"Wystawiała trzyletnie dziecko na klatkę i zamykała za sobą drzwi". Płakało, nikt nie reagował

Dziecko zanosiło się płaczem. Stało wystawione na klatce schodowej samo. To częsta kara, którą serwowała trzylatkowi jego matka. Nikt nie słyszał. Nikt nie chciał się wtrącać w nieswoje sprawy. Być może się bali? Pani Marzena (imię bohaterki zmienione) też się bała, ale nie była bierna.

Po więcej wiadomości z kraju i ze świata zajrzyj na Gazeta.pl >>>
Takie historie dzieją się codziennie. U naszych sąsiadów, u kolegów z przedszkola naszych dzieci, w autobusie, tramwaju, na wakacjach. My jednak odwracamy wzrok. Nie chcemy "robić afery", "wtrącać się w nieswoje sprawy", bo przecież za ścianą słychać "tylko", że dziecko płacze, bo przecież w komunikacji miejskiej ojcu "tylko" puściły nerwy i wymsknęło mu się kilka słów za dużo, bo przecież matka na plaży "tylko" szarpała dziecko. Niestety, w Polsce zbyt często nie tratujemy poważnie przemocy psychicznej wobec dzieci. Ze wstydu, a może strachu nie chcemy się wtrącać. Dlatego opisujemy dla Was dziś historię pani Marzeny z Warszawy (prawdziwe imię do wiadomości redakcji), która mimo obaw, zainterweniowała. Być może uratowała niewinnemu dziecko zdrowie lub życie. 

Zobacz wideo Co robić, gdy jesteś świadkiem przemocy wobec dzieci?

Sąsiadka pani Marzeny regularnie okrutnie karała swoje dziecko. Gdy było niegrzeczne, wystawiała je na klatkę i zamykała za sobą drzwi. Dziecko zanosiło się płaczem. "Wyszła z mieszkania dopiero na dźwięk mojego głosu" - powiedziała nam Pani Marzena. Nasza rozmówczyni ma sobie za złe, że nie zareagowała wcześniej, gdy po raz pierwszy była świadkiem tej praktyki. W końcu podjęła próbę. Z pozoru jej działanie wydawać by się mogło mało znaczące, ale zadziałało. Opisała wszystko na osiedlowej grupie na Facebooku. Miała nadzieję, że matka "może przeczyta ten post i dowie się, że znęcanie się nad dziećmi jest w Polsce karalne". Post wywołał emocjonalne reakcje i być może właśnie duży odzew społeczności sprawił, że post dotarł do kobiety, wymierzającej trzyletniemu dziecku okrutne kary. Kilka godzin po publikacji zapukała z pretensjami do naszej rozmówczyni.

Przed chwilą pojawiła się, z mężem pod moimi drzwiami. "Mam się nie wtrącać w nie swoje sprawy" + obelga. Odpowiedziałam, że na przemoc wobec dzieci, zawsze będę reagowała.

Nasza czytelniczka próbowała rozmawiać też z ojcem dziecka. Niestety, nie widział problemu w metodach wychowawczych żony. "Chciałam zapytać go, czy on wie, co dzieje się z dzieckiem, a on dziś był w domu i płacz dziecka słyszał".

Nie tylko post na Facebooku

Dziecko z tej historii było ofiarą przemocy. Bo tak, karanie dziecka w ten sposób to jest przemoc. Jak powinno się zareagować? Odpowiedź jest prosta: jakkolwiek. Najgorsze co możemy zrobić, to nie zrobić nic. Jeśli słyszymy odgłosy domowej awantury, płacz dziecka krzyki, możemy nawet tylko zapukać, zapytać "o przysłowiową szklankę cukru". Czasem to wystarczy, aby przerwać eskalację przemocy, odwrócić uwagę oprawcy. Jeżeli natomiast obawiamy się z różnych względów bezpośredniej konfrontacji z rodzicami, możemy:

  • zadzwonić na policję (zgłoszenie może być anonimowe),
  • zadzwonić do opieki społecznej,
  • zadzwonić także na numer dla Ofiar Przemocy w Rodzinie: 800 120 002(numer bezpłatny, czynny całą dobę),
  • napisać niebieskalinia@niebieskalinia.info
  • połączyć się przez SKYPE  w poniedziałki w godzinach 13.00-15.00.  jeśli chcesz porozmawiać w języku migowym: pogotowie.niebieska.linia

Na tym jednak nie koniec. Czasem, jak w przypadku pani Marzeny, może pomóc nawet post na Facebooku. Nasza czytelniczka otrzymała na niej sporo wsparcia. Obcy ludzie oferowali pomoc w rozwiązaniu tej sytuacji, proponowali wspólną interwencję, zamieszczali adresy i informacje, gdzie można uzyskać pomoc.

Skoro sąsiadka przeczytała post o anonimowej matce-sadystce, i odniosła go do siebie i skonfrontowała się z oburzeniem innych, to może chociaż się zawstydziła? Nie rozumiała, że stosuje przemoc. To klasa średnia i nie studenci. Tylko reagując na przemoc, jakakolwiek by była, czy wobec zwierząt, czy wobec osób o innym kolorze skóry, po prostu powinniśmy reagować. Dziś mamy za sobą prawo. I możemy "się wtrącać".

Przemoc wobec dzieci. Jak reagować?

Na stronie fundacji Dajemy Dzieciom Siłę znajdujemy kompleksowy opis, w jaki sposób reagować na przemoc wobec dzieci. Także, jeśli jesteśmy świadkami przemocowego karcenia dzieci. Postępowanie powinno składać się z trzech kroków: zauważ, nawiąż kontakt, nazwij sytuację. Specjaliści tłumaczą, że czasem zwykle nawiązanie kontaktu z przemocowym rodzicem może przerwać zagrażającą dziecku sytuację. Kolejnym krokiem jest nawiązanie kontaktu słownego. Na wyżej wymienionej stronie czytamy: "Kiedy rodzicem targają tak silne emocje, że nie potrafi powstrzymać przemocy wobec swojego dziecka, nie dotrą do niego racjonalne argumenty. Jeśli chcesz skutecznie zareagować, spróbuj obniżyć jego napięcie".

Zadaj proste pytanie, np.: „Przepraszam, czy coś się stało?" Możesz też odnieść się do własnych doświadczeń, np.: „Pamiętam, kiedy moje dzieci były w tym wieku. To bardzo trudny czas. Czy mogę w czymś pomóc?". Czasem wystarczy głośno powiedzieć: „Widzę, że jest pani trudno" lub „Czasem mamy zły dzień i wtedy nie potrafimy się dogadać".

Trzecią zasadą jest nazwania sytuacji. Co ważne, zaleca się, choć może być to trudne w dużych emocjach, aby nie atakować i nie osądzać rodzica. To może doprowadzić do eskalacji napięcia, a nie o to nam chodzi. Specjaliści zalecają, aby "stanowczo i spokojnie" opisać dokładnie to, co nas zaniepokoiło, np. "widzę, że szarpie pani dziecko", "proszę nigdy nie bić dziecka". Pamiętajmy, że jesteśmy uprawnieni do wezwania policji. 

Przemoc domowa - szukasz pomocy?

Doświadczasz przemocy domowej? Szukasz pomocy? Możesz zgłosić się na przykład do Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia". Poradnia Telefoniczna "Niebieskiej Linii" czynna jest codziennie od 12 do 18 pod numerem tel. 22 668-70-00. Więcej informacji znajdziesz na tej stronie: Ogólnopolskie Pogotowie dla Ofiar Przemocy w Rodzinie.

Jeśli występuje zagrożenie życia - dzwoń na numer alarmowy 112.

Więcej o: