorega dziecka niezbędnych mikroelementów i odpowiedniej ilości płynów. Najważniejsze w tej chorobie jest nawadnianie. Odwodnienie u niemowląt można rozpoznać m.in. po spierzchniętych wargach, ogólnym osłabieniu organizmu i skąpym lub rzadkim oddawaniu moczu (pieluchy są suche dłużej niż sześć godzin). Nawet jeżeli rodzice woleliby leczyć dziecko w domu, w sytuacji, gdy choroba zaatakuje jego organizm, niezbędna jest konsultacja lekarza. To właśnie ona zadecyduje, czy nie należy zabrać dziecka do szpitala, by podać mu kroplówkę.


Dlaczego szczepienie jest szczególnie ważne w czasie pandemii?

Najskuteczniejszym sposobem zapobiegania chorobie jest szczepienie. Przypominamy, że w Polsce szczepienia przeciw rotawirusom zaleca się wszystkim niemowlętom (zgodnie z rekomendacjami WHO). Szczepionki przyjmuje się doustnie i są one zwykle dobrze tolerowane. Schemat szczepienia składa się z dwóch lub trzech dawek (w zależności od preparatu). Pierwszą dawkę powinno się ponad między 6. a 12. tygodniem życia, a cykl należy zakończyć do 24. tygodnia życia dziecka.

Szczepienie przeciwko rotawirusom w dobie COVID-19 jest szczególnie ważne, gdyż system opieki zdrowotnej jest bardzo obciążony. Pogorszył się zarówno dostęp do podstawowej opieki zdrowotnej, jak i hospitalizacji. Tymczasem średnio 2 na 5 dzieci zakażonych rotawirusami wymaga konsultacji lekarskiej, a 1 na 20 pobytu w szpitalu. Placówki te są przepełnione, a w związku z obostrzeniami, zdecydowana większość konsultacji lekarskich, przeprowadzana jest online. W tak trudnym okresie szczególnie istotne dla dzieci jest uniknięcie hospitalizacji, a jak wspominaliśmy, to właśnie zakażenia rotawirusami są jednym z najczęstszych powodów pobytu maluszków w szpitalach.

Chorzy, którzy obecnie trafiają do placówek, w pierwszej kolejności poddawani są testom na obecność koronawirusa, aby wykluczyć ewentualne zakażenie. Dopiero w dalszej kolejności, po otrzymaniu negatywnego wyniku, rozpoczyna się dalszą diagnozę. Poza tym nawet w szpitalach kontakt lekarzy i pielęgniarek z dziećmi jest ograniczony do minimum ze względu na zagrożenie epidemiologiczne. Z kolei z powodu zakazu odwiedzin, rodzice nie mogą doglądać swoich pociech, tak, jak było to możliwe przed wybuchem pandemii.


Zobacz także: