Co można robić w toalecie? Poza rzeczami (z)goła oczywistymi, okazuje się, że może ona służyć jako świetne miejsce do zabawy. Przekonała się o tym jednak z nauczycielek z przedszkola, która notorycznie przyłapywała na niej chłopców. W końcu poprosiła o interwencję rodziców. Opiekunka swoją - zabawną - lecz także dla niej bardzo męczącą historią podzieliła się z nami w liście do redakcji.
Więcej wiadomości z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
"Chciałam podzielić się z dość zabawną historią, która wydarzyła się w moim przedszkolu. Uczę tam w grupie średniaków, czyli dzieci cztero-, pięcioletnich. Grupa jest liczna - jak to w publicznym przedszkolu. Zmusza to jednak, by kłaść mocny nacisk na samodzielność. Dzieci na przykład same chodzą do łazienki, która znajduje się obok naszej sali". Jak opisuje nasza czytelniczka nie wszystkie dzieci łazienkę traktują jedynie jako miejsce załatwiania potrzeb fizjologicznych. To też miejsce, gdzie przebywają bez nadzoru nauczycielki, więc popuszczają... wodze fantazji.
Gdy pierwszy raz znalazłam autko w muszli klozetowej, myślałam, że to przypadek. Jednak, gdy dziewczynki wołały mnie po raz trzeci i piąty, "bo w sedesie pływa samochód", wiedziałam, że coś jest na rzeczy.
Szybkie śledztwo nauczycielki przedszkolnej wykazało, skąd biorą się samochodziki w sedesie. Okazało się, że chłopcy z grupy wymyślili sobie zabawę. Otóż muszla klozetowa udawała autostradę albo most nad wielkim wodospadem. "Mam ogromne zrozumienie dla tej zabawy. Owszem sedes to wręcz wymarzona sceneria do zabawy w szalony wyścig nad wodospadem, ale jednocześnie to bardzo niehigieniczne".
Jeśli weźmie się pod uwagę, jak często maluch wkłada ręce do buzi, uświadamia sobie człowiek, jak bardzo ta zabawa jest niesmaczna i niebezpieczna".
Niestety maluchy tak ulubiły sobie tę zabawę, że konieczna była rozmowa z rodzicami. "Upominałam chłopców i tłumaczyłam, jednak to było silniejsze od nich. Musiałam o rozmowę poprosić także rodziców. Dopiero po kilku tygodniach udało się oduczyć maluchy noszenia autek do toalety".
Zarówno kuchnia, jak i łazienka to miejsca w domu, w których na dziecko czeka najwięcej potencjalnych zagrożeń, nie oznacza to jednak, że maluch nie może tam przebywać. Po pierwsze obowiązkiem dorosłego jest zabezpieczenie pomieszczeń, tak aby ograniczyć najmłodszym dostęp do niebezpiecznych urządzeń czy substancji. Po drugie jednak powinien uczyć je, jak samodzielnie może radzić sobie z niebezpieczeństwem. Wspólna zabawa w kuchni czy w łazience nie musi wiązać się z przykrymi konsekwencjami, wręcz przeciwnie może mieć nieocenione walory poznawcze. Wspólne gotowanie to rodzicielska norma, jak jednak bawić się w łazience? To przestrzeń łatwo zmywalna można, więc tam urządzać bardziej brudzące zabawy. Malowanie w wannie, robienie cieczy nienewtonowskiej - to zabawy, przy których rodzic wypije nie jedną, a dwie ciepłe kawy. Jazda autostradą nad "wodospadem" to wyjątkowy pomysł i na pewno warto go docenić. Jednak sedes nie jest dobrym miejscem do zabawy. Zamiast tego lepiej wlać wodę do miednicy i tam zaimprowizować trasę dla resoraków.