4-letnia Sophie cierpi na ADHD. Dla postronnych obserwatorów zachowuje się czasem jak niewychowane, "rozpuszczone" dziecko: krzyczy, jest nadmiernie ruchliwa, domaga się uwagi i obsesyjnie skupia na drobiazgach.
Jej mama, Taylor Myers, ma chwilę spokoju dopiero kiedy 4-latka zaśnie, albo "coś wyjątkowo dramatycznego" odwróci uwagę małej. Pilnowanie takiego dziecka to jednak nie największy problem. Kobieta nauczyła się już, że pewne zachowania Sophie musi po prostu ignorować, żeby "nie pogorszyć sytuacji".
Trudno jednak zastosować jej tę samą zasadę do reakcji, z jakimi spotyka się ze strony obcych ludzi. W zeszły czwartek, kiedy stała w kolejce do kasy w supermarkecie, Sophie zaczęła domagać się paczki czipsów, której matka uporczywie jej odmawiała. Rozzłoszczone dziecko zaczęło ją obrażać i dosłownie stawać na głowie z niecierpliwości. Taylor pozostawała jednak spokojna i nieugięta.
I wtedy usłyszała od stojącej za nią kobiety: "Na miłość boską, daj jej ciastko, to się wreszcie zamknie!".
Mogłam odpowiedzieć w kulturalny sposób. Mogłam wyjaśnić, że moja 4-latka cierpi na ostrą formę ADHD i że wychowuję dwójkę dzieci sama. I że się staram, ale nie miałam wyboru i musiałam je zabrać na zakupy. Zamiast tego usłyszałam, jak z moich ust wypływa: nie wtrącaj się w nie swoje pie*rzone sprawy
Taylor przyznała, że straciła nad sobą panowanie, ale nadal - ze łzami płynącymi po twarzy - próbowała spokojnie spakować zakupy i jak najszybciej wyjść ze sklepu. Poczuła się fatalnie, jakby wszyscy nagle zwrócili na nią uwagę i wytykali palcami jako "tego rodzica z niewychowanym dzieckiem, który jest leniwy i potrafi tylko ignorować złe zachowanie".
Przegrałam. Jestem zła, zraniona, obrażona i załamana tym, że nie mogę po prostu iść do sklepu ze swoimi dziećmi i spędzić przyjemnie czasu.
Na szczęście wśród klientów znalazła się też kobieta, która wyraziła pełne zrozumienie dla Taylor. Okazało się, że sama ma dziecko w podobnym wieku i rozmową uspokoiła 4-latkę na tyle, że jej mama mogła dokończyć pakowanie zakupów.
Gest nieznajomej nie sprawił, że matka Sophie nagle odzyskała wiarę w ludzi. Jest nieznajomej bardzo wdzięczna za "matczyną solidarność" i wsparcie w trudnym momencie. Podzieliła się jednak swoją historią przede wszystkim po to, by uzmysłowić wszystkim, którzy pouczają rodziców czy ich dzieci, że ich sądy mogą być pochopne, a przez to też krzywdzące:
Nigdy nie wiesz, przez co przechodzi drugi człowiek. Nie znasz powodów, dla których dziecko zachowuje się źle i dopóki nie dowiesz się, jak to jest być rodzicem takiego, jak moje, nie masz prawa mnie osądzać
Zobacz też:
Bezdzietni: "Masz dzieci? Nie podróżuj"! Co na to rodzice? [WASZE HISTORIE]