Do zdarzenia doszło w ostatnią sobotę. Około godziny 11 nowojorska policja otrzymała telefon z dramatycznym zgłoszeniem. Z balkonu na 29. piętrze wieżowca Taino Towers w dzielnicy Harlem, wypadł trzyletni chłopiec. Dziecko zostało przewiezione do szpitala, gdzie stwierdzono jego zgon.
Według relacji policjantów, rodzice dziecka zeznali, że w pewnym momencie zorientowali się, że nie słyszą swojego syna. Zaczęli nerwowo przeszukiwać mieszkanie, aż 30-letnia mama zauważyła, że na balkonie poluzowała się moskitiera. Kiedy kobieta spojrzała w dół, dostrzegła ciało swojego syna, które zatrzymało się na rusztowaniu sąsiedniego budynku.
Roztrzęsieni świadkowie relacjonowali w rozmowie z dziennikarzami New York Post, że słyszeli spanikowaną mamę dziecka krzyczącą "moje dziecko". Zdruzgotany był także ojciec chłopca, który zbiegł niemal natychmiast na dół.
3-latek został przewieziony do szpitala, gdzie został tam uznany za zmarłego około 20 minut po upadku. Zdaniem policji, śmierć malucha była nieszczęśliwym wypadkiem. Śledczy uważają, że chłopiec wszedł na balkon, podczas gdy jego rodzice byli w innym pokoju, wspiął się na krzesło, żeby wyjrzeć przez balkon i wypadł.
Sąsiedzi zeznali, że mieszkańcy bardzo często zostawiają otwarte drzwi balkonowe, ponieważ klimatyzacja w wieżowcu jest regularnie niesprawna.
Babcia chłopca, Cherise Young, powiedziała The Post, że jej córka czuje się fatalnie. "Mój wnuk był bardzo szczęśliwym dzieckiem. Miał wspaniałych rodziców, którzy tworzyli pełną miłości rodzinę. To ogromna tragedia".
Źródło: New York Post/The Mirror